Duchowa Droga Bonifratra
REALIZACJA CHARYZMATU SZPITALNEGO NA WZÓR ŚW. JANA BOŻEGO
REALIZACJA
CHARYZMATU SZPITALNEGO NA
WZÓR ŚW. JANA BOŻEGO
DUCHOWA DROGA BONIFRATRA
Valentķn Riesco, OH - José Cristo
Rey Garcķa Paredes, CMF
Wstęp
1. Dzieło, które z wielkim oddaniem
rozpoczął błogosławiony mąż Jan Boży[1]
około roku 1538 w Grenadzie, w ubogim, wynajętym domu,[2] trwa nieprzerwanie, a jego duch i
charyzmat od ponad 465 lat zachowują na świecie swoją
żywotność. Bogactwo duchowe Jana Bożego posiada tak
wielką, przemieniającą siłę, że do dziś mężczyźni i kobiety różnych ras i narodowości, na
różnych kontynentach i w różnych epokach odnajdują w nim swojego
duchowego ojca. Idąc za jego przykładem, realizują śmiałe
przedsięwzięcia w dziedzinie opieki społecznej, lecznictwa i
rehabilitacji na rzecz ludzi najbardziej potrzebujących.[3]
2.
Czasy
współczesne są nie tylko epoką zmian są prawdziwym
epokowym przełomem. Panujący jeszcze do niedawna sposób
myślenia, działania i życia jest już przestarzały i
anachroniczny. Dawne metody i instytucje tracą swoją skuteczność.
Przeto nie wystarczy tylko z czcią zachowywać dziedzictwo Jana
Bożego trzeba je konkretyzować w nowych formach działania,
dostosowywać do nowych kultur i przeżywać z odnowionym
zapałem.
1. Epokowy przełom
3. Zjawiska
zachodzące na tym przełomie epoki, takie jak globalizacja, afirmacja
społeczności lokalnych i kultura postmodernistyczna, wywierają
wpływ na Kościół i na Zakon.
Ų
Globalizacja i lokalność.
Do cech charakterystycznych naszych czasów należy globalizacja
(czyli tworzenie wielkich światowych sieci), ale także
lokalność (czyli afirmacja wszystkiego, co autochtoniczne, rdzenne i
specyficzne dla kultury lokalnej). Oba zjawiska niosą w sobie aspekty
zarówno pozytywne, jak i negatywne. Globalizacja o ludzkim obliczu, która
kieruje się solidarnością i nie wyklucza nikogo, stwarza
bezprecedensowe możliwości budowania wspólnoty narodów,
społeczności i jednostek. Z drugiej jednak strony przywiązanie
do wspólnoty lokalnej, pozbawione skrajności i fundamentalizmu, może wzbogacić nasz
świat o wartości i perspektywy, o których jeszcze do niedawna nikt
nie myślał.
To samo dotyczy naszego charyzmatu, który z jednej
strony obejmuje swym zasięgiem coraz większe rejony świata, z
drugiej nabiera właściwości lokalnych zakorzeniając
się w różnych miejscach i kulturach. Poczuwamy się w sposób
szczególny do odpowiedzi na apel Kościoła o to, by popierać
solidarność, współczucie i miłosierdzie w świecie, w
którym globalizacja gospodarcza pogłębia dyskryminację i sieje
liczne ofiary. Poczuwamy się także do obrony wartości kultur
lokalnych oraz indywidualnej godności każdego człowieka, a
zwłaszcza ludzi, którzy w społeczeństwie poddanym globalizacji
są spychani na margines.
Ų
Postmodernizm. Kultura zwana
postmodernistyczną
niesie w sobie kolejne zagrożenia w okresie epokowego przełomu.
Zwykle określa się ją jako wspólny i globalny stan
świadomości, występujący w takiej czy innej postaci we
wszystkich narodach kuli ziemskiej. Oznacza to, że czasy totalitaryzmu,
absolutyzmu, dogmatycznych wizji
i społeczeństwa
patriarchalnego należą do przeszłości, że mamy
już za sobą dawną eurocentryczną wizję świata,
która starała się interpretować go i kontrolować na swój
sposób. Mentalność postmodernistyczna ujawnia się przede
wszystkim w młodych pokoleniach, jakkolwiek dotyczy nas wszystkich. Wymaga
od nas bardziej pokornego i
wycinkowego spojrzenia na rzeczywistość. Patrząc z tej
perspektywy można zauważyć, że bardziej skuteczne od
radykalnych transformacji są przemiany dokonywane metodą małych
kroków. Można też zobaczyć, że powinniśmy
akceptować pluralizm i odmienność, być bardziej wyrozumiali
i otwarci na innych ludzi. W tym kontekście szpitalnictwo i
miłosierdzie nabierają nowego znaczenia, co stawia przed nami
wyzwanie, by przekładać je na działania i instytucje dostosowane
do naszej epoki. Postmodernizm jest także wyzwaniem dla naszej
duchowości, która zgodnie ze współczesną tendencją,
określana jest dziś bardziej jako droga duchowa, niż jako prawo
moralne lub abstrakcyjny wymóg. Postmodernizm wyrabia w nas większą
wrażliwość na wielorakość form ludzkiego i
chrześcijańskiego życia i skłania do większego
otwarcia na wzajemne relacje i komunię. Właśnie dlatego mówimy
dziś o dzieleniu misji, charyzmatu i życia.
Ų
Szanse i
zagrożenia.
Otwierają się przed nami nowe wspaniałe możliwości,
ale pojawia się także wiele nowych i niebezpiecznych
zagrożeń. Nie możemy powstrzymać przemian dokonujących
się w naszych czasach, ale możemy poszukiwać w nich nowych dróg.
Przemiany te wywierają bowiem wpływ na wszystkie dziedziny ludzkiego
życia: na sferę duchową i cielesną, sferę
indywidualną i społeczną, świecką i transcendentną. Stosunki
między ludźmi nie są już te same, co kiedyś.
Pojawiają się nowe aspekty relacji między obu płciami
(męską i żeńską), które nadają swoisty charakter
stosunkom między mężczyznami a kobietami, tak w rodzinie, jak w
społeczeństwie. Wobec skupienia władzy ekonomicznej i politycznej
w rękach niewielu, dochodzą do głosu alternatywne formy
dominacji (terroryzm i mafia),
co wpływa na losy milionów ludzkich istot, narażonych na
konsekwencje tych zmagań. We współczesnym społeczeństwie
panuje zadziwiająca mobilność realna bądź wirtualna,
która sprawia, że życie nie przebiega spokojnie, że trudno przewidzieć
jego kolejne etapy, a człowiek jest wciąż niepewny jutra. Wzrost
gospodarczy, który de
facto istnieje, nie jest w stanie zahamować coraz szerszego procesu zubożenia
milionów ludzi. Psychika człowieka pozostaje więc pod silną
presją licznych sprzeczności, które w konsekwencji prowadzą u
wielu osób do zaburzeń równowagi, depresji, czy wręcz do
szaleństwa. Wszyscy odczuwamy bardziej, niż kiedykolwiek, poczucie
utraty sensu życia i historii.
2. Kościół i Zakon w nowym kontekście dziejowym
4. Rozwijając
się na przestrzeni wieków Kościół bierze udział w
przemianach zachodzących w świecie i dziś nie jest taki sam, jak
dawniej.
Ų
Kościół
współczesny ukazuje bardziej globalne oblicze, obejmując znacznie
więcej kultur i ras niż w przeszłości.
Ų
Zdaje sobie
sprawę ze wszystkich możliwości epokowego przełomu, ale
jednocześnie jest świadomy jego zagrożeń i problemów.
Ų
Matka
Kościół, kierując się właściwym sobie
miłosierdziem, pragnie przyjąć do siebie wszystkich i
otworzyć się w sposób szczególny na ludzi najbardziej
potrzebujących.
Ų
Wsłuchuje
się z uwagą w słowa Zmartwychwstałego Chrystusa, który
posyła go na cały świat, do wszystkich narodów, by
głosił Ewangelię i uobecniał miłosierdzie.
5. W
tym kontekście charyzmat Jana Bożego nabiera niesłychanej
wprost aktualności, którą należy jasno i wyraźnie
ukazać.
