Duchowa Droga Bonifratra

REALIZACJA CHARYZMATU SZPITALNEGO NA WZÓR ŚW. JANA BOŻEGO

REALIZACJA CHARYZMATU SZPITALNEGO NA WZÓR ŚW

REALIZACJA CHARYZMATU               SZPITALNEGO NA WZÓR ŚW.  JANA BOŻEGO

DUCHOWA DROGA BONIFRATRA

 

Opracowanie i tekst:

Valentķn Riesco, OH - José Cristo Rey Garcķa Paredes, CMF


Wstęp

1.       “Dzieło, które z wielkim oddaniem rozpoczął błogosławiony mąż Jan Boży”[1] “około roku 1538 w Grenadzie, w ubogim, wynajętym domu”,[2] trwa nieprzerwanie, a jego duch i charyzmat od ponad 465 lat zachowują na świecie swoją żywotność. Bogactwo duchowe Jana Bożego posiada tak wielką, przemieniającą siłę, że do dziś mężczyźni           i kobiety różnych ras i narodowości, na różnych kontynentach i w różnych epokach odnajdują w nim swojego „duchowego ojca”. Idąc za jego przykładem, realizują śmiałe przedsięwzięcia w dziedzinie opieki społecznej, lecznictwa i rehabilitacji na rzecz ludzi najbardziej potrzebujących.[3]

2.              Czasy współczesne są nie tylko epoką zmian – są prawdziwym epokowym przełomem. Panujący jeszcze do niedawna sposób myślenia, działania i życia jest już przestarzały i anachroniczny. Dawne metody i instytucje tracą swoją skuteczność. Przeto nie wystarczy tylko z czcią zachowywać dziedzictwo Jana Bożego – trzeba je konkretyzować w nowych formach działania, dostosowywać do nowych kultur i przeżywać z odnowionym zapałem.

 

1. Epokowy przełom

3.       Zjawiska zachodzące na tym przełomie epoki, takie jak globalizacja, afirmacja społeczności lokalnych i kultura postmodernistyczna, wywierają wpływ na Kościół i na Zakon.

Ų             Globalizacja i lokalność. Do cech charakterystycznych naszych czasów należy globalizacja (czyli tworzenie wielkich światowych sieci), ale także lokalność (czyli afirmacja wszystkiego, co autochtoniczne, rdzenne i specyficzne dla kultury lokalnej). Oba zjawiska niosą w sobie aspekty zarówno pozytywne, jak i negatywne. Globalizacja o ludzkim obliczu, która kieruje się solidarnością i nie wyklucza nikogo, stwarza bezprecedensowe możliwości budowania wspólnoty narodów, społeczności i jednostek. Z drugiej jednak strony przywiązanie do wspólnoty lokalnej, pozbawione skrajności           i fundamentalizmu, może wzbogacić nasz świat o wartości i perspektywy, o których jeszcze do niedawna nikt nie myślał.

To samo dotyczy naszego charyzmatu, który z jednej strony obejmuje swym zasięgiem coraz większe rejony świata, z drugiej nabiera właściwości lokalnych zakorzeniając się w różnych miejscach i kulturach. Poczuwamy się w sposób szczególny do odpowiedzi na apel Kościoła o to, by popierać solidarność, współczucie i miłosierdzie w świecie, w którym globalizacja gospodarcza pogłębia dyskryminację i sieje liczne ofiary. Poczuwamy się także do obrony wartości kultur lokalnych oraz indywidualnej godności każdego człowieka, a zwłaszcza ludzi, którzy w społeczeństwie poddanym globalizacji są spychani na margines.

Ų             Postmodernizm. Kultura zwana postmodernistyczną niesie w sobie kolejne zagrożenia w okresie epokowego przełomu. Zwykle określa się ją jako wspólny i globalny „stan świadomości”, występujący w takiej czy innej postaci we wszystkich narodach kuli ziemskiej. Oznacza to, że czasy totalitaryzmu, absolutyzmu, dogmatycznych wizji              i społeczeństwa patriarchalnego należą do przeszłości, że mamy już za sobą dawną eurocentryczną wizję świata, która starała się interpretować go i kontrolować na swój sposób. Mentalność postmodernistyczna ujawnia się przede wszystkim w młodych pokoleniach, jakkolwiek dotyczy nas wszystkich. Wymaga od nas bardziej pokornego           i wycinkowego spojrzenia na rzeczywistość. Patrząc z tej perspektywy można zauważyć, że bardziej skuteczne od radykalnych transformacji są przemiany dokonywane metodą małych kroków. Można też zobaczyć, że powinniśmy akceptować pluralizm i odmienność, być bardziej wyrozumiali i otwarci na innych ludzi. W tym kontekście szpitalnictwo i miłosierdzie nabierają nowego znaczenia, co stawia przed nami wyzwanie, by przekładać je na działania i instytucje dostosowane do naszej epoki. Postmodernizm jest także wyzwaniem dla naszej duchowości, która zgodnie ze współczesną tendencją, określana jest dziś bardziej jako droga duchowa, niż jako prawo moralne lub abstrakcyjny wymóg. Postmodernizm wyrabia w nas większą wrażliwość na wielorakość form ludzkiego i chrześcijańskiego życia i skłania do większego otwarcia na wzajemne relacje i komunię. Właśnie dlatego mówimy dziś o dzieleniu misji, charyzmatu i życia.

Ų              Szanse i zagrożenia. Otwierają się przed nami nowe wspaniałe możliwości, ale pojawia się także wiele nowych i niebezpiecznych zagrożeń. Nie możemy powstrzymać przemian dokonujących się w naszych czasach, ale możemy poszukiwać w nich nowych dróg. Przemiany te wywierają bowiem wpływ na wszystkie dziedziny ludzkiego życia: na sferę duchową i cielesną, sferę indywidualną i społeczną, świecką           i transcendentną. Stosunki między ludźmi nie są już te same, co kiedyś. Pojawiają się nowe aspekty relacji między obu płciami (męską i żeńską), które nadają swoisty charakter stosunkom między mężczyznami a kobietami, tak w rodzinie,                            jak w społeczeństwie. Wobec skupienia władzy ekonomicznej i politycznej w rękach niewielu, dochodzą do głosu alternatywne formy dominacji (terroryzm i mafia),              co wpływa na losy milionów ludzkich istot, narażonych na konsekwencje tych zmagań. We współczesnym społeczeństwie panuje zadziwiająca mobilność – realna bądź wirtualna, która sprawia, że życie nie przebiega spokojnie, że trudno przewidzieć jego kolejne etapy, a człowiek jest wciąż niepewny jutra. Wzrost gospodarczy, który               de facto istnieje, nie jest w stanie zahamować coraz szerszego procesu zubożenia milionów ludzi. Psychika człowieka pozostaje więc pod silną presją licznych sprzeczności, które w konsekwencji prowadzą u wielu osób do zaburzeń równowagi, depresji, czy wręcz do szaleństwa. Wszyscy odczuwamy bardziej, niż kiedykolwiek, poczucie utraty „sensu życia” i historii.

 

2. Kościół i Zakon w nowym kontekście dziejowym

4.  Rozwijając się na przestrzeni wieków Kościół bierze udział w przemianach zachodzących w świecie i dziś nie jest taki sam, jak dawniej.

Ų              Kościół współczesny ukazuje bardziej globalne oblicze, obejmując znacznie więcej kultur i ras niż w przeszłości.

Ų              Zdaje sobie sprawę ze wszystkich możliwości epokowego przełomu, ale jednocześnie jest świadomy jego zagrożeń i problemów.

Ų              Matka Kościół, kierując się właściwym sobie miłosierdziem, pragnie przyjąć do siebie wszystkich i otworzyć się w sposób szczególny na ludzi najbardziej potrzebujących.

Ų              Wsłuchuje się z uwagą w słowa Zmartwychwstałego Chrystusa, który posyła go na cały świat, do wszystkich narodów, by głosił Ewangelię i uobecniał miłosierdzie.

5.       W tym kontekście charyzmat Jana Bożego nabiera niesłychanej wprost aktualności, którą należy jasno i wyraźnie ukazać.

W myśl wskazań Soboru Watykańskiego II, Zakon podjął śmiały i odważny proces odnowy. Głęboko przemyślał charyzmat Założyciela i wczytując się w znaki czasu, wytyczył sobie kolejne zadania i cele. W ten sposób nadał nowe oblicze charyzmatowi Jana Bożego w obecnym świecie.[4] Nie wolno jednak na tym poprzestać. W dniu dzisiejszym potrzebna jest twórcza wyobraźnia, która w młodych pokoleniach znajdzie podatny grunt. W świecie naznaczonym podejściem wielocentrycznym i globalnym, we współczesnym Kościele, który jest zarazem powszechny i partykularnym, także Zakon będzie musiał znaleźć nowe odpowiedzi i nowe drogi Ducha Świętego. Wiele osób puka do naszych drzwi z poczuciem, że otrzymali w darze charyzmat Jana Bożego. Z tego też powodu winniśmy jak najlepiej przyswoić sobie pojęcia „wspólnej misji” i „wspólnej duchowości”, które określają tożsamość Zakonu. Dziś nasz Zakon ukazuje oblicze pluralistyczne, wielokulturowe i wielorasowe.[5] Czuje się też wezwany bardziej niż w przeszłości do proponowania drogi duchowej Jana Bożego mężczyznom i kobietom spoza kręgu kultury zachodniej.

6.              Wyzwanie, które każe nam przyjąć duchowe bogactwo innych narodów i kultur,               nie zatracając przy tym niczego z naszej duchowej spuścizny, otwiera nowe horyzonty w historii charyzmatu naszego Zakonu. Młode pokolenia słyszą w duszy zew nowej kultury i nie wolno nam tego lekceważyć. Tylko ludzie otwarci na rzeczywistość potrafią to właściwie zrozumieć i poprowadzić nowe pokolenia w poszukiwaniach ich młodzieńczych ideałów. Dziś pojawiają się nowe nieznane dotąd wyzwania, dlatego też                      nie należy pojmować charyzmatu jako raz otrzymanej spuścizny. Trzeba wciąż na nowo go kształtować, nadawać mu nowe oblicze, interpretować w bardziej aktualny sposób. Trzeba „rozpalać serca” nie tylko wśród członków Zakonu, ale także w społeczeństwie, pośród ludzi, z którymi żyjemy, a także w Kościele. Odnowa duchowości będzie nierealna, jeżeli nie będziemy przekonani, że to Duch Święty w nas działa i udziela nam w formie łaski tego, czego poszukujemy z tak wielkim zapałem. Duch wymaga od nas jedynie, byśmy byli czujni i gotowi, byśmy posłusznie wstępowali na nowe drogi, które On sam przed nami otwiera.

7.       Celem tego dokumentu jest przedstawienie podstawowych elementów duchowości Zakonu w nowym kontekście dziejowym, w którym zróżnicowanie etniczne i kulturowe staje się coraz bardziej znamienną cechą.

Podzieliliśmy tekst na trzy części:

I. Pamięć: Początki charyzmatyczne

II. Fundamentalne podstawy: Miłosierdzie i Gościnność

III. Itinerarium duchowe: Iść w dniu dzisiejszym drogą św. Jana Bożego


I. Pamięć: początki charyzmatyczne

 

8.  Kontemplując duchową drogę Jana Bożego, odnajdujemy pierwotny zamysł i ikonę naszej „drogi duchowej”.

 

1. Droga duchowa św. Jana Bożego

9.       Jan Boży był stale w drodze, był wędrowcem. Całe jego życie było nieustannym pielgrzymowaniem, podczas którego kształtowała się jego droga wewnętrzna,              jego duchowe itinerarium. Pnąc się boso po stromych ścieżkach[6] życia, szedł drogą wiodącą na szczyt. Paradoksalnie szczyt ten osiągnął schodząc na samo dno ludzkiej nędzy.

W historii życia Jana Bożego można wyróżnić cztery etapy duchowe: pustkę, wezwanie, szok nawrócenia i utożsamienie.

 

a) Etap pierwszy:

    Pustka - przygotowanie miejsca na przyjęcie łaski.

10.     Kolejne porażki, jakich doświadczył Jan Boży, wprowadziły jego duszę w stan wewnętrznej pustki, która otworzyła go na pełnię Boga: „Bóg przed i ponad wszystkimi rzeczami świata!”[7]. Nie dopisywało mu szczęście już na samym początku żołnierskiej służby, gdy – tak jak św. Paweł – upadł na ziemię i przerażony nie mógł spodziewać się innej pomocy niźli ta, którą mogły mu przynieść niebiosa[8]. Nie miał większego szczęścia i potem, kiedy jego kapitan za to, że stracił powierzony mu łup wojenny, skazał go na powieszenie. I choć do egzekucji nie doszło, został wygnany z obozu i popadł w nędzę. W drodze z Fuenterrabķa do Oropesy skarżył się na to, jak „ świat źle płaci tym, co najlepiej mu służą”[9]. Po dziewięciu latach spokojnego życia, Jan ponownie zaciągnął się do armii cesarskiej, by walczyć z Turkami. W drodze powrotnej                       z Wiednia dotarł do portu w La Coruńa. Bliskość ziemi ojczystej wzbudziła w nim tęsknotę do rodziców, z którymi go rozdzielono, gdy miał zaledwie osiem lat.                    Z wielkim smutkiem przyjął wiadomość, że oboje już nie żyją[10]. Doświadczył wtedy uczucia pustki, odkrywając jednocześnie fakt znikomości życia ludzkiego[11]:                        „jeśli posiadalibyśmy cały świat, czyż bylibyśmy trochę lepsi, a im więcej mielibyśmy, nie bylibyśmy zadowoleni”[12]. Dlatego postanowił “nie ufać sobie samemu”[13].

 

b) Etap drugi:

 Wezwanie - ostateczne oddanie się na służbę Panu Bogu.

11.     Jan Boży nie chciał przyjąć propozycji wuja i zatrzymać się w domu, w którym niegdyś mieszkali jego rodzice. Odmówił mu tymi słowy: „ Nie chcę pozostawać w tej okolicy. Pragnę poszukać innego miejsca, gdzie będę mógł służyć Bogu... Pokładam ufność          w moim Panu Jezusie Chrystusie, że da mi łaskę, abym to pragnienie jak najszczerszej wykonał”.[14] Jednakże szukał bez skutku. Zajął się więc pasterstwem w Sewilli.             Wciąż nie mógł znaleźć drogi, jaką „Pan miał mu ukazać, żeby Mu na niej służył”, dlatego „chodził smutny”.[15] Wreszcie ostatecznie porzucił zajęcie pasterza. Wyjechał  do Ceuty. Tutaj, wiedziony pragnieniem wsparcia chorej rodziny swych znajomych, najął się do pracy przy „ umacnianiu murów miejskich” i „każdego wieczoru oddawał zarobioną dniówkę”.[16] W tym okresie popadł w głęboki kryzys duchowy, z którego szczęśliwie wyprowadził go mądry zakonnik. To on poradził mu stanowczo powrót do Hiszpanii. Dotarłszy do Gibraltaru, Jan odbył spowiedź generalną. Modlił się ze łzami, prosząc Pana o pokój i ukojenie dla swej duszy. A jego modlitwa stawała się coraz bardziej wspaniałomyślnym oddaniem człowieka, który chce „służyć Panu i na zawsze pozostać Jego niewolnikiem”.

“Z całego serca i ze łzami prosił naszego Pana, żeby go wprowadził na drogę, na której pragnie Mu służyć”. Błagam Cię, przeto, jak tylko mogę, mój Panie, racz wskazać mi drogę, na którą mam wejść, żeby Ci służyć          i na zawsze pozostać”.[17]

12.     Zarabiał na życie wykonując rozmaite prace, aż wreszcie jako wędrowny sprzedawca, zajął się handlem książkami. Pragnął ustabilizować się dzięki nowej pracy,               która dawała mu środki niezbędne do życia i do spełniania uczynków miłosierdzia,       a jednocześnie umożliwiała realizację apostolatu. Postanowił zatem „udać się do Grenady i osiąść tam na stałe”.[18] W Grenadzie, pochłonięty pracą, zaczął wieść żywot dość spokojny, ale wciąż wsłuchiwał się z wielką uwagą w głos wewnętrzny,                który przemawiał w jego duszy. W dniu św. Sebastiana udał się do pustelni Męczenników, by wysłuchać wraz z innymi kazania mistrza Jana z Avili[19].                      Tam czekał na niego nasz Pan.

 

13.     Mistrz z Avili stał się jego duchowym przewodnikiem. Szczególnie uderzył Jana jego komentarz do fragmentu z Ewangelii św. Łukasza 6, 17-32 (Błogosławieństwa):

„Gdy kazanie skończyło się odszedł jakby od zmysłów. Zaczął głośno wołać i prosić Boga o miłosierdzie... Biegł swoją drogą, docierając do mieszkania... Książki zawierające dobrą naukę rozdawał każdemu, który o nie prosił w imię miłości Boga... To samo robił ze wszystkimi rzeczami, jakie miał w mieszkaniu... W krótkim czasie pozostał bez majątku i wszelkich dóbr doczesnych. Nie poprzestał jednak na tym. Porozdawał również posiadane ubrania... Ogołocony, bosy i bez nakrycia głowy, biegał główniejszymi ulicami Grenady. Wykrzykiwał, że chce iść ogołocony za ogołoconym Jezusem Chrystusem i stać się zupełnie ubogim dla Tego, który będąc ubogaceniem wszystkich stworzeń, stał się ubogim, aby ukazać im drogę pokory”.[20]

 

c) Etap trzeci

 Szok nawrócenia - przemieniony Słowem Bożym .

14.     Od tej pory powołanie Jana Bożego określa się jako wolę ogołocenia się                           ze wszystkiego, by naśladować w tym Jezusa Chrystusa i przyjąć całkowite ubóstwo dla Tego, który stał się ubogi.

„Zacne osoby… uważając, że nie było to szaleństwo, jak powszechnie sądzono… zaprowadziły go                    do mieszkania ojca Avila…Ojciec mistrz Avila gorąco podziękował naszemu Panu, widząc wielką skruchę nowego penitenta... Na koniec powiedział: – Bracie Janie, nabierz odwagi w Panu Jezusie Chrystusie                 i zaufaj Jego miłosierdziu, albowiem On, który rozpoczął to dzieło, dokończy je... Teraz natomiast idź                  z Bogiem i moim błogosławieństwem. Mam nadzieję, że Pan nie odmówi ci swego miłosierdzia. Jan Boży wyszedł bardzo pocieszony..., że na nowo nabrał sił... Pragnął uchodzić u wszystkich za szalonego, niegodziwego i godnego wszelkiej pogardy i hańby, aby lepiej służyć i bardziej podobać się Jezusowi Chrystusowi, żyć pod Jego wejrzeniem”.[21]

„Widząc to dwaj poważni w mieście ludzie wzięli go za ręce i… zaprowadzili go do królewskiego szpitala,         w którym przetrzymywano i opiekowano się umysłowo chorymi... Głównym lekarstwem, jakie tam stosowano wobec tego rodzaju chorych była chłosta, wrzucanie do surowej izolatki oraz inne podobne środki.                     W ten sposób przy pomocy bólu i kary miał pozbyć się obłąkania i przyjść do siebie. Związano mu także ręce i nogi, natomiast nagie ciało bito powrozem wymierzając mu porcję razów”.[22]

15.          W szpitalu królewskim Jan nareszcie znalazł odpowiedź na swe uporczywe poszukiwanie miejsca i sposobu służenia Panu zgodnie z Jego wolą.                          Dzieląc doświadczenia ludzi, którzy utracili rozum, a więc najcenniejszą część osobowości, zepchnięty na samo dno wzgardy i poniżenia, wspomniał na drogę, którą Chrystusa przebył dla okupienia ludzkości. Zrozumiał, że trzeba wejść w świat upokorzenia, znosić pogardę ludzi, którzy uważają się za mądrych i normalnych,              by przywrócić godność ludziom dotkniętym chorobą, ubóstwem lub szaleństwem. Zrozumiał, że trzeba wejść pośród nich, by pokazać, że oni także są ludźmi, dziećmi Boga – tak jak on i jak wszyscy inni.

„Widząc, jak pielęgniarze karali umysłowo chorych, którzy z nim byli, mawiał: – Aby mnie Jezus Chrystus      w swoim czasie stąd wyprowadził i dał łaskę, abym miał szpital, w którym mógłbym zbierać ubogich, opuszczonych i umysłowo chorych, służąc im, jak tego pragnę”.[23]

16.     Tu Jan został „ zraniony miłością Jezusa Chrystusa”.[24] Tu właśnie otrzymał „łaskę, jaką Pan miał mu wyświadczyć”[25]. Z chwilą, gdy solidarnie podzielił los ubogich i chorych, doświadczając tych samych cierpień co oni, odkrył tak długo poszukiwaną i upragnioną drogę.

d) Etap czwarty

 Utożsamienie - ubogi jak Jezus i jak nędzarze.

17.     Wtedy podjął nową, ostateczną już drogę. Zbierał drzewo na sprzedaż, a za zarobione pieniądze kupował dla siebie skromne pożywienie, resztę rozdając ubogim.                         Znajdował schronienie w podcieniach, na placach i ulicach Grenady, gdzie dzielił                         z nędzarzami upały i chłody, gorycz i nadzieję. Postanowił zostać żebrakiem, by nieść ulgę w cierpieniu i nędzy, tym, których zaczął uważać za swych braci, wołając donośnie: „Kto chce spełnić dobry uczynek? Czy uczynicie coś dobrego z miłości Boga, moi bracia w Jezusie Chrystusie?”.[26]

18.     Patrząc na biedaków „odrzuconych, zmarzniętych, nagich, poranionych i chorych... widząc ich tak wielu... postanowił znaleźć dla nich środek zaradczy”.[27] Z pomocą pobożnych osób, wynajął dom, wyposażył go w to, co niezbędne, i zaczął zbierać „opuszczonych, biednych, chorych i kaleki, których znajdował”.[28] Z woli Jezusa Chrystusa zaczął realizować swój zamiar stworzenia takiego szpitala, w którym mógłby opiekować się chorymi tak, jak nakazywało mu serce.

