Listy św. Jana Bożego

Listy napisane przez naszego Założyciela

List Jana Bożego do Ludwika Baptysty

List Jana Bożego do Ludwika Baptysty

 

W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i Pani naszej, zawsze czystej Dziewicy Maryi. Bóg przede wszystkim i ponad wszystko, co jest na świecie! Niech Bóg ma Cię w swej opiece, Ludwiku Baptysto, bracie mój w Jezusie Chrystusie i synu ukochany.

Otrzymałem Twój list, wysłany z Jaen. Sprawił mi on wielką radość i zadowolenie. Twój ból zębów bardzo mnie jednak zmartwił, gdyż wszelki ból, który Cię dotyka, martwi mnie, natomiast Twe powodzenie mnie raduje.

Donosisz mi, że nie rozwiązałeś sprawy, chociaż po to pojechałeś. Z drugiej strony masz zamiar udać się do Walencji. Nie umiem doradzić Ci w tym względzie.

Cóż Ci odpowiedzieć w tym pośpiesznie pisanym liście? Nie wiem. Tak wielki jest mój pośpiech, że nie mam czasu prosić Boga o oświecenie mnie w tej sprawie. A tymczasem należałoby koniecznie gorąco ją polecać Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi.

Widząc Cię często tak słabym, zwłaszcza w tym, co się tyczy czystości, nie wiem, co Ci rzec, czy nakazać Ci przyjazd, czy nie. Pedro jeszcze nie wyjechał. Twierdzi, że wyjedzie. Ale kiedy to nastąpi? Nie wiem.

Gdybym był pewien, że Twoja obecność w tym domu będzie z korzyścią dla Twej duszy i dla dobra bliźniego, kazałbym Ci przybyć natychmiast, lecz obawiam się, że jest inaczej. Lepiej będzie, jeśli spędzisz jeszcze jakiś czas na próbie, dotąd, aż będziesz gotowy, przywykniesz do cierpienia i czynienia dobra mimo przeciwności najgorszych dni. Z drugiej strony, gdybyś przez to miał się zagubić, lepiej żebyś wrócił. W każdym razie trzeba zdać się na wolę Boga, bo On najlepiej wszystko wie.

Przed wyjazdem z miasta poleć w modlitwie całą sprawę Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi. Ja również będę się modlił. Pisz do mnie często. O sytuacji w Walencji powiedzą Ci pielgrzymi, przemierzający ten szlak w obu kierunkach. Gdy udasz się do Walencji będziesz mógł być u grobu świętego Wincentego Ferrary.

Błądzisz tu i tam jak łódź bez wioseł, ja zaś często popadam w zwątpienia jak człowiek pozbawiony rozsądku. Obydwaj więc nie wiemy co czynić, lecz Bóg, który wie wszystko, może przyjść nam z pomocą. Oby udzielił nam łaski oświecił nas obydwu!

Wydaje mi się, że jesteś jeszcze jak kamień, który się toczy. Byłoby jednak dobrze, gdybyś  zaczął umartwiać swe ciało, znosić troski – wszystko to dla Boga, albowiem kiedy tu przybędziesz , będziesz musiał znosić to dla Jego miłości. Za wszystko co Ci się przydarza dobrego lub złego, winieneś Bogu składać dzięki.

Pamiętaj o Panu naszym Jezusie Chrystusie i Jego świętej Męce. Odpłacał dobrem za zło. Tak i Ty musisz postępować, mój synu Baptysto, gdy przybędziesz do domu Bożego. Musisz nauczyć się odróżniać dobro od zła. Gdybyś jednak uważał, że podróż ta przyniesie Ci szkodę, lepiej będzie wrócić tu, bądź do Sewilli. Oby Pan nasz Jezus Chrystus kierował Tobą!

Będąc tutaj będziesz musiał być posłusznym i pracować o wiele więcej niż dotąd, poświęcić się całkowicie sprawom Bożym, wreszcie nieustannie oddawać wszystkie siły w służbie ubogim.

Dom stoi otwarty dla Ciebie. Pragnę byś stawał się coraz lepszym, jako syn i brat.

Być może, z mego listu nie zrozumiesz całej mojej obecnej sytuacji. Pośpiech nie pozwala mi szerzej jej opisywać. Jeśli Pan zechce, szybko powrócisz, jeśli nie, pozostaniesz. Gdybyś jednak zamierzał powrócić, traktuj powrót poważnie. Strzeż się kobiet, jak diabła.

Jeśli postanowisz tu przybyć, trzeba Ci będzie owocnie pracować dla Boga, nie dbać o własną skórę i nie szczędzić sił. Przypomnij sobie świętego Bartłomieja: żywcem obdarty ze skóry, zabrał ją na własnych ramionach. Nie przychodź więc tu, by wieść spokojny żywot, lecz żeby pracować: najcięższe prace są udziałem najukochańszego dziecka.

Przychodź, jeśli uważasz, że to najlepsze, co możesz zrobić i jeśli Bóg Ci tą myśl poddaje. Jeśli zaś, przeciwnie, uważasz za właściwe podróżować po świecie i szukać stanu, w którym mógłbyś służyć Bogu, postępuj we wszystkim, jak Ci się podoba, wzorem tych, co udają się do Indii szukać szczęścia. Pisz do mnie, gdziekolwiek się znajdziesz.

Przez wszystkie dni Twego życia miej wzrok skierowany na Boga i uczestnicz zawsze w całości we Mszy świętej. Spowiadaj się często i, jeśli to możliwe, nie zasypiaj nigdy wieczorem ze świadomością grzechu śmiertelnego. Miłuj Pana naszego Jezusa Chrystusa ponad wszystko na świecie, gdyż On miłuje Cię o wiele bardziej, niż Ty zdołałbyś Go pokochać.

Bądź zawsze miłosierny: gdzie nie ma miłosierdzia, nie ma Boga, chociaż jest On na każdym miejscu.

Przekażę pozdrowienie od Ciebie Lebrii. Twój list przekazałem Baptyście, przebywającemu w więzieniu. Ucieszył się nim wielce. Prosiłem, by odpisał Ci jak najszybciej. Zaraz sprawdzę, czy już zdążył napisać. Pozdrów wszystkich.

Jeżeli przybędziesz, Pedro będzie z Tobą, do czasu swego wyjazdu.

Nie mam Ci już więcej nic do powiedzenia, życzę Ci tylko, by Bóg czuwał nad Tobą, ratował Cię i wraz ze wszystkimi skierował na drogę swej świętej służby. Kończę, lecz nie przestaję modlić się za Ciebie i za wszystkich ludzi. Mogę Cię zapewnić że różaniec był mi zawsze ogromną pomocą. Mam nadzieję, że Bóg udzieli mi łaski odmawiania go tak często, jak będę mógł i jak On będzie sobie życzył.

W sprawie Twego przyjazdu, powtarzam to, co wcześniej powiedziałem: wybierz, co uważasz za słuszne.

Przed wyjazdem, zamów kilka Mszy świętych do Ducha Świętego i Trzech Króli, o ile starczy Ci pieniędzy. Jeśli nie, wystarczy dobra wola, a resztę uzupełni łaska Boża.

Brat Jan Boży, najmniejszy ze wszystkich, gotów umrzeć, gdy Bóg zechce, który czeka w milczeniu, ma nadzieję w Bogu i pragnie służyć Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi, którego jest niewolnikiem. Amen. Jezu. Jestem niewolnikiem gorszym niż inni ludzie, często łotrem i zdrajcą: bardzo tego żałuję, ale powinienem żałować więcej. Oby Bóg raczył mi przebaczyć i zbawić wszystkich!

Pisz do mnie o wszystkim. Załączam doręczony mi list. Nie czytałem go, by być lojalnym względem Ciebie. Jeśli skierowany jest do Baptysty (tego w więzieniu), odeślij go. Przy najbliższej okazji mu go doręczę.

Zostań z Bogiem!

 

 

Pierwszy list do Guttiere Lasso

 

W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i Pani naszej, zawsze Dziewicy Maryi. Bóg przede wszystkim i ponad wszystko, co jest na świecie! Niech Bóg ma Cię w swej opiece, Guttierre Lasso, bracie mój w Jezusie Chrystusie. Niech otoczy swą opieką Twoich towarzyszy. Amen. Jezu!

Piszę ten list, aby donieść o mym powrocie w doskonałym zdrowiu, Bogu dzięki, i z ponad 50 dukatami. Jeśli dodać je do tych, które są u Ciebie, daje to, jak sądzę, około 100. Od powrotu zadłużyłem się na 30 dukatów lub więcej. Ani ta suma, którą przywiozłem, ani ta, którą mam u Ciebie, nie wystarczy, gdyż mam na utrzymaniu ponad 150 osób i co dzień Bóg wszystkiemu zaradza. Jeśli więc do 25 dukatów, które są u Ciebie, mógłbyś dorzucić coś jeszcze, wszystko się przyda.

Przyślij wszystkich biednych, okrytych ranami, którzy przebywają w Twoim domu: gdybyś jednak nie mógł spełnić mojej prośby, to nie martw się tym, ani nie smuć.

Proszę Cię, przyślij mi natychmiast owe 25 dukatów, winien jestem dużo więcej; trwam więc w oczekiwaniu. Jak wiesz, przekazałem Ci je w małym, płóciennym woreczku pewnego wieczoru, gdy przechadzaliśmy się razem, pośród drzew pomarańczowych w Twoim ogrodzie. Mam w Bogu nadzieję, że przyjdzie czas, gdy będziesz się przechadzał w ogrodzie niebieskim!

Mulnik bardzo się śpieszy, nie mogę więc długo pisać, poza tym jest tu tyle pracy, że nie mam wytchnienia nawet przez czas trwania jednego Credo. Dla miłości Pana naszego Jezusa Chrystusa, przyślij mi zaraz te pieniądze, pilnie są mi potrzebne.

Dla miłości Pana naszego poleć mnie wielce szlachetnej, wielce cnotliwej i wielce wspaniałomyślnej niewolnicy Jezusa Chrystusa, Twojej małżonce, która pragnie służyć naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi oraz Dziewicy Maryi. Dla miłości Boga jest posłuszna i wiernie służy swemu małżonkowi Guttiere Lasso, niewolnikowi Jezusa Chrystusa. Amen. Jezu!

Przekaż pozdrowienie ode mnie swemu synowi archi-diakonowi, który przyszedł ze mną prosić o świętą jałmużnę. Jest on pokornym niewolnikiem naszego Pana Jezusa i naszej Pani Dziewicy Maryi, pragnąc wiernie i bez reszty służyć Jezusowi i Jego Błogosławionej Matce.

Powiedz mu, by jak najszybciej napisał do mnie!