W myśl wskazań Soboru Watykańskiego
II, Zakon podjął śmiały i odważny proces odnowy.
Głęboko przemyślał charyzmat Założyciela i
wczytując się w znaki czasu, wytyczył sobie kolejne zadania i cele.
W ten sposób nadał nowe oblicze charyzmatowi Jana Bożego w obecnym
świecie.[4] Nie wolno jednak na tym poprzestać.
W dniu dzisiejszym potrzebna jest twórcza wyobraźnia, która w młodych
pokoleniach znajdzie podatny grunt. W świecie naznaczonym podejściem wielocentrycznym
i globalnym, we współczesnym Kościele, który jest zarazem powszechny
i partykularnym, także Zakon będzie musiał znaleźć
nowe odpowiedzi i nowe drogi Ducha Świętego. Wiele osób puka do
naszych drzwi z poczuciem, że otrzymali w darze charyzmat Jana
Bożego. Z tego też powodu winniśmy jak najlepiej przyswoić
sobie pojęcia wspólnej misji i wspólnej duchowości, które
określają tożsamość Zakonu. Dziś nasz Zakon
ukazuje oblicze pluralistyczne, wielokulturowe i wielorasowe.[5] Czuje się też wezwany bardziej
niż w przeszłości do proponowania drogi duchowej Jana
Bożego mężczyznom i kobietom spoza kręgu kultury
zachodniej.
6.
Wyzwanie,
które każe nam przyjąć duchowe bogactwo innych narodów i
kultur, nie
zatracając przy tym niczego z naszej duchowej spuścizny, otwiera nowe
horyzonty w historii charyzmatu naszego Zakonu. Młode pokolenia
słyszą w duszy zew nowej kultury i nie wolno nam tego
lekceważyć. Tylko ludzie otwarci na rzeczywistość
potrafią to właściwie zrozumieć i poprowadzić nowe
pokolenia w poszukiwaniach ich młodzieńczych ideałów. Dziś
pojawiają się nowe nieznane dotąd wyzwania, dlatego
też nie
należy pojmować charyzmatu jako raz otrzymanej spuścizny. Trzeba
wciąż na nowo go kształtować, nadawać mu nowe oblicze,
interpretować w bardziej aktualny sposób. Trzeba rozpalać serca nie
tylko wśród członków Zakonu, ale także w
społeczeństwie, pośród ludzi, z którymi żyjemy, a
także w Kościele. Odnowa duchowości będzie nierealna,
jeżeli nie będziemy przekonani, że to Duch Święty w
nas działa i udziela nam w formie łaski tego, czego poszukujemy z tak
wielkim zapałem. Duch wymaga od nas jedynie, byśmy byli czujni i
gotowi, byśmy posłusznie wstępowali na nowe drogi, które On sam
przed nami otwiera.
7. Celem
tego dokumentu jest
przedstawienie podstawowych elementów duchowości Zakonu w nowym
kontekście dziejowym, w którym zróżnicowanie etniczne i kulturowe
staje się coraz bardziej znamienną cechą.
Podzieliliśmy tekst na trzy części:
I. Pamięć:
Początki charyzmatyczne
II. Fundamentalne
podstawy: Miłosierdzie i Gościnność
III. Itinerarium
duchowe: Iść w dniu dzisiejszym drogą św. Jana
Bożego
I. Pamięć: początki charyzmatyczne
8. Kontemplując duchową drogę Jana
Bożego, odnajdujemy pierwotny zamysł i ikonę naszej drogi
duchowej.
1. Droga duchowa św.
Jana Bożego
9. Jan
Boży był stale w drodze, był wędrowcem. Całe jego
życie było nieustannym pielgrzymowaniem, podczas którego
kształtowała się jego droga wewnętrzna, jego duchowe itinerarium.
Pnąc się boso po stromych ścieżkach[6] życia, szedł drogą
wiodącą na szczyt. Paradoksalnie szczyt ten osiągnął
schodząc na samo dno ludzkiej nędzy.
W historii życia Jana Bożego można
wyróżnić cztery etapy duchowe: pustkę, wezwanie, szok nawrócenia i utożsamienie.
a) Etap pierwszy:
Pustka
- przygotowanie miejsca na przyjęcie łaski.
10. Kolejne
porażki, jakich doświadczył Jan Boży, wprowadziły jego
duszę w stan wewnętrznej pustki, która otworzyła go na
pełnię Boga: Bóg przed i ponad wszystkimi rzeczami świata![7]. Nie dopisywało mu
szczęście już na samym początku żołnierskiej
służby, gdy tak jak św. Paweł upadł na ziemię
i przerażony nie mógł spodziewać się innej pomocy
niźli ta, którą mogły mu przynieść niebiosa[8]. Nie miał większego
szczęścia i potem, kiedy jego kapitan za to, że stracił
powierzony mu łup wojenny, skazał go na powieszenie. I choć do
egzekucji nie doszło, został wygnany z obozu i popadł w
nędzę. W drodze z Fuenterrabķa do Oropesy skarżył się
na to, jak świat źle płaci tym, co najlepiej mu
służą[9]. Po dziewięciu latach spokojnego
życia, Jan ponownie zaciągnął się do armii cesarskiej,
by walczyć z Turkami. W drodze powrotnej z Wiednia dotarł do portu w La Coruńa.
Bliskość ziemi ojczystej wzbudziła w nim tęsknotę do
rodziców, z którymi go rozdzielono, gdy miał zaledwie osiem lat. Z wielkim smutkiem
przyjął wiadomość, że oboje już nie
żyją[10]. Doświadczył wtedy uczucia
pustki, odkrywając jednocześnie fakt znikomości życia
ludzkiego[11]: jeśli
posiadalibyśmy cały świat, czyż bylibyśmy trochę
lepsi, a im więcej mielibyśmy, nie bylibyśmy zadowoleni[12]. Dlatego postanowił nie ufać sobie samemu[13].
b) Etap drugi:
Wezwanie - ostateczne oddanie się na
służbę Panu Bogu.
11. Jan
Boży nie chciał przyjąć propozycji wuja i zatrzymać
się w domu, w którym niegdyś mieszkali jego rodzice. Odmówił mu
tymi słowy: Nie chcę pozostawać w tej okolicy. Pragnę
poszukać innego miejsca, gdzie będę mógł służyć
Bogu... Pokładam ufność
w moim Panu Jezusie Chrystusie, że da mi łaskę, abym to
pragnienie jak najszczerszej wykonał.[14] Jednakże szukał bez skutku.
Zajął się więc pasterstwem w Sewilli. Wciąż nie mógł
znaleźć drogi, jaką Pan miał mu ukazać, żeby Mu
na niej służył, dlatego chodził smutny.[15] Wreszcie ostatecznie
porzucił zajęcie pasterza. Wyjechał do Ceuty. Tutaj, wiedziony pragnieniem wsparcia chorej rodziny
swych znajomych, najął się do pracy przy umacnianiu murów
miejskich i każdego wieczoru oddawał zarobioną dniówkę.[16] W tym okresie popadł w głęboki
kryzys duchowy, z którego szczęśliwie wyprowadził go mądry
zakonnik. To on poradził mu stanowczo powrót do Hiszpanii. Dotarłszy
do Gibraltaru, Jan odbył spowiedź generalną. Modlił
się ze łzami, prosząc Pana o pokój i ukojenie dla swej duszy. A
jego modlitwa stawała się coraz bardziej wspaniałomyślnym
oddaniem człowieka, który chce służyć Panu i na zawsze
pozostać Jego niewolnikiem.
Z całego serca i ze
łzami prosił naszego Pana, żeby go wprowadził na
drogę, na której pragnie Mu służyć. Błagam Cię,
przeto, jak tylko mogę, mój Panie, racz wskazać mi drogę, na
którą mam wejść, żeby Ci służyć i na zawsze pozostać.[17]
12. Zarabiał
na życie wykonując rozmaite prace, aż wreszcie jako
wędrowny sprzedawca, zajął się handlem książkami.
Pragnął ustabilizować się dzięki nowej pracy, która dawała mu
środki niezbędne do życia i do spełniania uczynków
miłosierdzia, a
jednocześnie umożliwiała realizację apostolatu.