19.     Dla Jana Bożego szpital stanowił miejsce święte, dom Boży. Był to szpital-dom, otwarty dla wszystkich biednych i opuszczonych, bez żadnej różnicy. Wszak z woli Bożej słońce wschodzi dla wszystkich, kiedy gościem jest „Pan”, a Jan jego sługą:

„Miasto jest duże i teraz zwłaszcza w zimie bardzo jest chłodno. Liczba ubogich, zgłaszających się do domu Bożego jest wielka… Przyjmowaliśmy zazwyczaj wszystkich chorych i wszelkiego rodzaju ludzi; mamy,             więc tu kulawych, sparaliżowanych, trędowatych, niemych, umysłowo chorych, świerzbem pokrytych, niedołężnych starców i wiele dzieci, pomijając licznych podróżujących pielgrzymów, którzy u nas się zatrzymują”.[29]

20.     Ludzie nie potrafili rozumieć, „że Pan wprowadził go do winnej piwnicy, porządkując jego miłość”.[30] Jan zaś był uosobieniem miłosierdzia i bezinteresownej miłości:                  „przychodził im z pomocą w zależności od potrzeby, nie odsyłając nikogo                         bez pociechy”.[31] „Wszystko, co czynił i dawał, wydawało mu się to za mało…                 Żył pragnieniem, by… służyć różnymi sposobami”.[32] Ludzie mówili o nim, że „ zawsze był upojony wielką miłością”[33] i „zawsze starał się spełniać uczynki miłosierdzia                      i rozdawać jałmużnę”.[34] Spędzał całe noce na modlitwie, „na płaczu, szlochu                      i prośbach zanoszonych do naszego Pana o… środki zaradcze na widoczne potrzeby”.[35] Jan Boży wiedział, że „dobro, jakie ludzie czynią, nie należy do nich, lecz do Boga. Bogu niech będzie cześć, sława i chwała. Bóg jest wszystkim. Amen. Jezu!”.[36]                     „Wszystko, co czynił i dawał, wydawało mu się za małe”,[37] żył bowiem                              w nieprzebranych pokładach miłosierdzia Boga, „który był wobec niego wielkoduszny              i szczodry”.[38] Największą rozterkę odczuwał wtedy, gdy nie mógł zaradzić wszystkim potrzebom: to naprawdę łamało mu serce[39], bowiem „w ten sposób upoił się Jego (Pana) miłością, że nikomu niczego nie odmawiał, kto go poprosił… Był, bowiem litościwy wobec wszystkich”.[40] Jan Boży niewiele jadł: „Najczęściej była to smażona cebula lub jakieś inne tanie potrawy... Za posłanie służyła mu mata rozłożona na ziemi, z kamieniem zamiast poduszki, pokrytym kawałkiem starego koca. Sypiał w ubraniu,     w bardzo ciasnym kąciku pod schodami”.[41] W ten sposób dzielił z biedakami                  ich nędzne warunki.

21.     Pewnego dnia, chcąc pozyskać większe środki na dalszą pomoc ludziom w ich cierpieniu, Jan wpada na pomysł zaciągnięcia pożyczek pod osobistą gwarancję.                  Zapożycza się bez wahania i choć zobowiązania rosną, zapożycza się jeszcze bardziej. Mimo, iż był już winien „ponad dwieście dukatów”,[42] wciąż daleko mu było do rozwiązania problemów. Zmartwień przybywa: „każdego dnia jest coraz więcej długów, jak i biednych, których dużo przychodzi”.[43] Długi rosną do tego stopnia, że wierzyciele zaczynają zamykać przed nim drzwi: „dostawcy nie chcą dłużej udzielać mi kredytu, gdyż jestem im dużo winien”.[44] Pętla zaciska się coraz bardziej, ponieważ długi rosną i potrzeby podopiecznych również. Jan staje w sytuacji bez wyjścia. „Zdarza mi się, że na myśl o tak ciężkich długach nie ośmielam się wyjść z domu”.[45]

22.     W modlitwie znajduje sens dla wszystkiego: „ Oto, w jakich długach i niewoli znalazłem się dla Jezusa Chrystusa”.[46] Ta niewola i długi tworzą nieprzerwany łańcuch, od którego nie uwolni się już do końca życia. Na krótko przed śmiercią przekaże na ręce Arcybiskupa Grenady, Don Pedro Guerrero, księgę, w której były zapisane „długi, zaciągnięte ze względu na Jezusa Chrystusa”.[47] „ Czując, że zbliża się godzina odejścia, wstał z łóżka i uklęknął na ziemi, obejmując Ukrzyżowanego. W takiej postawie pozostawał przez krótką chwilę w milczeniu, a następnie powiedział: – Jezu, Jezu, w ręce Twoje się powierzam. – Wypowiedziawszy te słowa głosem mocnym i dobrze zrozumiałym, oddał duszę swemu Stwórcy”.[48]

23.     Jan Boży doświadczał ogromnych zmartwień i wielkiego cierpienia. Tak jak Jezus, przez wielu uważany był za szaleńca. Jednakże wierność, którą okazał swemu Panu przyniosła mu bezcenny dar prawdziwej mądrości. Zrozumiał, że godność człowieka zakorzenia się w bogactwie serca. Tak jak Jezus rozumiał, że walka ze złem                         i cierpieniem jest imperatywem człowieka. Tak jak On, poświęcił się spełnianiu dobrych uczynków, by pomagać wszystkim, począwszy od ludzi najbardziej odepchniętych – chorych, nierządnic, grzeszników. Bez wahania płacił za to cenę wzgardy i oszczerstwa. Tak jak Jezus, patrzył na ludzi oczyma pełnymi współczucia i litości. Swą bezgraniczną miłością szerzył miłość. Stając się bratem wszystkich ludzi, rozpoczął drogę solidarności szpitalnej. Tak jak Jezus, zszedł do czeluści ludzkiej nędzy, gdy pozwolił się zamknąć w szpitalu królewskim. To tutaj Bóg znowu do niego przemówił, tym razem poprzez krzyki, jęki i rozpacz chorych. To tutaj dał mu odpowiedź na żarliwe poszukiwania, które nurtowały jego serce. To tutaj Jan postanowił “iść ogołocony za ogołoconym Jezusem Chrystusem i stać się zupełnie ubogim dla Tego, który będąc ubogaceniem wszystkich stworzeń, stał się ubogim, aby ukazać im drogę pokory”.[49]  

Podsumowanie:

Droga duchowa Jana Bożego wiodła przez trudne doświadczenie pełnego ogołocenia. Doprowadziła go do szaleństwa, ale zaszczepiła w nim bezmierną miłość do Jezusa Chrystusa. Na wzór Mistrza przeszedł przez świat ubóstwa i doznał poczucia odrzucenia wraz z nędzarzami Grenady, z którymi utożsamił się w sposób mistyczny, pozostając aż do śmierci w długach i poniżeniu.

 

2. Tradycja: przekazywanie ducha naszego Założyciela i Ojca

 

a) Ojciec i brat w Duchu Świętym - pierwsi bracia.

24.  Charyzmat Jana Bożego promieniował swym blaskiem. Jego duch udzielał się innym. Pod wpływem jego wielkiej miłości do ubogich i chorych wielu ludzi postanowiło włączyć się w Janowe dzieło miłosierdzia. Byli to w większości dobroczyńcy wspierający go jałmużną. Niektórzy postanowili dzielić z nim nowy styl życia, wchodząc na drogę naśladowania Chrystusa. To z nimi Jan utworzył wspólnotę braci. Nie widział potrzeby ustalania dla nich reguł – jedyną regułą był jego sposób życia.

26.     Wiedział z doświadczenia, że służba Jezusowi Chrystusowi w ludziach ubogich jest niełatwą drogą wiary. Przypominał to wszystkim, którzy chcieli żyć razem z nim i tak jak on. Przemawiał do nich prosto, lecz stanowczo. Mówił, że każdy musi być gotów, by ogołocić się, by „nie dbać o własną skórę”,[50] pokonać wszelkie wątpliwości                    i wahania, być „ jak łódź bez wioseł, jak kamień, który się toczy”.[51] Każdy musi mieć poczucie własnych słabości i uchybień, i nie ulegać porywom entuzjazmu zważywszy, że w przyszłości trzeba „przywyknąć do cierpienia i czynienia dobra, mimo przeciwności najgorszych dni”.[52] Radził, by nie szczędzili czasu na rozpoznanie wezwania, lecz aby polecali „całą sprawę Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi”[53]                i szli drogą osobistej ascezy, by „znosić niedole życia: głód, pragnienie, obelgi, hańbę, smutki, cierpienia, troski – wszystko to dla Boga, albowiem, kiedy tu przybędziesz, będziesz musiał znosić to dla Jego miłości”.[54] Wzywał do życia z Bogiem i do częstego przystępowania do sakramentów. Mówił: „Przez wszystkie dni Twego życia miej wzrok skierowany na Boga i uczestnicz zawsze w całości we Mszy świętej. Spowiadaj się często, jeśli to możliwe”.[55]

Ktokolwiek więc chciałby żyć tak samo jak on, musi rozpocząć proces zbliżenia              i obcowania z Jezusem Chrystusem, w którym odnajdzie motywację do naśladowania Jego ofiary w miłości do Boga i bliźnich. Nie wolno mu żyć przeciętnością, przeciwnie, musi osiągnąć najwyższy stopień miłości: „ Pamiętaj o Panu naszym Jezusie Chrystusie i Jego świętej Męce. Odpłacał dobrem za zło. Tak i Ty musisz postępowa慠                   gdy przybędziesz do domu Bożego. Musisz nauczyć się odróżniać dobro od zła”.[56]               Jan Boży nie ukrywa też trudności i wymogów: „Będąc tutaj będziesz musiał być posłusznym i pracować o wiele więcej niż dotąd… Nie przychodź, więc tu, by wieść spokojny żywot, lecz żeby pracować: najcięższe prace są udziałem najukochańszego dziecka… Będziesz musiał poświęcić się całkowicie sprawom Bożym, wreszcie nieustannie oddawać wszystkie siły w służbie ubogim…, albowiem, kiedy                            tu przybędziesz, będziesz musiał znosić to dla Jego miłości. Za wszystko                                  co Ci się przydarza dobrego lub złego, winieneś Bogu składać dzięki”.[57]                 Imperatywem, który nada sens wszystkiemu, jest oparcie i skoncentrowanie własnego życia na doświadczeniu, które ożywiało całą miłość i dzieło Jezusa: “Miłuj Pana naszego Jezusa Chrystusa ponad wszystko na świecie, gdyż On miłuje Cię o wiele bardziej, niż Ty zdołałbyś Go pokochać. Bądź zawsze miłosierny: gdzie nie ma miłosierdzia, nie ma Boga, chociaż jest On na każdym miejscu”.[58]

27.          Pragnął mieć takich braci, którzy doświadczając miłosierdzia Bożego[59] przyobleką się całkowicie w miłość, przyjmą postawę służebną w każdym swoim geście, będą wierni, wyrozumiali, zdolni do przebaczenia i pojednania, zżyci między sobą. Własnym sposobem bycia i postępowaniem przekazywał im niezachwianą pewność swojej wiary i otrzymanego charyzmatu. Już wkrótce mieszkańcy Grenady mogli zobaczyć,                 jak „bracia chodzą po ulicach, a gdy znajdą ubogich nieszczęśników przenoszą ich            do szpitala na własnych barkach, opiekują się nimi z wielką miłością… Wszystkim wiadomo, że bracia zbierają z ulicy biedaków, biorą ich na plecy i niosą do szpitala”.[60] Oto jak powstał w Kościele Zakon Braci Jana Bożego.

 

b) Dziedzictwo ducha szpitalnego.

28.     Pierwsi towarzysze[61] Jana Bożego dzielili z nim życie szpitalne, przyczyniając się                   w  ten sposób do rozpowszechniania jego charyzmatu. Antón Martķn był następcą Jana Bożego. Zbudował i prowadził Szpital Najświętszej Panny Bożej Miłości                      w Madrycie, który po jego śmierci otrzymał imię swego założyciela.[62] Pedro Velasco, przemieniony siłą łaski – podobnie jak Antón Martķn, którego Pedro miał kiedyś               za najgorszego wroga i któremu życzył śmierci – przyłączył się do Świętego naśladując jego życie i zmarł w Szpitalu św. Jana Bożego w Grenadzie. Obaj doznali przemiany    za sprawą miłości Bożej i miłosiernego świadectwa Jana Bożego, i stanowią do dziś wspaniały znak pojednania i szpitalniczego braterstwa. Innych towarzyszy świadkowie wspominają jako braci szpitalnych, troszczących się zawsze o ubogich i chorych podopiecznych. Wszyscy uważali Jana Bożego za sprawcę[63] ich decyzji i starali się naśladować go w prowadzeniu szpitala bez granic[64]. Mimo, iż upłynęło dwadzieścia lat od jego śmierci, duch szpitalny był wciąż żywy.

29.     Duch ten przetrwał i zachował żywotność w całych dziejach Zakonu. Pamiętamy przede wszystkim naszych braci, których Kościół ogłosił świętymi, błogosławionymi           i czcigodnymi: św. Jana Grandego, św. Ryszarda Pampuri, św. Benedykta Menni, liczną grupę Błogosławionych Męczenników. Jest kilku braci, których procesy beatyfikacyjne trwają do tej pory (Franciszek Camacho, Józef Olallo Valdés, Eustachiusz Kugler, William Gagnon), oraz wielu innych, którzy w dziejach Zakonu ponieśli śmierć męczeńską i znosili prześladowania dla Chrystusa i szpitalnictwa                w Brazylii, w Kolumbii, w Chile, w Polsce, na Filipinach, we Francji i w Hiszpanii.

Nasza duchowość rozszerzała się także za sprawą założycieli i odnowicieli wspólnot           i dzieł Zakonu. Do nich zaliczamy braci Pietro Soriano (Włochy), Giovanni Bonelli (Francja), Gabriele Ferrara i Giovanni Battista Cassinetti (Austria/Niemcy/Europa środkowa), Francisco Hernįndez (Ameryka). W czasach nam bliższych wspominamy braci Paula de Magallon (Francja), Eberharda Hacke i Magnobona Markmillera (Niemcy), Giovanniego Marię Alfieri (Włochy) i św. Benedykta Menni (Hiszpania, Portugalia i Meksyk). Duch szpitalny był zawsze obecny także wśród współpracowników, którzy biorą udział w naszej misji i podzielają nasz charyzmat.

31.     Wśród wartości duchowych, które żywo trwają w naszej długiej historii, począwszy          od pierwszych doświadczeń Jana Bożego, można wymienić:

Ų        Głębokie doświadczenie “łaski” i “miłosierdzia” Bożego. Doświadczenie                    to pozwala uznać własną grzeszność i potrzebę przebaczenia oraz przyjąć dar szpitalnictwa udzielony przez Boga Janowi Bożemu i jego naśladowcom.[65] Poczucie bezgranicznej miłosiernej miłości Ojca skłaniało Jana Bożego                      do praktyki miłosierdzia podbudowanej przede wszystkim kontemplacją męki                 i śmierci Jezusa Chrystusa. Wyraził to w prostych i głębokich słowach w liście            do Księżnej Sessy: „Jeżeli zobaczylibyśmy, jak wielkie jest miłosierdzie Boże,               nie przestalibyśmy nigdy czynić dobrze, jeśli jest to możliwe… przez miłość                do Niego dajemy biednym to, co On sam nam daje… I prosi nas z otwartymi ramionami, abyśmy się nawrócili i płakali za nasze grzechy, czyniąc przez to miłosierdzie najpierw naszym duszom, a potem bliźniemu (1 KS 13).”             Wzywając do rozważania Męki Pańskiej, nawoływał do modlitwy dziękczynnej                             i kontemplacyjnej, do ufności w Jezusa Chrystusa, u którego zawsze                     można szukać pocieszenia i otuchy w trudnościach i cierpieniach, oraz siły                do czynienia dobra ubogim i potrzebującym (por. 3 KS 8.9; 2 KS 9.19).                 Tak jak w życiu Jana Bożego, tak i na naszej drodze duchowej Męka Chrystusa winna zajmować zawsze uprzywilejowane miejsce.[66]

Ų        Naśladowanie Jezusa współczującego i miłosiernego.[67] W Jezusie odkrywamy wcielenie oraz ludzki obraz Miłosiernego Boga. Z tego Źródła bierze swój początek nasze szpitalnictwo (Konst. 20). Naśladujemy bowiem czyny i postawy Jezusa Chrystusa (Konst. 2c, 3a). Rozpoznajemy Go w obliczach ludzi chorych                       i potrzebujących,  których staramy się otoczyć troskliwą opieką.

Ų        Nabożeństwo do Matki Bożej, która daje najżywszy i najwznioślejszy przykład gościnnej postawy wyrażającej się w otwarciu na drugich. W swojej posłudze               i w swym orędownictwie, pełna współczucia pozostaje u boku każdego,                      kto cierpi.[68]

Ų        Harmonijne i pełne doświadczenie miłości do Boga i do bliźnich, którzy                      są w potrzebie.[69]

Ų        Wytrwałość duchowa w obliczu przeszkód. Doświadczenie łaski jest tak silne,              że żadne trudności, ani cierpienia nie są w stanie przerwać naszego działania                na rzecz ubogich, chorych i potrzebujących.

Ų        Szpitalnictwo promieniujące. Tak jak Jan Boży, także jego naśladowcy otrzymali łaskę charyzmatu szpitalnego. Promieniuje on swym blaskiem i jest niezwykle żywotny, pociągając wiele osób do udziału w nowych przedsięwzięciach inspirowanych charyzmatem i duchowością naszego Zakonu. To rozszerzanie charyzmatu idzie w parze z umiejętną formacją współpracowników w duchu Jana Bożego.

Ų        Troska o chorych i potrzebujących jako wkład Zakonu w misję Kościoła.[70]

Ų        Profesjonalność. Tradycja szpitalna Zakonu ukazuje, że chcemy zawsze łączyć misję szpitalniczą z wykorzystaniem zdobyczy nauki i techniki, dostosowując środki działania do problemów i możliwości istniejących w danej epoce.

Ų        Duch poświęcenia aż do śmierci. Niezmienną cechą licznego grona naśladowców Jana Bożego jest gotowość oddania się bez reszty sprawie chorych                                i potrzebujących, aż do ofiary z życia. Wskazują na to heroiczne czyny, których wiele można odnaleźć w dziejach naszego Zakonu, w różnych okolicznościach czasu i miejsca: podczas epidemii, wojen czy też innych dramatycznych wydarzeń.

Ų        Inkulturacja wśród ubogich czyli pokora szpitalna. Ogołocenie, czyli “kénosis” szpitalna powoduje, że bracia są zawsze gotowi do rezygnacji z wygodnego życia        i z wszelkich przywilejów, dostosowując się do skromnego życia ubogich                     i chorych.

 

3. Charyzmat Jana Bożego w dniu dzisiejszym: dzielenie misji z innymi i inkulturacja

32.     Jan Boży dzielił otrzymany od Boga dar z ludźmi wszelkiego pokroju. Dzielił go                z tymi, którym udzielał się jego sposób przeżywania chrześcijaństwa i miłość                      do potrzebujących. Byli między nimi ludzie prości, pełniący razem z nim posługę szpitalną. Byli anomimowi dobrodzieje i ludzie szlachetnie urodzeni, wspierający go swoim majątkiem. Byli też duchowni, pełniący duszpasterską posługę wśród pacjentów szpitala oraz liczni woluntariusze, lekarze i inni, którzy razem z nim i współbraćmi zajmowali się chorymi.

33.     Dar szpitalny przeżywany na wzór Jana Bożego stale się rozszerzał, trafiając czasem             do ludzi, którym wartości wiary chrześcijańskiej były obce. Z tego też powodu przekazywany charyzmat przekładał się na bardzo kreatywne przedsięwzięcia, dostosowane do warunków czasu i miejsca. W miarę upływu lat dało się zauważyć,                że charyzmat szpitalny Jana Bożego wyszedł poza krąg braci, którzy złożyli śluby                w Zakonie. W chwili obecnej coraz pełniejszych kształtów nabiera nowa koncepcja Zakonu pojmowanego jako „rodzina”. Przyjmujemy jako dar Ducha Świętego                   możliwość dzielenia z innymi naszego charyzmatu, naszej duchowości                                  i posłannictwa.[71] Ta prawda, która przyjmowała się wśród nas bardzo powoli,                   jest dziś dla nas wyzwaniem, by „pełnić naszą misję z głębokim przejęciem, tak,             aby nasi współpracownicy czuli się wezwani do postępowania w taki sam sposób,            jak my”,[72] i to nie tylko, dlatego, że dzieła apostolskie Zakonu, zwłaszcza w krajach rozwiniętych, są obiektami o bardzo złożonej strukturze, ale także, dlatego, że kierują się ewangelicznym imperatywem radosnego i bezinteresownego dzielenia się tym,           co otrzymaliśmy w darze od Boga, dla dobra wspólnoty kościelnej i głoszenia ewangelii miłosierdzia.

34.     Dzięki braciom misjonarzom, prowadzącym misję “ad gentes”, charyzmat Jana Bożego znacznie rozszerzył się i ugruntował w wielorakich kulturach. W czasach nam współczesnych wyraźnie zaznacza się przejście od etapu inkulturacji do realizacji charyzmatu i misji Zakonu przez braci pochodzących z krajów objętych misją.               Oznacza to, że trzeba wyjść poza formy przeżywania konsekracji szpitalnej istniejące w państwach, z których pochodzą misjonarze, po to, by promować te, które są właściwe dla poszczególnych kultur lokalnych, z jednoczesnym zachowaniem oryginalnych                i trwałych cech charyzmatu. Na terenach misyjnych należy więc powoli odchodzić           od organizowania opieki w oparciu o modele funkcjonujące w krajach zachodu,               na rzecz działalności szpitalnej dostosowanej do warunków zaproponowanych przez lokalne środowisko społeczne i kościelne, nie rezygnując przy tym z tradycyjnych wartości Zakonu, do których należy promocja dobrej opieki, opartej na postępie naukowo-technicznym, prowadzonej przez wysoko wykwalifikowanych braci                  i współpracowników.

35.     W ten sposób charyzmat Jana Bożego będzie się wzbogacał o wartości innych kultur, pozostając jednocześnie głosem sumienia w miejscach, gdzie występują znaczne braki w opiece lekarskiej i społecznej. Będzie też promował właściwy rozwój placówek leczniczych i opiekuńczych, otwartych dla wszystkich ludzi, zwłaszcza tych, którzy żyją w najcięższych warunkach.

 


II. Fundamentalne podstawy: Miłosierdzie i Szpitalnictwo

 

36.     Dla określenia charyzmatu Jana Bożego Zakon stosuje dwa słowa, które doskonale się uzupełniają: „miłosierdzie” i „gościnność” (określana częstokroć w polskiej terminologii Zakonu jako „szpitalnictwo”, „postawa szpitalnicza” itp.).[73] Oba pojęcia odnajdujemy w Piśmie Świętym. Także w naszych czasach odnoszą się one do wartości  ludzkich przyjętych we wszystkich kulturach. Postaramy się przedstawić kilka krótkich refleksji na temat tych pojęć, wokół których koncentruje się specyficzna duchowość naszego Zakonu. Będziemy zatem mówić: 

Ų        o miłosierdziu jako kategorii biblijnej i antropologicznej;

Ų        o gościnności w jej znaczeniu biblijnym i antropologicznym;

Ų        o szczególnym znaczeniu tych pojęć dla charyzmatu Zakonu, biorąc pod uwagę przede wszystkim nasze ostatnie Konstytucje. 