Przekaż moje pozdrowienie córkom i synom, i wszystkim, komu uznasz za stosowne. W Maladze poleć mnie pamięci biskupa i przekaż mu wyrazy mego szacunku, jak również tym wszystkim, którym zechcesz i których spotkasz, gdyż obowiązany jestem modlić się za wszystkich.

Co się tyczy dobrego rycerza Twojego, zdaję się pierworodnego, będzie jak Bóg zechce. Niech nasz Pan Jezus Chrystus będzie z nim we wszystkich sprawach, pracach i wydarzeniach! Jeżeli taka jest wola Boża, trzeba możliwie szybko ożenić go. Odpadną wtedy dodatkowe Twe troski. Prawdziwą Twoją troską powinna być modlitwa do Boga o dobrą żonę dla niego. Jest bowiem jeszcze

bardzo młody. Oby Pan dał mu dojrzały i rozsądny wybór!

Każdy powinien wybrać stan, do którego Bóg go wzywa. Ojcowie zaś i matki nie muszą zbytnio ani o to martwić i kłopotać, ale winni prosić Boga, by udzielił wszystkim ich dzieciom stanu łaski. Kiedy Bóg rechce, jeden się ożeni, a drugi będzie odprawiał Mszę, o tym zaś ja nie wiem nic, Bóg wie wszystko.

Oby Pan Jezus Chrystus udzielił Twoim dzieciom tego wszystkiego, czego tak gorąco dla nich pragniesz.

Nasz Pan sam wie najlepiej, co należy uczynić z Twoimi synami i córkami i cokolwiek zadecyduje, powinieneś uznać to za dokonane i dobrze dokonane.

Pragnę wyznać i odpokutować grzechy, które popełniałem, gdyż dobro, jakie ludzie czynią nie należy do nich, lecz do Boga: Bogu niech będzie cześć, sława i chwała. Bóg jest wszystkim! Amen. Jezu!

Twój brat Jan Boży, najmniejszy ze wszystkich, gotów umrzeć, gdy Bóg zechce, który czeka w milczeniu, ma nadzieję w Bogu i pragnie zbawienia wszystkich, tak jak własnego. Amen. Jezu.

Wszystko cokolwiek będziesz czynił Ty oraz Twoi synowie i córki niech służy Panu Jezusowi Chrystusowi oraz naszej Pani Dziewicy. Niech Pan Cię strzeże od wszelkiego zła. Amen. Jezu!

 

 

Drugi list do Guttiere Lasso

 

Niech ten list oddany zostanie szlachetnemu, cnotliwemu i szczodremu rycerzowi Pana Jezusa Chrystusa, Guttiere Lasso. Amen. Jezu!

Proszę o doręczenie listu do rąk własnych w Maladze lub gdziekolwiek. Amen. Jezu.

W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i zawsze Dziewicy Maryi. Bóg ponad wszystko, co jest na świecie! Amen. Jezu. Bóg niech Cię strzeże, ukochany Bracie mój w Panu Jezusie Chrystusie.

Ten list posyłam Ci, by Cię powiadomić o moich kłopotach i zmartwieniach, ale za wszystko dziękuję Panu Jezusowi Chrystusowi! Wiesz przecież, mój najserdeczniej i najbardziej ukochany Bracie w Chrystusie, że ubodzy, którzy tu napływają, są bardzo liczni, tak że pytam nieraz sam siebie zdumiony, juk zdołam ich wszystkich wyżywić. Myślę, że Jezus Chrystus przyjdzie z pomocą!

Za samo drzewo przychodzi płacić codziennie od 7 do 8 realów, ponieważ miasto jest duże i teraz zwłaszcza w zimie bardzo jest chłodno. Liczba ubogich, zgłaszających się do domu Bożego jest wielka i wynosi łącznie z chorymi, zdrowymi, obsługą i pielgrzymami więcej niż 110 osób, bo przecież to schronisko dla wszystkich.

Przyjmowaliśmy zazwyczaj wszystkich chorych i wszel-kiego rodzaju ludzi; mamy więc tu kulawych, sparaliżowanych, trędowatych, niemych, umysłowo chorych, świerzbem pokrytych, niedołężnych starców i wiele dzieci, pomijając licznych podróżujących pielgrzymów, którzy u nas się zatrzymują. Udzielamy im bez żadnego wynagrodzenia ognia, wody, soli i wszystkich innych artykułów związanych z utrzymaniem.

I na wszystko nie ma dochodów, ale Jezus Chrystus temu zaradza. Nie ma dnia, żeby nie trzeba było czterech i pół dukata, a czasami pięciu na zaopatrzenie domu w chleb, mięso, drób i drewno, nie licząc specjalnych wydatków na lekarstwa i odzież.

Kiedy jałmużny nie wystarczają na zaspokojenie wszystkich potrzeb, biorę na kredyt. Czasami też zdarza nam się pościć. Oto, w jakich długach i niewoli znalazłem się dla Jezusa Chrystusa. Winien jestem ponad 200 dukatów za koszule, płaszcze, buty, prześcieradła, kołdry i wiele innych rzeczy, niezbędnych w tym Bożym domu, a także za pożywienie dla małych dzieci, które tu porzucono.

Drogi mój Bracie, umiłowany w Jezusie Chrystusie, zdarza mi się, że na myśl o tak ciężkich długach nie ośmielam się wyjść z domu, zaś widząc cierpienia tylu ubogich, mych braci i bliźnich, ich wielkie potrzeby cielesne i duchowe, smucę się bardzo, że nie mógę im pomóc. Jednakże pokładam całą moją ufność w Jezusie Chrystusie: On uwolni mnie od długów, gdyż widzi moje serce.

Dlatego powtarzam: przeklęty człowiek, który ufność zamiast w Jezusie Chrystusie pokłada w ludziach, którzy zawodzą. Jezus Chrystus jest wierny i stały. Troszczy się o wszystko. Wszyscy i wszystko niech ustawicznie oddaje Mu cześć. Amen. Jezu!

Ukochany mój i serdecznie umiłowany Bracie w Panu, przedłożyłem Ci wszystkie moje troski, abyś uczestniczył w nich, jakbym ja uczestniczył w Twoich. Znam Twą ogromną miłość do Pana naszego i Twe miłosierdzie względem ubogich jego dzieci i to skłania mnie, by Ci przedstawić ich i moje potrzeby!

W rzeczywistości bowiem zmierzamy do jednego i tego samego celu, chociaż każdy postępuje drogą, którą Bóg mu wytyczył. Dlatego nie przestawaj nigdy, całym sercem ukochany mój Bracie w Panu, modlić się za mnie do Jezusa Chrystusa, aby obdarzył mnie siłą i męstwem do zwycięskiego zwalczania świata, złego ducha i ciała.

Aby udzie1ić mi raczył pokory, cierpliwości, miłości bliźniego oraz odwagi do szczerego wyznawania moich grzechów i posłuszeństwa względem spowiednika mojego, do pogardzania sobą i miłowania samego tylko Jezusa Chrystusa. Niech Pan udzieli mi łaski głoszenia i wierzenia we wszystko, w co wierzy Matka nasza Kościół święty. Głoszę więc i wierzę w to mocno, nie chcę od tego odstąpić, położyłem na tym swoją pieczęć, zamknąłem swoim kluczem.

Bracie mój w Jezusie Chrystusie czuję, wielką ulgę, pisząc do Ciebie, dzieląc się moimi kłopotami. Wiem, że uczestniczysz w nich, czego osobiście doświadczyłem, będąc dwa razy u Ciebie. Niech Pan Jezus Chrystus wynagrodzi Ci w niebie za każdy dobry czyn spełniony dla Niego i ubogich. Amen. Jezu.

Bracie mój w Jezusie Chrystusie, przekaż moje pozdrowienia wszystkim domownikom: dzieciom, nauczycielowi ze szkoły, ojcu i bratu mojemu w Chrystusie - biskupowi, donnie Katarzynie - zawsze życzliwej i gościnnej oraz wszystkim, którymi Bóg rządzi i kieruje. Bracie mój w Jezusie Chrystusie, wysyłam młodego posłańca, aby Ci zaniósł mój list. Oto dlaczego: pewien młodzieniec, rodem z Malagi zmarł w mym szpitalu, zapisując mi dobra pochodzące z dziedzictwa składającego się z winnic bądź z czynszów. On sam poinformuje Cię o tym dokładniej, gdyż całą sprawę zna doskonale.

Pragnę sprzedać te dobra, gdyż potrzebuję pieniędzy, a roczny dochód jest minimalny. Przez miłość Pana naszego, jeśli znasz kogoś, kto zechciałby je kupić, sprzedaj je natychmiast pod warunkiem, że nikt na tym nie straci, ani nabywca, ani ubodzy, i że wszystko szybko się odbędzie. Dostarczyciel listu powróciłby zaraz z pieniędzmi. Ufam temu człowiekowi; ma on przy sobie moje upoważnienie oraz dokumenty pochodzące z tego kraju.

Wybacz, że obciążam Cię tą sprawą. Bóg Ci wynagrodzi w niebie. Na miłość Pana naszego, polecam Ci tę sprawę.

Za zdobyte pieniądze musimy kupić odzież dla ubogich, którzy będą modlić się do Boga za swego dobroczyńcę. Będę musiał poza tym zapłacić za mięso i oliwę: dostawcy nie chcą dłużej udzielać mi kredytu, gdyż jestem im dużo winien. Proszę ich o cierpliwość, mówiąc, że niebawem otrzymam nieco pieniędzy z Malagi.

Nie proszę Cię o ofiary, gdyż wiem, że sam opiekujesz się wieloma ubogimi. Niech Pan udzieli zbawienia Twej duszy. W tym nieszczęśliwym życiu - żyć dobrze - to posiadać klucz do zbawienia. Wszystko inne jest niczym.

Twój nieposłuszny brat Jan Boży, najmniejszy ze wszystkich, gotów umrzeć, gdy Bóg zechce, który czeka w milczeniu, ma nadzieję w Bogu i pragnie zbawienia wszystkich jak własnego. Amen. Jezu!

 

Granada, 8 stycznia 1550.

 

 

 

Pierwszy list do księżnej Sessy

 

Niech ten list zostanie oddany wielce szlachetnej i cnotliwej Pani, donnie Marii de Mendoza, Księżnej Sessy, żonie szczodrego Pana, don Gonzalo Fernandeza, cnotliwego i dobrego szlachcica Pana naszego Jezusa Chrystusa, pragnącej służyć Panu. Niech zostanie wręczony do Jej własnych rąk, w Cabra, czy gdziekolwiek się Ona znajduje. Amen. Jezu!

W imię naszego Pana Jezusa Chrystusa i naszej Pani Maryi Dziewicy, zawsze bez skazy. Bóg przed i ponad wszystkimi rzeczami świata. Amen. Jezu.