Postanowił zatem udać się do Grenady i osiąść
tam na stałe.[18] W Grenadzie, pochłonięty
pracą, zaczął wieść żywot dość
spokojny, ale wciąż wsłuchiwał się z wielką
uwagą w głos wewnętrzny, który przemawiał w jego duszy. W dniu św.
Sebastiana udał się do pustelni Męczenników, by
wysłuchać wraz z innymi kazania mistrza Jana z Avili[19]. Tam czekał na niego nasz Pan.
13. Mistrz z Avili stał się jego
duchowym przewodnikiem. Szczególnie uderzył Jana jego komentarz do
fragmentu z Ewangelii św. Łukasza 6, 17-32
(Błogosławieństwa):
Gdy kazanie
skończyło się odszedł jakby od zmysłów.
Zaczął głośno wołać i prosić Boga o
miłosierdzie... Biegł swoją drogą, docierając do
mieszkania... Książki zawierające dobrą naukę
rozdawał każdemu, który o nie prosił w imię
miłości Boga... To samo robił ze wszystkimi rzeczami, jakie
miał w mieszkaniu... W krótkim czasie pozostał bez majątku i
wszelkich dóbr doczesnych. Nie poprzestał jednak na tym. Porozdawał
również posiadane ubrania... Ogołocony, bosy i bez nakrycia
głowy, biegał główniejszymi ulicami Grenady. Wykrzykiwał, że
chce iść ogołocony za ogołoconym Jezusem Chrystusem i
stać się zupełnie ubogim dla Tego, który będąc
ubogaceniem wszystkich stworzeń, stał się ubogim, aby
ukazać im drogę pokory.[20]
c) Etap trzeci
Szok nawrócenia - przemieniony Słowem Bożym .
14. Od
tej pory powołanie Jana Bożego określa się jako wolę
ogołocenia się ze wszystkiego, by naśladować
w tym Jezusa Chrystusa i przyjąć całkowite ubóstwo dla Tego,
który stał się ubogi.
Zacne osoby
uważając, że nie było to szaleństwo, jak powszechnie
sądzono
zaprowadziły go do mieszkania ojca Avila
Ojciec mistrz Avila
gorąco podziękował naszemu Panu, widząc wielką
skruchę nowego penitenta... Na koniec powiedział: Bracie Janie,
nabierz odwagi w Panu Jezusie Chrystusie i zaufaj Jego miłosierdziu, albowiem On,
który rozpoczął to dzieło, dokończy je... Teraz natomiast
idź z Bogiem i
moim błogosławieństwem. Mam nadzieję, że Pan nie
odmówi ci swego miłosierdzia. Jan Boży wyszedł bardzo pocieszony...,
że na nowo nabrał sił... Pragnął uchodzić u
wszystkich za szalonego, niegodziwego i godnego wszelkiej pogardy i hańby,
aby lepiej służyć i bardziej podobać się Jezusowi
Chrystusowi, żyć pod Jego wejrzeniem.[21]
Widząc to dwaj
poważni w mieście ludzie wzięli go za ręce i
zaprowadzili
go do królewskiego szpitala, w
którym przetrzymywano i opiekowano się umysłowo chorymi...
Głównym lekarstwem, jakie tam stosowano wobec tego rodzaju chorych
była chłosta, wrzucanie do surowej izolatki oraz inne podobne
środki. W ten
sposób przy pomocy bólu i kary miał pozbyć się
obłąkania i przyjść do siebie. Związano mu także
ręce i nogi, natomiast nagie ciało bito powrozem wymierzając mu
porcję razów.[22]
15.
W szpitalu
królewskim Jan nareszcie znalazł odpowiedź na swe uporczywe
poszukiwanie miejsca i sposobu służenia Panu zgodnie z Jego
wolą.
Dzieląc doświadczenia ludzi, którzy utracili rozum, a
więc najcenniejszą część osobowości,
zepchnięty na samo dno wzgardy i poniżenia, wspomniał na
drogę, którą Chrystusa przebył dla okupienia ludzkości.
Zrozumiał, że trzeba wejść w świat upokorzenia,
znosić pogardę ludzi, którzy uważają się za mądrych
i normalnych, by
przywrócić godność ludziom dotkniętym chorobą, ubóstwem
lub szaleństwem. Zrozumiał, że trzeba wejść
pośród nich, by pokazać, że oni także są ludźmi,
dziećmi Boga tak jak on i jak wszyscy inni.
Widząc, jak
pielęgniarze karali umysłowo chorych, którzy z nim byli, mawiał:
Aby mnie Jezus Chrystus w swoim czasie stąd wyprowadził i
dał łaskę, abym miał szpital, w którym mógłbym
zbierać ubogich, opuszczonych i umysłowo chorych,
służąc im, jak tego pragnę.[23]
16. Tu
Jan został zraniony miłością Jezusa Chrystusa.[24] Tu właśnie otrzymał
łaskę, jaką Pan miał mu wyświadczyć[25]. Z chwilą, gdy solidarnie
podzielił los ubogich i chorych, doświadczając tych samych
cierpień co oni, odkrył tak długo poszukiwaną i
upragnioną drogę.
d) Etap czwarty
Utożsamienie - ubogi jak Jezus i jak nędzarze.
17. Wtedy
podjął nową, ostateczną już drogę. Zbierał
drzewo na sprzedaż, a za zarobione pieniądze kupował dla siebie
skromne pożywienie, resztę rozdając ubogim. Znajdował
schronienie w podcieniach, na placach i ulicach Grenady, gdzie
dzielił z nędzarzami upały
i chłody, gorycz i nadzieję. Postanowił zostać
żebrakiem, by nieść ulgę w cierpieniu i nędzy, tym,
których zaczął uważać za swych braci, wołając
donośnie: Kto chce spełnić dobry uczynek? Czy uczynicie
coś dobrego z miłości Boga, moi bracia w Jezusie Chrystusie?.[26]
18. Patrząc
na biedaków odrzuconych, zmarzniętych, nagich, poranionych i chorych...
widząc ich tak wielu... postanowił znaleźć dla nich
środek zaradczy.[27] Z pomocą pobożnych osób,
wynajął dom, wyposażył go w to, co niezbędne, i
zaczął zbierać opuszczonych, biednych, chorych i kaleki,
których znajdował.[28] Z woli Jezusa Chrystusa zaczął
realizować swój zamiar stworzenia takiego szpitala, w którym mógłby
opiekować się chorymi tak, jak nakazywało mu serce.
19. Dla
Jana Bożego szpital stanowił miejsce święte, dom Boży.
Był to szpital-dom, otwarty dla wszystkich biednych i opuszczonych,
bez żadnej różnicy. Wszak z woli Bożej słońce wschodzi
dla wszystkich, kiedy gościem jest Pan, a Jan jego sługą:
Miasto jest duże i
teraz zwłaszcza w zimie bardzo jest chłodno. Liczba ubogich,
zgłaszających się do domu Bożego jest wielka
Przyjmowaliśmy zazwyczaj wszystkich chorych i wszelkiego rodzaju ludzi;
mamy, więc tu kulawych,
sparaliżowanych, trędowatych, niemych, umysłowo chorych,
świerzbem pokrytych, niedołężnych starców i wiele dzieci,
pomijając licznych podróżujących pielgrzymów, którzy u nas
się zatrzymują.[29]
20. Ludzie
nie potrafili rozumieć, że Pan wprowadził go do winnej piwnicy,
porządkując jego miłość.[30] Jan zaś był uosobieniem
miłosierdzia i bezinteresownej miłości: przychodził im z
pomocą w zależności od potrzeby, nie odsyłając nikogo bez pociechy.[31] Wszystko, co czynił i dawał,
wydawało mu się to za mało
Żył
pragnieniem, by
służyć różnymi sposobami.[32] Ludzie mówili o nim, że zawsze
był upojony wielką miłością[33] i zawsze starał się
spełniać uczynki miłosierdzia i rozdawać jałmużnę.[34] Spędzał całe noce na
modlitwie, na płaczu, szlochu i prośbach zanoszonych do naszego Pana
o
środki zaradcze na widoczne potrzeby.[35] Jan Boży wiedział, że
dobro, jakie ludzie czynią, nie należy do nich, lecz do Boga. Bogu
niech będzie cześć, sława i chwała. Bóg jest wszystkim.