 

1. Podstawowa przesłanka: miłosierdzie i gościnność, wina i przemoc

37.  Miłosierdzie oznacza przede wszystkim zdolność do zrozumienia, współczucia, przebaczenia i pojednania. Stanowi reakcję na przewinienie i na grzech. Istoty ludzkie mogą bowiem postępować zgodnie z Bożym zamysłem, ale mogą też sprzeciwiać się woli Boga. Mogą również postępować wbrew normom ustalonym przez ludzi i wbrew zawieranym przymierzom. Życie, w którym nadrzędną wartością jest “być”, w którym dominują postawy pozytywne, prowadzi do równowagi i rozwoju. Upływa ono                   w atmosferze spokoju i solidarności. I odwrotnie – każde złamanie zasad odbija się            na naszej psychice, powoduje jej zaburzenia i zachwianie. Odczuwamy wtedy dotkliwie dręczące nas poczucie winy, które boleśnie godzi we wszystkie wymiary naszego życia.

Ų        Gdy czujemy się winni wobec Boga, mówimy o grzechu. 

Ų        Gdy czujemy się winni wobec siebie i innych, mówimy o winie “moralnej” lub “etycznej”,

Ų        Gdy dochodzi do pogwałcenia fundamentalnych zasad naszego systemu wartości, odczuwamy poczucie winy i wyrzuty sumienia. 

38.     Poczuciu winy nie należy zaprzeczać, podobnie jak nie należy podsycać kompleksu winy, który wyolbrzymia i zniekształca rzeczywistość. Przebaczenie – własne wobec innych, i innych wobec mnie – stanowi najbardziej radykalne przezwyciężenie winy               i mocy grzechu.

39.  Gościnność oznacza przede wszystkim zdolność otwarcia się na drugą osobę                       i umiejętność jej przyjęcia. Gościnność może być także reakcją na przemoc.             Postawa przemocy pojawia się tam, gdzie panuje atmosfera wrogości, wynikająca               z tego, że nie jesteśmy w stanie żyć w pokoju, ani wychodzić sobie naprzeciw.   Przemoc wewnętrzna budzi w nas skłonność do konfliktów, do walki, do zniszczenia. Przemoc wyzwala w nas również najgorsze instynkty (grzechy główne) i skłania              do agresji. Pierwotnie przemoc nie była wojną wszystkich ze wszystkimi, lecz raczej wrogością jednej społeczności ludzkiej – rodziny, wioski, kraju, religii czy grupy etnicznej – wobec obcych i cudzoziemców. Kiedy przemoc duszy urasta do rangi prawa powszechnego, wtedy uzurpuje sobie monopol cywilizacyjny i zwalcza odmienność innych. Przemoc występuje tam, gdzie odmawia się drugim prawa do odmienności.

40.     Przemoc religijna, która głosi “Bóg jest z nami!”, neguje obecność Boga w każdym,         kto jest inny. Ten, kto sądzi, że Bóg jest tylko z nim – tak naprawdę nie liczy się                 z nikim. W ten sposób rodzi się święty egoizm: „ po to, bym ja istniał, inni nie powinni istnieć”. Z tego też powodu święta przemoc jest nie tylko fundamentalistyczna                     i zbrodnicza wobec innych, ale w ostateczności prowadzi także do zniszczenia swoich wyznawców. To nie ksenofobia więc, a przyjazna postawa i gościnne przyjęcie drugiego człowieka, mimo, że jest inny, może stawić opór przemocy.

 

2. Miłosierdzie

a) Bóg miłosierdzia

41.  Najwznioślejszą cechą Boga, według Starego Testamentu, jest miłosierdzie                           i nie stosowanie przemocy.[74] Miłosierdzie nieskończenie przerasta gniew:                       „W przystępie gniewu kryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem” (Iz 54, 8). Paradygmatyczny tekst, który utożsamia Boga z miłosierdziem odnajdujemy w Księdze Wyjścia 34, 6-7:

„Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: «Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory             do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz niepozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary               za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia».”

42.     W cytowanym tekście Bóg nazwany jest “Rahun”, czyli Ten, który posiada miłość bezgraniczną, macierzyńską, głęboką i serdeczną. Ta miłosierna miłość jest całkowicie bezinteresowna. Nie jest nagrodą za zasługi, lecz wymogiem serca. Miłosierdzie Boże jest zatem dobrocią, czułością, cierpliwością, zrozumieniem, chęcią przebaczenia niezależnie od zdrady.

43.  Miłosierdzie Boga objawiało się zawsze w chwilach, gdy człowiek łamał przymierze. Świadomy swej niewierności lud uciekał się wtedy do Bożego miłosierdzia.                   Choć naruszanie przymierza budziło w Bogu gniew i złość, to u proroków Ezechiela                    i Izajasza groźby zamieniają się w zapowiedź pocieszenia i miłosierdzia,                          czyli w Ewangelię (dobrą nowinę) dla ubogich (Iz 40, 61).

 

b) Wcielenie miłosierdzia

44.     W Liście do Filipian 2, 6-11 czytamy, że Bóg „ ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać slugi, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. Wszechmogący Bóg nie skorzystał ze swej mocy: „ Ja jestem pośród was jako ten,           kto służy” (Łk 22, 27; por. Mt 22, 25-28). Bóg w swojej wszechmocy nie zniszczył automatycznie zła i śmierci, ale przyjął je na siebie. Wobec cierpienia niewinnych ludzi, czy wobec innych niepojętych sytuacji, nasz Bóg jawi się więc jako niezwyciężona słabość. Bóg objawia się jako słaba istota i dlatego sam cierpi razem             z człowiekiem. Cierpienie jest chlebem, który Bóg dzieli z nami. Miłosierdzie Boże   jest żalem Boga, jest Bożą słabością, która odpowiada słabości istoty ludzkiej.             Nasz Bóg jest zawsze główną postacią przebaczenia. Przebaczając i czyniąc miłosierdzie, objawia człowiekowi swoją Boską naturę.

45.     W Nowym Testamencie Jezus ukazany jest jako Ten, który wszystko przebacza,             jako wielki Terpeuta przebaczenia. W Nim ucieleśnia się całe Boże miłosierdzie.               W tej wyjątkowej dziedzinie, jaką jest przebaczenie (por. Mk 2, 7; Łk 15),                     Jezus występuje w zastępstwie Ojca. Troszczy się o człowieka w całym jego wymiarze. Wchodzi w głąb jego duszy, trafiając do samego serca. Troska Chrystusa nie ogranicza się tylko do duszy i psychiki – leczy także i ciało. „Sam Jezus był uleczającą terapią” (Hanna Wolff). Dając przebaczenie, Jezus pobudza człowieka do całkowitej odnowy. W Jego działaniu nie ma przemocy, lecz samo miłosierdzie. Jego wcielenie                       jest ogołoceniem Boga (kénosis Boga), jest znakiem, że w Bogu nie ma przemocy.                   W umiłowaniu słabości, Bóg sam staje się słaby. Jezus nie staje przed ludźmi                  jako osoba bezwzględnie święta, lecz „staje się podobnym do ludzi” (Flp 2, 7), człowiekiem z tego świata. Jest bliski wszystkim bez wyjątku. Kocha wszystkich ludzi, albowiem jest ikoną Boga, a Bóg jest Miłością (1 J 4, 7). Kategorycznie odrzuca wszelkie formy przemocy. Przedstawia swojego Ojca (Abbą) nie jako pana,                    lecz przyjaciela, nie jako władcę, lecz sługę. Twierdzi, że największe rzeczy zostały objawione nie mędrcom, ale prostaczkom (Mt 11, 25; Łk 10, 21).                            Motywem przewodnim historii, którą zapoczątkował Jezus, jest ograniczenie silnych, pozbawionych Boga struktur, zerwanie z przemocą i nadmiernym aktywizmem.             Jezus zalecając swym naśladowcom przebaczenie, zachęca ich do rozpoczynania           wciąż na nowo („aż siedemdziesiąt siedem razy” Mt 18, 22). W ten sposób staje           przed nami jako wielki Wychowawca, który prowadzi ludzkość do spokojnych źródeł          i uczy, jak zwyciężać przemoc, która czasami przybiera pozory świętości, a w wielu wypadkach ma także wymiar społeczny.

46.     Hymn, który rozpoczyna list do Efezjan, podkreśla wielkość Boga, który w Jezusie             i przez Jezusa odpuszcza nam grzechy. Ta bezinteresowność jest jedną z najbardziej zdumiewających cech Boga, a Jego miłosierdzie sprawia, że staje się On nam bliższy        i bardziej przystępny. Bóg nie poprzestaje na bezinteresowności – w swoim przebaczeniu daje nam samego siebie w postaci miłosierdzia. Okazywanie miłosierdzia jest cechą właściwą Bogu. Przebaczając Bóg ujawnia swoją obecność wśród ludzi. „Któż może odpuścić grzechy prócz samego Boga?” (Łk 5, 21; Mk 2, 7).                      Jezus przejmuje tę rolę Ojca. Wcielenie Syna Bożego jest najwyższym objawieniem Miłosierdzia. Abbą to „Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy” (1 Kor 1, 3), „Bóg bogaty w miłosierdzie” (Ef 2, 4).

47.  Utożsamiając się z człowiekiem, a w szczególności z ludźmi, którzy są głodni                       i spragnieni, z przybyszami, więźniami i wszystkimi potrzebującymi (Mt 25, 34-45), Jezus ukazuje, jak daleko posuwa się miłosierdzie, którego On jest wcieleniem.                Tak jak ludzie, z którymi się utożsamia, Chrystus staje się ofiarą przemocy.               Jednak sam Jezus nie dostąpił miłosierdzia, kiedy wisząc na krzyżu wołał:  „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 45). Oczywiście Syn został wysłuchany,             a jego modlitwa zaowocowała zmartwychwstaniem. Zmartwychwstał w łonie Ojca: „Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem” (por. Ps 2, 7; Hbr 1, 5). Narodził się dla życia wiecznego w miłosiernym łonie Ojca.

 

 

 

c) Miłosierdzie w charyzmacie Zakonu

 

48.  Miłosierdzie jest osią, wokół której obraca się charyzmat i duchowość Jana Bożego[75]           oraz życie jego Zakonu.[76] Wspólnie dążymy do tego, by być w Kościele żywą ikoną miłosierdzia.

Ų        Punkt wyjścia. Uznajemy, że jesteśmy miłosierni w takim stopniu, w jakim zarówno Jan Boży, jak i każdy z nas, otrzymał udział w Miłosierdziu Bożym                  i doświadczył go w swoim życiu: „Jeżeli zobaczylibyśmy, jak wielkie jest miłosierdzie Boże, nie przestalibyśmy nigdy czynić dobrze, jeśli jest to możliwe”.[77] Czujemy się przeznaczeni i konsekrowani do okazywania miłosierdzia. Pragniemy „kochać Jezusa ponad wszystkie rzeczy świata oraz dla Jego miłości i dobroci chcemy czynić dobrze i świadczyć miłość ubogim i potrzebującym”; chcemy naśladować naszą Panią Najświętszą Maryję Pannę „zawsze nienaruszoną”                    w Jej macierzyńskiej miłości (Konst. 4b.c).

Ų        Nasz duchowy cel polega na tym, że „coraz głębiej wcielamy w życie uczucia Chrystusa do człowieka chorego i potrzebującego i okazujemy je w czynach miłosierdzia”; „ stajemy się słabymi, by pozyskać słabych”; jesteśmy dla nich znakiem i zapowiedzią nadejścia Królestwa Bożego” (Konst. 3). W odpowiedzi          na nasze powołanie pielęgnujemy w sobie coraz silniejszą miłość do ubogich, potrzebujących i grzeszników.

Ų        Od początku sposób naszego działania odznacza się „pokorną, cierpliwą                         i odpowiedzialną posługą, pełną szacunku i wierności dla osoby. Posługą pełną zrozumienia, życzliwości i wyrzeczenia. Nasze działanie jest udziałem w troskach        i nadziejach ludzi” (Konst. 3b).

 

3. Gościnność (szpitalnictwo)

49.  Charyzmat naszego Zakonu nazywany jest tradycyjnie charyzmatem szpitalnym („gościnnym”). Obecnie termin ten nie tylko nie utracił swojej wymowy, ale jak zauważa to wielu autorów stanowi dzisiaj podstawową kategorię pojęciową nowej moralności.[78] Dlatego dobrze będzie zastanowić się nad nim, jako że to wokół niego obraca się swoista duchowość Zakonu.

 

a) Co to jest gościnność?

50.          Pod słowem gościnność kryje się zespół relacji, jakie zachodzą między gościem                   a osobą, która go podejmuje (gospodarzem). Relacje te zakładają pewne zadania                  i obowiązki. Gość i gospodarz pozostają we współzależności – nie może być gościa   bez gospodarza i odwrotnie. Gość to osoba nieobecna, która w każdej chwili może się pojawić i wystąpić o swoje prawo do gościny. Tam, gdzie panuje gościnność,              każdy nieobecny ma u gospodarza prawo do gościny. Gospodarz zaś, choć w danej chwili nim nie jest, ma obowiązek udzielenia gościny każdemu, kto zapuka do jego drzwi.

51.     Dlaczego ludzie są gościnni? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Gościnność           nie jest czymś automatycznym, gdyż gość może odejść, a gospodarz może gościny odmówić. Nie jest także sprawą pozostawioną własnemu osądowi, ponieważ gospodarz czuje się moralnie zobowiązany do przyjęcia gościa, nawet wtedy, gdy jest to gość niepożądany.

52.  Podstawową cechą gościnności jest podjęcie drugiej osoby przez gospodarza i uznanie jej za gościa, ale sytuacja tego rodzaju posiada pewne szczególne cechy:

Ų        Gościnność ma wymiar powszechny w tym sensie, że zawsze i wszędzie może zaistnieć. Gościem może być każdy człowiek. Przyjęcie tego założenia prowadzi  nas do istotnego spostrzeżenia, jakim jest uznanie wszystkich ludzi                              za teoretycznych gości. Wynika z tego, że każdy człowiek na świecie może stać się gościem lub gospodarzem. W wielu kulturach nie wolno pytać gościa, skąd pochodzi lub jakie jest jego imię. Symbolizuje on niejako wszystkich tych, którzy w danym momencie są nieobecni. Zachowanie anonimowości gościa stanowi więc znak, że widzimy w nim wszystkich ludzi żyjących na świecie.  Nasze obowiązki wobec przygodnie spotkanych gości są bardzo konkretne. Brak większego zainteresowania z naszej strony poznaniem ich imienia, pochodzenia  czy stanu nie oznacza lekceważenia, ale świadczy o gościnności, która jest otwarta na cały świat.

Ų        Gościnność świadczy o wysokim poczuciu moralności i polityki. Gość jest przyjmowany nie tylko jako konkretna jednostka, ale jako rzecznik i przedstawiciel wspólnoty, społeczeństwa i narodu, do którego przynależy. Z tego powodu gościnność ma istotny wymiar etyczny i polityczny: podejmujemy cudzoziemca, członka innej grupy, kogoś, kto nie jest „nasz”. Okazując gościnność uznajemy            i akceptujemy fakt „odmienności” drugich.

Ų        Gościnność jest sytuacją, która w każdej chwili może stać się świętą. Dla wielu ludów każdy gość jako „inny” spowity jest w tajemnicę. Często przybysz bywa otoczony aureolą świętości, bo może tym gościem jest Bóg? Temat goszczenia bogów pojawia się wielokrotnie w mitologii greckiej, Biblii oraz tradycji wielu kultur. Podają one, że bogowie, przybierając inną postać, często proszą ludzi o pomoc. W liście do Hebrajczyków czytamy na przykład, że niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę (Hbr 13, 2). W ten sposób religia wyciągając wnioski                          z natchnionych relacji sankcjonuje prawo do gościny wobec przybyszów z obcych stron. Należy traktować ich tak, jakby sam Bóg do nas przybył. W tej sytuacji przybysz staje się postacią dwuznaczną, albowiem wnosi w nasze życie element niepewności. Stawka tego spotkania może być dla nas bardzo wysoka, dlatego wzbudza w nas obawę, a zarazem pragnienie. Staje się symbolem wymiany pomiędzy dwoma różnymi sferami. W chwili podjęcia gościa następuje spotkanie bytów różnego rzędu: to, co boskie, odległe, nieskończone i niepojęte zostaje przyjęte do sfery ludzkiej. Czasem takie spotkanie ma charakter gwałtownego wtargnięcia, które burzy zwyczajny porządek rzeczy i narusza harmonię naszej codzienności. W swej wyjątkowości jest zawsze zdarzeniem niespodziewanym                    i zaskakującym.

Ų        Gościna jest wydarzeniem. Nieoczekiwanym i nieprzewidywalnym. Nie wiemy, kiedy nastąpi, ani kto będzie naszym gościem. Gospodarz musi być zawsze gotowy, ponieważ gość może się pojawić w najbardziej niespodziewanym momencie.

Ų        Każde spotkanie z gościem jest jedyne w swoim rodzaju, ponieważ jest to spotkanie                 z konkretną osobą. Należy więc odczytać je i poprowadzić w taki sposób,                  by uwzględnić cechy zarówno gościa, jak i gospodarza. Zadania, które do nich należą, mają charakter ogólny, ale dokonują się w dokładnie określonych ramach. Gotowość do podjęcia obowiązków gospodarza wobec każdego człowieka, bez względu na jego osobistą specyfikę, a spełnianych z racji jego przynależności do rodzaju ludzkiego, zawsze będzie gościnnością wobec konkretnej osoby, której nie można idealizować. Gospodarz, który czeka na gościa o cechach uniwersalnych, takiego, który jego zdaniem zasługuje na uwagę, a wszystkich przybyszów pukających do drzwi odsyła z niczym pod pretekstem, że żaden z nich nie odpowiada jego własnej idei przedstawiciela ludzkości, zaprzecza swym postępowaniem pojęciu gościnności.

 

b) Gościnność w Piśmie Świętym

53.     W objawieniu judeo-chrześcijańskim temat gościnności zajmuje bardzo ważne miejsce.[79] Pismo Święte rozpoczyna się opowieścią o tym, jak Bóg przyjął człowieka do swego ogrodu i otoczył wielką troską („na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące”), zapewniając mu obfite pożywienie i niezbędne okrycie („sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich” – Rdz 2, 8-9; 3, 21). Temat gościnności podejmuje także ostatni fragment Pisma Świętego, w którym Bóg zwraca się do człowieka z prośbą o przyjęcie: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę                do niego i będę z nim wieczerzał” (Ap 3, 20).

54.  Zrozumienie pojęcia gościnności sprawiło, że ludzie stali się gośćmi Boga, a Bóg gościem ludzi. Ludzie stali się również gośćmi dla siebie. Pierwsi rodzice, Adam i Ewa otrzymali od Boga gościnę w ogrodzie Eden. Abraham, a potem cały lud po wyjściu z Egiptu, zostali doprowadzeni do ziemi mlekiem i miodem płynącej. Tam stali się gośćmi Boga: „ziemia należy do Mnie, a wy jesteście u Mnie przybyszami                     i osadnikami”(Kpł 25,23; por. Ps 23,5; 27,10). Bóg był gościem Abrahama i zamieszkał w jego namiocie pod dębem w Mamre. Był też goszczony przez lud idący przez pustynię. W końcu zgodził się pozostać w Miejscu Świętym: „Chwała Pańska napełniła dom Pański” (1 Krl 8, 10-11). Pod wpływem takiej gościnności ludzie uświadomili sobie i uznali, że każdy dla każdego jest gościem. Abraham i Mojżesz czuli się przybyszami w obcej ziemi, podobnie jak lud żydowski w Egipcie. Dzięki temu doświadczeniu wszyscy oni zrozumieli, że gościnność należy do przymiotów rodzaju ludzkiego.

55.          Gościnność rozpoczyna się od przyjęcia każdego człowieka już w łonie matki. Gościnę otrzymywano i dawano w namiotach, domach, miastach i krajach. Gościna rozumiana była nie tylko jako podjęcie gościa, lecz zakładała „włączenie” go w krąg własnych interesów, obronę przed wrogiem, opiekę, głęboki szacunek dla jego życia i troskę              o zaspokojenie jego wszystkich potrzeb.

56.          Ikoną gościnności w Starym Testamencie jest Abraham, który przyjął u siebie trzech mężczyzn. Jest nią także wdowa z Sarepty i Eliasz, Raab – nierządnica z Jeryha, która ugościła zwiadowców Jozuego, oraz mężczyzna przyjmujący lewitę z żoną (Sdz 19).            Są między nimi również Tobiasz, archanioł Rafał i Rut.

57.          W Nowym Testamencie następuje apoteoza gościnności, która w tym momencie osiąga swój szczytowy wyraz. Jezus jest sakramentem Boga. Przyjmuje nas do siebie, służy nam, otacza opieką, przywraca godność i daje zbawienie. Chrystus utożsamiając się      z nami, obmywa uczniom nogi, aż wreszcie oddaje za nas życie. Warto przyjrzeć się postaci Jezusa w Ewangelii św. Łukasza, w której ukazany jest przykład Jego autentycznej gościnności-szpitalnictwa. Jezus również doświadczał gościnności ze strony ludzi - Maryja pierwsza przyjmuje Go do swego łona. Gościnność okazali   Mu także niektórzy faryzeusze oraz Marta, Maria i Zacheusz. Nie dziwi więc fakt, że duchowość chrześcijańska mocno podkreśla odkrywanie obecności Jezusa w ubogich, w więźniach, w chorych, we wszystkich ludzkich istotach, które potrzebują naszej solidarności, miłości i posługi.

58.          Wielki przykład chrześcijańskiej gościnności odnajdujemy w przypowieści                            o miłosiernym Samarytaninie. Na pytanie uczonego w Prawie „a kto jest moim bliźnim?” Jezus opowiada właśnie tę historię. Można by sądzić, że bliźnim jest człowiek, który wpadł w ręce zbójców, czyli osoba potrzebująca pomocy. Ale Jezus          na pytanie uczonego w Prawie odpowiada pytaniem: „ Kto z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim?” (Łk 10, 36). Dla Jezusa nie liczy się sam fakt istnienia bliźnich i ludzi wrażliwych na potrzeby innych. Dla Niego ważne jest to, że można stać się bliźnim okazując miłosierdzie potrzebującym. Z tego też względu uczony w Prawie nie powinien martwić się o to, gdzie znaleźć ludzi w potrzebie, ale sam przyjąć postawę bliźniego i, tak jak Samarytanin, praktykować miłosierdzie. W tej przypowieści gościnność i miłosierdzie łączą się w jedno.