Niech Bóg Cię zbawi, Siostro moja ukochana w Jezusie Chrystusie, dobra Księżno Sessy, Ciebie i wszystkich Tobie bliskich oraz ilu Bóg zechce i rozkaże. Amen. Jezu.

W liście tym chcę Ci dać znać, cnotliwa Księżno, że kiedy wyjechałem od Was od razu przyjechałem do Alcaudette, żeby zobaczyć donnę Franciszkę. Stamtąd wyruszyłem do Alcala, gdzie przez cztery dni chorowałem i zadłużyłem się na trzy dukaty, chcąc pomóc pewnym biedakom w potrzebie. Zastałem wszystkich bogatszych w Alca1a wzburzonych przeciwko gubernatorowi. Kiedy ty1ko poczułem się lepiej wyjechałem do Granady, nie prosząc o jałmużnę w Alcala. Bóg wie, w jakiej nędzy oczekiwali na mnie biedni!

Siostro moja, w Jezusie Chrystusie, dobra księżno, jałmużnę, którą dałaś, aniołowie już zapisali w księdze życia. Pierścień jest już dobre umieszczony, tak że za sumę uzyskaną z jego sprzedaży ubrałem dwóch biedaków pełnych ran i kupiłem okrycie. Za tę jałmużnę będę się modlił za ciebie do Jezusa Chrystusa. Albę i świeczniki dałem od razu na ołtarz w Twoim imieniu, abyś uczestniczyła we wszystkich Mszach i modlitwach, które się przed nim odmawiają. Niech nasz Pan Jezus Chrystus da Ci za to nagrodę w niebie. Niech Bóg was wynagrodzi, bo zostałem przez Ciebie i przez wszystkich z Twego domu tak dobrze przyjęty. Niech Bóg przyjmie do nieba Twoją duszę i dusze tych wszystkich, którzy są w Twoim domu.

Jestem bardzo wdzięczny dobremu Księciu Sessy. Doświadczyłem wiele miłosierdzia od niego, od jego domu. Niech Bóg go wynagrodzi za to, że tyle razy wyciągnął mnie z tarapatów. Niech nasz Pan Jezus Chrystus obdarzy go dobrem i da mu błogosławionych synów.

Dobra Księżno, to, co mi poleciłaś, mam zawsze w pamięci. Rozumiesz, o co chodzi. Bóg przed i ponad wszystkimi rzeczami świata, ufaj tylko Jezusowi Chrystusowi, który jest pewnością. Ja, Jan Boży, mówię, że jeśli Bóg tak zechce, z pomocą Bożą, książę szybko przyjedzie zdrowy na ciele i na duszy. A jak przyjedzie, jeśli Bóg zechce, spytaj go o to, co Ci powiedziałem i z pomocą Bożą zobaczysz, czy jest to prawda. Zdaj się tylko na Jezusa Chrystusa. Niech będzie przeklęty człowiek, który zdaje się na człowieka. Ludzie opuszczą Cię, czy chcesz czy nie. Ale Jezus Chrystus nie opuści Cię, gdyż On jest wierny i wytrwały. Wszystko ginie oprócz dobrych uczynków.

Dobra Księżno, czuwaj zawsze, trzymając stopę w strze-mieniu, ponieważ jesteśmy, jeśli się dobrze przyjrzeć, w ciągłej walce ze światem, z diabłem i z ciałem, i zawsze musimy dbać o nas; i jak nas znajdą, tak nas osądzą.

Kiedy idziesz odpocząć, dobra Księżno, przeżegnaj się i umocnij Twoją wiarę, odmawiając Wierzę i Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo i Salve Regina, cztery modlitwy, które każe odmawiać święta Matka, Kościół. Każ, żeby odmawiały je wszystkie kobiety i służące Twoje, chociaż myślę, że zawsze im tak nakazujesz, gdyż słyszałem już, że odmawiały chrześcijańską doktrynę, kiedy tam byłem.

Jesteś pewno bardzo zatroskana, Siostro moja, dobra Księżno Sessy, gdyż powiedzieli mi, że don Alvaro i don Bernardino już wyjechali. Niech Jezus Chrystus będzie z nimi i niech prowadzi ich do dobrego końca przed oczy Twojej cnotliwej i pokornej matki, donny Marii de Mendoza. Nie smuć się, niech Jezus Cię pocieszy! Nie szukaj pociechy w tym życiu, tylko w niebie. I za to wszystko, co Bóg zechce Ci dać tutaj, składaj Mu zawsze dziękczynienie.

Kiedy ból Cię spotyka uciekaj się do Męki Jezusa Chrystusa, naszego Pana, i do Jego cennych ran, a doznasz wielkiej pociechy. Przyjrzyj się całemu Jego życiu - czym ono było, jeśli nie trudem, aby dać nam przykład? W dzień wygłaszał kazania, a w nocy modlił się. I dlaczego my, nikczemni grzesznicy i robaki, chcemy odpoczynku i bogactwa? Jeśli posiadalibyśmy cały świat, czyż bylibyśmy trochę lepsi, a im więcej mielibyśmy nie bylibyśmy zadowoleni. Szczęśliwy jest tylko ten, który gardząc wszystkimi rzeczami, kocha Jezusa Chrystusa. Daj wszystko za wszystko, dla Jezusa Chrystusa, tak jak dajesz i chcesz dawać, dobra Księżno. Mówisz, że kochasz Jezusa Chrystusa więcej niż cały świat, zawsze zdając się na Niego i dla Niego kochasz wszystkich, pragnąc ich zbawienia.

O, dobra Księżno! Także jesteś samotna, jak niewinna turkaweczka, w tej osadzie, bez kontaktu z dworem, czekając na dobrego księcia, Twojego szczodrego i pokornego męża, księcia Sessy i aby Chrystus chronił jego ciało od niebezpieczeństwa, a duszę od grzechu! Niech Bóg sprowadzi go szybko i niech wam da błogosławieństwo dzieci, abyście zawsze Mu służyli i kochali Go, i ofiarowali Mu owoc, który wam da, aby nim rozporządzał.

Książe dużo jest Ci winien, gdyż zawsze modlisz się za niego i wkładasz tyle troskliwości i pracy w utrzymanie tego domu. Wykonujesz miłosierne czyny, karmiąc i ubierając tych wszystkich, którzy znajdują się w tym domu. Niektórzy są starzy, inni młodzi. Gdzie podziałyby się bez Ciebie te służące i guwernantki i inne sieroty i wdowy? Wszyscy mają obowiązek służyć Ci i być uczciwymi, a my czynić dobro, gdyż Bóg kocha wszystkich.

Jeżeli zobaczylibyśmy, jak wielkie jest miłosierdzie Boże, nie przestalibyśmy nigdy czynić dobrze, jeśli jest to możliwe. Ponieważ podczas gdy my przez miłość do Niego dajemy biednym to, co On sam nam daje, On obiecuje nam sto za jedno w szczęściu, o szczęśliwy zarobek i zapłata! Któż nie daje tego, co ma temu błogosławionemu Handlarzowi, który robi z nami tak dobry interes i prosi nas z otwartymi ramionami, abyśmy się nawrócili i płakali za nasze grzechy, czyniąc przez to miłosierdzie najpierw naszym duszom, a potem bliźniemu? Czyż tak jak woda zabija ogień, tak miłosierdzie zabija grzech. Siostro moja, w Jezusie Chrystusie, wiedz, że mam dużo roboty, jak mój towarzysz Angulo będzie mógł to opowiedzieć. Odnawiam cały dom, który był zrujnowany i padało do niego. Wskutek tego jestem w potrzebie. Zdecydowałem, aby napisać do Zafry, do hrabiego Ferii i do księcia Arcosa, gdyż tam się znajduje Nauczyciel z Avili. Będzie on dobrym pośrednikiem. Może przyślą mi jakąś pomoc, abym wydostał się z kłopotów, myślę, że zrobią to z pomocą Jezusa Chrystusa.

Siostro moja, zawsze przeszkadzam Ci i sprawiam kłopot. Ale ufam Bogu, że pewnego dnia dusza nasza znajdzie odpoczynek. Poprzedniego dnia, kiedy byłem w Cordobie, idąc przez miasto napotkałem dom w wielkiej nędzy. Były w nim dwie dziewczyny i miały ojca i matkę chorych, byli sparaliżowani od dziesięciu lat. Zobaczyłem ich tak biednych, w tak opłakanym stanie, że złamali mi serce. Byli półnadzy, pełni wesz, a na łóżkach leżała słoma. Poratowałem ich jak mogłem, gdyż spieszyłem się, pertraktując z Nauczycielem z Avili. Ale nie dałem im tyle, ile chciałem.

Od razu potem Nauczyciel z Avili kazał mi jechać i wracać do Granady. W pośpiechu poleciłem tych biedaków pewnym osobom, a one o nich zapomniały, czy nie chciały, lub nie mogły im więcej pomóc. Napisali do mnie list, który złamał mi serce tym, co mówili. Jestem w takiej biedzie, że kiedy muszę zapłacić tym, co pracują, niektórzy biedni zostają bez jedzenia. I Bóg wie, że został mi tylko jeden reale, którego dałem Angulowi na podróż.

Dobra Księżno, chcę, jeśli tak chce Pan, żebyś dała jałmużnę, której inni nie dali. Są cztery dukaty: trzy dla tych biedaczek, żeby kupiły za nie dwa okrycia i dwie spódnice. Jedna dusza więcej jest warta niż wszystkie skarby świata, więc niech te dziewczyny nie grzeszą za tak mało. A jeden dukat będzie dla Angula, mojego towarzysza, aby pojechał do Zafry i wrócił, gdyż czekam, ażeby wrócił z jakąś pomocą. Jesteś bardziej zobowiązana dawać domownikom, niż obcym. Ale dawać tu, dawać tam, znaczy zarobić. Angulo sprzeda dwa tuziny korców zboża w Alcaudete. Jeżeli mi je dasz, on wie, co ma zrobić i gdzie mieszkają te biedaczki.

Siostro moja, podziękuj i pozdrów ode mnie guwernantkę z Walladolid i wszystkie Twoje sługi, i tą, co śpiewa, i te wszystkie z waszego domu i don Jana. Niech nasz Pan Jezus Chrystus chroni Cię, moja dobra Księżno. Twój najmniejszy i nieposłuszny brat Jan Boży, jeśli Bóg tak zechce, kiedy umrę. Milcząc i ufając Bogu, pragnę zbawienia wszystkich, jak swego własnego. Amen. Jezu!

Dobra Księżno, jeśli dasz tę jałmużnę, napisz chociaż dwa słowa listu, aby mi go przywiózł i abym wiedział, czy to zrobiłaś! Wyślij szybko Angula z tym, co Bóg zechce i rozkaże i co mu dacie. Amen. Jezu!