Amen. Jezu!.[36] Wszystko, co czynił
i dawał, wydawało mu się za małe,[37] żył
bowiem w
nieprzebranych pokładach
miłosierdzia Boga, który był wobec niego wielkoduszny i szczodry.[38] Największą rozterkę
odczuwał wtedy, gdy nie mógł zaradzić wszystkim potrzebom: to
naprawdę łamało mu serce[39], bowiem w ten sposób upoił się
Jego (Pana) miłością, że nikomu niczego nie odmawiał,
kto go poprosił
Był, bowiem litościwy
wobec wszystkich.[40] Jan Boży niewiele jadł:
Najczęściej była to smażona cebula lub jakieś inne
tanie potrawy... Za posłanie służyła mu mata
rozłożona na ziemi, z kamieniem zamiast poduszki, pokrytym
kawałkiem starego koca. Sypiał w ubraniu, w bardzo ciasnym kąciku pod schodami.[41] W ten sposób dzielił z
biedakami ich
nędzne warunki.
21. Pewnego
dnia, chcąc pozyskać większe środki na dalszą pomoc
ludziom w ich cierpieniu, Jan wpada na pomysł zaciągnięcia
pożyczek pod osobistą gwarancję. Zapożycza się bez wahania i choć
zobowiązania rosną, zapożycza się jeszcze bardziej. Mimo,
iż był już winien ponad dwieście dukatów,[42] wciąż daleko mu było do
rozwiązania problemów. Zmartwień przybywa: każdego dnia jest
coraz więcej długów, jak i biednych, których dużo przychodzi.[43] Długi rosną do tego stopnia,
że wierzyciele zaczynają zamykać przed nim drzwi: dostawcy nie
chcą dłużej udzielać mi kredytu, gdyż jestem im
dużo winien.[44] Pętla zaciska się coraz
bardziej, ponieważ długi rosną i potrzeby podopiecznych również.
Jan staje w sytuacji bez wyjścia. Zdarza mi się, że na
myśl o tak ciężkich długach nie ośmielam się
wyjść z domu.[45]
22. W
modlitwie znajduje sens dla wszystkiego: Oto, w jakich długach i niewoli
znalazłem się dla Jezusa Chrystusa.[46] Ta niewola i długi tworzą
nieprzerwany łańcuch, od którego nie uwolni się już do
końca życia. Na krótko przed śmiercią przekaże na
ręce Arcybiskupa Grenady, Don Pedro Guerrero, księgę, w której były
zapisane długi, zaciągnięte ze względu na Jezusa
Chrystusa.[47] Czując, że zbliża
się godzina odejścia, wstał z łóżka i
uklęknął na ziemi, obejmując Ukrzyżowanego. W takiej
postawie pozostawał przez krótką chwilę w milczeniu, a
następnie powiedział: Jezu, Jezu, w ręce Twoje się
powierzam. Wypowiedziawszy te słowa głosem mocnym i dobrze
zrozumiałym, oddał duszę swemu Stwórcy.[48]
23. Jan
Boży doświadczał ogromnych zmartwień i wielkiego
cierpienia. Tak jak Jezus, przez wielu uważany był za szaleńca.
Jednakże wierność, którą okazał swemu Panu
przyniosła mu bezcenny dar prawdziwej mądrości. Zrozumiał,
że godność człowieka zakorzenia się w bogactwie serca.
Tak jak Jezus rozumiał, że walka ze złem i cierpieniem jest
imperatywem człowieka. Tak jak On, poświęcił się
spełnianiu dobrych uczynków, by pomagać wszystkim, począwszy od
ludzi najbardziej odepchniętych chorych, nierządnic, grzeszników.
Bez wahania płacił za to cenę wzgardy i oszczerstwa. Tak jak
Jezus, patrzył na ludzi oczyma pełnymi współczucia i litości.
Swą bezgraniczną miłością szerzył
miłość. Stając się bratem wszystkich ludzi,
rozpoczął drogę solidarności szpitalnej. Tak jak Jezus,
zszedł do czeluści ludzkiej nędzy, gdy pozwolił się
zamknąć w szpitalu królewskim. To tutaj Bóg znowu do niego
przemówił, tym razem poprzez krzyki, jęki i rozpacz chorych. To tutaj
dał mu odpowiedź na żarliwe poszukiwania, które nurtowały
jego serce. To tutaj Jan postanowił iść ogołocony za
ogołoconym Jezusem Chrystusem i stać się zupełnie ubogim
dla Tego, który będąc ubogaceniem wszystkich stworzeń, stał
się ubogim, aby ukazać im drogę pokory.[49]
Podsumowanie:
Droga duchowa Jana Bożego wiodła przez
trudne doświadczenie pełnego ogołocenia. Doprowadziła go do
szaleństwa, ale zaszczepiła w nim bezmierną
miłość do Jezusa Chrystusa. Na wzór Mistrza przeszedł przez
świat ubóstwa i doznał poczucia odrzucenia wraz z nędzarzami
Grenady, z którymi utożsamił się w sposób mistyczny,
pozostając aż do śmierci w długach i poniżeniu.
2. Tradycja:
przekazywanie ducha naszego Założyciela i Ojca
a) Ojciec i brat w Duchu Świętym - pierwsi bracia.
24. Charyzmat
Jana Bożego promieniował swym blaskiem. Jego duch udzielał
się innym. Pod wpływem jego wielkiej miłości do ubogich i
chorych wielu ludzi postanowiło włączyć się w Janowe
dzieło miłosierdzia. Byli to w większości dobroczyńcy
wspierający go jałmużną. Niektórzy postanowili dzielić
z nim nowy styl życia, wchodząc na drogę naśladowania
Chrystusa. To z nimi Jan utworzył wspólnotę braci. Nie widział
potrzeby ustalania dla nich reguł jedyną regułą był
jego sposób życia.
26. Wiedział
z doświadczenia, że służba Jezusowi Chrystusowi w ludziach
ubogich jest niełatwą drogą wiary. Przypominał to
wszystkim, którzy chcieli żyć razem z nim i tak jak on.
Przemawiał do nich prosto, lecz stanowczo. Mówił, że każdy
musi być gotów, by ogołocić się, by nie
dbać o własną skórę,[50] pokonać wszelkie
wątpliwości
i wahania, być jak łódź bez wioseł, jak
kamień, który się toczy.[51] Każdy musi mieć poczucie
własnych słabości i uchybień, i nie ulegać porywom
entuzjazmu zważywszy, że w przyszłości trzeba przywyknąć do cierpienia i
czynienia dobra, mimo przeciwności najgorszych dni.[52] Radził, by nie szczędzili czasu
na rozpoznanie wezwania, lecz aby
polecali całą sprawę Panu
naszemu Jezusowi Chrystusowi[53] i szli
drogą osobistej ascezy, by znosić
niedole życia: głód, pragnienie, obelgi, hańbę, smutki,
cierpienia, troski wszystko to dla Boga, albowiem, kiedy tu
przybędziesz, będziesz musiał znosić to dla Jego
miłości.[54] Wzywał do życia z Bogiem i do
częstego przystępowania do sakramentów. Mówił: Przez wszystkie dni Twego życia miej
wzrok skierowany na Boga i uczestnicz zawsze w całości we Mszy
świętej. Spowiadaj się często, jeśli to możliwe.[55]
Ktokolwiek więc chciałby żyć
tak samo jak on, musi rozpocząć proces zbliżenia i obcowania z Jezusem Chrystusem, w którym odnajdzie
motywację do naśladowania Jego ofiary w miłości do Boga i
bliźnich. Nie wolno mu żyć przeciętnością,
przeciwnie, musi osiągnąć najwyższy stopień miłości:
Pamiętaj o Panu naszym Jezusie
Chrystusie i Jego świętej Męce. Odpłacał dobrem za
zło. Tak i Ty musisz postępować
gdy przybędziesz do domu Bożego.