 

c) Gościnność-szpitalnictwo naszego Ojca św. Jana Bożego

59.     W realizacji swojego życiowego planu Jan Boży postawił miłosierdzie i gościnność na pierwszym miejscu. Zrozumiał, że swoim działaniem, wpisanym w szerszy kontekst tych dwóch pojęć, mających charakter antropologiczny i biblijny, musi objąć przede wszystkim najuboższych i najbardziej cierpiących, ludzi chorych na ciele i umyśle, bez żadnego wyjątku. Gościnność oparta na charyzmacie szpitalnym stała się dla niego racją bytu. Przeżywał swój charyzmat w sposób żywy i zdumiewający. Wszystkich przyjmował i wszystkim wychodził naprzeciw. Wszystko, co miał, rozdawał ludziom. Utożsamiał się z bliźnim. Poświęcał mu swój czas. Odkrył świętość przybysza - świętość drugiego człowieka.

60.     Jan Boży przyjmował każdego pacjenta i służył mu jak własnemu bratu. Starał się przede wszystkim zapewnić mu pociechę i zaspokoić jego potrzeby: „Cały dzień zajmował się różnymi czynami miłości, a w nocy, gdy się chronił w domu, chociaż przyszedłby zmęczony, nigdy nie udawał się na spoczynek, dopóki nie odwiedził wszystkich chorych, każdego z osobna. Pytał ich, jak im poszło, jak się czuli, czego potrzebują, pocieszając ich bardzo czułymi słowami, odnośnie do spraw duchowych           i doczesnych.[80] Ukochanie Pana Boga w ubogich i chorych dawało mu radość, której nie był w stanie ukryć.[81]

61.     Miłość Jana była bardzo kreatywna. Świadczy o tym opis jego szpitala: „Przyjmowaliśmy zazwyczaj wszystkich chorych i wszelkiego rodzaju ludzi; mamy, więc tu kulawych, sparaliżowanych, trędowatych, niemych, umysłowo chorych, świerzbem pokrytych, niedołężnych starców i wiele dzieci, pomijając licznych podróżujących pielgrzymów, którzy u nas się zatrzymują.[82] Świadczy o tym także sposób zbierania jałmużny, który stanowi swoistą formę apostołowania. Jan przypomina każdemu dobroczyńcy, że to najpierw jemu przypada w udziale dobro płynące z jałmużny. Jan Boży nie wyklucza nikogo z kręgu swej bezgranicznej miłości. Miłość ta, bez względu na to, czy okazywana ludziom biednym, czy bogatym, miała swoje źródło w miłości Jezusa Chrystusa, który umiłował wszystkich ludzi, traktując ich jak swoich braci               i siostry.

62.     Poprzez utożsamienie z Chrystusem Jan Boży stał się nauczycielem miłosierdzia. Bóg obdarzył go współczującym, głęboko ludzkim sercem. Tak jak Jezus, Jan nauczał                    bardziej czynem, niż słowem. Nigdy nie zadbał o to, by spisać statuty lub regułę życia. Wystarczyło mu przeżywać dar, który go ożywiał. Czynił dobro, godzinami trwał na nocnej modlitwie, odwiedzał swoich pacjentów, słuchając wszystkich z wielką cierpliwością. Wszystkim dodawał otuchy i każdego obdarzał wedle jego potrzeb                i własnych możliwości. Tak jak Jezus, żył, miłował i służył, oddając życie za innych. Tak jak Jezus, pozostawił tylko jeden nakaz.[83] Myśl ta miała oświecać tych, którzy spisywali jego zasady pragnąc, by duch, który nim kierował, zachował się żywo w ludziach i dziełach Zakonu. Bracia, którzy poszli jego śladami, nauczyli się od niego, jak przyjmować, otaczać opieką i kochać ludzi ubogich i chorych, powtarzając jego gesty i uczynki. Zostały one spisane w Konstytucjach Zakonu, po to by utrwalić model szpitalniczy odziedziczony po Założycielu.

“W naszych szpitalach tak należy postępować, aby posługa, którą spełniamy wobec Pana w ubogich, miłą Mu była. A zatem (...) przed położeniem chorego do łóżka włosy i paznokcie obciąć mu trzeba, co zdrowiu w niczym nie szkodzi, ręce i nogi, a jeśli trzeba, także całe ciało obmyć ciepłą wodą w tym celu zagrzaną; potem odziać go trzeba w czystą koszulę, włożyć czepek lub szlafmycę i dopiero wtedy pacjenta do łóżka położyć w czystej pościeli z poduszką; zimą natomiast ogrzać go należy, co też leczeniu ciała służy”.[84]

 

d) Szpitalnictwo w Konstytucjach i pismach Zakonu

63.  Podstawą powołania braci św. Jana Bożego jest „przeżywanie żywo w czasie miłosiernej obecności Jezusa z Nazaretu” i „coraz głębsze wcielanie w życie uczuć Chrystusa do człowieka chorego i potrzebującego”. W ten sposób bracia ukazują,             że „Chrystus żyje wśród ludzi”.[85] Jezus z Nazaretu jest dla naszej duchowości „źródłem i szczytem”.[86] Bonifrater pełni bardzo szczególną misję i służbę – reprezentuje Jezusa w posługiwaniu chorym, w Jego trosce o ubogich i odepchniętych. Jezus niósł pokój Królestwa Bożego wszystkim strudzonym i upokorzonym, wyzwolenie dotkniętym złem i chorobą, ukojenie strapionym.

64.     Celem Konstytucji jest stworzenie w czasach współczesnych nowych ram duchowych dla naszego Zakonu. Zakon wie, że bez nawrócenia i solidnej pracy duchowej nie może realizować odnowy, do której wzywa Sobór Watykański II.[87] W procesie odnowy Zakon wytyczył sobie kilka kierunków działania:

Ų        Humanizacja opieki. Pierwszym celem Zakonu jest obrona godności chorego człowieka (Konst. 10d; 12c; 23a; 28b; 43d).[88] Podejmując apostolat szpitalny chcemy włączyć się w proces humanizacji dokonujący się w naszej rzeczywistości.                    Zauważamy też potrzebę humanizacji naszego życia zakonnego i umacniania pewnych aspektów życia braci, wyrażających się w myśli: „leczyć siebie, lecząc chorych”. Pomijanie aspektów ludzkich w naszych relacjach  prowadzi bowiem              do zatracenia sensu charyzmatu szpitalnego.

Ų        Celem powołania szpitalnego jest przymierze z cierpiącym człowiekiem, poprzez które znajduje swój charyzmatyczny wyraz nasze Przymierze z Bogiem.

Ų        Tworzenie braterskich więzów. Jan Boży uważał się za brata wszystkich ludzi: począwszy od najuboższego z ubogich, po przyszłego króla Filipa II.[89] Takie podejście Założyciela Zakonu sugeruje, że zdolność do braterskich więzi powinna charakteryzować każdego Bonifratra. Uznaje on brata najpierw w człowieku cierpiącym, a następnie we wszystkich pracownikach, wolontariuszach                         i dobroczyńcach – w tych wszystkich zatem, z którymi dzieli posługę szpitalną (Konst 45b; 46b.c; 23) i z którymi wspólnie działa w służbie i promocji życia.[90]

Ų        Opcja preferencyjna na rzecz ubogich i humanizacja (Konst. 5a)[91] należą do podstaw naszej pracy szpitalnej w służbie chorym i potrzebującym.

 

4. Pojęcie miłosierdzia i gościnności w czasach współczesnych. Stosunek do “innych”

a) Stosunek do “innych”

65.     Pojęcia gościnności i miłosierdzia mówią o stosunku do bliźniego, do brata, do kogoś lub czegoś „innego”. Innym może być przyjaciel (komunia!) albo nieprzyjaciel (wrogość!), ktoś obcy, który budzi w nas lęk. „Innym” może być także nasze ciało, kiedy przysparza nam cierpień, albo też uczucie alienacji powstałe na skutek naszych uczynków (por. Rz 7). Spotkanie z „innym” – przyjacielem, wrogiem, cudzoziemcem, obcym – powoduje różne reakcje: radość, serdeczność, solidarność, irytację, lęk, ciekawość, zainteresowanie. To, co nieznane, budzi obawę. Jest groźne i zarazem fascynujące. Groźne – bo może spowodować konflikt; fascynujące – bo otwiera nowe, nieznane dotychczas możliwości.

66.          Obce jest zawsze to, co pochodzi spoza naszego kręgu i naszej przestrzeni, to, co jest właściwe drugiemu, co stoi po przeciwnej stronie, co jest niezrozumiałe, niecodzienne, niejednorodne, nieuchwytne. Inna rzeczywistość wydaje nam się obca, kiedy odnosimy ją do tego, co „moje”, co „własne”. Zanim nazwiemy cokolwiek „obcym” lub „własnym”, musimy uznać relację zachodzącą między tymi pojęciami. Coś jest obce wtedy, gdy w pewnej mierze do nas należy. Uznajemy, że coś jest nasze, w odniesieniu do tego, co jest nam obce. I odwrotnie – uznajemy, że coś jest nam obce, wychodząc od tego, co nasze. Dlatego gość nie jest już tylko przybyszem, który przychodzi i odchodzi, ale przybyszem, który przychodzi i pozostaje. Pozostaje na pewien czas. Jest bytem z pogranicza. To samo można powiedzieć o gospodarzu, który udziela gościny. Przestrzeń, którą obaj zajmują nie należy już do nich.

67.          Obce jest także i przede wszystkim to, co znajduje się poza naszym czasem. Każdy człowiek żyje w „swoim” czasie. Możemy powiedzieć o innych, że są „z innych czasów”, żyją w innym tempie. Dlatego życie wśród innych ludzi oznacza konieczność wypośrodkowania różnego czasu i tempa, zharmonizowania czasu innych z własnym. Gościnność jest zatem ściśle związana z poszanowaniem dla tempa drugich, być może jeszcze bardziej niż z poszanowaniem dla ich przestrzeni. Biorąc pod uwagę tempo, w jakim sami wykonujemy pewne czynności, generalnie postrzegamy innych jako osoby niewygodne, które wciąż usiłują coś opóźnić lub przyspieszyć. Inni robią pewne rzeczy wolniej lub szybciej niż my, ich wymiar czasowy z różnych względów wydaje nam się obcy lub niewłaściwy. Tak naprawdę obcym dla nas nie jest ten, kto żyje daleko, lecz ten, kto żyje w innym wymiarze czasowym. Człowiek z marginesu nie znajduje się na antypodach przestrzeni, człowiek z marginesu żyje dosłownie w innym czasie. Dlatego gościnność-szpitalnictwo jest ściśle związane z umiejętnością „tracenia” czasu, czy też „poświęcania” czasu innym.

68.     Obce – zarówno w czasie, jak w przestrzeni – jest zawsze to, co wymaga od nas reakcji, co zachodzi w sposób nieprzewidziany, niepojęty. Coś, co zmusza nas do odpowiedzi. Także brak odpowiedzi z naszej strony jest formą odpowiedzi. Pozwala nam uniknąć dalszych pytań, schronić się przed nieznaną przyszłością. To, co obce, może w nas spowodować kryzys tożsamości. Na tym polega łaska i ryzyko, jakie w sobie niesie. Kulturowe spotkanie z tym, co obce, zawsze prowadzi w naszym życiu do konfrontacji alternatywnych rozwiązań i wystawia na próbę nasz charakter. To, co obce, jest jednak źródłem ubogacenia, pozwala bowiem skorygować własne stanowisko. Według Durkheima, miernikiem moralnego poziomu danej kultury jest jej stosunek do tego, co obce. To, na co odpowiadamy, zawsze przewyższa to, co dajemy w odpowiedzi.

 

b) Uczenie się gościnności i miłosierdzia

69.          Gościnność i miłosierdzie pojmowane jako przejaw miłości a nie przemocy, ukazują nam podstawowe prawdy istoty ludzkiej. Człowiek odkrywa samego siebie wychodząc naprzeciw innym ludziom. Odkrycie siebie jest aktem międzypodmiotowym. Poznajemy nasze prawa i obowiązki w takim stopniu, w jakim wychodzimy naprzeciw drugiemu człowiekowi. Odkrycie w sobie gościa lub gospodarza, czyli tego, kto korzysta z gościny, lub tego, kto ją daje, oznacza odkrycie tożsamości, z którą wiążą się pewne zadania i obowiązki. Jednostki kształtują się jako osoby tylko poprzez akceptację lub odrzucenie ze strony innych.

70.          Wielką mądrość zawiera w sobie aforyzm Merleau-Ponty’ego: „ Uczmy się traktować swoje jak obce, a obce jak swoje”. Można to osiągnąć poprzez taką praktykę gościnności i miłosierdzia, która nie jest natarczywa, obojętna, ale potrafi zaakceptować każdą odmienność i znieść problemy tak własne, jak innych.  

 

c) Misja miłosierdzia i szpitalnictwa w dniu dzisiejszym

71.     W dzisiejszych czasach ludzie przemieszczają się z niezwykłą łatwością i coraz częściej wchodzą w kontakt z tym, co obce. Ruchy migracyjne urastają do ogromnych rozmiarów. Żyjemy w społeczeństwie mobilnym, zglobalizowanym, w społeczeństwie wielokulturowym, w którym na codzień stykamy się z pluralizmem. Wzywa się nas do tolerancji wobec drugich, którzy są inni niż my. Widzimy zatem, że nie istnieją już jednolite spójne bloki, ani ściśle określone i zamknięte kręgi. Stwierdzamy ze zdumieniem, że to, co własne, zaczyna być obce, a to, co pierwotnie było nam obce, wchodzi na stałe do naszych przyzwyczajeń. Złożona struktura społeczna wymaga większej wrażliwości na zjawisko marginalizacji, będące skutkiem przewagi jednej grupy ludzkiej nad drugą. We współczesnym społeczeństwie jednostki tracą swoją podmiotową wartość, gdyż są mniej przywiązane niż kiedyś do własnego terytorium. Osoby te wymykają się spod kontroli, żyją w luźnych układach bez głębszych więzi. W tej sytuacji nie ma większego sensu pojmowanie tożsamości jako wartości ściśle określonej i skończonej. Dziś stosuje się częściej pojęcie „tożsamości złożonej” (Amin Maalouf). To, co obce, pozwala lepiej zrozumieć to, co swoje.

72.     Przejawy niesprawiedliwości na świecie są wszystkim dobrze znane. Liczba ludzi ubogich i zepchniętych na margines nie maleje, wręcz przeciwnie, ich populacja, mimo nowych technologii i procesów globalizacji, stale rośnie. Świętość osoby ludzkiej ustępuje miejsca różnym bożkom, którym hołdują współczesne społeczeństwa. Młode pokolenia otrzymują dziś wychowanie (środki przekazu, środowisko społeczno-gospodarcze), w którym nie przywiązuje się wagi do zasady gościnności, przeciwnie – na pierwszym planie stawia się indywidualizm oraz światopogląd materialistyczny i hedonistyczny. Taka mentalność nie jest w stanie zahamować takich negatywnych zjawisk, jak narkomania i handel narkotykami, pornografia i zmysłowy bezład. Konsekwencje są ewidentne: utrata godności ludzkiej płciowości, wzrost ubóstwa i niesprawiedliwości, rozprzestrzenianie nowych chorób, które sieją spustoszenie wśród milionów ludzkich istot. W parze z rozkładem społecznym idą problemy ekologiczne (woda – wybrzeża i morza zniszczone działalnością produkcyjną i wydobywczą; powietrze – zanieczyszczane przez przemysł włókienniczy, spożywczy, petrochemiczny i inne; manipulacja genetyczna) i zniszczenie środowiska naturalnego (nadmierna eksploatacja zasobów przyrody, wyczerpanie złóż naturalnych, zagrożenie kryzysem ekologicznym).

73.     Nasza gościnność staje wobec ogromnego wyzwania, jakim jest wyż demograficzny. Liczba ludności na świecie rośnie codziennie o 220.000 nowo narodzonych dzieci. Szybki przyrost ludności powoduje nowe problemy: rodziny wyrwane z własnego środowiska, urbanizacja, nadmierna eksploatacja dostępnych złóż dla zaspokojenia potrzeb ludności. Odnosi się wrażenie, że w wielu miejscach ludzkość zatraciła poczucie świętości życia: bratobójcze wojny, gwałty na bezbronnych kobietach, wykorzystanie niewinnych dzieci, bezduszny kapitalizm pogłębiający przepaść między bogatymi a biednymi. Podczas gdy 30% ludzi żyje w dobrobycie, aż 70% ludzkości jest skazana na biedę i brak podstawowych środków do życia. Brak środków, a także fascynacja modelami rozwoju importowanymi z zewnątrz powoduje ponadto zanik biedniejszych kultur.

74.          Otwartość na przyjęcie i uznanie drugich oraz postawa służenia innym w poczuciu solidarności (gościnność!) przejawia się obecnie we wspaniałym rozkwicie rozmaitych instytucji i przedsięwzięć takich jak: wolontariat, organizacje pozarządowe, różne instytucje społeczne, ruchy na rzecz pokoju, sprawiedliwości, ekologii, godności człowieka, walka z wszelkimi przejawami ksenofobii itd. U wielu narodów na świecie gościnność wciąż pozostaje jedną z tradycyjnych i najcenniejszych wartości. Prawda jednak jest taka, że również w tych narodach tradycyjna gościnność zaczyna zanikać, gdy w grę wchodzi inna, niewątpliwie ważna wartość – bezpieczeństwo. Poczucie zagrożenia z powodu panującej przemocy, wojen, przestępczości i terroryzmu wywiera znaczny wpływ na tradycyjną wartość gościnności. W ten przedziwny zamysł łaski wplata się tradycyjna działalność Zakonu Braci św. Jana Bożego. Zakon pragnie iść z duchem naszych czasów i realizować z odnowionym zapałem swoje szczególne powołanie poprzez prowadzenie dzieł, w których świetna organizacja, profesjonalność, zdobycze techniki i humanizacja łączą się harmonijnie z zasadami gościnności, posługi, solidarności w niesienia ulgi ludziom cierpiącym fizycznie i duchowo.


III. Itinerarium duchowe

Iść w dniu dzisiejszym drogą św. jana bożego

 

 

1. Duchowość w dniu dzisiejszym

 

75.     Zarówno w Kościele, jak i w świecie współczesnym, odczuwa się wielkie pragnienie duchowości. Ujawnia się ono wtedy, kiedy trudno nam znaleźć sens w życiu, gdy piętrzą się problemy, które wydają się nie do rozwiązania, kiedy wir wydarzeń naszej epoki budzi w nas niepokój. Wielu z nas odczuwa wówczas potrzebę zbliżenia do Tajemnicy, do Ducha, który daje poczucie stabilności i rację bytu. Często uświadamiamy sobie, że jesteśmy spragnieni duchowości. Kościół wychodząc naprzeciw naszym potrzebom, stara się zaspokoić to pragnienie, wskazując nam różne drogi duchowego rozwoju.

76.     Jesteśmy dziś świadkami swoistej globalizacji duchowości. Dialog międzyreligijny przyniósł doprawdy wspaniałe rezultaty w tym zakresie. Jednocześnie zauważa się,            iż dochodzi do głosu potrzeba rozwijania duchowości lokalnej. W kontekście tej potrzeby kształtuje się nowa duchowość o cechach afrykańskich, azjatyckich, amerykańskich, czy europejskich. W obecnym stuleciu zaczyna przeważać bardziej integralne pojęcie duchowości. Tak rozumiana duchowość obejmuje ciało i duszę, jednostkę i społeczeństwo, wymiar lokalny i światowy, religijność w jej zakresie partykularnym i ekumenicznym. Podobnie dzieje się i w naszym Zakonie. Nasza duchowość oparta na otrzymanym charyzmacie ma charakter globalny, zachowując przy tym jednocześnie wymiar partykularny, który nabiera swoistych cech lokalnych w różnych regionach świata.

77.     W naszym rozumieniu duchowość jest procesem, w którym można wyróżnić poszczególne etapy. Nasze Konstytucje wskazują nam cel. Trzeba jednak znaleźć drogę, która do niego prowadzi, czyli najbardziej adekwatną formę duchowości. W tym poszukiwaniu naszym „wewnętrznym mistrzem” jest Duch Święty. To On doskonali nas w miłości, utrzymuje w przymierzu oraz komunii z Bogiem, uczy odpowiednich relacji z innymi ludźmi i właściwego podejścia do wszechświata. W życiu doczesnym nigdy nie osiągniemy ostatecznego celu, dlatego jakże wymownie brzmią słowa Grzegorza z Nyssy w jego dziele „Życie Mojżesza”:

“Zatrzymanie się w dążeniu do cnoty to początek dążenia do wad… Wszystko, co jest wymierne, zamyka się w swoich granicach. Natomiast w wypadku cnoty jedyną granicą doskonałości, jak uczy nas apostoł, jest brak granic... Być może doskonałość ludzkiej natury polega na tym, by zawsze dążyć z ochotą do większego dobra”.

78.     W dokumencie “Rozpocząć na nowo od Chrystusa” Kościół ukazuje nam, osobom zakonnym, podobny horyzont:

“To właśnie w zwykłej codzienności życie konsekrowane wzrasta stopniowo w dojrzałości, stając się w ten sposób przepowiadaniem kultury i stylu życia alternatywnego wobec tych, które są w świecie i w dominującej kulturze…Oprócz aktywnej obecności nowych pokoleń osób konsekrowanych, które są znakiem żywej obecności Chrystusa w świecie i wspaniałości charyzmatów w Kościele, szczególnie znamienna jest również ukryta i płodna obecność osób konsekrowanych, które wiedzą, co to znaczy podeszły wiek, samotność, choroba i cierpienie. Dodają oni do misji już wypełnionej i mądrości, którą mogą dzielić się z innymi, drogocenny wkład własnej ofiary, zjednoczonej z Chrystusem cierpliwym i uwielbionym, dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (por. Kol 1, 24).” (Rozpocząć na nowo od Chrystusa, n. 6).[92]

 

2. Paradygmat albo wzór naszej drogi duchowej

79.          „Nasze szpitalnictwo bierze swój początek z życia Jezusa z Nazaretu” (Konst. 20), którego wiernie naśladował nasz Założyciel św. Jan Boży oddając się bez reszty służbie ubogim i chorym (Konst. 1a). Teraz to my jesteśmy św. Janem Bożym: dzielimy jego dar, jego wiarę, jego wrażliwość na ludzkie cierpienie. Dzielimy także jego bezwarunkowe poświęcenie służbie, jego pokorę oraz jego kreatywną miłość.[93] Duchowe itinerarium Jana Bożego jest dla nas drogą rozwoju, którą wskazuje nam Duch Święty, abyśmy mogli wzrastać w charyzmacie duchowym. My, tak samo jak Jan Boży, stale jesteśmy w drodze. Jesteśmy jak wędrowcy i pątnicy idący pośród świata w dobie jego globalizacji, w złożonej i skomplikowanej rzeczywistości. Wewnętrzna pielgrzymka Jana Bożego, związana ściśle z jego drogą duchową, i dokonane w niej zejście na samo dno ludzkiej nędzy to dla nas najlepszy wzór duchowości, który winniśmy realizować w naszej  misji i w komunii (Konst. 5). To przybytek i szkoła duchowości!