 

 

Drugi list do Księżnej Sessy

 

W imię naszego Pana Jezusa Chrystusa i naszej Pani Maryi Dziewicy zawsze bez skazy, Bóg przed i ponad wszystkimi rzeczami świata. Amen. Jezu! Niech Bóg Cię zbawi, Siostro moja, ukochana w Jezusie Chrystusie, wielce szlachetna, cnotliwa, szczodra i pokorna Księżno Sessy. Niech Jezus Chrystus zbawi i chroni Ciebie i wszystkich Twoich bliskich i tych wszystkich, których zechce i rozkaże. Amen. Jezu!

W liście tym chciałem napisać, jak się czuję i powiadomić Cię o wszystkich moich pracach, potrzebach i troskach, które każdego dnia rosną, a tym bardziej teraz. Każdego dnia jest coraz więcej długów, jak i biednych, których dużo przychodzi, wszyscy nadzy, bosi, pełni ran i wszy, tak że trzeba mieć jednego człowieka, czy dwóch, żeby odwszawiał ich ubrania w kotle gorącej wody. Ta praca potrwa przez całą zimę aż do przyszłego miesiąca Maja. I tak, Siostro moja w Jezusie Chrystusie, trud mój rośnie z dnia na dzień.

Pan nasz Jezus Chrystus zabrał swoją córkę, którą bardzo kochał, donnę Franciszkę, córką don Bernardino, wnuka Markiza Montejar. Nasz Pan Jezus Chrystus sprawił, że kiedy żyła tutaj na ziemi zawsze czyniła wiele dobra biednym. Wszystkim osobom, które przez miłość do Boga prosiły ją o coś, zawsze dawała błogosławioną jałmużną, tak że nikt nie odchodził smutny z jej domu, nie licząc dobrych słów i dobrego przykładu, jaki dawała ta szczęśliwa kobieta.

Tyle rzeczy robiła, że aby je opisać potrzeba by wielkiej księgi. Pewnego dnia napiszę więcej o tej szczęśliwej kobiecie, donnie Franciszce, którą nasz Pan Jezus Chrystus zechciał zabrać do siebie, gdzie jest żywa i zdrowa, zażywa szczęścia i odpoczynku. Widzieli to wszyscy ci, co ją znali, poprzez wolę Bożą i dobre czyny, które Jezus Chrystus przez nią wykonywał i poprzez łaski, którymi ją darzył. Wszystkim świadczyła dobro, zarówno radami jak i jałmużną, za wszystko i za wszystkich Jezus Chrystus darzył ją łaskami. Ponadto jak każe nam sądzić nasza wiara i to, co widzieli ci wszyscy, którzy ją znali, z pewnością odpoczywa ona teraz z naszym Panem Jezusem Chrystusem i z wszystkimi aniołami niebios.

Jej śmierć bardzo zasmuciła tych wszystkich, którzy ją znali; tak biednych, jak i bogatych. A ja cierpiałem najwięcej, więcej niż ktokolwiek inny, za pociechę i za dobre rady, które zawsze mi dawała. tle razy stroskany udawałem się do jej domu, nie wychodziłem z niego bez pociechy i dobrego przykładu. I ponieważ Pan odebrał nam tyle dobra, niech będzie błogosławiony na zawsze, gdyż On zna lepiej od nas to, co robi i czego nam trzeba.

Siostro moja ukochana w Jezusie Chrystusie. Chciałem Cię zawiadomić o moich trudach, troskach i potrzebach, ponieważ wiem, że martwisz się o mnie tak, jak ja o swoje sprawy. Dużo teraz jestem Ci winien, dobra Księżno i nigdy nie zapomnę jak dobrze mnie potraktowałaś, lepiej niż na to zasługuję. Niech nasz Pan Jezus Chrystus wynagrodzi Ci to w niebie i zwróci ci dobrego księcia Sessy, wielce pokornego

męża i niech wam da błogosławione dzieci, żebyście przez nie Mu służyli i abyście kochali ponad wszystkie rzeczy świata.

Zdaj się na Jezusa Chrystusa, wierz, że wróci on niedługo, zdrowy na ciele i duszy, dlatego nie bądź stroskaną i niepocieszoną, gdyż odtąd poczujesz się szczęśliwszą niż kiedykolwiek byłaś. Będziecie mieli naprawdę to, co Ci powiedziałem, zdając się tylko na Jezusa Chrystusa. Bóg przed i ponad wszystkimi rzeczami świata. Ja nic nie wiem, Jezus Chrystus wie wszystko i z Jego pomocą będziesz niedługo pocieszona widokiem wielce pokornego męża, dla którego mam wiele uczucia i jestem mu dużo winien.

Ileż razy wyciągnął mnie z tarapatów i poratował swoją błogosławioną jałmużną, którą Anioły niebios napisały w księdze życia, gdzie jest wielki skarb, który otrzymasz, kiedy pójdziesz do nieba, dobra Księżno, abyś zawsze się nim cieszyła i Twój pokorny mąż, dobry książę Sessy. Niech nasz Pan Jezus Chrystus jak najszybciej sprowadzi go i niech da wam błogosławione dzieci, abyście składali dziękczynienie naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi za to wszystko, co On wam czyni i daje. Jeśli niekiedy daje nam trudy i troski, robi to dla naszej korzyści, ponieważ zasługujemy na więcej.

Gdy jestem stroskany, nie znajduję lepszego rozwiązania ani pociechy nad wpatrywanie się i kontemp1owanie Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego. Myślę wtedy o Jego świętej Męce, o trudach i troskach, za które cierpiał w tym życiu. Wszystko to czynił dla nas grzeszników, złych i niewdzięcznych. Biorąc pod uwagę to, że Baranek bez skazy doświadczył tyle cierpienia, nie zasługując na nie, jak możemy chcieć szukać odpoczynku i przyjemności na ziemi, gdzie tyle zła i męki wyrządzili Jezusowi Chrystusowi, który nas stworzył i zbawił. Co mamy nadzieję otrzymać?

I tak, jeżeli dobrze się przyjrzeć, dobra Księżno, to życie nie jest niczym innym, jak ciągłą walką, w której uczestniczymy, dopóki jesteśmy na tym wygnaniu i w tej dolinie łez, ciągle zwalczani przez trzech śmiertelnych nieprzyjaciół, jakimi są świat, diabeł i ciało.

Świat kusi nas nałogami i bogactwem, obiecując nam długie życie, mówiąc: chodź, jesteś młody, oddaj się przyjemnościom, a w starości ustatkujesz się.

Diabeł zastawia na nas zawsze sidła, abyśmy potknęli się i upadli, i w ten sposób nie czynimy dobra ani miłosierdzia. Ogranicza nas do zajmowania się dobrami czasowymi, abyśmy nie pamiętali o Bogu, ani o naszej duszy, którą trzeba zachować czystą i ubierać w dobre czyny. Lecz pokonując jedną przeszkodę, napotykamy następną. Niedługo, jak tylko zakończę tę sprawę, chcę zmienić moje życie. I tak odkładając te sprawy, nigdy nie potrafimy uwolnić się od oszustw diabła, dopóki nie przyjdzie godzina śmierci i wszystko to, co obiecują świat i diabeł okazuje się fałszywe. Ponieważ Pan osądzi nas tak, jakich nas zobaczy, należałoby poprawić się na czas, a nie robić tak, jak ci, co mówią: jutro, to znów pojutrze i nigdy nie zaczynają.

Jest jeszcze inny wróg największy, który jak ten, kto jest naszym domownikiem i jest nam znany, dobrymi słowami i pięknymi manierami stara się doprowadzić nas do zguby. Jest nim nasze ciało, które nie pragnie niczego innego jak dobrze jeść, dobrze pić, dobrze się ubierać i spać, a mało pracować, używać rozkoszy i dobrze się prezentować.

W obronie przed tymi trzema wrogami potrzebujemy bardzo pomocy i łaski Jezusa Chrystusa oraz musimy gardzić całkowicie nami samymi, dla Jezusa Chrystusa, który jest wszystkim, ufając tylko Jemu, wyznając prawdę i wszystkie grzechy u stóp spowiednika oraz wykonać pokutę, która będzie nam zadana i więcej nie grzeszyć, tylko dla dobra Jezusa Chrystusa. Jeśli zdarzyłoby się nam zgrzeszyć, spowiadajmy się bardzo często.

W ten sposób będę mógł pokonać tych wrogów, o których mówiłem. Nie mogę ufać sobie samemu, gdyż zgrzeszyłbym tysiąc razy na dzień, ale mogę ufać tylko Jezusowi Chrystusowi. Dla Jego miłości i Jego dobroci nie grzeszyć, nie szemrać, ani nie czynić zła czy szkody bliźniemu, lecz życzyć bliźniemu to, co chcielibyśmy, żeby nam uczynili. Pragnąc zbawienia wszystkich; kochać i służyć tylko Jezusowi Chrystusowi za Jego miłość do nas, a nie przez strach przed piekłem. O ile to będzie możliwe, niech spowiednik będzie dobry, mądry, dobrej sławy i życia. Siostro moja w Jezusie Chrystusie, wiesz o tym wszystkim lepiej ode mnie. Jeśli chcesz mi przesłać jakąś dobrą radą, przyjmę ją z dobrą wolą, jak od mojej siostry w Jezusie Chrystusie.

A teraz, Siostro moja ukochana, daj mi znać, jak się czujesz, odkąd wyjechał don Alvaro i Bernardino, nasi bardzo szlachetni, cnotliwi i pokorni wujowie i bracia moi w Jezusie Chrystusie, których bardzo kocham. Niech Bóg ich wynagrodzi za to, że gdziekolwiek mnie spotkali, zawsze tak dobrze przyjęli. Niech nasz Pan przyjmie ich dusze do nieba i zaprowadzi ich z każdym dobrem przed Twoją wielce pokorną matkę, donnę Marię de Mendora, wielce szlachetną, cnotliwą i szczodrą, która zawsze pragnie służyć naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi.

Daj mi znać, jak dojechali i co porabiają i przyślij mi też dobre nowiny o dobrym księciu, Twoim wielce pokornym mężu, gdyż z każdego jego dobra bardzo się cieszę. Powiedz mi, co porabia, jak się czuje i gdzie przebywa. Niech nasz Pan przyprowadzi go szybko i całą jego kompanię i ilu tylko Bóg zechce i rozkaże. Amen. Jezu!

O, Siostro moja ukochana, dobra i pokorna Księżno! Jakże jesteś sama i odosobniona w tym zamku w Baenie, w otoczeniu wielce cnotliwych służących i poważnych i uczciwych guwernantek, pracując i zatrudniając się noc i dzień, aby nie być leniwą i nie tracić czasu na darmo. Chcesz brać przykład z naszej Pani Niepokalanej Maryi Dziewicy, która, będąc Matką Bożą, Królową Aniołów i Panią Świata, tkała i pracowała cały dzień na swoje utrzymanie. A w samotności modliła się w nocy i przez część dnia, i my po pracy musimy złożyć dziękczynienie naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi, który traktuje nas z takim miłosierdziem, dając nam pożywienie, picie, ubranie i wszystkie rzeczy, na które nie zasługujemy. Jeżeli On by nam nie pomagał, na co by była potrzebna nasza praca, spryt i pilność?