Musisz nauczyć się odróżniać dobro od zła.[56] Jan Boży nie ukrywa też trudności i
wymogów: Będąc tutaj
będziesz musiał być posłusznym i pracować o wiele
więcej niż dotąd
Nie przychodź, więc tu, by
wieść spokojny żywot, lecz żeby pracować:
najcięższe prace są udziałem najukochańszego dziecka
Będziesz musiał poświęcić się całkowicie
sprawom Bożym, wreszcie nieustannie oddawać wszystkie siły w
służbie ubogim
, albowiem, kiedy tu przybędziesz, będziesz
musiał znosić to dla Jego miłości. Za wszystko co Ci
się przydarza dobrego lub złego, winieneś Bogu składać
dzięki.[57] Imperatywem, który nada sens wszystkiemu, jest oparcie i
skoncentrowanie własnego życia na doświadczeniu, które
ożywiało całą miłość i dzieło Jezusa: Miłuj Pana naszego Jezusa Chrystusa
ponad wszystko na świecie, gdyż On miłuje Cię o wiele
bardziej, niż Ty zdołałbyś Go pokochać. Bądź
zawsze miłosierny: gdzie nie ma miłosierdzia, nie ma Boga,
chociaż jest On na każdym miejscu.[58]
27.
Pragnął
mieć takich braci, którzy doświadczając miłosierdzia
Bożego[59] przyobleką się całkowicie
w miłość, przyjmą postawę służebną w
każdym swoim geście, będą wierni, wyrozumiali, zdolni do
przebaczenia i pojednania, zżyci między sobą. Własnym
sposobem bycia i postępowaniem przekazywał im niezachwianą
pewność swojej wiary i otrzymanego charyzmatu. Już wkrótce mieszkańcy
Grenady mogli zobaczyć,
jak bracia chodzą po ulicach, a gdy znajdą ubogich
nieszczęśników przenoszą ich do szpitala na własnych barkach, opiekują
się nimi z wielką miłością
Wszystkim wiadomo, że
bracia zbierają z ulicy biedaków, biorą ich na plecy i niosą do
szpitala.[60] Oto jak powstał w Kościele
Zakon Braci Jana Bożego.
b) Dziedzictwo ducha szpitalnego.
28. Pierwsi
towarzysze[61] Jana
Bożego dzielili z nim życie szpitalne, przyczyniając
się w ten sposób do rozpowszechniania jego
charyzmatu. Antón Martķn
był następcą Jana Bożego. Zbudował i prowadził
Szpital Najświętszej Panny Bożej Miłości w Madrycie, który po
jego śmierci otrzymał imię swego założyciela.[62] Pedro Velasco, przemieniony
siłą łaski podobnie jak Antón Martķn, którego Pedro miał
kiedyś za najgorszego
wroga i któremu życzył śmierci przyłączył
się do Świętego naśladując jego życie i
zmarł w Szpitalu św. Jana Bożego w Grenadzie. Obaj doznali
przemiany za sprawą
miłości Bożej i miłosiernego świadectwa Jana
Bożego, i stanowią do dziś wspaniały znak pojednania i
szpitalniczego braterstwa. Innych towarzyszy świadkowie wspominają
jako braci szpitalnych, troszczących się zawsze o ubogich i chorych
podopiecznych. Wszyscy uważali Jana Bożego za sprawcę[63] ich decyzji i starali się
naśladować go w prowadzeniu szpitala bez granic[64]. Mimo, iż upłynęło
dwadzieścia lat od jego śmierci, duch szpitalny był
wciąż żywy.
29. Duch
ten przetrwał i zachował żywotność w całych dziejach
Zakonu. Pamiętamy przede wszystkim naszych braci, których
Kościół ogłosił świętymi,
błogosławionymi i
czcigodnymi: św. Jana Grandego, św. Ryszarda Pampuri, św.
Benedykta Menni, liczną grupę Błogosławionych
Męczenników. Jest kilku braci, których procesy beatyfikacyjne trwają
do tej pory (Franciszek Camacho, Józef Olallo Valdés, Eustachiusz Kugler,
William Gagnon), oraz wielu innych, którzy w dziejach Zakonu ponieśli
śmierć męczeńską i znosili prześladowania dla
Chrystusa i szpitalnictwa w Brazylii, w Kolumbii, w Chile, w
Polsce, na Filipinach, we Francji i w Hiszpanii.
Nasza duchowość rozszerzała
się także za sprawą założycieli i odnowicieli
wspólnot i dzieł Zakonu. Do nich zaliczamy braci Pietro Soriano
(Włochy), Giovanni Bonelli (Francja), Gabriele Ferrara i Giovanni Battista
Cassinetti (Austria/Niemcy/Europa środkowa), Francisco Hernįndez
(Ameryka). W czasach nam
bliższych wspominamy braci Paula de Magallon (Francja), Eberharda Hacke i
Magnobona Markmillera (Niemcy), Giovanniego Marię Alfieri (Włochy) i
św. Benedykta Menni (Hiszpania, Portugalia i Meksyk). Duch szpitalny
był zawsze obecny także wśród współpracowników, którzy
biorą udział w naszej misji i podzielają nasz charyzmat.
31. Wśród
wartości duchowych, które żywo
trwają w naszej długiej historii, począwszy od pierwszych doświadczeń
Jana Bożego, można wymienić:
Ų
Głębokie doświadczenie łaski
i miłosierdzia Bożego. Doświadczenie to pozwala uznać własną
grzeszność i potrzebę przebaczenia oraz przyjąć dar
szpitalnictwa udzielony przez Boga Janowi Bożemu i jego naśladowcom.[65] Poczucie bezgranicznej miłosiernej
miłości Ojca skłaniało Jana Bożego do praktyki
miłosierdzia podbudowanej przede wszystkim kontemplacją męki i śmierci Jezusa Chrystusa. Wyraził to w
prostych i głębokich słowach w liście do Księżnej Sessy: Jeżeli
zobaczylibyśmy, jak wielkie jest miłosierdzie Boże, nie przestalibyśmy nigdy
czynić dobrze, jeśli jest to możliwe
przez
miłość do
Niego dajemy biednym to, co On sam nam daje
I prosi nas z otwartymi ramionami,
abyśmy się nawrócili i płakali za nasze grzechy, czyniąc
przez to miłosierdzie najpierw naszym duszom, a potem bliźniemu
(1 KS 13). Wzywając do rozważania Męki
Pańskiej, nawoływał do modlitwy dziękczynnej i
kontemplacyjnej, do ufności w Jezusa Chrystusa, u którego zawsze można szukać
pocieszenia i otuchy w trudnościach i cierpieniach, oraz siły do czynienia dobra ubogim i
potrzebującym (por. 3 KS 8.9; 2 KS 9.19). Tak jak w życiu Jana Bożego, tak i na
naszej drodze duchowej Męka Chrystusa winna zajmować zawsze
uprzywilejowane miejsce.[66]
Ų
Naśladowanie Jezusa współczującego
i miłosiernego.[67] W Jezusie odkrywamy wcielenie oraz ludzki obraz
Miłosiernego Boga. Z tego Źródła bierze swój początek nasze
szpitalnictwo (Konst. 20). Naśladujemy bowiem czyny i postawy Jezusa
Chrystusa (Konst. 2c, 3a). Rozpoznajemy Go w obliczach ludzi chorych i
potrzebujących, których staramy
się otoczyć troskliwą opieką.
Ų
Nabożeństwo do Matki Bożej, która daje
najżywszy i najwznioślejszy przykład gościnnej postawy
wyrażającej się w otwarciu na drugich. W swojej posłudze i w swym orędownictwie,
pełna współczucia pozostaje u boku każdego, kto cierpi.[68]
Ų
Harmonijne i pełne doświadczenie miłości do Boga i do
bliźnich, którzy
są w potrzebie.[69]
Ų
Wytrwałość duchowa w obliczu
przeszkód.
Doświadczenie łaski jest tak silne, że żadne trudności, ani cierpienia nie
są w stanie przerwać naszego działania na rzecz ubogich, chorych i potrzebujących.