80.          Etapy, jakie na swojej drodze przeżył Jan Boży – „pustka - wezwanie – nawrócenie - utożsamienie” – wytyczają również etapy naszej drogi. Powinniśmy postrzegać je nie jako linearną sekwencję, ale jako spiralę, gdyż powtarzają się w naszym życiu bez względu na wiek. Jan Boży staje się dla nas symbolem drogi, która prowadzi wciąż na nowo do ogołocenia (kénosis), a z ogołocenia do służby, i tak aż do śmierci (por. Flp 2, 6-11).

 

a) Doświadczenie pustki: ogołocić się ze wszystkiego, by się “na nowo narodzić”

81.     Każde itinerarium polega na tym, że wyrusza się z jednego miejsca po to, by dotrzeć do drugiego. Moment wyruszenia w drogę wiąże się z ogołoceniem. Nasze dotychczasowe normalne życie, nasza życiowa przestrzeń zaczyna tracić sens. Czujemy się obcy we własnym domu. Okoliczności te wskazują, że rozpoczyna się w nas proces duchowy, w którym wchodzimy na nową drogę, często nie wiedząc, dokąd nas ona poprowadzi. Tak jak Jan Boży, odczuwamy wtedy krótkotrwałość rzeczy tego świata i w łączności z nim doświadczamy ogołocenia.

82.  Doskonałym odzwierciedleniem tego doświadczenie jest biblijna postać Mojżesza i jego ludu. Na początku Mojżesz podchodzi do życia z mądrością właściwą Egipcjanom. Stopniowo, po długiej wędrówce przez pustynię, odkrywa, że to Pan kieruje jego życiem i prowadzi jego lud. Wtedy odrzuca tymczasowe zabezpieczenia i fałszywe bożki. Przyjmuje do swojego życia inicjatywę jedynego Boga, który wzywa go do zwinięcia namiotów i ruszenia w drogę. Na tym szlaku będzie musiał pokonać wszelkie przeszkody i trudności, także te psychiczne i duchowe (lęk, zniechęcenie, brak sił w dążeniu do obiecanej przyszłości), które są znacznie większe i sroższe od niebezpieczeństw pustyni i mórz.

83.          Podejmujemy drogę duchową wraz z pierwszym doświadczeniem, które mówi nam, że świat i życie mają swoje granice. Łaska Boża pozwala nam zrozumieć, że wszystko jest tylko chwilowe i że nic, co widzimy, nie jest bezwzględnie konieczne. Zaczynamy szukać sensu życia i historii, ale odpowiedzi, które znajdujemy są tylko wyrywkowe lub sprzeczne. To, co zdaje się najwięcej obiecywać, w rezultacie coś nam odbiera. Niedosyt uczucia, frustracja, rozczarowania i porażki (w rodzinie, w przyjaźni, w pracy, w życiowych planach) skłaniają nas do stawiania pytań o system wartości panujący w społeczeństwie i zmuszają do poszukiwania takich wartości, które mogłyby nadać sens życiu. Nawet największy sukces nie wystarcza, by zaspokoić niepokój ludzkiego serca: „Panie, stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest nasze serce, dopóki w Tobie nie spocznie” (por. św. Augustyn). A Jezus mówi nam: „Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9, 25). Doświadczenie wezwania i związanego z nim powołania staje się pierwszym krokiem do odmiany życia. Głos Boga jest potężny, milkną przy nim wszystkie inne głosy. Bóg zachęca do tego, by „posunąć się dalej”. Budzi też pragnienie odmiany.

84.  Doświadczenie to może się pojawić w różnych okolicznościach i niemal w każdym momencie naszego życia. Trzeba nam „narodzić się na nowo”, szczególnie wtedy, gdy doświadczamy porażki wewnętrznej lub zewnętrznej. Najczęściej są to momenty chaosu i śmierci, które wydają się „zamykać” każdą drogę ku przyszłości. To dojmujące doświadczenie pustki może doprowadzić do zniechęcenia, do biernej akceptacji rzeczywistości, do bezwolnego poddania się życiu bez najmniejszej chęci, aby nim pokierować. Ale może być również dzwonkiem alarmowym, wzywającym, by wziąć los w swoje ręce i wsłuchać się w to, co być może po długim milczeniu znów przemawia do naszej duszy[94]. Jeżeli przyjmiemy i zaakceptujemy to doświadczenie pustki, nie starając się go zagłuszyć, da nam ono łaskę wewnętrznego odrodzenia i odnowy naszego życia.

85.     Jest to etap, który św. Teresa od Jezusa nazywa pierwszym i drugim mieszkaniem duszy, a św. Jan od Krzyża – początkiem wejścia na Górę Karmel. Św. Jan Boży opisuje go jako przeżycie śmierci w świecie śmierci i beznadziei. Natomiast Jan z Avili, mistrz duchowy naszego Ojca św. Jana Bożego przedstawia ten pierwszy etap drogi duchowej jako okres nie dawania posłuchu językowi świata, szatana i ciała („Audi, filia”, I A).

 

b) “Powołanie” oraz wezwania powtarzające się w całym życiu: “Posłuchaj, synu!”

86.  Człowiek wyrzekając się życia dla siebie, dochodzi do odkrycia tajemniczego zamysłu Boga względem własnego istnienia. Dzięki takiej postawie jest w stanie wsłuchać się w głos Boga i doświadczyć życiodajnej siły Ducha Świętego, który prowadzi go ku temu, co „nieznane”. Doświadczenie powołania bywa porównywane do „zniewalającej siły” czy do „nieodpartego pociągu”. Jezus, Syn Boży, wychodzi nam naprzeciw, staje na naszej drodze i zaprasza, byśmy zmienili trasę i poszli za Nim.

87.     W pierwszej chwili powołanie daje o sobie znać w sposób niemal niedostrzegalny. Bóg przemawia do nas swoim własnym językiem zarówno wtedy, gdy jesteśmy szczęśliwi, jak i wtedy, gdy jesteśmy zgnębieni na skutek frustracji lub rozczarowań. Jedno jest pewne – nadchodzi taka chwila, gdy głos Boga odzywa się w człowieku i przebijając się przez wiele warstw jego duszy, dociera do świadomości: „posłuchaj, synu, nastaw uszu”. Głos ten poruszając strunę naszych najgłębszych dążeń sprawia, że odczuwamy fascynację życiem na wzór Jezusa z Nazaretu, odczuwamy Jego miłość do Ojca i do ludzi – Jego braci. Rodzi się w nas wówczas nieodparta potrzeba odmiany naszego życia, zerwania z monotonnym i rutynowym powtarzaniem chrześcijańskich praktyk, którymi – prawie zawsze nieświadomie i bez trudności – chcieliśmy zaskarbić sobie łaskę Boga.

88.     Tęsknota za Misterium nie zawsze budzi się w warunkach czystej transcendencji, w odosobnieniu i w osobistej modlitwie do Boga. Uczucie to rodzi się częstokroć, tak jak u św. Jana Bożego, w chwili zetknięcia z ludźmi doświadczonymi krzyżem, w zetknięciu ze światem marginesu i upokorzenia. W ludziach tych odkrywamy oblicze Boga. To w nich Jego wezwanie staje się nieodparte, zmusza nas do reakcji. W bolesnym obliczu cierpiących dostrzegamy obecność Przemienionego Chrystusa.

89.  Powołanie jest etapem, który wymaga rozpoznania i opieki duchowej, a także odpowiedzi na wiele pytań. Mistrzowie duchowi mówią o nim jako o „początku drogi” lub o trzecim mieszkaniu. W okresie tym trzeba bardziej ascetycznego wysiłku, by móc  na nowo ukształtować swe życie zgodnie z tym, co proponuje nam Bóg.

90.     Przez całe życie pojawiają się “nowe wezwania”, które pogłębiają i utrwalają nasze pierwsze powołanie. Są to momenty, w których odkrywany nowe kierunki, czujemy się wezwani do zmiany w sposobie myślenia (metanoia). Odczuwamy wtedy wewnętrzną potrzebę wyjścia na nowe tereny misyjne. W takich okolicznościach odpowiedź na wezwanie Boga ma równie ożywiające znaczenie, jak odpowiedź na pierwsze wezwanie. Jeżeli takiej odpowiedzi brak, droga duchowa ulega zatrzymaniu.

91.  Powołanie wprowadza nas na drogę duchową, ale jednocześnie wymaga od nas odpowiedzi. Odpowiedź wyraża się przede wszystkim w modlitwie oraz w pokornym posłuszeństwie i służbie. Św. Jan z Avili apelował o to, by „słuchać pierwszego Słowa... a więc tylko Boga, który jest najwyższą Prawdą” (Audi, Filia, I, B) 1.). Apelował o to, by słuchać Go „z wiarą” (Audi, Filia, I, B), 2.).

 

c) Nawrócenie i konsekracja

92.     Ten, kto słyszy i podejmuje wezwanie Boga do naśladowania św. Jana Bożego, doświadcza w sobie tajemniczej i stopniowej przemiany wewnętrznej, czuje napięcie konsekracji, czuje się uzdolniony przez Ducha Świętego do życia w stanie uniżenia, ogołocenia i zaparcia się siebie.

93.     Tak jak do Jana Bożego, tak i do nas Bóg przemawia głosem ludzi cierpiących, którzy błagają o udzielenie im pomocy w chorobie, ubóstwie czy poniżeniu. W takich sytuacjach budzi się w nas i rośnie miłosierna i współczująca miłość, która  otwarta jest na przyjęcie drugiego. Pojawia się w nas życzliwość, poczucie solidarności i braterstwa, które zmieniają naszą dotychczasową hierarchię wartości. Duch Święty konsekrując nas w szpitalnictwie uzdalnia nas do okazywania naszym życiem szczególnej miłości Ojca do tych, którzy cierpią. Uzdalnia też do naśladowania Jezusa z Nazaretu poprzez życie w czystości, ubóstwie i apostolacie szpitalnym. W ten sposób współdziałamy w misji Kościoła, służąc Bogu w cierpiącym człowieku (Konst. 1d; 2b; 7b).

94.     O przemieniającym działaniu Ducha Świętego czytamy w tekście naszej profesji zakonnej (por. Konst. 9). Uznajemy w ten sposób, że Bóg Ojciec konsekruje nas poprzez rozmaite wydarzenia w naszym życiu.

95.     Jednak sam udział w akcie konsekracji nie wystarczy. Konsekracji należy się poddać,  Bóg zaś dokonuje reszty. Wchodzimy tu w etap mistyczny, w którym Bóg poprzez Jezusa i Ducha Świętego staje się najważniejszą Osobą w życiu wybranego przez siebie człowieka. Mistrzowie duchowi mówią, że jest to czwarte mieszkanie, czyli przejście od etapu ascetycznego na wyższy, bardziej mistyczny poziom. Dla Jana Bożego etap ten nie przebiegał w kontemplacyjnym odosobnieniu. Jego mistyczna kontemplacja wyrażała się w działalności charytatywnej, miłosiernej i szpitalnej. Namaszczenie Ducha Świętego odczuł w kontakcie z ludzkim ubóstwem. Podobnie wygląda i nasza droga stałej konsekracji. Św. Jan z Avili uczył, że słuchanie słowa Bożego skłania osobę wierzącą do nowego spojrzenia na świat i do przyjęcia odpowiedniej postawy wobec woli Bożej, która każe mu zapomnieć o złych rzeczach tego świata (Audi, Filia, -V).

 

d) Mistyczne utożsamienie z Jezusem ubogim, odepchniętym i cierpiącym

96.     Droga naszego duchowego rozwoju, po której prowadzi nas Duch Święty, nigdy się nie kończy. Ma ona na celu pełne upodobnienie nas do Pana Jezusa. Ostatnie etapy tej drogi prowadzą do coraz większego przemienienia, które można określić mianem „mistycznych godów”, autentycznej symbiozy: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga, 2, 20). Duch Święty objawia się w nas i działa w postaci charyzmatu szpitalnego. Upodabnia nas do Chrystusa współczującego i miłosiernego objawionego w Ewangelii, dzięki czemu przeżywamy żywo i w czasie Jego miłosierną obecność (Konst. 2).

97.     Ostatnie etapy drogi duchowej pozwalają nam odkryć ukryty potencjał naszego życia, który przewyższa nawet najśmielsze wyobrażenia i pragnienia. Kto rezygnuje z dojścia do tego etapu, odczuwa frustrację. Ostatnie etapy są nazywane przez mistrzów duchowych „ostatnim mieszkaniem”, „wejściem na szczyt Góry”, albo chwilą, gdy Bóg czuje, jak przyciąga Go do siebie dusza wierzącego człowieka (Audi, Filia, VI).

 

3. Bierzemy udział w drodze ludu Bożego

98.     Nasza droga duchowa, charyzmatyczna, wspólnotowa i osobista włącza się w wielki nurt duchowej drogi ludu Bożego, czyli Kościoła. Paradygmat, model i pedagogiczny wymiar tej drogi odnajdujemy w sakramentach i kalendarzu liturgicznym. Jest to także nasza droga. Kalendarz liturgiczno-sakramentalny tworzy szeroki kontekst dla naszej drogi duchowej, który daje nam stały kontakt z całym Słowem objawionym. Czytania Ciągłe, proponowane nam przez Matkę Kościół dzień po dniu, tydzień po tygodniu, są najlepszym duchowym pożywieniem, najlepszym drogowskazem na ścieżkach Ducha Świętego.

99.     Sobór Watykański II mówi, że „liturgia jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie źródłem, z którego wypływa cała jego moc. [...] Z liturgii, przeto, a głównie z Eucharystii jako ze źródła, spływa na nas łaska i z największą skutecznością przez nią dokonuje się uświęcenie człowieka w Chrystusie i uwielbienie Boga, które stanowi cel wszystkich innych dzieł Kościoła”.[95] Dlatego Eucharystia sprawowana codziennie w roku liturgicznym:

Ų        łączy nas z ofiarą Jezusa i z Jego autentycznym kultem Ojca (Konst. 7c);

Ų        wyraża i urzeczywistnia naszą misję rodziny szpitalnej;[96] a miłość Jezusa trwająca w Eucharystii odnawia nasz duch szpitalny (Konst. 30);

Ų        dzięki zasobom, które z niej czerpiemy, i obecności Jezusa w tabernakulum, przemienia nasze wspólnoty w prawdziwe szkoły szpitalnictwa[97]. Szpitalnictwo eucharystyczne jest dla nas źródłem szpitalnictwa charyzmatycznego. Zaś szpitalnictwo charyzmatyczne wzmacnia i ożywia szpitalnictwo eucharystyczne, które wyrażamy w codziennym sprawowaniu Eucharystii i w rozmodlonym goszczeniu Pana Jezusa w naszych miejscach modlitwy.

100.   W okresach pokutnych Kościoła, tak samo jak we wspólnotowym i osobistym sprawowaniu sakramentu pojednania, czcimy Boże Miłosierdzie. Uznając własną grzeszność, otwieramy się wobec Boga i wspólnoty i przyjmujemy do siebie łaskę przemieniającą. Sakrament pojednania jest niezwykle ważny dla naszej duchowości, w której praktykujemy miłosierdzie oraz bezgraniczne i gościnne otwarcie wobec drugiego człowieka.

101.  Sakrament ostatniego namaszczenia od początku zajmował uprzywilejowane miejsce w duszpasterskiej posłudze wśród chorych. Jan Boży zawsze dbał o to, by chory miał możliwość przyjęcia tego sakramentu. Jego troska zachowała się w tradycji Zakonu jako przejaw prawdziwej miłości do chorych. Matka Kościół daje nam możliwość celebrowania miłosiernej i przemieniającej bliskości Jezusa właśnie poprzez sakrament namaszczenia. Wspólnotowe sprawowanie tego sakramentu – bez względu na to, czy sami go przyjmujemy, czy też uczestniczymy w nim jako wspólnota – pozwala nam doświadczyć prawdziwej i uzdrawiającej bliskości naszego Pana Jezusa w świecie cierpienia i choroby. Udział Kościoła w modlitwie i w namaszczeniu chorych jest jedną z najlepszych okazji do rozwoju duchowego braci szpitalnych.

102.  Regularnie sprawowana liturgia godzin łączy nas mocno z drogą ludu Bożego. Odmawianie psalmów, słuchanie słowa Bożego, które tnie mocniej od szabli obosiecznej, prowadzi nas niezachwianie drogą Pana. Dlatego nie możemy się opuszczać w tym zakonnym obowiązku. Kiedy uczestniczymy w modlitwie Kościoła, wchodzimy w komunię także z całą ludzkością, a zwłaszcza z ludźmi, którzy cierpią – z Kościołem boleści. To ważne, byśmy odnawiali świadomość tego wymiaru naszej duchowości. Jesteśmy głosem, który błogosławi, śpiewa chwałę, składa dziękczynienie i zanosi błaganie do Boga życia i Ojca miłosiernego w imieniu wszystkich, którzy nie mogą tego robić osobiście i nie doświadczyli radości Bożego synostwa.

 

 

4. Udział w drodze duchowej Zakonu i jego wspólnot

a) Przekazywanie charyzmatu

103.   Nasza droga duchowa jest drogą Zakonu oraz drogą wspólnot, do których należymy. Duchowość można zachować wtedy, gdy się ją przekazuje, gdy udziela się innym, gdy trwa się w komunii. Dlatego wspólnota i Zakon (dziś, tak samo jak w przeszłości) pełnią istotną rolę szkoły duchowości szpitalnej. Charyzmat szpitalny otrzymujemy bowiem we wspólnocie braci, zgromadzonych w imię Pana Jezusa, aby wspólnie zdążać do Ojca i aby głosić ludziom dobrą nowinę o zbawieniu” (Konst. 26a). Wstąpić do wspólnoty Zakonu oznacza włączyć się w wielką tradycję duchową. Oznacza też działać wspólnie w sposób wierny i kreatywny zarazem, tak by Duch Święty za naszym pośrednictwem ożywiał dar szpitalny w tych, którzy go otrzymali.

104.   Najstarsi bracia i instytucje nabierają w tym kontekście nowego znaczenia. Pełnią rolę świadków, szafarzy duchowej tradycji. Kontakt z nimi ma ożywczą moc. Ich obecność i wpływ są tym bardziej ważne w miejscach, gdzie ze względu na młody wiek współbraci istnieje niebezpieczeństwo oderwania od korzeni. Zadaniem braci starszych i tych, którzy wychowywali się w wielkiej tradycji Zakonu, jest pełnienie charyzmatycznego ojcostwa.

 

b) Braterska miłość

105.   Tak jak Jan Boży, jesteśmy wezwani do zacieśniania więzów braterstwa. Jednym z najgorszych skutków zeświecczenia w różnych środowiskach jest pozbawienie osób zakonnych tożsamości społecznej. Jesteśmy odsuwani na margines, ponieważ nasze otoczenie nie uznaje roli osób konsekrowanych. Każdy człowiek potrzebuje integracji ze środowiskiem i jego akceptacji. W tym celu poszukuje grupy, do której mógłby należeć, w której mógłby budować silne więzi wzmacniające jego własną tożsamość. Naturalnym punktem odniesienia, który pozwala nam odnaleźć własną tożsamość, jest wspólnota, w której żyjemy. Ale jeśli wspólnota na skutek duchowego indywidualizmu nie potrafi zapewnić właściwego wsparcia dla głębokich powołaniowych przesłanek naszej egzystencji, wówczas nie zadziwi nas fakt, że niektórzy poszukują go gdzie indziej lub uznają swoją tożsamość za kwestię wyłącznie osobistą. W konsekwencji utożsamiają się z grupą społeczną, w której pracują (pielęgniarki, asystenci społeczni, itp.). Swoją przynależność do wspólnoty określają jedynie na podstawie spełnianych w niej zadań. W ten sposób odnajdują się nie w tym, kim , ale w tym, co robią.

106.   Dar szpitalny zobowiązuje nas do przeżywania i okazywania serdeczności, życzliwości i pomocy, przede wszystkim we własnej wspólnocie (Konst 36b). Doświadczane miłosierdzie podsyca bowiem szacunek dla współbraci, którzy tak jak my, otrzymali ten sam dar. Skłania też do rozszerzania więzów komunii ustanowionych między nami przez Ducha Świętego po to, byśmy byli znakiem i świadectwem, że różnice wieku oraz przynależność kulturowa czy narodowa mają znaczenie względne, gdy wzajemne stosunki opierają się na podstawowych wartościach współistnienia, to znaczy na uznaniu i akceptowaniu drugiego człowieka takim, jaki jest.

107.  Świadectwo braterstwa w komunii zachowuje nadal swą aktualność i moc, której pragnął Jezus. Jest zachętą, by wierzyć w Jezusa, wysłannika Boga Ojca. Ono potwierdza i pokazuje, że jesteśmy Jego uczniami (por. J 13, 35; 17, 21, Konst. 26b). Będziemy dla społeczeństwa znakiem o tyle, o ile będziemy umieli żyć z naszymi braćmi w komunii i miłości. Jest ona zawsze postrzegana jako wartość ewangeliczna: „Braterska komunia jest nie tylko narzędziem służącym określonej misji, ale przede wszystkim przestrzenią teologalną, w której można doświadczyć mistycznej obecności zmartwychwstałego Pana (por. Mt 18, 20)” (VC 42).