Zawsze pracujesz albo zajmujesz się miłosiernymi czynami, ucząc wszystkich doktryny chrześcijańskiej i czterech modlitw, które nakazuje święta Matka Kościół i ucząc ich tego, czego nie wiedzą. Zawsze myślisz o Męce naszego Pana Jezusa Chrystusa i o Jego cennych ranach. I mówisz, że kochasz tylko Jego więcej niż wszystkie rzeczy świata, i chcesz i kochasz to, co On chce i kocha i nienawidzisz tego, czegoOn nienawidzi. Z miłości do Niego i z dobroci, a nie dla żadnej korzyści chcesz dawać dobro i jałmużnę biednym i osobom ubogim.

Teraz, Siostro moja, przebacz mi, że piszę zawsze tak rozwlekle, nie mniej jednak nie piszę Ci tego wszystkiego, co chciałbym, ponieważ, jestem chory, bolą mnie oczy i znajduję się w potrzebie. Niech nasz Pan Jezus Chrystus sprawi, żebyś mnie zrozumiała. Nie mogę dojść do ładu z tym, co zacząłem, gdyż odnawiam cały szpital, a dużo jest biednych i wielki jest wydatek i dostarcza się wszystkiego bez zysków. Lecz Jezus Chrystus dba o wszystko, jako że ja nic nie robię.

Chciałbym objechać niedługo tę Andaluzję aż do Zafry i Sewilli, ale nie mogę, dopóki nie skończę tej roboty, aby się nie zmarnowała. Jestem tak zadłużony i w takiej potrzebie, że nie wiem, co robić. Tak, że Siostro moja ukochana w Jezusie Chrystusie, posyłam tam Angula, aby sprzedał zboże czy przywiózł je tutaj, jak Tobie się wyda najlepiej. Ale przede wszystkim bardzo potrzebuję pieniędzy na tę robotę i aby zwrócić najpilniejsze długi. Ponadto nie mam czym zapłacić tym, którzy przyjadą po zboże, a wydatek to wielki, dlatego wydaje mi się lepiej je sprzedać. Rób, Siostro moja, jak Ci się wyda najlepiej.

Angulo ma ze sobą obligację zboża i moje upoważnienie, które nakazałem napisać pisarzowi. Przez miłość do naszego Pana Jezusa Chrystusa, niech on nie wraca bez jakiejś pomocy, w taki czy inny sposób. Ponieważ kiedy tylko wróci Angulo, pojedziemy do Sewilli i do Zafry, żeby zobaczyć hrabiego Feria i księcia d’Arcos, gdyż jest tam nauczyciel z Avili, który pojechał złożyć im wizytę. Może nasz Pan Jezus Chrystus tak zechce i zwolnią mnie od niektórych długów. Lepiej, żebym ja tam pojechał osobiście, a nie wysyłał listów, ponieważ mają dużo spraw i dużo biednych, którym trzeba dawać jałmużnę. Jeśli nie stawię się osobiście, zapominają to, co się im mówi. I nie dziwię się, gdyż panowie są nagabywani przez biednych, bardzo im przeszkadzają. Nauczyciel z Avili powiedział mi przez Angula, żebym tam przyjechał.

Siostro moja w Jezusie Chrystusie, niech niebo wynagrodzi Ci jałmużnę, te cztery dukaty, które dałaś Angulowi dla tych biedaczek i na podróż. On powiedział mi wszystko, jak cierpiałaś z powodu moich trudności. Przebacz mu, że nie mógł tam przyjść z powodu kilku listów. Siostro moja ukochana w Jezusie Chrystusie, proszę Cię, abyś z miłości do naszego Pana Jezusa Chrystusa zlitowała się nad moimi trudnościami, zmartwieniami i potrzebami, aby Bóg zmiłował się nad Tobą i nad wszystkimi naszymi sprawami, jak Bóg zechce i rozkaże. Amen. Jezu.

Siostro moja, dobra Księżno, pozdrów ode mnie wielce cnotliwą guwernantkę, niech modli się za mnie do Boga, a ja to samo zrobię dla niej. Pozdrów też wszystkie kobiety i dziewczęta, wielce pokorne i cnotliwe, z Twojego szlachetnego domu, niech wszystkie modlą się za mnie do Boga, ponieważ toczę wielką walkę. Pozdrów też mojego ukochanego brata don Giovanni, niech napisze mi, jak się czuje i jak mu się wiedzie. Pozdrów wszystkich mężczyzn i służących.

 Niech wszyscy modlą się do naszego Pana Jezusa Chrystusa, żeby dał mi łaskę i pomoc, abym zwyciężył świat, diabła i ciało i abym wypełniał Jego święte przykazania oraz wierzyłw to, co nakazuje i w co wierzy święta Matka Kościoła. Obym spowiadał się szczerze i ze skruchą ze wszystkich moich grzechów i wykonał pokutę, którą nakaże mi spowiednik. Obym kochał i służył tylko Jezusowi Chrystusowi. O to samo ja będę się modlił dla nich. Pozdrów także donnę Izabellę, muzyczkę i powiedz jej, żeby nasz Pan Jezus sprawił, aby rosła w cnocie.

Przyjeżdża do nas Jan z Avili, który jest moim towarzyszem i którego zawsze nazywam Angulo, ale jego prawdziwe imię brzmi Jan z Avili.

Siostro moja ukochana, dobra Księżno Sessy, wyślij mi pierścień czy jakąkolwiek inną rzecz z ręki, abym mógł coś zastawić. Inny już jest zastawiony i już masz go w niebie. Guwernantka wielce pokorna i wszystkie kobiety z dziewczętami, jeśli mają coś za złota czy srebra, niech mi wyślą dla biednych i dla nagrody w niebie. Niech mi je wyślą, abym pamiętał o nich. Niech nasz Pan Jezus zbawi Cię i chroni, dobra Księżno, Ciebie i całe towarzystwo i ilu Bóg zechce i rozkaże. Amen. Jezu! I cokolwiek będzie, jestem zobowiązany, aby modlić się do Boga o wszystkich z Twego szlachetnego domu.

Twój nieposłuszny najmniejszy brat Jan Boży, jeśli Bóg tak zechce, kiedy umrę, milczący i ufający Bogu, pragnący zbawienia wszystkich jak mego własnego. Amen. Jezu! Dobra Księżno, bardzo często wspominam prezenty, które dawałaś mi w Cabroe i Baenie i te porcje miękkiego chleba, które dawałaś mi, zdjąwszy skórkę. Niech Bóg da Ci niebo i niech Cię obdarzy swoimi dobrami. Amen. Jezu!

 

 

Trzeci list do Księżnej Sessy

 

Niechaj list ten oddany zostanie pokornej i wspaniałomyślnej donnie Marii de los Cobos y Mendoza, małżonce szlachetnego i cnotliwego pana Gonzalo Fernadeza o Cordoby, księcia Sessy, mego brata w Panu naszym Jezusie Chrystusie.

W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i Pani naszej zawsze czystej Dziewicy Maryi. Bóg przede wszystkim i ponad wszystko, co jest na świecie. Amen Jezu. Niech Bóg Cię zbawi, Siostro moja ukochana w Jezusie Chrystusie, dobra Księżno Sessy, Ciebie i wszystkich Tobie bliskich oraz ilu Bóg zechce i rozkaże. Amen. Jezu.

Moje wielkie i niezmienne przywiązanie do Ciebie i do Twego pokornego Małżonka, dobrego księcia, sprawia, że nie mogę was zapomnieć, tym bardziej że jestem wam zobowiązany, że jestem waszym dłużnikiem. Czyż nie pomagaliście mi zawsze i nie przychodziliście z pomocą w trudnościach i potrzebach? Wasze miłosierdzie, błogosławione jałmużny nakarmiły i przyodziały ubogich z tego domu Bożego i wielu innych. Zawsze postępowaliście jak dobrzy posłańcy i rycerze Jezusa Chrystusa. Skłania mnie to do napisania tego listu, ponieważ nie wiem, czy jeszcze was zobaczę i będę z wami rozmawiał. Niech Jezus Chrystus was odwiedzi i przemówi do was!

Ból, który odczuwam z powodu tak poważnej choroby, nie pozwala mi wymówić najmniejszego słowa i nie wiem, czy będę mógł skończyć pisanie tego listu. Bardzo chciałbym was zobaczyć: proście więc Pana naszego, by dał mi zdrowie. On wie, że jest mi ono potrzebne, żeby się zbawić i pokutować za grzechy. Jeżeli zechce udzielić mi tej łaski, przyjdę do was, gdy tylko wyzdrowieje.

Przywiozę dziewczynki, o które prosiliście.

Moja droga Siostro w Jezusie Chrystusie, zamierzałem odwiedzić Cię na święta Bożego Narodzenia, ale Bóg postanowił lepiej, niż na to zasługiwałem.

O droga Księżno, niech Jezus Chrystus wynagrodzi Ci w niebie, jałmużny, które mi dawałaś, i miłosierdzie, które mi zawsze okazywałaś! Niech sprawi, by dobry książę, Twój bardzo wspaniałomyślny i bardzo uniżony małżonek powrócił do Ciebie zdrów i cały, i niech łaskawie obdarzy was dziećmi. Mam nadzieję w Jezusie Chrystusie, że się tak stanie.

Przypomnij sobie, co niegdyś Ci powiedziałem w Cabrze. Pokładaj ufność jedynie w Jezusie Chrystusie, a choć teraz znosisz ciężkie utrapienia, będziesz przez Niego pocieszona, albowiem wyniknie dla Ciebie więcej szczęścia i więcej chwały, jeśli znosić je będziesz przez miłość do Niego.

O, dobry Książę, o dobra Księżno, niech Bóg błogosławi Wam i całemu Waszemu potomstwu! Ponieważ nie mogę Was ujrzeć, stąd Wam przesyłam moje błogosławieństwo, choć jestem tak niegodnym grzesznikiem. Niech Bóg, który Was stworzył, udzieli Wam też łaski zbawienia! Amen. Jezu! Niech błogosławieństwo Boga Ojca, miłość Syna i łaska Ducha Świętego będą zawsze z Wami, ze wszystkimi ludźmi i ze mną samym! Amen! Jezu!

Niech Jezus Chrystus będzie z Wami i Was pociesza! Dla Jego to bowiem miłości pomogłaś mi i wsparłaś mnie, Siostro moja w Jezusie Chrystusie, dobra i pokorna Księżno!