Ų
Szpitalnictwo promieniujące. Tak jak Jan Boży, także jego
naśladowcy otrzymali łaskę charyzmatu szpitalnego. Promieniuje
on swym blaskiem i jest niezwykle żywotny, pociągając wiele osób
do udziału w nowych przedsięwzięciach inspirowanych charyzmatem
i duchowością naszego Zakonu. To rozszerzanie charyzmatu idzie w
parze z umiejętną formacją współpracowników w duchu Jana
Bożego.
Ų
Troska o chorych i potrzebujących jako
wkład Zakonu w misję Kościoła.[70]
Ų
Profesjonalność. Tradycja szpitalna Zakonu ukazuje, że
chcemy zawsze łączyć misję szpitalniczą z
wykorzystaniem zdobyczy nauki i techniki, dostosowując środki
działania do problemów i możliwości istniejących w danej
epoce.
Ų
Duch poświęcenia aż do śmierci. Niezmienną cechą licznego
grona naśladowców Jana Bożego jest gotowość oddania
się bez reszty sprawie chorych
i
potrzebujących, aż do ofiary z życia. Wskazują na to
heroiczne czyny, których wiele można odnaleźć w dziejach naszego
Zakonu, w różnych okolicznościach czasu i miejsca: podczas epidemii,
wojen czy też innych dramatycznych wydarzeń.
Ų
Inkulturacja wśród ubogich czyli pokora
szpitalna. Ogołocenie, czyli kénosis szpitalna powoduje, że bracia
są zawsze gotowi do rezygnacji z wygodnego życia i z wszelkich przywilejów,
dostosowując się do skromnego życia ubogich i chorych.
3. Charyzmat Jana
Bożego w dniu dzisiejszym: dzielenie misji z innymi i inkulturacja
32. Jan Boży dzielił otrzymany od
Boga dar z ludźmi wszelkiego pokroju. Dzielił go z tymi, którym udzielał
się jego sposób przeżywania chrześcijaństwa i
miłość
do potrzebujących. Byli między nimi ludzie prości,
pełniący razem z nim posługę szpitalną. Byli anomimowi
dobrodzieje i ludzie szlachetnie urodzeni, wspierający go swoim
majątkiem. Byli też duchowni, pełniący duszpasterską
posługę wśród pacjentów szpitala oraz liczni woluntariusze,
lekarze i inni, którzy razem z nim i współbraćmi zajmowali się
chorymi.
33. Dar szpitalny przeżywany na wzór Jana
Bożego stale się rozszerzał, trafiając czasem do ludzi, którym wartości
wiary chrześcijańskiej były obce. Z tego też powodu
przekazywany charyzmat przekładał się na bardzo kreatywne
przedsięwzięcia, dostosowane do warunków czasu i miejsca. W
miarę upływu lat dało się zauważyć, że charyzmat szpitalny Jana
Bożego wyszedł poza krąg braci, którzy złożyli
śluby w Zakonie. W
chwili obecnej coraz pełniejszych kształtów nabiera nowa koncepcja
Zakonu pojmowanego jako rodzina. Przyjmujemy jako dar Ducha
Świętego
możliwość dzielenia z innymi naszego charyzmatu, naszej
duchowości i posłannictwa.[71] Ta prawda, która przyjmowała
się wśród nas bardzo powoli, jest dziś dla nas wyzwaniem, by
pełnić naszą misję z głębokim przejęciem,
tak, aby nasi
współpracownicy czuli się wezwani do postępowania w taki sam
sposób, jak my,[72] i to nie tylko, dlatego, że
dzieła apostolskie Zakonu, zwłaszcza w krajach rozwiniętych,
są obiektami o bardzo złożonej strukturze, ale także, dlatego,
że kierują się ewangelicznym imperatywem radosnego i
bezinteresownego dzielenia się tym, co otrzymaliśmy w darze od Boga, dla dobra
wspólnoty kościelnej i głoszenia ewangelii miłosierdzia.
34. Dzięki
braciom misjonarzom, prowadzącym misję ad gentes, charyzmat Jana
Bożego znacznie rozszerzył się i ugruntował w wielorakich
kulturach. W czasach nam współczesnych wyraźnie zaznacza się
przejście od etapu inkulturacji do realizacji charyzmatu i misji Zakonu
przez braci pochodzących z krajów objętych misją. Oznacza to, że trzeba
wyjść poza formy przeżywania konsekracji szpitalnej
istniejące w państwach, z których pochodzą misjonarze, po to, by
promować te, które są właściwe dla poszczególnych kultur
lokalnych, z jednoczesnym zachowaniem oryginalnych i trwałych cech charyzmatu. Na terenach
misyjnych należy więc powoli odchodzić od organizowania opieki w oparciu o modele
funkcjonujące w krajach zachodu, na rzecz działalności szpitalnej dostosowanej
do warunków zaproponowanych przez lokalne środowisko społeczne i
kościelne, nie rezygnując przy tym z tradycyjnych wartości
Zakonu, do których należy promocja dobrej opieki, opartej na postępie
naukowo-technicznym, prowadzonej przez wysoko wykwalifikowanych braci i współpracowników.
35. W
ten sposób charyzmat Jana Bożego będzie się wzbogacał o
wartości innych kultur, pozostając jednocześnie głosem
sumienia w miejscach, gdzie występują znaczne braki w opiece
lekarskiej i społecznej. Będzie też promował
właściwy rozwój placówek leczniczych i opiekuńczych, otwartych
dla wszystkich ludzi, zwłaszcza tych, którzy żyją w
najcięższych warunkach.
II. Fundamentalne podstawy: Miłosierdzie i
Szpitalnictwo
36. Dla
określenia charyzmatu Jana Bożego Zakon stosuje dwa słowa, które
doskonale się uzupełniają: miłosierdzie i
gościnność (określana częstokroć w polskiej
terminologii Zakonu jako szpitalnictwo, postawa szpitalnicza itp.).[73] Oba pojęcia odnajdujemy w
Piśmie Świętym. Także w naszych czasach odnoszą
się one do wartości ludzkich
przyjętych we wszystkich kulturach. Postaramy się przedstawić
kilka krótkich refleksji na temat tych pojęć, wokół których koncentruje
się specyficzna duchowość naszego Zakonu. Będziemy zatem
mówić:
Ų
o
miłosierdziu jako kategorii biblijnej i antropologicznej;
Ų
o
gościnności w jej znaczeniu biblijnym i antropologicznym;
Ų
o
szczególnym znaczeniu tych pojęć dla charyzmatu Zakonu, biorąc
pod uwagę przede wszystkim nasze ostatnie Konstytucje.
1. Podstawowa przesłanka: miłosierdzie i
gościnność, wina i przemoc
37. Miłosierdzie
oznacza przede wszystkim zdolność do zrozumienia, współczucia,
przebaczenia i pojednania. Stanowi reakcję na przewinienie i na grzech.
Istoty ludzkie mogą bowiem postępować zgodnie z Bożym zamysłem,
ale mogą też sprzeciwiać się woli Boga. Mogą
również postępować wbrew normom ustalonym przez ludzi i wbrew
zawieranym przymierzom. Życie, w którym nadrzędną
wartością jest być, w którym dominują postawy pozytywne,
prowadzi do równowagi i rozwoju. Upływa ono w atmosferze spokoju i solidarności. I
odwrotnie każde złamanie zasad odbija się na naszej psychice, powoduje jej
zaburzenia i zachwianie. Odczuwamy wtedy dotkliwie dręczące nas
poczucie winy, które boleśnie godzi we wszystkie wymiary naszego
życia.
Ų
Gdy czujemy
się winni wobec Boga, mówimy o grzechu.
Ų
Gdy czujemy
się winni wobec siebie i innych, mówimy o winie moralnej lub etycznej,
Ų
Gdy dochodzi
do pogwałcenia fundamentalnych zasad naszego systemu wartości, odczuwamy
poczucie winy i wyrzuty sumienia.
38. Poczuciu winy nie należy
zaprzeczać, podobnie jak nie należy podsycać kompleksu winy,
który wyolbrzymia i zniekształca rzeczywistość. Przebaczenie
własne wobec innych, i innych wobec mnie stanowi najbardziej radykalne
przezwyciężenie winy
i mocy grzechu.