 

c) Dzielenie się doświadczeniem Boga i rozpoznawanie Jego woli we wspólnocie

108.  Wspólnota ożywiana miłosierdziem i duchem szpitalnym jest idealnym środowiskiem dla rozwoju naszej duchowości. Zgodnie ze swym powołaniem jest biocenozą i biotypem – środowiskiem życia i rozwoju. Wspólnota będzie „szkołą duchowości” na tyle, na ile my, bracia, zrozumiemy, że najgłębszą racją naszego wzajemnego poznania i wspólnego życia jest osobiste doświadczenie Boga, i że wspólnota ze swej natury jest uprzywilejowanym miejscem, gdzie doświadczenie Boga powinno osiągnąć swoją pełnię i udzielać się innym (Konst. 27; por. Kontemplacyjny wymiar życia zakonnego, 15). Trzeba więc jak najszybciej pozbyć się tendencji do indywidualizmu w życiu wewnętrznym oraz dążyć do komunii duchowej, do dialogu i spotkań, na których będzie można podzielić się z braćmi swym doświadczeniem w przeżywaniu wiary i trudnościami, które rodzą się w tym zakresie a także wskazać środki, które pomagają je przezwyciężyć. Musimy starać się wszelkimi siłami o to, by iść wspólną drogą, pomagać sobie nawzajem, upominać się po bratersku i przekazywać doświadczenie Boga.

109.  Sprawowanie liturgii, wspólna modlitwa, zebrania wspólnoty stanowią okazje do wymiany i dialogu, a także rewizji i oceny wartości. Są to momenty, w których stawiamy Chrystusa pośród nas i pozwalamy kierować się Duchowi Świętemu tak, aby w pełni przyjąć wolę Bożą względem wspólnoty i każdego brata (por. Konst. 38, 3).

110.  Wspólnota szpitalna powinna być ze swej natury wspólnotą doświadczoną w rozeznawaniu duchowym. Wydaje się, że w przyszłości powinniśmy więcej nad tym  popracować, gdyż umiejętność rozeznawania duchowego wykracza poza zwykłą bystrość umysłu. Nikt nie może czuć się w tym lepszy od innych. Rozeznanie wymaga modlitwy, słuchania Boga i braci, świadomości, że Bóg objawia swoje tajemnice prostaczkom, ubogim i młodym. Z tego względu, wspólnota, podejmując proces rozeznawania, poprzez który chce zrozumieć wolę Bożą, musi stawać pokornie przed Bogiem w modlitwie.

 

d) Wspólnota w misji szpitalnej

111.   Misja szpitalna – centralny aspekt naszego Zakonu – jest realizowana we wspólnocie lokalnej. Komunia i misja potrzebują się nawzajem i wzajemnie uzupełniają (por. Konst. 41a; 43c)

112.   Nie działamy indywidualnie. To wspólnota nas posyła, a jednocześnie jest dla nas oparciem i nadaje wiarygodność uczynkom, które spełniamy jako bracia św. Jana Bożego (por. Konst. 43c). We wspólnocie wszyscy bracia angażują się w głoszenie Ewangelii ubogim i chorym. Oczywiście nie wszyscy mogą pracować w ramach opieki, ale wszyscy uczestniczą w tym, co robią inni bracia. Ci zaś czują oparcie w braciach, którzy ze względu na wiek, stan zdrowia lub pełniony urząd nie wykonują pracy zawodowej. Bardzo ważne jest pielęgnowanie poczucia komunii w pełnionej misji, zwłaszcza tam, gdzie bracia są w podeszłym wieku, a warunki rynku pracy nie pozwalają im na kontynuowanie pracy zawodowej wśród chorych i potrzebujących.

113.  Zostaliśmy obdarzeni charyzmatem szpitalnym, by tworzyć wspólnotę życia apostolskiego (Konst. 5b; por. Mk 3, 13-14). Swoje pełne znaczenie wspólnota ta osiąga poprzez realizację misji (Konst. 41a). To w niej objawia się owoc spotkania z Bogiem i z braćmi. To właśnie w posłannictwie objawia się prawda, że w wyniku przemiany naszej tożsamości zaczął w nas żyć współczujący i miłosierny Chrystus, który ujawnia swą obecność w nas i poprzez nas w otwarciu, posłudze i poświęceniu względem chorych i potrzebujących (Konst. 2c; 5a). Nasza tożsamość nie kształtuje się w poszczególnych dziedzinach naszego życia. Przemienienie jest darem płynącym z całokształtu charyzmatu szpitalnego (Konst. 2b) i dlatego nie można oddzielić pracy apostolskiej od modlitwy, czy od bratniego życia we wspólnocie. Błędne jest także myślenie, że upodobniamy się do Chrystusa dzięki prowadzonej działalności i wykonywanej pracy. Charyzmat szpitalny kształtuje w nas apostołów, którymi pozostajemy zawsze – wtedy, gdy w pełni sił prowadzimy pracę zawodową, i wtedy, gdy ze względu na wiek lub z innego powodu nie możemy przebywać wśród chorych i potrzebujących, by opiekować się nimi i im posługiwać. W istocie podstawą istnienia każdego z nas jest bycie szpitalnikiem i to właśnie pozwala nam realizować naszą posługę szpitalną.

114.  Działalność apostolska nie stanowi przeszkody dla wspólnotowego życia  (Konst. 43c), przeciwnie, wspólnota jest silnym oparciem w rozproszeniu, do jakiego zmusza nas spełnianie uczynków miłosierdzia wśród potrzebujących i sprawowanie posługi szpitalnej. Świadomość więzów, jakie w tym rozproszeniu nas łączą, jest częścią naszej duchowości. Choć wiele razy musimy przeżywać komunię z daleka od wspólnoty, to jednak zawsze bierzemy udział w jej programie duchowym. Nigdy nie powinniśmy czuć się osamotnieni. Przebywanie wśród ludzi jest szczególnym wyrazem apostolskiego rozproszenia w szpitalnictwie i szczególnym doświadczeniem wspólnotowego życia. Dowodzi, że nasza wspólnota powstała dla innych, a nie dla siebie samej (Konst. 5b; 41a).

 

e) Wspólnota o silnym poczuciu Kościoła

115.      Nie wolno nam zapominać, że tworzymy wspólnoty, które należą do wielkiej wspólnoty Kościoła powszechnego, a równocześnie przynależą do lokalnych Kościołów partykularnych prowadzonych przez duszpasterzy. Przyjmujemy zatem wskazania duchowe i nauczanie Kościoła, zachowując jednocześnie otwartość na nieprzewidziane impulsy Ducha Świętego. Odpowiadając na Jego natchnienia współpracujemy w misji głoszenia Królestwa Bożego (por. Konst. 1d; 5a; 41a). Jesteśmy świadomi, że bez świadectwa miłosiernej posługi i misji prowadzonej w obszarze opieki zdrowotnej, Kościół Jezusa byłby niepełny. Apostolskie dzieła Zakonu muszą być miejscem, w którym głosi się publicznie i praktykuje miłość chrześcijańską, podobnie jak parafia jest miejscem publicznego głoszenia i praktykowania wiary.[98]

116.   Komunia z Kościołem ożywia w Bonifratrze powołanie do roli “współczującego i miłosiernego kapłana” na wzór Jezusa (por. Konst. 7c; 30b). Działając wśród ludzi cierpiących Bonifrater składa Ojcu ofiarę własnego życia oraz życia ubogich i chorych. Staje się prorokiem Miłosiernego Boga, gdy wchodzi między biedaków, by pokazać im Chrystusową miłość i zarazem piętnować niesprawiedliwość społeczną i strukturalną. Bonifrater urzeczywistnia w Kościele posłannictwo Jezusa, który do samego końca dawał wyraz swojej ofiarnej miłości, obmywając na klęczkach stopy swoich uczniów i posyłając ich na świat, by powtarzali gesty posługi i gościnności. Pozostał z nami w Eucharystii nie po to, by stała się mechanicznym rytem, ale by była pamiątką Jego ofiary, poprzez którą udziela życia i podnosi godność ludzi, swoich braci, do własnej godności (por. J 13, 1-17; Łk 22, 17-21).

 

5. “Osobista” droga duchowa

117.   Nie wystarczy iść jedną drogą wspólnie z ludem Bożym. Każdy z nas jest istotą jedyną i niepowtarzalną. Droga duchowa ma także wymiar osobisty, w którym nikt nie może nas zastąpić i za który jesteśmy bezwzględnie i osobiście odpowiedzialni.

 

a) Znaczenie modlitwy osobistej na drodze duchowego rozwoju

118.   „ Pierwszym źródłem naszej charytatywnej misji jest miłość miłosierna Ojca (por. 1 J 4, 10-11). To zaś domaga się, abyśmy starali się osobiście i wspólnotowo, w modlitewnym dialogu, o połączenie życia wewnętrznego z działalnością apostolską, abyśmy byli zdolni żyć miłością do Boga przy równoczesnym służeniu braciom” (Konst. 28a). Jezus pragnie w modlitwie dokonywać razem z nami cudów miłosierdzia (św. Benedykt Menni). Pochyla się nad naszą słabością, tak jak pochylał się nad chorymi, spogląda na nas z bezgraniczną czułością, jak spoglądał na dzieci i grzeszników, przygarnia najserdeczniej, jak przygarnął Marię Magdalenę, Zacheusza i Piotra. Podczas modlitwy Pan Jezus na nas patrzy. Winniśmy poddać się temu spojrzeniu, aby rozlało swoje światło w naszych umysłach i sercach, abyśmy umieli w każdej chwili rozpoznać wolę Bożą i realizować ją z synowskim posłuszeństwem.

119.   W osobistej modlitwie Bonifrater potwierdza prawdziwość i dynamizm swojej duchowej drogi. Jego regularne i przeżywane w miłości spotkania z Bogiem w Trójcy stają się coraz częstsze i silniejsze, tak że w końcu każda chwila staje się modlitwą. Jakość osobistego dialogu z Bogiem ukazuje, do jakiego stopnia działa w nas Duch Święty. To prawda, że sami nie potrafimy modlić się tak, jak powinniśmy. Duch Święty przybywa nam tu z pomocą (Rz 8, 26-27). Rozwija w nas umiejętność modlitwy, zadziwia nas swą inspiracją. Kiedy dopuścimy, żeby codzienne troski i praca zagłuszyły w nas chęć modlitwy, wtedy rozwój naszego życia duchowego zostaje zahamowany. Może się nawet zdarzyć, iż zaczniemy się na niej cofać.

 

b) Osobisty projekt duchowy

120.   Każdy brat powinien wytyczyć swoją drogę duchową w osobistym projekcie, solidnie opracowanym przy pomocy kierownika i opiekuna duchowego. Powinien też, w miarę możliwości, podzielić się nim z braćmi ze swojej wspólnoty.

121.   Osobisty projekt życia wyraża naszą stałą odpowiedź na dar powołania. Jest najlepszym znakiem, że odpowiedzialnie realizujemy otrzymaną misję i jesteśmy gotowi przekładać ją w każdej chwili na konkretne czyny. Wiemy, że aby tworzyć rodzinę Jezusa, rodzinę braci, musimy nie tylko słuchać Słowa Bożego, ale także wprowadzać je w życie.

122.   Nasz projekt życia jest odpowiedzią na Przymierze Boga i jest ukierunkowany na Królestwo Boże, które nadchodzi. Czystość, ubóstwo, posłuszeństwo i szpitalnictwo – główne rysy naszego zaangażowania w realizację Przymierza Boga z Jego ludem, nabierają pełnego znaczenia w kontekście Królestwa Bożego i w apostolskim naśladowaniu Jezusa. Poprzez praktykę rad ewangelicznych, otrzymujemy od Ducha Świętego zdolność prorockiego piętnowania niesprawiedliwości, dyskryminacji najsłabszych, marnotrawstwa, przemocy. Ewangeliczne charyzmaty, którymi obdarzył nas Duch Święty, byśmy mogli prowadzić nasze szpitalne życie, rozwijają się wtedy, gdy żarliwie i z miłością spełniamy naszą misję wśród ludu, który coraz bardziej przyjmuje nas do siebie i do swoich dziejów widząc, jak utożsamiamy się z rzeszą maluczkich i prostaczków.

123.   Istotnym elementem naszego osobistego projektu życia jest gotowość służenia bliźniemu w każdej chwili, na wzór św. Jana Bożego. W takiej postawie ujawnia się najwyraźniej nasza duchowość braci szpitalnych. Jest to duchowość poświęcenia, duchowość nieustannej służby i bezgranicznego otwarcia na innych. To droga, która naprawdę prowadzi na szczyt miłości. Tak jak Jezus i jak św. Jan Boży, szczyt ten możemy osiągnąć schodząc w najgłębszą czeluść ludzkiego ubóstwa i słabości, oddając się z radością służbie cierpiącym, poprzez postawy i czyny charakterystyczne dla Bonifratra: poprzez pokorną, cierpliwą i odpowiedzialną posługę; pełną szacunku i wierności dla osoby; pełną zrozumienia, życzliwości i wyrzeczenia (Konst. 3b), okazując im solidarność w ich troskach i nadziejach.

 

c) Kontemplacja elementem naszej misji

124.  Działalność apostolska nie jest skierowana tylko na zewnątrz. Ma także wymiar wewnętrzny. Misja stanowi bowiem sakrament Ducha Świętego i Zmartwychwstałego Jezusa. Poznanie tej prawdy wymaga od nas połączenia życia wewnętrznego z działalnością aspostolską (por. Konst. 28a; 103a). Pełniąc misję nie możemy oddalać się od Chrystusa, musimy przy Nim trwać bez przerwy i to w sposób szczególny. Musimy zawsze pamiętać o „stałym niebezpieczeństwie dla robotników Ewangelii, którzy czasem dają się pochłonąć pracy dla Pana Jezusa tak bardzo, że zapominają o Nim przy wykonywaniu swych zadań” (por. Jan Paweł II). Niezwykle ważne dla naszej duchowości jest to, byśmy pełniąc naszą miłosierną posługę wciąż odnawiali świadomość, że kiedy służymy najsłabszym, służymy samemu Jezusowi. „Mistyka” szpitalnicza ożywia w nas zdolność do kontemplacji. Naszym przywilejem jest możliwość ciągłego kontemplowania Chrystusa, bowiem w prostaczkach, w słabych i „maluczkich” widzimy żywe ikony Jezusa. Podstawowe znaczenie dla naszej duchowości ma troska o ciało człowieka, które leczymy z dolegliwości, tak jak to czynił Jezus. Chcemy w ten sposób przywrócić mu godność i wprowadzić w sferę doświadczeń religijnych i chrześcijańskich.

125.   Nasze apostolstwo wydaje tym większe owoce, im bardziej czujemy się solidarni z ludźmi, którzy cierpią, świadomi, że nasza miłość miłosierna wobec nich nie jest nigdy aktem jednostronnym (Kons. 42c). Apostołowanie szpitalne jest więc dla Bonifratra źródłem duchowości. Nie tylko dlatego, że ewangelizuje innych, ale dlatego, że w swojej ewangelizacyjnej misji sam staje się przedmiotem ewangelizacji. Bóg przemawia do nas poprzez drugich, zwłaszcza wtedy, gdy potrzebują naszej pomocy. Przemawia w ich skargach, prośbach i podziękowaniach. Musimy Go wysłuchać i umieć rozpoznać Jego przesłanie. Każdy emigrant, każdy chory to ów „drugi”, w którym się urzeczywistnia i konkretyzuje odmienność, niecodzienność. Duch Święty jest w każdym z nich, zadziwiając nas swoim działaniem. Odkrywanie wartości, które tkwią w grupach ludzi i w poszczególnych jednostkach oraz czerpanie z bogactwa ich emocji i przeżyć – to źródło naszej duchowości. Konsekwencje tej wymiany są nieprzewidywalne, jak nieprzewidywalne jest działanie Ducha Świętego.

126.  Apostolstwo szpitalne jest autentyczną szkołą i tyglem humanizacji. Skłania nas do naśladowania Jezusa z Nazaretu, który przywrócił ludzkości obraz zgodny z pierwotnym zamysłem Ojca, a przy tym stale oczyszcza ją z egoizmu i z uchybień w zakresie solidarności po to, by duch gościny, zrozumienia i ofiarnej posługi rozwijał się i przekładał na konkretne gesty miłosierdzia i opieki. Człowiek chory i słaby jest nie tylko adresatem naszego zrozumienia i miłości; jest także sprawcą tych uczuć. Jest „uczelnią” (P. Marchesi), na której bez pomocy teorii zdobywamy prawdziwą wiedzę, prawdziwą życiową mądrość. Dzielimy apostolat szpitalny z ludźmi, którzy działają razem z nami na polu zdrowia i opieki, którzy pracują w naszych dziełach apostolskich. Jest to kolejny powód do stałego rewidowania naszych postaw i motywacji, do  ciągłej weryfikacji, czy cierpiący człowiek jest naprawdę w centrum całej naszej działalności apostolskiej i wszystkich naszych starań (Konst. 103b), czy oddajemy wszystkie nasze siły i umiejętności na służbę Bogu w chorych i potrzebujących (Konst. 22b; 1d), czy na płaszczyźnie osobistej i wspólnotowej jesteśmy moralnym drogowskazem, krytycznym sumieniem i prekursorami[99] (dziś powiedzielibyśmy odnowicielami[100]) szpitalnego stylu życia na wzór św. Jana Bożego, czy indywidualnie i wspólnotowo potrafimy autentycznie promować jego ducha (SG 127b), a wreszcie czy żyjemy tak przeniknięci naszym posłannictwem, aby nasi współpracownicy czuli się pociągnięci do działania w ten sam sposób (Konst. 23a). Razem z naszymi współpracownikami staramy się pielęgnować i promować wartości osoby ludzkiej oraz wnosić wkład w rozwój i szerzenie tego, co nazywamy “kulturą szpitalniczą”

 

d) Wymiar cielesny naszej drogi duchowej

127.  Wcielenie Słowa Bożego trwa w czasie i urzeczywistnia się w ludziach: w Bonifratrach, którzy służą, oraz w chorych i potrzebujących, którzy korzystają z ich posługi. Cielesność jest niejako pośrednikiem w stosunkach międzyludzkich i bierze udział w procesie duchowym. Nasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, jest członkiem ciała Chrystusa. Jego misją jest głoszenie chwały Boga. W naszym ciele zamyka się nasza historia, nasza najgłębsza pamięć. Ciało jest miejscem naszego bytowania. Ma powołanie eucharystyczne: dąży do przemienienia, by poświęcić się innym, tak jak to uczynił nasz Ojciec, Jan Boży. Cnota czystości, przeżywana przez Bonifratrów, jest zarodkiem osobistej płodności, przez nią, bowiem wypełniamy posłannictwo, aby służyć i rozwijać życie oraz by umacniać godność i wartość ciała (Konst 10d).

128.  Psychosomatyczna jedność wskazuje, że żadna duchowość nie może pomijać ciała, tak jak nie ma właściwego podejścia do ciała w oderwaniu od duchowości. Współzależność między równowagą psychosomatyczną a życiem duchowym nie podlega dyskusji. Dlatego tak ważne jest dla nas dążenie do równowagi cielesnej. Pokój, pogoda ducha, serdeczność i łagodność są przekazywane przez zmysły. Uzdrawiając chorych Jezus nakładał na nich ręce (Łk 4, 40)[101].

 

e) Czujność i otwartość wobec Ducha Świętego

129.   My, Bonifratrzy, winniśmy zachowywać wielką czujność na działanie Ducha Świętego objawiające się w naszych czasach, w różnych miejscach. Czujność ta pozwoli nam przeżywać naszą duchowość także w sytuacjach męczeństwa,[102] w których nasza misja przybiera bardziej charakter płomiennej ofiary niż działania; czujność, która pozwoli ocalić duchowość w dialogu z innymi religiami, wtedy, kiedy przedstawiamy Jezusa jako naszego Pana, będącego Sługę wszystkich, kiedy ukazujemy Go jako Ciało wydane w ofierze za, wielu, któremu dajemy świadectwo poprzez duchowość kénosis i pokory. Czujność ta umożliwia też zachowanie charyzmatu w komunii z ludźmi świeckimi, z kobietami i mężczyznami, w których odkrywamy siłę wytrwania, poświęcenia “ad vitam”, współdziałania, a także w sytuacjach konfliktowych i trudnych, w których głosimy i dajemy świadectwo sprawiedliwości i zaangażowaniu na rzecz pokoju.

 

6. Formacja jako droga duchowa

130.   Na drodze duchowej można wyróżnić pierwszy, krótszy etap, nazywany „charyzmatyczną inicjacją”, który przypada na pierwsze lata życia w Zakonie, oraz jego kontynuację zwaną „formacją ciągłą”, która trwa przez całe życie.[103]

 

a) Pierwszy etap – charyzmatyczna inicjacja

131.   W okresie formacji początkowej i przysposobienia zawodowego Bonifrater nabiera pewnych umiejętności: do nauki, do wypowiedzi, do wykonywania pracy zawodowej, do medytacji i modlitwy, do bycia dobrym zakonnikiem. Jest to czas „ideałów”, takich jak świętość, wspólnota, „wyjście w świat”.[104] Wychodząc od swoich pierwszych doświadczeń młody brat ocenia i krytykuje innych: oni nie potrafili tego zrobić, ale on zrobi wszystko lepiej, będzie wprowadzał w życie to, co wie i co czuje. Na tym etapie rzeczywistość postrzegana jest „przez pryzmat metody”, to znaczy poprzez ideologię, którą stopniowo usiłujemy sobie przyswoić. Nie przyjmujemy rzeczywistości taką, jaką jest. Mamy własny kontakt nie tyle z rzeczywistością, ile z tym, co sami sobie o niej wyobrażamy. Trudno się dziwić, że codzienność, ścierając się z wymarzonym ideałem, czasem nas szokuje. Te frustracje i rozczarowania mogą posłużyć jako lekcja „odnalezienia się” w świecie, albowiem pozwalają doświadczyć i zaakceptować własne słabości, zrozumieć bezpodstawność czystych idei, poznać granice a zarazem bogactwo innych ludzi i instytucjiNa tym etapie rzeczywistość postrzegana jest "co czuje. lepiejtykuje innychlitwy, do bycia dobrym zakonnikie. ło wydane w ofierz.[105]

132.   Podobne doświadczenia powtarzają się wtedy, gdy trzeba zakończyć pracę z powodu wieku lub problemów zdrowotnych. W takich chwilach, którym często towarzyszą momenty załamania psychicznego, powinniśmy zatrzymać się przez chwilę na naszej drodze, aby zaczerpnąć siły z charyzmatu szpitalnego i odkryć, że zostaliśmy wezwani i konsekrowani, żeby być szpitalnikami i głosić królestwo Boże na wzór Chrystusa (Konst. 21), który doświadczył osobiście ogołocenia, cierpienia, smutków, słabości i opuszczenia, aż do śmierci krzyżowej, aby zrozumieć i nauczyć się współczuć i uwolnić tych, którzy cierpią i umierają w opuszczeniu (por. Hbr 2, 14-18).[106]

 

b) Drugi etap: odpowiedzialne działanie

133.   Po okresie formacji początkowej Bonifrater zostaje w pełni włączony w działalność apostolską. Przejście z etapu, na którym zapewniano mu kierownictwo i opiekę, na etap osobistej odpowiedzialności za własne działania, wymaga specjalnej i intensywnej troski, która pomoże mu nauczyć się żyć zachowując ducha młodzieńczej miłości i entuzjazmu dla Chrystusa.[107]

134.   Wiek dojrzały niesie ze sobą ryzyko rutyny i niepokój spowodowany brakiem lub znikomością rezultatów. Jest to czas, gdy w świetle Ewangelii i charyzmatu musimy na nowo przemyśleć pierwsze impulsy miłości i powołania. Wtedy znajdziemy nowe bodźce i motywacje do wytrwania w powołaniu. W tym okresie koncentrujemy się na tym, co najistotniejsze.[108]

135.   W wieku dojrzałym łatwo wpaść w pułapkę indywidualizmu, zamknąć się w sobie lub spocząć na laurach. Trwanie na drodze duchowej pomaga nam wzmocnić siłę życiową, oczyścić się i poświęcić we wspaniałomyślnym oddaniu. Ten wiek daje nam możliwość dojrzewania w realizacji daru i doświadczenia duchowego ojcostwa.[109]

c) Trzeci etap: rosnące ograniczenia

136.   Podeszły wiek odznacza się stopniowym oddaleniem od pracy, z powodu choroby lub z konieczności przejścia na emeryturę. Choć częstokroć jest to okres bolesny, daje starszemu Bonifratrowi okazję do poddania się kształtującemu działaniu tajemnicy paschalnej Pana Jezusa. W takich okolicznościach misja miłosiernego szpitalnictwa nabiera cech męki – męki, w której utożsamiamy się z naszym Panem. W ten sposób dopełnia się w każdym współbracie tajemniczy proces duchowości rozpoczęty znacznie wcześniej. Jesteśmy przygotowani na śmierć. Czekamy na nią jako na akt najwyższej miłości i złożenia ofiary z siebie.[110] 

 

d) Przełomowe chwile

137.  Niezależnie od kolejnych etapów, w naszym życiu następują czasem momenty przełomowe i decydujące. Pewne czynniki zewnętrzne, takie jak wyjątkowe zdarzenia, niespodzianki, niepowodzenia czy wydarzenia historyczne, lub czynniki wewnętrzne, jak choroba, depresja, utrata kogoś bliskiego, przyjaźń, kryzys wiary lub tożsamości, mogą spowodować w naszym życiu pojawienie się wielkich napięć. Odnosimy wówczas wrażenie, że jesteśmy bliscy zerwania z dotychczasowym stylem życiem. W takich chwilach decydującą rolę odgrywa kierownictwo duchowe,[111] modlitwa, bliskość braci, obecność przyjaciół. Wszystko to pomaga Bonifratrowi odkryć sens przymierza z Bogiem, które Bóg zachowuje ponad wszystko. Każda życiowa próba jest opatrznościowym narzędziem Ducha Świętego, które prowadzi do rozwoju, większego utożsamienia z Jezusem, postępu na drodze naśladowania ukrzyżowanego Chrystusa[112].