Gdyby spodobało się Panu naszemu zabrać mnie z obecnego życia, zostawiłem tu rozporządzenie, aby mój towarzysz Angulo (polecam ci go, gdyż on i jego żona są bardzo biedni) po powrocie z dworu, na który się był udał, wręczył Ci moje godło: są to trzy litery wyszyte złotą nicią na czerwonym atłasie.

Przechowuję je od chwili, gdy przystąpiłem do walki ze światem; zachowaj je  dobrze wraz z tym krzyżem, by dać je dobremu księciu, gdy Bóg wróci Ci go całego i zdrowego.

Umieszczone są na czerwonym atłasie, aby zawsze ci przypominały cenną krew, którą Pan nasz przelał za cały rodzaj ludzki, a także Jego świętą Mękę. Nie ma bowiem nic wznioślejszego niż kontemplacja Męki Jezusa Chrystusa i ten, kto jest wierny tej pobożnej praktyce, z pomocą Bożą nie zginie.

Trzy są litery, gdyż trzy są cnoty prowadzące nas do Nieba. Pierwszą jest wiara: przez nią wierzymy we wszystko, w co wierzy i podaje Matka nasza Kościół święty, zachowujemy jego przykazania i spełniamy je w praktyce. Drugą jest miłość: przede wszystkim miłość względem duszy naszej, którą oczyszczamy przez spowiedź i pokutę, następnie miłość względem naszych bliskich, dla których chcemy tego wszystkiego, czego pragniemy dla nas samych. Trzecią jest nadzieja, którą pokładamy jedynie w Jezusie Chrystusie, gdyż za cierpienia i dolegliwości, znoszone w tym życiu dla Jego miłości, udzieli nam, w swoim wielkim miłosierdziu i dzięki zasługom swojej świętej Męki, wiecznej chwały.

Litery są złote: złoto, metal tak kosztowny z powodu swe

go blasku i koloru, najpierw oddziela się od ziemi i od pierwotnej skały, potem zanurza w ogniu, gdzie dostatecznie klaruje się i oczyszcza. Tak samo trzeba, aby dusza, klejnot tak wielkiej ceny, oderwała się od radości i cielesnych przyjemności ziemskich, przywiązała jedynie do Jezusa Chrystusa i przeszła swe ostatnie oczyszczenie w ogniu miłosierdzia, pośród utrapień, postów i surowej pokuty, aby stać się cenną w oczach Pana naszego i jaśnieć przed Jego Boskim majestatem.

Materia ma cztery rogi, symbole czterech innych cnót, wiernych towarzyszek trzech pierwszych, o których była mowa. Są to roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i siła. Roztropność skłania nas by sądzić i postępować przezornie, mądrze i zgodnie z radami osób starszych i bardziej doświadczonych. Dzięki cnocie sprawiedliwości czynimy to, co słuszne, i oddajemy każdemu, co mu się należy: Bogu co Boskie, światu - co światowe. Umiarkowanie uczy nas stosować zasadę wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu, ubraniu i wszystkim, co konieczne naszemu ludzkiemu ciału. Dzięki sile natomiast jesteśmy wytrwali i szczęśliwi w służbie Bożej, okazujemy radosne oblicze w troskach, zmęczeniu, chorobach tak samo jak w pomyślności i powodzeniu, i zarówno w jednym, jak i w drugim położeniu składamy dzięki Jezusowi Chrystusowi.

Na odwrotnej stronie materii krzyż w formie „X” przypomina, że kto chce się zbawić, musi nieść swój krzyż zgodnie z wolą Boga i miarą otrzymanej łaski. Wszyscy bowiem dążą do tego samego celu, ale każdy kroczy drogą, którą Pan go prowadzi.

Wiesz o tym wszystkim lepiej niż ja, droga Księżno, ale sprawia mi przyjemność mówić o tym z kimś, kto mnie rozumie.

Mamy trzy obowiązki wobec Boga: kochać Go, służyć Mu i uwielbiać Go. Kochać Go ponad wszystko na świecie, ponieważ jest naszym Ojcem niebieskim; służyć Mu /wszak jest naszym Panem/ nie z pragnienia chwały, którą ma wynagrodzić swoich wiernych, ale jedynie dla Jego dobroci; wielbić Go wreszcie, ponieważ jest naszym Stwórcą i winniśmy mieć Jego święte Imię na ustach po to, aby składać Mu dzięki i błogosławić Go.

Dobra Księżno, trzy zajęcia powinny wypełniać Twe dni: modlitwa, praca i troska o Twe ciało.

Modlitwa. Rano, zaraz po wstaniu, składaj dzięki Jezusowi Chrystusowi za Jego łaski i ciągłe dobrodziejstwa względem Ciebie. Stworzył Cię na swój obraz i podobieństwo. Dał nam łaskę bycia Chrześcijanami. Wzywaj też Jego miłosierdzia i przebaczenia i módl się do Boga za wszystkich ludzi.

Praca. Winniśmy się oddawać jakiemuś uczciwemu zajęciu, aby zasłużyć na chleb, który jemy, a także aby naśladować Chrystusa, który pracował aż do śmierci. Nic zresztą nie rodzi tyle grzechów, co próżniactwo.

Troska o ciało. Tak jak mulnik dba i troszczy się o swe zwierzę, by się nim posługiwać, tak samo należy dawać naszemu ciału, co mu jest konieczne, iżby nie zabrakło mu sił w służbie naszego Pana.

Moja bardzo umiłowana i bardzo droga Siostro, proszę Cię na miłość Jezusa Chrystusa: miej nieustannie w pamięci te oto trzy prawdy - godzinę śmierci, której nikt nie może uniknąć, męki piekielne, chwałę i nieskończone szczęście raju.

Albowiem pomyśl: śmierć wszystko niszczy, pozbawia wszystkiego, co dał nam ten nędzny świat, a pozwala zabrać

tylko kawałek zużytego i źle zszytego płótna. Jeśli umrzemy w stanie grzechu, krótkotrwałe przyjemności i uciechy - o jakże przemijające! - będą musiały zostać odkupione w ogniu piekielnym. Chwałę natomiast i szczęście przeznacza Bóg dla tych, którzy Mu służą. Są to rozkosze, jakich oko nigdy nie widziało, ucho nigdy nie słyszało i serce człowieka nigdy odczuć nie mogło.

A zatem, Siostro moja w Jezusie Chrystusie, zachęcajmy się wzajemnie do miłości Jezusa Chrystusa, aby nas nie zmogli nasi nieprzyjaciele: świat, szatan i ciało. Ponad wszystko, moja Siostro, miej miłość, ona bowiem jest matką wszystkich cnót.

Droga Siostro w Jezusie Chrystusie, choroba moja sprawia mi wiele cierpienia i nie pozwala mi więcej pisać, pragnę nieco odpocząć, aby móc później napisać obszerniej, gdyż nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy. Niech Jezus Chrystus będzie z Tobą i Twoją rodziną...

 

 

 

 

 

Potwierdzenie jałmużny otrzymanej przez Jana Bożego od pewnego rycerza z Granady

Ja, Jan Boży, potwierdzam odbiór od Fernanda de Castro 4 dukatów jałmużny, które jego żona poleciła przekazać jako jałmużnę dla ubogich; niech za to jej będzie chwała.

Potwierdzam to moim podpisem w Granadzie, 6 grudnia 1548 roku, tymi trzema literami.

 

 

Kazanie Jana z Avila, które nawróciło Jana Bożego

 

HHS - Na dzień świętych Fabiana i Sebastiana.

Descendens Iesus de monte (por. Łk 6).

Gdyby Pan nie zszedł na dół i zatrzymał się na równinie, scilicet ab altitudine suae maiestatis ad nostrem humanitatem carne sanandam, co stałoby się z nami? Pozostalibyśmy z naszymi słabościami. Gdyby Pan nie zrezygnował ze swego Majestatu i nie przywdział szaty człowieczeństwa naszego, by nas obmyć, ludzie pozostawaliby nadal w swej nędzy i sromocie. Gdyby wielki Aswerus nie zainteresował się Esterą, naród jej zginąłby w przeciągu jednego dnia. Gdyby Józef nie udał się do Egiptu, z głodu pomarliby jego bracia. Gdyby Pan nie ukazał się Mojżeszowi w krzaku gorejącym, Izraelici nadal pozostawaliby w niewoli faraona. Id est, si amore nostri flagrans non descendisset Christus ad labores nostros sumendos captivi mansissemus. Lecz Pan zszedł na dół. Dlatego łatwy mają przystęp do Niego: chromi, niewidomi, chorzy. Ale gdyby tak nie zszedł? Co by się stało? Z nie przyjścia naszego Pana wiele szkód by wynikało. Co jednak powiemy o tych, którzy wiedzą, że przyszedł, by przywracać zdrowie chromym, wzrok niewidomym, sprawność chromym, życie umarłym, sami będąc chromymi niewidomymi, chorymi czy umarłymi, nie przychodzą do Pana, nie chcą uleczenia? Jak określić tych ludzi? – A co sądzić o chorych, którzy widzą Chrystusa rozdzielającego tyle łask i dokonującego tyle cudów - będąc sami chorzy, nie chcą dotknąć Chrystusa - nie chcą uzdrowienia?

– Ojcze – powiemy – nie chcą uzdrowienia, wolą własną słabość.

Co byśmy powiedzieli o jeńcu w niewoli tureckiej, za którego wypłacono okup, który nie chciałby wyjść na wolność?

Ojcze – powiemy – zbyt ukochał więzienie, zbyt mocno przywiązał się do swego pana.

Tak! Taka właśnie jest prawda, a nie inna. Z tego również powodu, zdradziwszy Chrystusa, Wybawcę twojego, nie interesujesz się Nim, bo bardziej ukochałeś niewolę i grzech, chociaż wiesz, że Chrystus przyszedł, by zgładzić grzech. Zszedł z góry Swego Majestatu, by wejść na górę Kalwarię. Kochasz bardziej grzech niż Chrystusa! Bardziej wolisz świątynię idolów - grzechów, pod gruzami których poniósł śmierć Samson; tę świątynię bardziej wolisz, niż samego Samsona! Bardziej kochasz szatana, który uczynił z ciebie swego więźnia niż Chrystusa, który przyszedł cię wyzwolić! Popatrz, jakiej zdrady się dopuszczasz!

– Co spowoduje tego rodzaju zdrada? Jaki wpływ na nią ma przyjście Chrystusa?