39. Gościnność oznacza przede
wszystkim zdolność otwarcia się na drugą osobę i
umiejętność jej przyjęcia. Gościnność może
być także reakcją na przemoc. Postawa przemocy pojawia się tam, gdzie panuje
atmosfera wrogości, wynikająca z tego, że nie jesteśmy w stanie
żyć w pokoju, ani wychodzić sobie naprzeciw. Przemoc wewnętrzna budzi w nas
skłonność do konfliktów, do walki, do zniszczenia. Przemoc wyzwala
w nas również najgorsze instynkty (grzechy główne) i
skłania do agresji.
Pierwotnie przemoc nie była wojną wszystkich ze wszystkimi, lecz
raczej wrogością jednej społeczności ludzkiej rodziny,
wioski, kraju, religii czy grupy etnicznej wobec obcych i cudzoziemców. Kiedy
przemoc duszy urasta do rangi prawa powszechnego, wtedy uzurpuje sobie monopol
cywilizacyjny i zwalcza odmienność innych. Przemoc występuje
tam, gdzie odmawia się drugim prawa do odmienności.
40. Przemoc religijna, która głosi Bóg
jest z nami!, neguje obecność Boga w każdym, kto jest inny. Ten, kto sądzi,
że Bóg jest tylko z nim tak naprawdę nie liczy się z nikim. W ten sposób rodzi
się święty egoizm: po to, bym ja istniał, inni nie
powinni istnieć. Z tego też powodu święta przemoc jest nie
tylko fundamentalistyczna
i zbrodnicza wobec innych, ale w ostateczności prowadzi także
do zniszczenia swoich wyznawców. To nie ksenofobia więc, a przyjazna
postawa i gościnne przyjęcie drugiego człowieka, mimo, że
jest inny, może stawić opór przemocy.
2. Miłosierdzie
a) Bóg miłosierdzia
41. Najwznioślejszą
cechą Boga, według Starego Testamentu, jest miłosierdzie i nie stosowanie
przemocy.[74] Miłosierdzie nieskończenie
przerasta gniew:
W przystępie gniewu kryłem przed tobą na krótko swe
oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się
ulitowałem (Iz 54, 8). Paradygmatyczny tekst, który utożsamia Boga z
miłosierdziem odnajdujemy w Księdze Wyjścia 34, 6-7:
Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał:
«Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu, bogaty w
łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę
w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość,
niewierność, grzech, lecz niepozostawiający go bez ukarania, ale
zsyłający kary
za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i
czwartego pokolenia».
42. W cytowanym tekście Bóg nazwany jest
Rahun, czyli Ten, który posiada miłość bezgraniczną,
macierzyńską, głęboką i serdeczną. Ta
miłosierna miłość jest całkowicie bezinteresowna. Nie
jest nagrodą za zasługi, lecz wymogiem serca. Miłosierdzie
Boże jest zatem dobrocią, czułością,
cierpliwością, zrozumieniem, chęcią przebaczenia
niezależnie od zdrady.
43. Miłosierdzie Boga objawiało się
zawsze w chwilach, gdy człowiek łamał przymierze. Świadomy
swej niewierności lud uciekał się wtedy do Bożego
miłosierdzia.
Choć naruszanie przymierza budziło w Bogu gniew i
złość, to u proroków Ezechiela i
Izajasza groźby zamieniają się w zapowiedź pocieszenia i
miłosierdzia,
czyli w Ewangelię (dobrą nowinę) dla ubogich (Iz 40, 61).
b) Wcielenie miłosierdzia
44. W
Liście do Filipian 2, 6-11 czytamy, że Bóg ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać slugi,
stając się posłusznym aż do śmierci i to
śmierci krzyżowej. Wszechmogący Bóg nie skorzystał ze
swej mocy: Ja jestem pośród was
jako ten, kto służy
(Łk 22, 27; por. Mt 22, 25-28). Bóg w swojej wszechmocy nie
zniszczył automatycznie zła i śmierci, ale przyjął je
na siebie. Wobec cierpienia niewinnych ludzi, czy wobec innych niepojętych
sytuacji, nasz Bóg jawi się więc jako niezwyciężona
słabość. Bóg objawia się jako słaba istota i dlatego
sam cierpi razem z
człowiekiem. Cierpienie jest chlebem, który Bóg dzieli z nami.
Miłosierdzie Boże jest
żalem Boga, jest Bożą słabością, która odpowiada
słabości istoty ludzkiej.
Nasz Bóg jest zawsze główną postacią przebaczenia.
Przebaczając i czyniąc miłosierdzie, objawia człowiekowi
swoją Boską naturę.
45. W
Nowym Testamencie Jezus ukazany jest jako Ten, który wszystko przebacza, jako wielki Terpeuta
przebaczenia. W Nim ucieleśnia się całe Boże
miłosierdzie. W tej
wyjątkowej dziedzinie, jaką jest przebaczenie (por. Mk 2, 7; Łk
15), Jezus
występuje w zastępstwie Ojca. Troszczy się o człowieka w
całym jego wymiarze. Wchodzi w głąb jego duszy, trafiając
do samego serca. Troska Chrystusa nie ogranicza się tylko do duszy i
psychiki leczy także i ciało. Sam Jezus był
uleczającą terapią (Hanna Wolff). Dając przebaczenie,
Jezus pobudza człowieka do całkowitej odnowy. W Jego działaniu
nie ma przemocy, lecz samo miłosierdzie. Jego wcielenie jest ogołoceniem Boga (kénosis Boga), jest znakiem, że w Bogu nie ma przemocy. W umiłowaniu
słabości, Bóg sam staje się słaby. Jezus nie staje przed
ludźmi jako osoba
bezwzględnie święta, lecz staje się podobnym do ludzi
(Flp 2, 7), człowiekiem z tego świata. Jest bliski wszystkim bez
wyjątku. Kocha wszystkich ludzi, albowiem jest ikoną Boga, a Bóg jest
Miłością (1 J 4, 7). Kategorycznie odrzuca wszelkie formy
przemocy. Przedstawia swojego Ojca (Abbą) nie jako pana, lecz przyjaciela, nie jako
władcę, lecz sługę. Twierdzi, że największe
rzeczy zostały objawione nie mędrcom, ale prostaczkom (Mt 11, 25;
Łk 10, 21).
Motywem przewodnim historii, którą zapoczątkował Jezus,
jest ograniczenie silnych, pozbawionych Boga struktur, zerwanie z przemocą
i nadmiernym aktywizmem.
Jezus zalecając swym naśladowcom przebaczenie, zachęca
ich do rozpoczynania
wciąż na nowo (aż siedemdziesiąt siedem razy Mt
18, 22). W ten sposób staje
przed nami jako wielki Wychowawca, który prowadzi ludzkość do
spokojnych źródeł i
uczy, jak zwyciężać przemoc, która czasami przybiera pozory
świętości, a w wielu wypadkach ma także wymiar
społeczny.
46. Hymn,
który rozpoczyna list do Efezjan, podkreśla wielkość Boga, który
w Jezusie i przez Jezusa
odpuszcza nam grzechy. Ta bezinteresowność jest jedną z
najbardziej zdumiewających cech Boga, a Jego miłosierdzie sprawia,
że staje się On nam bliższy i bardziej
przystępny. Bóg nie poprzestaje na bezinteresowności w swoim
przebaczeniu daje nam samego siebie w postaci miłosierdzia. Okazywanie
miłosierdzia jest cechą właściwą Bogu.
Przebaczając Bóg ujawnia swoją obecność wśród ludzi.
Któż może odpuścić grzechy prócz samego Boga? (Łk 5,
21; Mk 2, 7). Jezus
przejmuje tę rolę Ojca. Wcielenie Syna Bożego jest
najwyższym objawieniem Miłosierdzia. Abbą to Ojciec
miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy (1 Kor 1, 3), Bóg bogaty w
miłosierdzie (Ef 2, 4).
47. Utożsamiając
się z człowiekiem, a w szczególności z ludźmi, którzy
są głodni
i spragnieni, z przybyszami, więźniami i wszystkimi potrzebującymi
(Mt 25, 34-45), Jezus ukazuje, jak daleko posuwa się miłosierdzie, którego
On jest wcieleniem. Tak
jak ludzie, z którymi się utożsamia, Chrystus staje się
ofiarą przemocy.