 

Zakończenie

138.   W momencie, gdy już dojdzie do głosu owo pragnienie duchowości, które mieszka w naszej bonifraterskiej duszy, musimy bardzo uważać na niespodzianki Ducha Świętego. Z Jego inspiracji coś nowego zaczyna się w nas rodzić. Upadają bariery. To, co niemożliwe, staje się możliwe. Zakwitają nasze pustynie. Spełniają się nasze pragnienia. Z radością i entuzjazmem głosimy dobrą nowinę miłosierdzia i szpitalnictwa. Stajemy się przypowieścią o nowym świecie wśród cierpiących i odepchniętych.

139.   Lud Boży i cała ludzkość potrzebują naszego świadectwa i naszego ducha wraz z jego humanizującą siłą. Z drugiej strony my także winniśmy pamiętać, że otrzymujemy siłę i energię duchową od świętego ludu Bożego i od całej ludzkości, do której należymy. Wierzymy, że im mocniej czujemy się Kościołem, ludem Bożym i ludzkością, tym bardziej rośnie, nabiera głębi i znaczenia nasza duchowość. Jesteśmy wezwani, by dzielić ten dar z innymi, biorąc jednocześnie udział w darach innych.

140.   Jako prorocy miłosierdzia, ożywiani duchem św. Jana Bożego, podejmijmy apel, który na początku trzeciego tysiąclecia skierował do nas Jan Paweł II w swoim liście Novo Millenio Ineunte: “Duc in altum! Idźmy naprzód z nadzieją!”[113] Chrystus Jezus, nasza nadzieja (1 Tm 1,1), niech wspiera naszą wierność w realizacji prorockiej misji.

 

 



[1] Regla y Constituciones, para el Hospital de Ioan de Dios de Granada (1585) Tit. 1ŗ, 1Ŗ Constitución, w : Primitivas Constituciones, Madryt 1977, s. 12.

[2] Konstytucje z 1587 r., Introducción, w: o.c., s. 81-82.

[3] “Jan Boży nie jest naszą własnością! Należy do społeczeństwa i do Kościoła. Zresztą nie tylko my odpowiadamy za to, by stale żył w dziejach świata. Jednak z pomocą Bożą musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby Zakon i Jan Boży trwali w czasie”, o. Pascual Piles Ferrando, Pozwólcie się prowadzić Duchowi Świętemu (Ga, 5, 16). List okólny do braci Zakonu, Rzym 24 października 1996, (9.3), s. 62.

[4] Por. Deklaracje LXV Kapituły Generalnej (Dokumentacja). Grenada 6-24 listopada 2000; Karta tożsamości Zakonu Szpitalnego św. Jana Bożego, Rzym, 1999; Bonifratrzy i współpracownicy razem w służbie i promocji życia, Cernusco sul Naviglio, 1992; Jan Boży wciąż żyje w czasie, Cernusco sul Naviglio, 1992; Nowa ewangelizacja i szpitalnictwo u progu trzeciego tysiąclecia. Dokumentacja końcowa LXIII Kapituły Generalnej Zakonu, Bogota, październik 1994; Marchesi P., Szpitalnictwo Bonifratrów na drodze do 2000 roku, Rzym, 1987; Piles Ferrando, P., Pozwólcie się prowadzić Duchowi Świętemu (List okólny do Braci Zakonu), Rzym, 24 października1996; Piles Ferrando, P., Szpitalnictwo na początku trzeciego tysiąclecia. Urzeczywistnianie proroctwa św. Jana Bożego (List okólny). Rzym, 2 lutego 2001.

[5] “Jest nas 1500 braci, około 40000 pracowników i wolontariuszy, i około 300000 współpracowników-dobrodziejów. Jesteśmy obecni na pięciu kontynentach, w 46 krajach, w ramach 21 prowincji zakonnych, 1 wiceprowincji, 6 delegatur generalnych i 5 delegatur prowincjalnych. Nasze apostolstwo na rzecz chorych, ubogich i cierpiących prowadzimy w 293 dziełach. Chociaż jesteśmy członkami tego samego ciała, Zakonu, żyjemy jednak w bardzo różnorodnych sytuacjach. Jedni znajdują się w ośrodkach i społecznościach wysoce stechnicyzowanych, natomiast inni w społeczeństwach na drodze rozwoju; niektórzy żyją w krajach cieszących się atmosferą pokoju, podczas gdy innych nęka przemoc i wojna, albo skutki przemocy z niedawnej przeszłości; jedni cieszą się w swoim społeczeństwie wolnością, gdy tymczasem wolność innych i ich podstawowe prawa są poważnie naruszane; jedni poświęcają się działalności ściśle szpitalnej, a inni koncentrują się na tematach społecznych i niedoli; jedni próbują pomagać żyć, podczas gdy działanie innych polega na pomocy w umieraniu z godnością. Chociaż wszyscy pracujemy z myślą o integralnej pomocy chorym i ubogim, poświęcamy się osobno czy to zdrowiu fizycznemu czy umysłowemu, albo stwarzaniu godnych warunków życia ludzi. Jedni z nas znajdują się na Północy, inni na Południu; jedni w kulturach Wschodu, inni w kulturach Zachodu”: zakon szpitalny św. jana bożego, Karta tożsamości Zakonu. Służba chorym i potrzebującym na wzór św. Jana Bożego, Warszawa, 2000, s. 7-8.

[6] Jan Boży wie, że aby osiągnąć pełnię i ominąć przeszkody, człowiek musi być zawsze czujny i gotowy: “czuwaj zawsze, trzymając stopę w strzemieniu”. W przeciwnym razie może się “zagubić”: por. św. jan boży (SG), Listy, 1 List do Księżnej Sessy (1KS), 7; List do Ludwika Baptysty (LB), 6; w: J. Sįnchez, Origen y camino de nuestra espiritualidad.

[7] SG, Listy, tamże.

[8] Podczas oblężenia Fuenterrabģa Jan Boży zgłosił się na ochotnika, by poszukać żywności dla swojego oddziału. “Dosiadł klaczy zdobytej na przeciwnikach – Francuzach” i bez wędzidła udał się do pobliskich zabudowań w poszukiwaniu prowiantu. Jednak klacz, poznając pastwisko, „na które zwykle ją wyprowadzano”, gwałtownie zerwała się do galopu. Jan nie mógł jej zatrzymać, a ona pędziła tak szybko po górskim zboczu, że z całą siłą zrzuciła go między skały. Leżał tam cały zakrwawiony i prawie bez ducha. Odzyskawszy przytomność, był zupełnie bezsilny i obolały, i bał się, że może wpaść w ręce wroga. Pozbawiony wszelkiej pomocy, podniósł się z ziemi, i „z oczyma utkwionymi w niebo, wzywał imienia Najświętszej Maryi Panny”. Opierając się na znalezionym kiju, powoli wrócił do obozu, gdzie oczekujący go towarzysze „natychmiast położyli go na łóżko” Francisco de Castro, Święty Jan Boży. Pierwsze wiadomości historyczne, Kraków 2001, Castor Drukarnia i Wydawnictwo (dalej Castro) s. 26-37.

[9] Castro, s. 38.

[10] “Przy swoich rodzicach wychowywał się do ósmego roku życia. Pewnego razu bez ich wiedzy został od nich uprowadzony przez pewnego kleryka do miasta Oropesa” (Castro s. 35).

[11] “Wszystko ginie... dopóki jesteśmy na tym wygnaniu i w tej dolinie łez” (1 KS 6; 2 KS 10) ...“śmierć wszystko niszczy, pozbawia wszystkiego, co dał nam ten nędzny świat, a pozwala zabrać tylko kawałek zużytego i źle zszytego płótna” (3 KS 15).

[12] 1 KS 10.

[13] 2 KS 15.

[14] Castro, s. 41-42.

[15] “Nie widział już innej drogi poza tą, jaką nasz Pan miał mu ukazać, żeby na niej Mu służył… Chodził, więc smutny, nie znajdując chwili spokoju ani odpoczynku, ani nie odczuwając zadowolenia z wypasu owiec”. Castro, s. 44.

[16] Castro, s. 46-47.

[17] Tamże, s. 50-51.

[18] Tamże, s. 52.

[19] Por. Castro, s. 53.

[20] Castro, s. 54-55.

[21] Tamże, s. 55-58.

[22] Tamże, s. 59-60.

[23] Tamże, s. 64.

[24]  Tamże, s. 60.

[25]  Por. Castro, s. 53.

[26] Castro, s. 92.

[27] Tamże,  s. 71.

[28] J. Sįnchez Martķnez. “Kénosis-diaconķa” en el itinerario espiritual de San Juan de Dios, Jerez, 1995, s. 331, 441.

[29] 2 GL, 4-5.

[30] Castro. s. 84.

[31] Tamże, s. 75.

[32] Tamże., s. 84.

[33] Proces beatyfikacyjny św. Jana Bożego L 52/1.23, f 81. Por. J. Sįnchez Martķnez. “Kénosis-diaconķa”  s. 190-191.

[34] Tamże, L 52/1.20, f 73v

[35] Castro, s.104.

[36] 1GL 11.

[37] Castro, s. 84.

[38] Tamże, s. 84.

[39] 1KS 15s. Castro stwierdza, że “jego serce nie mogło znieść widoku cierpienia biedaków pozostających bez pomocy”. s. 99.

[40] Castro, s. 84.

[41] Castro, s. 100-101.

[42] 2 GL 7.

[43] 2 KS 2.

[44] 2 GL 17.

[45] Tamże, 8.

[46] Tamże, 7.

[47] Castro, s. 119.

[48] Tamże, s. 119-120.

[49] Tamże, s.. 55.

[50] LB 13.

[51] Tamże 8.9.

[52] Tamże 6.

[53] Tamże 7.

[54] Tamże 9.

[55] Tamże 15.

[56] Tamże 10.

[57] Tamże 11.13.9.

[58] Tamże 15.

[59] Por. 1 KS 13.

[60] J. Sįnchez Martķnez. “Kénosis-diaconķa”, s. 292, 307, 393.

[61] Niewiele o nich wiemy. W biografii Castro, tylko w rozdziale XX wspomniany jest Antón Martķn, towarzysz Jana Bożego. Natomiast w „Procesie” wcześniejszym od biografii Castro mówi się wielokrotnie o braciach noszących habit Jana Bożego. Mówią o nich także biografie napisane przez Dionisio Celi i Antonio Govea. Jan z Avili (którego Święty nazywa w swoich listach „Angulo”) podaje imiona czterech towarzyszy Jana Bożego: Antón Martķn, Pedro Pecador (Piotr Grzesznik), Alonso Retingano i Domingo Benedicto.

[62] L. Ortega Lįzaro, El hermano Antón Martķn y su hospital en la calle Atocha de Madrid (1500-1936), Madryt 1981, s. 31, por. 17-19

[63] Por.  J. Sįnchez Martķnez. “Kénosis-diaconķa”, TT 8/5; T 9/5; T 10/5, p. 346, 356, 364.

[64] Por. J. Sįnchez Martķnez. “Kénosis-diaconķa”, T 11/20, s. 383: przyjmowali nędzarzy wszelkiego typu, z każdą chorobą, nie bacząc, czy to byli to maurowie czy chrześcijanie; nikogo nie pozostawiali bez opieki.

[65] Już pierwsze Konstytucje kładą nacisk na ten podstawowy aspekt.

[66] Tak jak Jana Bożego, porywa nas w sposób szczególny całkowita ofiara Jezusa w miłości, aż do śmierci krzyżowej poniesionej dla nas: rozważanie Męki Chrystusa „Męża boleści” (Iz 53, 3) zajmuje naczelne miejsce w naszej duchowości (Konst. 33). W tym aspekcie tradycja Zakonu opiera się na postaci naszego Założyciela, który żywił ogromne nabożeństwo do Męki Chrystusa. Kontemplując Jezusa Ukrzyżowanego, nasz Ojciec rozważał zarówno cierpienia Jezusa, jak i miłość, która pozwalała Mu te cierpienia znosić – miłość wielką, pozwalającą przebaczać nawet własnym wrogom. Jan podkreśla wielkość tej miłości, gdy mówi do Ludwika Baptysty: „Pamiętaj o Panu naszym Jezusie Chrystusie i Jego świętej Męce. Odpłacał dobrem za zło. Tak i Ty musisz postępować” (n. 10). Jan Boży wzywa nas do naśladowania cierpień Chrystusa, do życia w duchu pokuty i ofiary, aż do najwyższej ofiary miłości w służbie cierpiącym. W bolesnym obliczu chorych, w nędznym życiu ubogich, Jan odkrywa i widzi Chrystusa. Służenie Mu nie jest dla Jana krzyżem, nie oznacza wyrzeczenia – wynika z faktu, że miłość Boga zawładnęła całym jego życiem. Jan nie może żyć inaczej, jak tylko miłując wszystkich, a zwłaszcza najsłabszych.

[67] Nasza duchowość jest zasadniczo chrystocentryczna. Jan Boży darzył Jezusa najżarliwszą miłością. Od niego uczymy się stawiać Chrystusa w centrum naszego życia i wpatrywać się w Jego gesty posługi, miłości i leczenia chorych. Jezus z Nazaretu jest naszym Nauczycielem, który swoim sposobem działania ukazuje nam, jakie postawy i czyny musimy wprowadzać w życie, aby kontynuować Jego dzieło miłości. Tak jak Jezus, musimy podchodzić ze współczuciem do ludzi znękanych i porzuconych (por. Mt 9, 36) i nieść im posługę i pociechę, bo tylko to liczy się w życiu (por. Mk 6, 34-44). Tak jak Jezus, powinniśmy być świadomi, że gdy podejmujemy służbę na rzecz potrzebujących, wyzwala się w nas wewnętrzna ożywcza siła (por. Łk 8, 40-48). Gdy wpatrujemy się w Jezusa, który utożsamia się z ubogimi i chorymi, pyrzyjmuje ich słabości i dźwiga choroby (por. Mt 8, 17), odnawia się w nas postanowienie służenia cierpiącym i, tak jak Jezus, stajemy się sługami, którzy z narażeniem własnego życia bronią życia biednych (por. Mt 12, 15-21; 20, 28).

[68] Najświętsza Maryja Panna – wizerunek Kościoła i pierwsza pośród konsekrowanych (por. VC. 112), jest dla nas wzorem służby Chrystusowi w szpitalnictwie. Jan Boży ukochał Maryję głęboką miłością, oddawał Jej cześć i naśladował Jej sposób życia, był Jej oddanym czcicielem, czuł Jej bliskość i opiekę w trudnych chwilach swojego życia. Wszystkie listy Jana Bożego zaczynają się od słów: „W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i Pani naszej, zawsze Dziewicy Maryi”. Zgodnie ze swym zwyczajem, wzywał, by wszystko, cokolwiek się czyni, „służyło Panu Jezusowi Chrystusowi oraz naszej Pani Dziewicy” (1 GL 12). Zwracał się do Matki Bożej w modlitwie różańcowej, którą wszystkim zalecał: „Różaniec był mi zawsze ogromną pomocą. Mam nadzieję, że Bóg udzieli mi łaski odmawiania go tak często, jak będe mógł” (LB 17). Potrafił przekazać swoim towarzyszom ufność, jaką pokładał w Maryi, oraz pragnienie naśladowania Jej w służbie ubogim i chorym. Świadczą o tym na przykład słowa Antona Martina, który w swoim testamencie pisze: „W imię Najświętszej Trójcy... i Błogosławionej Panienki pełnej chwały, naszej Świętej Pani Maryi, Jego Matki, w której uznaję swoją Opiekunkę i Orędowniczkę we wszystkich moich uczynkach [...] w służbie naszego Pana Jezusa Chrystusa i Jego Chwalebnej Matki”. (L. Ortega Lįzaro, El Hermano Antón Martķn y su Hospital en la C. Atocha de Madrid. 1550-1936, Madryt, 1981, s. 8).

Kontynuując tradycję Zakonu, Konstytucje zachowują maryjne znaczenie naszej duchowości. Najświętsza Dziewica jest dla nas szczególnym wzorem konsekracji (n. 25), odznacza się ujmującą gościnnością w życiu, które poświęciła służbie ludziom i dziełu Jezusa (por. n. 42b). Jej przykład wzywa nas do pielgrzymowania w wierze (por. LG 58), chcemy Ją naśladować w rzetelnej i pełnej miłości służbie cierpiącym ludziom, łącząc się w ten sposób z ofiarą Jej Syna, która przedłuża się w cierpieniu ludzkości (n. 34a; por. 4d). Maryja, Uzdrowicielka Chorych i Matka Miłosierna zajmuje zawsze szczególne miejsce w życiu naszej wspólnoty szpitalnej (n. 34) i w sercu każdego współbrata. Chcemy z całej siły Ją czcić i naśladować Jej prostotę i dyspozycyjność, Jej poświęcenie i wierność zamysłom Boga względem własnego życia (por. 4c). Wysławiamy Ją z synowską miłością i przywiązaniem obchodząc Jej święta, a zwłaszcza święto Maryi Patronki Zakonu, oraz odmawiając tradycyjne modlitwy, a zwłaszcza różaniec (por. 4d; 34).

Panna Maryja śpiewająca swoje Magnificat ukazuje jeden z najwyraźniejszych aspektów naszej duchowości – Bóg w swym miłosierdziu spełnia swoje obietnice wyzwolenia i skłania się ze szczególną troską ku ubogim i pokornym, a Jego miłosierna władza zatriumfuje nad arogancją możnych tego świata, którzy uciskają słabszych. Tak jak Maryja, jesteśmy wezwani, by żyć z nimi w komunii, by odczuwać całą niesprawiedliwość ich sytuacji życiowej i angażować się ewangelicznie w ich pełne wyzwolenie (por. Łk 2, 46-53).

Maryja odwiedzająca Elżbietę jest dla nas wzorem gościnnej życzliwości, gdyż okazuje chęć pomocy i służenia swojej kuzynce, ale zwłaszcza, dlatego, że w Niej Bóg urzeczywistnia swój plan zbawienia. Wcielając się w łonie Maryi, obierając Ją jako pośredniczkę przekazania swojego Ducha Elżbiecie i dziecku, które nosiła w swym łonie (por. Łk 1, 41-44), podnosi gesty gościnności i życzliwości do rangi sakramentu, w którym realizuje swoje dzieło zbawienia.

[69] Konst. 1984, 103a.

[70] Tamże 1984, 103c.

[71] VC, 54.

[72] Po Soborze Watykańskim II, od połowy lat 80. Zakon zaczął promować i popierać ruch Przymierza ze współpracownikami. Sam Kościół uznał, że ludzie świeccy mogą mieć udział w charyzmacie instytutów zakonnych i są zapraszani do głębszego uczestnictwa w duchowości i misji danego instytutu. Dlatego można powiedzieć, że rozpoczyna się dziś nowy i bardzo obiecujący rozdział w dziejach relacji między osobami konsekrowanymi i laikatem” (VC 54; por. Konst. 23a)

[73] Por. V.A. Riesco, La Hospitalidad manifestación del Ser de Dios en favor del hombre. Fundamento bķblico de nuestra espiritualidad.

[74] Trudno wyjaśnić, z jakich przyczyn Stary Testament przedstawia czasem gwałtowne a nawet demoniczne rysy Boga. Chodziło o to, by za wszelką cenę wyjaśnić tajemnicę zła i ustalić, wbrew wszelkiemu bałwochwalstwu, że Jahwe jest jedynym Bogiem.

[75] Wątek ten przewija się wielokrotnie w pierwszym rozdziale (Akt założenia) ostatnich Konstytucji. Po pierwsze tekst przedstawia Jana Bożego jako człowieka, który „przemieniony wewnętrznie przez miłość miłosierną Ojca, żył w doskonałej jedności miłością do Boga i do bliźniego” (n. 1); „wiernie naśladował Zbawiciela w swych postawach i czynach miłosierdzia... oddał się bez reszty na służbę ubogim i chorym” (n. 1).