– On, który zstąpił z góry, przynosi nie tylko zdrowie, ale przeciwnie potępienie, większe niż gdyby nie zstąpił. Choć Wcielenie liczy się na szali naszego zbawienia, to nie korzystanie z Wcielenia będzie mieć wpływ na potępienie człowieka. W Prawie Bóg nakazywał wyzwolenie z okazji roku jubileuszowego niewolników. Gdyby jednak ktoś w roku jubileuszowym stwierdzał. „Tak jestem przywiązany do mego pana i nie chcę go opuszczać” - Bóg nakazywał by pozostał na zawsze niewolnikiem. Vide et applica.

Zapewniam was, że ludzie uzdrowieni przez Pana, o których czytaliśmy w dzisiejszej Ewangelii, powstaną na sądzie i potępią nas, podobnie jak mieszkańcy Niniwy potępili Izraelitów, gdyż oni poszli za Chrystusem, by otrzymać uzdrowienie, a my, którzy mamy większe rozeznanie niż oni; my, za których Chrystus przelał własną krew, nie chcemy przyjść do Niego po uzdrowienie z ciężkich naszych słabości. Ci ludzie przewyższają nas niepomiernie, tak jak dusza góruje nad ciałem. Jak istnieje różnica między Bogiem a stworzeniem, podobnie zachodzi różnica między chorobą ciała a duszy, spowodowana nie grzechami, lecz ignorancją i błędami, itd. Między tymi dwoma słabościami istnieje różnica podobnie jak między duszą a ciałem. Natomiast między grzechem, powodującym utratę Boga a chorobą przynoszącą szkodę zdrowiu, istnieje różnica jak między Bogiem a zdrowiem.

Powiedzcie mi, czy nie godnym ubolewania jest to, że będąc przez Chrystusa obdarzeni łaską przebywania z Nim, uczestniczenia w Jego nauce, powołania do chrześcijańskiej wiary, szczególnego wyniesienia, sami odsuwamy się od Chrystusa! Wypada zapłakać nad tym! A więc, zbliżmy się do źródła zbawienia! I uczmy się, jak to osiągnąć! Nie wystarczy bowiem stać w tłumie, ale trzeba dotrzeć i dotknąć Chrystusa. Zło tkwi w tym, że idziemy do Chrystusa, ale nie staramy się Go dotknąć, by uzyskać uzdrowienie. Niektórzy docierają do Chrystusa, ale z braku czasu nie proszą o uzdrowienie, a przecież im bardziej się prosi, tymwięcej się otrzymuje, podobnie jak bańki na oliwę wdowy: im były większe, tym więcej mieściły oliwy.

Gdybyście rzeczywiście wiedzieli, co znaczy dotrzeć do Chrystusa, włożylibyście wiele wysiłku, by dostać się do Niego, choćby droga była ostra i ciernista. Weźcie pod uwagę, co powiedział Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: Błogosławieni ubodzy, itd... Czy wiecie, co oznacza przyjść do Chrystusa i być Jego uczniem? Wiedźcie, że ten, kto w oczach tego świata najbardziej godny jest litości, w oczach Bożych posiada największą wartość. Czy potrzeba na to dowodów? Czego boją się najbardziej synowie tego świata? Czyż nie ubóstwa, płaczu, prześladowań? A o co zabiegają? O bogactwa, zaszczyty, radości życia. Posłuchajmy Pana, jak objaśnia różnicę między płaczem jego uczniów a radościami światowymi: płacz ucznia Chrystusa jest błogosławieństwem. Radość światowa – jękiem, bólem i nieszczęściem. Są to słowa Tego, który nigdy nie kłamie, nie zwodzi i nie może zwodzić!

Czy chcecie wiedzieć dlaczego do płaczu, ubóstwa i prześladowań znoszonych przez uczniów Chrystusa, Bóg dodaje pociechę sprawiającą, że są cenniejsze nad wszelkie bogactwa i radości tego świata. Ma to miejsce wtedy, gdy uświadomimy sobie, że jest to droga prowadząca do osiągnięcia Boga, a także wiekuistej radości z Nim tam, gdzie nie będzie już cierpienia i bólu. I gdzie sam Pan będzie nagrodą i Swymi własnymi rękami otrze wszelką łzę. Będąc o tym przekonany Mojżesz pogardził pałacem faraona oraz zaszczytami bycia synem córki faraona, wybierając drogę wygnania i prześladowań. Podobnie postępuje wielu świętych. Dla tych samych powodów, wielu młodych wkracza na drogę wyrzeczenia i ofiary, itd. Jeśli chcecie znać jeszcze inny motyw przemiany płaczu w radość, pomyślcie o drodze naszego Przewodnika. Pomyślcie o przykładzie samego Chrystusa, który... Dic et amplia.

Ponadto, Pan osładza utrapienia swoich sług ponad wszelkie słodycze tego świata. Hańbę przemienia w zaszczyty; prześladowania w tryumf; ubóstwo w bogactwo. Uczcie się na przykładzie Mojżesza, który wolał wybrać prześladowania niż drogę szacunku i czci, ale bez Boga. Pan zaś tak go wywyższył, że został przewodnikiem i przywódcą ludu wybranego, będąc większym niż gdyby nawet został władcą Egiptu. Popatrzcie na Józefa: prześladowany przez swych braci, sprzedany jak niewolnik, osadzony jak złoczyńca w więzieniu, zostaje wyniesiony do godności zarządcy całego Egiptu, doznając czci i szacunku od tych, którzy go prześladowali i sprzedali. Popatrzcie na Mardocheusza, który... Dic et amplia.

Jakże inaczej jest z tymi, którzy nie służą Bogu! Ich śmiech przemienia się w bolesny lęk, bogactwo w nędzę, panowanie w niewolnictwo. A wszystko dlatego, że jedynie zabiegają o radości, bogactwa i zaszczyty zdolne zatruć serce człowieka i przyprawić je o śmierć. Szukają własnych bogactw, uciskając innych; własnej radości, krzywdząc bliźniego; własnego zadowolenia w wyuzdanych  przyjemnościach. Są to rzeczy pełne trucizny, do tego stopnia, że gdy je tylko zapragniesz, zanim zostaną popełnione, już niszczą i w popiół zamieniają serce człowieka. Śmierć wskutek grzechów jest najokrutniejszym rodzajem śmierci.

Tak więc, światowy człowieku, nie służący Bogu, lepsza bez porównania wszelka nędza nad twoje bogactwa i zaszczyty. Pokładając w nich swoją własną szczęśliwość, podobny jesteś do Sisery pijącego smaczne mleko, ale ten zgubny smak służy twemu uśpieniu i powiązaniu. Twoje bogactwa podobne do usypiających obietnic Dalily, pozbawiają cię oczu, wiążą ręce i nogi łańcuchami, czyniąc z ciebie igraszkę w ręku Filistynów. To, o co tak usilnie zabiegasz i szukasz podobne jest do talerza soczewicy Ezawa. W zamian za zaspokojenie swej zmysłowości, wyrzekasz się niebieskiego dziedzictwa. A co jeszcze gorsze, wyrzekając się, żartujesz i śmiejesz się, jakby nic wielkiego się nie stało.

Czy już wiesz, dlaczego pomyślność złych godna jest pożałowania w odróżnieniu od wszelkich nędz i utrapień uczniów Chrystusa? Pamiętaj, ci ostatni przeznaczeni są do wiecznej chwały, twoja zaś radość przemieni się w płacz. Za bogactwo, zaszczyty, radości zdobyte godziwie, za wszystko, czym Bóg cię obdarza, winieneś Mu ustawicznie dziękować. Ty zaś źle bez żadnej wdzięczności używasz darów Bożych, zamieniając je w szpecące i brudne błoto.

Bóg, dając ci zaszczyty, pragnie pobudzić cię do wdzięczności względem Niego, a ty nie tylko nie dziękujesz Bogu za nie?, ale wręcz posługujesz się nimi jako bronią przeciwko Bogu i własnej duszy. Chlubiąc się nimi, nadużywasz ich. Et sic de aliis. Pone exempla, et poteris de hoc adducere exempla Scriptuarae. Querere et invenies et pones haec, et sic finies.

 

 

Pierwszy list Jana z Avili do Jana Bożego

 

Sprawiłeś mi wielką pociechę, spełniając dokładnie to, co razem postanowiliśmy w sprawie posłuszeństwa, które winieneś ojcu Portillo w sprawowaniu opieki nad ubogimi. Jeśli nadal będziesz tak postępował, znajdziemy w tym obaj wiele otuchy. Natomiast obawiam się bardzo, żeby diabeł cię nie zwiódł, jeśli kierować się będziesz własnymi pomysłami. Albowiem kiedy nie może on sprawić, by ktoś czynił zło, stara się zmusić go do praktykowania dobra w sposób bezładny, a bez porządku nic trwać nie może. Rozdwojenie między tymi, co różnego są zdania, nie da długo na siebie czekać, gdyż Pan nasz powiada w Ewangelii: „Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje”. Tak więc, bracie mój, staraj się podporządkować sądowi bliźniego, a diabeł cię nie zwiedzie, bowiem jak powiedział pewien święty: zły duch nie potrzebuje kusić tego, kto polega na własnym osądzie. A jeśli nawet to, co czynisz, wydaje się dobre, wiedz, że (nieprzyjaciel) diabeł, wróg ludzkości, przyprawić cię może o upadek, zarówno w dobrych jak w złych rzeczach człowiek uważa początkowo, że dobrze postępuje, lecz rychło popełnia wiele błędnych kroków i grzechów, tak że wszystkie jego dobre zamierzenia rozwiewają się, co oczywiście spostrzega dopiero wtedy, gdy został już oszukany.

Proszę cię, drogi bracie, byś nadal trzymał się tego samego sposobu postępowania, ćwicząc się w posłuszeństwie, aż

spodoba się Bogu, iż przyjdę tam, gdzie jesteś, albo Ty tam, gdzie ja. Gdy jesteśmy razem nie żywię żadnych szczególniejszych obaw o ciebie, widząc jak postępujesz według moich wskazówek. Ale w rozłące, przyjaciele i dzieci, przyjacielom swym i rodzicom winni okazywać cześć i posłuszeństwo. Niczego nie czynić, co by się im nie podobało, lecz tak postępować, by gdy się spotkają, mogli się w Panu radować.

Ponieważ Pan wybrał mnie, bym miał troskę o ciebie i w swej miłości złączył nas braterskim węzłem, idźmy wespół razem, a zobaczysz, że to najlepszy środek, by zmusić złego ducha do ucieczki i z pomocą Jezusa Chrystusa doszczętnie go pogromić.

Diabeł stara się odwieść nas od posłuszeństwa, aby nas doprowadzić do zguby, podobnie jak wilk usiłuje jagnię odwieść od trzody, by je zgładzić i pożreć. Strzeż się, byś nie wpadł w sieci kusiciela. Naśladuj Jezusa Chrystusa, który do tego stopnia ukochał posłuszeństwo, że był poddany Najświętszej Matce i św. Józefowi, dając nam przykład i wzór posłuszeństwa. Tak jak On, nieskończona Mądrość, był posłuszny wobec ludzi, choć niżej od Niego stali, tak i my nie powinniśmy mieć żadnych trudności, by z miłości ku Niemu ćwiczyć się w posłuszeństwie.

Zważaj, by kobiety, które starasz się przyciągnąć do służby Bożej, nie przyczyniły ci wielkich kłopotów i ciężkich wydatków. Lepiej byłoby nie zatrzymywać ich, lecz możliwie szybko wydać za mąż, inaczej mogą się zgubić.

Nie przyjmuj też do twego szpitala kłótników, którzy szkalowaliby go, nawet jeśli wydaje ci się, że grzechem przeciw miłosierdziu jest wyrzucić kogoś dla takiego powodu. Często bowiem obawiając się skrzywdzić jednego, gubi się wielu. Gdy jeden członek jest skażony, ucina się go, by uratować resztę ciała, a postępując inaczej, dałoby się dowód nie współczucia, lecz okrucieństwa.

Podobnie, Bracie, trzeba niekiedy wydalić osobę, która mogłaby być szkodliwą dla całości szpitala. I tak właśnie postępować należy i w innych okolicznościach, choć o nich jeszcze nie wiesz. Gdybyś chciał kierować się własnym rozumem, popadłbyś w błąd i Bóg by cię ukarał. Nie powołał cię do rządzenia, ale żeby tobą rządzono i służyć możesz Mu jedynie poprzez posłuszeństwo. W tym zaś wypadku nie masz się czego obawiać, gdyż Bóg nie będzie cię sądzić z tego, co uczynisz za cudzą radą. Jeśli więc kochasz i chcesz być mi posłuszny, bądź posłuszny ojcu Porti1lo, którego daję ci jako ojca na moje miejsce. Słuchaj wszystkiego, co ci powie, jakbym ja sam to mówił. Idź za jego radą, jak gdyby była moją, dotąd, aż Bóg zechce, byśmy się znów spotkali.

Niech Chrystus cię prowadzi! Amen. Módl się też za mnie, tak jak ja modlę się za ciebie.

 

 

 

 

Drugi list Jana z Avili do Jana Bożego

Otrzymałem twój list; nie chcę, byś mówił, że nie zasługujesz, abym cię uznawał za syna, ponieważ jesteś zły. Z tego samego bowiem powodu nie zasługiwałbym, by być twoim ojcem, ponieważ jestem gorszy od ciebie, a więc bardziej godny pogardy. Jednakże Bóg, choć tak jesteśmy słabi, uważa nas za swoich bliskich, dlatego powinniśmy uczyć się być litościwymi jedni dla drugich i znosić się nawzajem z miłością tak, jak On to czyni względem nas.

Bracie; bardzo mi na tym zależy, abyś wiernie zdał Panu naszemu rachunek ze wszystkiego, co ci powierzył, albowiem dobry i uczciwy sługa do pięciu talentów, które otrzymał, winien dodać pięć następnych, by móc usłyszeć ust naszego Pana: „Dobrze sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach małych, nad wielkimi cię postawię”. Wypełniaj wszystko, co będzie ci polecone, nie zapominaj, abyś zachował dla siebie nieco czasu, żeby modlić się do Pana, wysłuchać co dzień Mszy, a w niedzielę również kazania. W każdym razie strzeż się obcować wiele z kobietami: wiesz dobrze, że są to zasadzki diabła, w które wpadają słudzy Boży. Wiesz, jak zgrzeszył Dawid, ponieważ patrzył na jedną z nich. Syn jego, Salomon, zgrzeszył miłością do wielu i tak dalece utracił rozsądek, że umieścił bożki w świątyni Pana. A ponieważ jesteśmy od nich dużo słabsi, uważajmy, by nie upaść. Skorzystajmy z tej lekcji. Nie oszukujmy się, mówiąc, że chcemy im być użyteczni, gdyż - jeśli zabraknie nam roztropności - pod dobrymi chęciami kryć się będą niebezpieczeństwa, a Bóg nie chce, bym bliźniemu przyczynił dobra kosztem własnej duszy.

Na temat potrzeb, o których nie mówisz, pisałem ci już: są one wszędzie, a gdy zaczynamy pytać, słyszymy odpowiedź że zaspakajanie potrzeb swego otoczenia, to już ciężkie brzemię, jakie ponoszą. Myślałem, że książę Sessy wysłał ci jakiś podarunek, gdyż podobno go o to prosiłeś. Jeśli nie, poproś go jeszcze, a wyśle ci go, gdyż bardzo cię kocha za twe oddanie ubogim. Gdyby nie przesłał, Pan zaradzi twoim potrzebom, choćby nawet z opóźnieniem. Raduję się, że znalazłeś miłosierdzie w domu, o którym piszesz. Przekaż moje pozdrowienie tym, którzy mię przez ciebie pozdrawiali.

Będąc w podróży, nie piszę więcej. Miej zawsze niezachwianą ufność w Jezusie Chrystusie, a będzie cię obdarzał swymi łaskami, czuwaj nad sobą, iżbyś nie przyczynił demonowi radości, że pchnął cię w grzech, i aby Bóg widząc, że pokutujesz za to, co było, i że pragniesz w przyszłości postępować coraz lepiej, prowadził cię, a Duch Święty niech będzie z Tobą. Amen.

 

 

 

Trzeci list Jana z Avili do Jana Bożego

Otrzymałem twój list. Nie myśl, że jego długość mnie gniewa; dla tego, kto kocha, żaden list nie może wydać się długi. Okaż się jednak takim, żebym był zadowolony z wiadomości od ciebie, i jeśli nie chcesz sprawiać mi przykrości, nie bądź leniwy w działaniu, choć to wymaga wysiłku, gdyż miłość przejawia się w czynach a nie w słowach, a tym bardziej przejawia się, im więcej wymaga wyrzeczenia względem tego, kogo miłujemy.

Zastanów się, mój bracie, jak drogo kosztowały naszego Pana łaski, których ci udzielił, i jak bardzo winieneś troszczyć się o k1ejnot nabyty za cenę jego krwi, powinieneś go strzec z wielką pieczołowitością. Dał ci, ponieważ wysłużył je, walcząc za ciebie na górze Kalwarii, oddając swe życie, byś je ty odzyskał. Jakże więc mógłbyś rzucić przed wieprze to, co ci dał, by uczynić cię podobnym do aniołów? Jakże więc miałbyś utracić tę piękność, którą przyozdobił twą duszę, by uczynić ją milszą i piękniejszą niż samo słońce?

Raczej umrzeć niż być niewiernym względem naszego Pana! Lecz trzeba pozostać wiernym i roztropnym - jak powiedział nasz Pan. Z braku roztropności człowiek popełnia tysiące wykroczeń, które nie podobają się Bogu i zmuszają Go do karania. Jeden błąd winien zatem być lekcją na całe życie. Zbity pies nie wraca drugi raz w to samo miejsce, ani ptak do klatki, z której się wydostał. Mądrzy korzystają z błędów innych, a głupi ze swych własnych. Co powiemy o tych, którzy popełnili ich wiele, a nie poprawiają się? Zasługują na to, aby Pan ich opuścił, i na własną zgubę. Kto otrzymał dary Boga, obowiązany jest czuwać nad sobą i pracować dla Jego chwały, gdyż wyrwał go z piekła i zapewnił mu niebo. Im dalej posuwamy się w życiu, tym większe winniśmy czynić wysiłki, by stać się lepszymi, gdyż na niewiele zda się myśliwemu złapać ptaka z wielkim trudem, jeśli pozwoli mu umknąć, by go więcej nie zobaczyć. Pana naszego bardziej gniewa dusza zdobyta przezeń i oczyszczona, która Go opuszcza i oddaje się szatanowi, niż grzechy wielu innych, które doń nie należą. Podobnie szatan bardziej się cieszy ze zdobycia dusz żarliwych niż z panowania nad tymi, które zawsze były złe. Toteż, bracie mój, winniśmy mieć oczy utkwione wysoko w sztandar naszego Pana, aby przez porzucenie drogi, którą zaczęliśmy iść i której zostaje nam już tak niewiele do przebycia, nie sprawić Panu przykrości, a szatanowi radości. Błagaj Boga z całego serca, nie zapominaj modlić się i uczestniczyć we Mszy Świętej: na dobre ci to wyjdzie. Uważaj na swoje kroki. Bacz, abyś pomagając innym, sobie nie szkodził. Niech dusza twa nie przestaje się karmić, gdyż jeśli będziesz szedł zgłodniały, zniechęcony i chory, co przyjdzie ci z dobra szczodrze innym świadczonego? Pan bowiem powiedział: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł”

Bogu spodobasz się najbardziej, gdy zachowasz swą duszę czystą dla Niego, a największym dziełem miłosierdzia, jakie możesz spełnić jest zachować twą duszę miłą Jego Majestatowi. Idąc więc za słowami Jezusa Chrystusa, czuwaj i módl

się, aby wniwecz obrócić podstępy szatana, który zastawia na nas niezliczone sidła, abyśmy w nie wpadali. Twój zamiar udania się po jałmużnę na dwór do panów Kastylii dla uniknięcia w ten sposób zaciągania nowych długów na miejscu wydaje mi się znakomity, ale tam i gdzie indziej miej się na baczności i służ Panu naszemu, abyś dostąpił kiedyś chwały, dla której cię stworzył. Niech zawsze będzie twym oparciem i twą siłą! Amen.

Ów człowiek, skłonny zapłacić twe długi, abyś mógł podjąć się innego zadania, musiał być szatanem w ludzkiej postaci, mówiąc: nie ma grzechu. Chciał cię oszukać i przekonać, że bez obrazy Boskiej możesz porzucić drogę, na którą, zostałeś wezwany. Święty Paweł powiedział: „abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani przez Boga”. Jeśli Bóg chce, bym służył Mu jako lokaj, zgrzeszyłbym przeciw Niemu, chcąc pasać świnie. Musiałbym zdać Mu rachunek ze wszystkiego, co mogłem zyskać przy tamtym zajęciu. Tak więc, bracie, jeżeli ukaże ci się jaka istota olśniewająca, podająca się za anioła Bożego i z tego tytułu rozkaże ci porzucić twe zwykłe zajęcia, odpowiedz jej, że jest szatanem i że za żadną cenę nie chcesz opuścić drogi, na którą Bóg cię wprowadził, albowiem Ewangelia uczy nas: „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. Czytaj wciąż ten werset i niech Bóg cię broni od wszelkiego zła! Amen.

Nie mam na razie ubrania, by ci wysłać, ale będę odprawiał za ciebie Msze, one lepiej cię okryją.

 

*

List Jana Bożego do Ludwika Baptysty

 

 

Torna alla pagina precedenteTorna alla home page