[76] Konstytucje stwierdzają także, iż “nasz Zakon Szpitalny zrodził się z Ewangelii miłosierdzia (Mt 8, 17; 25, 34-46), którą żył w pełni święty Jan Boży” (n. 1). Poprzez konsekrację Ducha Świętego bracia upodabniają się do Chrystusa współczującego i miłosiernego, uczestniczą w miłości miłosiernej Ojca i przeżywają żywo w czasie miłosierną obecność Jezusa z Nazaretu (por. n. 2).

[77] 1 KS 13.

[78] Por. Daniel Innerarity, Ética de la hospitalidad, wyd. Penķnsula, Barcelona 2001.

[79] Por. N.B. Pagadut, Be hospitable, Claretian Publications, Quezon City, Filipiny 1992.

[80] Castro, s. 84-85.

[81] …jeden ze świadków wspomina, że pewnego dnia Jan wszedł do kuchni i radośnie klaszcząc w dłonie recytował kantyk. Świadek rzekł doń: „Widzę, Ojcze, że dziś wszystko w porządku!”. Jan odpowiedział: „Kto służy Bogu, musi być wesoły.” (T. 30. W: Gómez Moreno, o.c. s. 214).

Bywałem tam wielokrotnie i widziałem, jak zbliża się do pacjentów, jak ich leczy, ubiera, jak im pomaga chodzić i kładzie do łóżka biorąc ich na ręce, zawsze uśmiechnięty, okazujący wielką miłość i miłosierdzie. Było to zadziwiające, tak jakby chciał ich wszystkich przyjąć do swojego wnętrza. (T. 59. In Gómez Moreno, o.c., p. 231-232)

[82] 2 GL 5.

[83] Miłuj Pana naszego Jezusa Chrystusa ponad wszystko na świecie, gdyż On miłuje Cię o wiele bardziej, niż Ty zdołałbyś Go pokochać. Bądź zawsze miłosierny: gdzie nie ma miłosierdzia, nie ma Boga, chociaż jest On na każdym miejscu. (LB 15)

[84] Konst. 1587 r., rdz. 17. o.c., s. 95.

[85] Konst. 2 c.; 3 a; 5 a.

[86] Por. GS. 22; Konst. 20.

[87] “Odnowa ma dwa podstawowe aspekty. Przede wszystkim stara się wyeliminować słabe strony naszego życia i obalić bariery stające na przeszkodzie naszej braterskiej komunii. Po drugie usiłuje wyłonić nasze mocne strony, które mogą ułatwić osiągnięcie jedności podobnej do tej, jaka istnieje między Ojcem i Synem”. (o. Marchesi, Odnowa, Rzym, 1978, s. 16).

[88] “…człowiekowi potrzebuje przede wszystkim, by uznawano jego osobową godność, a zatem by traktowano go jako osobę godną uwagi, troski i miłości bez względu na różnice w kulturze, wykształceniu, pochodzeniu społecznym, przynależności wyznaniowej lub rasowej …” ( P. Marchesi, Humanizacja, Rzym 1981, s. 21)

[89] “Gdy dotarł na dwór królewski, książę Tendilla oraz inni panowie, którzy go znali, dali znać królowi i ponformowali go o wizycie Jana Bożego. Zaprowadzili go do pałacu, gdzie Jan Boży przemówił do króla w taki oto sposób: – Panie, ja zazwyczaj nazywam wszystkich braćmi w Jezusie Chrystusie.” (Castro, o.c., p. 122)

[90] Por. Zakon Szpitalny św. Jana Bożego, Bracia i współpracownicy razem w służbie i promocji życia.

91 W latach 80., kiedy rozwijał się ruch humanizacyjny, Zakon poszukiwał odpowiednich metod, by zreorganizować swoją misję niesienia ludziom pomocy w potrzebach starych i nowych. Warto przytoczyć fragment podsumowania prac Konferencji Przełożonych, która odbyła się w roku 1981: „Nasza Konferencja potwierdza nadzieję i zaangażowanie w stałą odnowę Zakonu. Jesteśmy przekonani, że może ona nastąpić tylko wtedy, jeżeli my wszyscy, członkowie Zakonu, będziemy podchodzić z uwagą do wymogów naszej konsekracji i jeżeli będziemy dokładać wszelkich starań, by przełożyć tę naszą postawę na konkretne działania w odpowiedzi na nadzieje, jakie pokłada w nas Kościół i społeczeństwo. Zważywszy, że świat przeżywa ważny moment swoich dziejów, w którym obok dążenia do poszanowania podstawowych wartości osoby ludzkiej występują sytuacje poważnego łamania tych praw, my podejmujemy konkretne zobowiązanie, wynikające z charyzmatu Zakonu, że będziemy bronić i promować poszanowanie dla ludzkiej godności. Jesteśmy przekonani, że humanizacja, w takim sensie, jaki nadaje jej Osoba Jezusa z Nazaretu, stanowi w aktualnym historycznym momencie element, który nas jednoczy i integruje i który może nam dopomóc w przełożeniu idei odnowy na konkretne fakty.”  (P. Marchesi, tamże, p. 146-147).

92 Por. także n. 10: “Oto czas, w który Duch Święty wchodzi z niewymowną siłą, otwierając nowe możliwości. Wymiar charyzmatyczny różnych form życia konsekrowanego, chociaż będącego ciągle w rozwoju, który się nie kończy, przygotowuje w Kościele, we współdziałaniu z Parakletem, nowy adwent Tego, który ma przyjść, Tego który już jest przyszłością ludzkości w drodze”. Porównaj także numery 18, 21, itd. Należy pamiętać, że cały dokument opiera się na wizerunku “drogi”.

93 Por. Zarząd Generalny, Jan Boży wciąż żyje w czasie, Cernusco sul Naviglio, 1992, punkt 1.

[94] Tak się stało w życiu Jana Bożego.  Brak autentycznych ludzkich korzeni sprawił, że odezwał się w nim mocno ów głos, który już w czasie pobytu w Oropesie wzywał go, by porzucił pracę na pastwiskach i w stajniach hrabiego, a poświęcił się służbie Panu Jezusowi: “gdy przebywał u hrabiego, sprawiał mu wielki ból z jednaj strony widok w stajni koni wypasionych, lśniących i dobrze okrytych, a z drugiej strony ludzi biednych, obdartych i źle traktowanych. Mówił wtedy do siebie: Czyż nie lepiej będzie, Janie, zająć się opieką i dać żywność ubogim Jezusa Chrystusa, aniżeli polnym zwierzętom?” (Castro, s. 43-44).

[95] SC 10.

[96] “W Eucharystii bowiem Pan Jezus przyłącza nas do siebie w ofierze paschalnej składanej Ojcu: ofiarujemy i jesteśmy ofiarowani. Sama konsekracja zakonna przyjmuje strukturę Eucharystii: jest całkowitą ofiarą z siebie, ściśle złączoną z ofiarą eucharystyczną. Eucharystia skupia wszystkie formy modlitwy, w niej jest głoszone i przyjmowane Słowo Boże, zostaje poddany weryfikacji nasz stosunek do Boga, do braci, do wszystkich ludzi: Eucharystia jest sakramentem synostwa, braterstwa i misji. Eucharystia – sakrament jedności z Chrystusem – jest jednocześnie sakramentem jedności eklezjalnej i jedności pomiędzy wspólnotami osób konsekrowanych. (Rozpocząć na nowo od Chrystusa, n. 26)

[97] Jego (Jezusa) “nieustanna gotowość, aby być siłą, pociechą i wiatykiem chorych, pobudza nas do trwania przy człowieku, który cierpi, towarzysząc mu w jego cierpieniu i w jego samotności” (Konst. 30c).

[98] “Kościół nas potrzebuje, tak jak my potrzebujemy Kościoła, i będzie tak coraz bardziej w najbliższych latach. Konieczne jest komunikowanie się wewnątrz Kościoła. Nasze powołanie i charyzmat naszego Zakonu, jego tożsamość i jego programy muszą być dobrze znane wszystkim wierzącym, aby stać się dla nich bodźcem i wzorcem, drogą do realizacji wspólnego powołania do świętości, które wynika z chrztu.” (P. Marchesi, Szpitalnictwo Bonifratrów na drodze do 2000 roku, Rzym, 1987, n. 89).

[99] Por. P. Marchesi, Szpitalnictwo Bonifratrów na drodze do 2000 roku, Rzym, 1987, n. 66-86.

[100] Duchowość misji wyraża się w entuzjazmie, w prorockiej wyobraźni, w apostolskiej kreatywności. Brak Ducha prowadzi do rutyny, monotonii, mechanicznego powtarzania czynności. Obecność Ducha jest płomieniem, który wszystko ożywia i odnawia. Brat ożywiany duchem szpitalnym nigdy nie wpada w rutynę. We wszystkim, co robi, zawsze odkrywa nowość królestwa Bożego.

[101] Nasze ciało pozostaje w ścisłym związku z przyrodą. Jest częścią przyrody, którą udało nam się najbardziej poskromić. Nasza duchowość posiada cechy głęboko ekologiczne, których nie powinniśmy lekceważyć. W ten sposób lepiej dostrzegamy możliwości ludzkiego ciała, ale także jego brzemiona i słabości.

[102] Na horyzoncie życia Bonifratra może się zawsze pojawić sytuacja męczeństwa, w której wielkoduszna miłość, wyznanie wiary i głoszenie nadziei wymaga skrajnego świadectwa. Męczeństwo jest darem. Zawsze uważano je za dar. Jest darem tak dla męczennika, jak dla Zakonu. Jest darem paradoksalnym, lecz realnym. Możemy z założenia unikać męczeństwa, omijając zagrożenia, poszukując bezpiecznych sytuacji, nie narażając się na żadne ryzyko. Ale takie życie nie jest godne, by nazwać je „szpitalnym” i „miłosiernym”. Ewentualność męczeństwa nadaje szczególną barwę szpitalnemu życiu. Do form męczeństwa należy praca wśród ubogich, która prowadzi do marginalizacji, odosobnienia, skazujących wyroków. Wtedy brat szpitalny może powiedzieć: „byłem w więzieniu”, „byłem wygnańcem”.

[103] “W naszym życiu następują po sobie ważne etapy. Przede wszystkim w pierwszych latach musimy podjąć formację początkową; potem następuje formacja wieku dojrzałego, momenty kryzysowe, a wreszcie stopniowe wycofywanie się z działalności. Życie instytutów zakonnych, a zwłaszcza ich przyszłość, zależy między innymi od formacji ciągłej ich członków. Każdy Instytut powinien zapewnić odpowiedni czas i środki, które umożliwią odpowiednią formację”. Zakon Szpitalny św. Jana Bożego, Projekt formacji Bonifratra (P.F.B.), Rzym 2000, n. 132. Por. Zakon Szpitalny św. Jana Bożego. Formacja ciągła w Zakonie, Rzym 1991. 

[104] P.F.B., n. 39 i 44.

[105] Tamże, n. 46-57. Nasz model formacji zakłada pewne zasadnicze cechy, według których nasza formacja jest integralna, ewolucyjna, oparta na doświadczeniu, dostosowana do indywidualnych potrzeb, stopniowa i zróżnicowana, wyzwalająca i prorocka, powszechna.

[106] Tamże, n. 24: “W świetle drogi naszego Założyciela proces formacyjny powinien dostarczyć kandydatom i nowicjuszom szerokich możliwości ku temu, by mogli sobie przyswoić i przemyśleć charyzmat i duchowość Zakonu. Wyzwaniem dla Zakonu jest wychowywać, formować i kształcić braci, tak by potrafili dawać świadectwo Ewangelii miłosierdzia we współczesnym społeczeństwie i z kreatywną wiernością.”

[107] Tamże, n. 92 i 137c.

[108] Tamże, n. 26h. Formacja ciągła w Zakonie, n. 33

[109] Tamże, n. 136. Formacja ciągła w Zakonie, n. 34.

[110] Tamże, n. 44. Formacja ciągła w Zakonie, n. 35 i 36.

[111] Na osobistej drodze duchowej bardzo ważna jest duchowa opieka, nie tylko w młodości, ale w każdym wieku. Wspaniałym przykładem są dla nas stusunki między św. Janem Bożym a św. Janem z Avili. Musimy nawiązać kontakt sięgający najgłębszych pokładów naszej duszy z bratem lub siostrą zakonną o pewnym doświadczeniu w zakresie drogi duchowej. Taki kontakt będzie dla nas oparciem, pozwoli na konfrontację, doda bodźców. Zadaniem naszych przełożonych jest zapewnienie, w miarę możliwości, posługi duchowej każdemu z braci we wspólnocie.

[112] “Każdy brat i każdy nowicjusz muszą umieć przyjąć wszystkie wydarzenia, tak pozytywne, jak i negatywne, które należą do osobistej historii zbawienia, i poprzez które Pan Bóg do nas przemawia i nas prowadzi.” (P.F.B., n. 27 i 50)

[113] NMI 58.

PRESENTAZIONE

SŁOWO WSTĘPNE

 

 

Zgodnie ze wskazaniami Soboru Watykańskiego II, a ściślej z treścią Dekretu o przystosowanej odnowie życia zakonnego Perfectae Caritatis, nasz Zakon Szpitalny wydał w ostatnich latach wiele dokumentów, które stanowią zbiór refleksji służących pomocą braciom i współpracownikom w prowadzeniu służby na rzecz ubogich i potrzebujących zgodnie z charyzmatem szpitalnym, który otrzymaliśmy w darze jako dziedzictwo św. Jana Bożego.

 

Zakon stara się rozwijać swój wymiar duszpasterski i ewangelizacyjny, kładąc szczególny nacisk na taki model opieki, w którym wysoki poziom techniki idzie w parze z zasadami humanizacji, a umacnianie naszej tożsamości odbywa się w poszanowaniu przekonań religijnych wszystkich ludzi, którzy z nami pracują, i tych, którzy korzystają z naszej opieki. Jednocześnie Zakon przykłada wielką wagę do kwestii bioetyki, z którymi stykamy się dziś na co dzień w naszej posłudze. Stara się odpowiadać na nie w duchu wskazań Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.

 

Kilka lat temu podjęliśmy zadanie opracowania pogłębionej refleksji na temat naszej duchowości. Owocem tych prac jest dokument „Realizacja charyzmatu szpitalnego na wzór św. Jana Bożego. Duchowa droga Bonifratra”. Stanowi on odpowiedź na liczne głosy ze strony współbraci – zwłaszcza formatorów, ale także ze strony współpracowników. Już od dawna bowiem sygnalizowali oni potrzebę opracowania takiego dokumentu.

 

Pragnęliśmy przedstawić naszą duchowość w sposób aktualny, osadzając ją w kontekście współczesnego świata. Chcieliśmy odpowiedzieć na potrzebę właściwego zrozumienia, jak w dniu dzisiejszym powinniśmy interpretować duchowość św. Jana Bożego, zarówno w naszym życiu osobistym, jak w pełnionej przez nas służbie wśród chorych i potrzebujących.

 

Było już kilka wcześniejszych opracowań na temat naszej duchowości, autorstwa głównie naszych współbraci. Brakowało jednakże takiego dokumentu, który wyrażałby odczucia całego Zakonu w dobie dzisiejszej.

 

Temat ten został podjęty na obradach LXIII Kapituły Generalnej w 1994 roku. Bracia kapitulni uznali, iż taki dokument powinien powstać, i podjęli decyzję o jego wydaniu. Przewidywano, że prace zostaną ukończone w ciągu roku i że dokument ukaże się z okazji obchodów 500-lecia urodzin św. Jana Bożego na przełomie 1995 i 1996 roku. Ale jak to w życiu bywa, prace przeciągnęły się i okazało się, że przedsięwzięcie wymaga większego nakładu czasu, niż się spodziewano.

 

Po Kapitule powołano komisję, w skład której weszli współbracia różnych narodowości: Valentķn A. Riesco, José Sįnchez, Bernhard Binder, Stephen de la Rosa, Rafael Teh, Francis Mannaparampil, oraz jeden współpracownik – profesor socjologii ks. Pietro Quattrocchi. Do współpracy włączył się także Generał Karmelitów Bosych, ojciec Camillo Maccise, który brał udział w dwóch posiedzeniach komisji i pomógł nam przyjąć ogólne ustalenia co do formy i treści dokumentu.

 

Za radą ojca Maccise, postanowiliśmy zwrócić się do eksperta w zakresie teologii życia duchowego, który potrafiłby ostatecznie opracować zebrane materiały i uzupełnić je w taki sposób, by w tekście znalazły się wszystkie elementy, jakie powienien zawierać współczesny dokument na temat duchowości instytutu zakonnego.

 

Okazało się jednak, że teolog, który początkowo zgodził się wykonać dla nas tę pracę, jest zbyt zajęty. Po dłuższym czasie oznajmił nam z przykrością, że nadmiar obowiazków nie pozwala mu poświęcić temu opracowaniu takiego nakładu czasu, jakiego wymaga.

 

W ten sposób upłynęło sześć lat. Zbliżał się termin LXV Kapituły Generalnej w 2000 roku, a tekst w dalszym ciągu nie był ukończony. Mieliśmy jednak nadzieję, że już wkrótce uda nam się zakończyć nasze dzieło. Przekazaliśmy bowiem wszystkie materiały ojcu José Cristo Rey Garcķa Paredes, który zobowiązał się do zebrania ich w jedną całość.

 

Po kapitule, pod koniec listopada powołano niewielką komisję, która miała służyć pomocą ojcu Cristo Rey w jego pracy. Tym razem w skład komisji weszły osoby mówiące tym samym językiem, co znacznie ułatwiło wzajemne porozumienie. Byli to bracia Valentķn A. Riesco, Jesśs Etayo i Francisco Benavides. Brałem osobiście udział w kilku zebraniach komisji. Czytałem także z uwagą kolejne fragmenty, wypowiadając swoje uwagi na temat tekstu.

 

W końcu z Bożą pomocą prace dobiegły końca. Dziś możemy przekazać dokument w ręce całego Zakonu. Dla nas wszystkich – braci i współpracowników – będzie on stanowił podstawę do przemyśleń nad tym, w jaki sposób każdy z nas na drodze osobistego powołania powinien naśladować duchowość św. Jana Bożego, tak aby urzeczywistniać zamysły i uczucia naszego Założyciela w świecie współczesnym, zwłaszcza w obszarze służby chorym i potrzebującym.

 

Ideą dokumentu jest ukazanie św. Jana Bożego jako naszego Ojca duchowego, oraz jego dziedzictwa wzbogaconego przez naszą tradycję. Dziedzictwo to winniśmy przyjmować z wielką czcią, przystosowując je z wciąż nowym zapałem do współczesnych warunków wszędzie tam, gdzie prowadzimy naszą posługę. Winniśmy zachowywać powszechny charakter naszego charyzmatu, szukając jednocześnie nowych form jego realizacji w świecie zdominowanym przez globalizację, w którym tak bardzo potrzeba naszego świadectwa.

 

Muszę przyznać, że osobiście wysoko oceniam treść nowego dokumentu.

 

Pierwszy rozdział poświęcony jest pamięci i charyzmatycznym początkom naszego Zakonu. Przedstawia drogę powołania św. Jana Bożego rozwijając cztery pojęcia: pustki, powołania, nawrócenia i utożsamienia. Zachęca wszystkich czytelników do podjęcia tej samej drogi. Następnie ukazuje tradycję Zakonu, a wreszcie dochodzi do czasów współczesnych. W dniu dzisiejszym misja Zakonu prowadzona jest wspólnie przez braci i współpracowników. Należy w niej uwzględnić potrzeby inkulturacji wynikające z faktu, iż Zakon jest dziś obecny w pięćdziesięciu krajach.

 

Drugi rozdział ukazuje fundamenty naszej misji wychodząc od dwóch pojęć biblijnych: miłosierdzia i gościnności. Na wstępie analizuje znaczenie obu pojęć, a z kolei przedstawia ich historyczne współistnienie w duchowości Zakonu. W dalszym ciągu przechodzi do czasów współczesnych, w których miłosierdzie i gościnność znajdują przełożenie w zasadach humanizacji, w pełnej realizacji naszego powołania i naszej tożsamości, właściwej osobom konsekrowanym żyjącym na wzór św. Jana Bożego.

 

Trzeci i ostatni rozdział omawia itinerarium duchowe. Duchowość jest drogą. Jest procesem, który my, współbracia, winniśmy realizować we wspólnocie uwzględniając wszystko to, czego życie wspólnotowe od nas wymaga. Wszyscy bracia, ale także wszyscy współpracownicy na tyle, na ile czują się do tego powołani, winni realizować tę duchową drogę w życiu osobistym i w pełnionej misji. Idea wspólnego działania wynika z faktu, iż nasza duchowość włącza się w nurt życia ludu Bożego. Jesteśmy Instytutem, który pragnie wypełniać swoje posłannictwo razem ze współpracownikami, proponując im swoją duchowość, którą oni sami mogą wzbogacić o własne doświadczenia i wartości. Wszyscy winniśmy stale kontynuować tę drogę. Nie wolno nam stanąć w miejscu. I zawsze trzeba nam wsłuchiwać się w głos Pana, który do nas przemawia.

 

Jak widać, każdy z trzech rozdziałów kończy się odniesieniem do czasów współczesnych, nawiązując do tego, co przeżywamy w dniu dzisiejszym i co powinniśmy wnosić w najbliższą przyszłość.

 

Jan Paweł II wyraźnie podkreśla w swoim nauczaniu wymiar duchowy w życiu Kościoła i w życiu konsekrowanym. Dziękuję zatem Panu Bogu za ten dokument, który oddajemy dziś w ręce Zakonu. Będzie on nam przybliżał naszego Ojca Założyciela. Pomoże spojrzeć pod kątem jego duchowości na to, co stanowi treść naszego codziennego życia. Jesteśmy spragnieni duchowości. Powinniśmy rozwijać ją w naszym życiu tak, jak czynił to Jan Boży, naśladując miłosierdzie i gościnność Jezusa Chrystusa w naszej służbie chorym i potrzebującym. Obyśmy potrafili iść tą drogą zawsze i bez przystanku, tak jak nasz święty Ojciec Założyciel.

 

Wszystkie te sprawy zawierzam Najświętszej Pannie zawsze Dziewicy, jak zwykł Ją nazywać św. Jan Boży, jako Patronce naszego Zakonu w dniu Jej święta.

 

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Patronki Zakonu Szpitalnego

Hawana, 15 listopada 2003 roku

W 400. rocznicę naszego Zakonu na Kubie

 

 

 

 

 

o. Pascual Piles Ferrando

Przełożony Generalny

 

Torna alla pagina precedenteTorna alla home page