Jednak sam Jezus nie dostąpił miłosierdzia, kiedy
wisząc na krzyżu wołał:
Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? (Mt
27, 45). Oczywiście Syn został wysłuchany, a jego modlitwa zaowocowała
zmartwychwstaniem. Zmartwychwstał w łonie Ojca: Tyś Synem moim,
Ja Ciebie dziś zrodziłem (por. Ps 2, 7; Hbr 1, 5). Narodził
się dla życia wiecznego w miłosiernym łonie Ojca.
c) Miłosierdzie w charyzmacie Zakonu
48. Miłosierdzie
jest osią, wokół której obraca się charyzmat i
duchowość Jana Bożego[75]
oraz życie jego Zakonu.[76] Wspólnie dążymy do tego, by
być w Kościele żywą ikoną miłosierdzia.
Ų
Punkt wyjścia. Uznajemy,
że jesteśmy miłosierni w takim stopniu, w jakim zarówno Jan
Boży, jak i każdy z nas, otrzymał udział w
Miłosierdziu Bożym
i doświadczył go w swoim życiu: Jeżeli
zobaczylibyśmy, jak wielkie jest miłosierdzie Boże, nie
przestalibyśmy nigdy czynić dobrze, jeśli jest to możliwe.[77] Czujemy się przeznaczeni i
konsekrowani do okazywania miłosierdzia. Pragniemy kochać Jezusa
ponad wszystkie rzeczy świata oraz dla Jego miłości i dobroci
chcemy czynić dobrze i świadczyć miłość ubogim i
potrzebującym; chcemy naśladować naszą Panią
Najświętszą Maryję Pannę zawsze
nienaruszoną w
Jej macierzyńskiej miłości (Konst. 4b.c).
Ų
Nasz duchowy
cel polega na tym, że coraz
głębiej wcielamy w życie uczucia Chrystusa do człowieka
chorego i potrzebującego i okazujemy je w czynach miłosierdzia;
stajemy się słabymi, by pozyskać słabych; jesteśmy
dla nich znakiem i zapowiedzią nadejścia Królestwa Bożego
(Konst. 3). W odpowiedzi na
nasze powołanie pielęgnujemy w sobie coraz silniejszą
miłość do ubogich, potrzebujących i grzeszników.
Ų
Od
początku sposób naszego
działania odznacza się pokorną, cierpliwą i odpowiedzialną
posługą, pełną szacunku i wierności dla osoby.
Posługą pełną zrozumienia, życzliwości i wyrzeczenia.
Nasze działanie jest udziałem w troskach i nadziejach ludzi (Konst. 3b).
3.
Gościnność
(szpitalnictwo)
49. Charyzmat
naszego Zakonu nazywany jest tradycyjnie charyzmatem
szpitalnym (gościnnym). Obecnie termin ten nie tylko nie
utracił swojej wymowy, ale jak zauważa to wielu autorów stanowi
dzisiaj podstawową kategorię pojęciową nowej
moralności.[78] Dlatego dobrze będzie
zastanowić się nad nim, jako że to wokół niego obraca
się swoista duchowość Zakonu.
a) Co to jest gościnność?
50.
Pod
słowem gościnność kryje się zespół relacji, jakie
zachodzą między gościem a osobą, która go podejmuje (gospodarzem).
Relacje te zakładają pewne zadania i obowiązki. Gość i gospodarz
pozostają we współzależności nie może być gościa bez gospodarza i odwrotnie. Gość
to osoba nieobecna, która w każdej chwili może się pojawić
i wystąpić o swoje prawo do gościny. Tam, gdzie panuje
gościnność,
każdy nieobecny ma u gospodarza prawo do gościny. Gospodarz
zaś, choć w danej chwili nim nie jest, ma obowiązek udzielenia
gościny każdemu, kto zapuka do jego drzwi.
51. Dlaczego
ludzie są gościnni? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa.
Gościnność nie
jest czymś automatycznym, gdyż gość może
odejść, a gospodarz może gościny odmówić. Nie jest
także sprawą pozostawioną własnemu osądowi,
ponieważ gospodarz czuje się moralnie zobowiązany do
przyjęcia gościa, nawet wtedy, gdy jest to gość
niepożądany.
52. Podstawową
cechą gościnności jest podjęcie drugiej osoby przez
gospodarza i uznanie jej za gościa, ale sytuacja tego rodzaju posiada
pewne szczególne cechy:
Ų
Gościnność
ma wymiar powszechny w tym sensie,
że zawsze i wszędzie może zaistnieć. Gościem może
być każdy człowiek. Przyjęcie tego założenia
prowadzi nas do istotnego spostrzeżenia,
jakim jest uznanie wszystkich ludzi za teoretycznych gości. Wynika z
tego, że każdy człowiek na świecie może stać
się gościem lub gospodarzem. W wielu kulturach nie wolno pytać
gościa, skąd pochodzi lub jakie jest jego imię. Symbolizuje on
niejako wszystkich tych, którzy w danym momencie są nieobecni. Zachowanie
anonimowości gościa stanowi więc znak, że widzimy w nim
wszystkich ludzi żyjących na świecie. Nasze obowiązki wobec przygodnie spotkanych gości
są bardzo konkretne. Brak większego zainteresowania z naszej strony
poznaniem ich imienia, pochodzenia czy
stanu nie oznacza lekceważenia, ale świadczy o gościnności,
która jest otwarta na cały świat.
Ų
Gościnność
świadczy o wysokim poczuciu moralności i polityki. Gość
jest przyjmowany nie tylko jako konkretna jednostka, ale jako rzecznik i
przedstawiciel wspólnoty, społeczeństwa i narodu, do którego
przynależy. Z tego powodu gościnność ma istotny wymiar
etyczny i polityczny: podejmujemy cudzoziemca, członka innej grupy,
kogoś, kto nie jest nasz. Okazując gościnność
uznajemy i akceptujemy fakt
odmienności drugich.
Ų
Gościnność
jest sytuacją, która w każdej chwili może stać się świętą. Dla wielu ludów
każdy gość jako inny spowity jest w tajemnicę.
Często przybysz bywa otoczony aureolą świętości, bo
może tym gościem jest Bóg? Temat goszczenia bogów pojawia się
wielokrotnie w mitologii greckiej, Biblii oraz tradycji wielu kultur.
Podają one, że bogowie, przybierając inną postać,
często proszą ludzi o pomoc. W liście do Hebrajczyków czytamy na
przykład, że niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali
gościnę (Hbr 13, 2). W ten sposób religia wyciągając
wnioski z
natchnionych relacji sankcjonuje prawo do gościny wobec przybyszów z
obcych stron. Należy traktować ich tak, jakby sam Bóg do nas
przybył. W tej sytuacji przybysz staje się postacią
dwuznaczną, albowiem wnosi w nasze życie element niepewności.
Stawka tego spotkania może być dla nas bardzo wysoka, dlatego wzbudza
w nas obawę, a zarazem pragnienie. Staje się symbolem wymiany
pomiędzy dwoma różnymi sferami. W chwili podjęcia gościa
następuje spotkanie bytów różnego rzędu: to, co boskie,
odległe, nieskończone i niepojęte zostaje przyjęte do sfery
ludzkiej. Czasem takie spotkanie ma charakter gwałtownego
wtargnięcia, które burzy zwyczajny porządek rzeczy i narusza
harmonię naszej codzienności. W swej wyjątkowości jest
zawsze zdarzeniem niespodziewanym i zaskakującym.
Ų
Gościna
jest wydarzeniem. Nieoczekiwanym i
nieprzewidywalnym. Nie wiemy, kiedy nastąpi, ani kto będzie naszym
gościem. Gospodarz musi być zawsze gotowy, ponieważ
gość może się pojawić w najbardziej niespodziewanym
momencie.
Ų
Każde
spotkanie z gościem jest jedyne w
swoim rodzaju, ponieważ jest to spotkanie z konkretną osobą. Należy
więc odczytać je i poprowadzić w taki sposób, by uwzględnić
cechy zarówno gościa, jak i gospodarza. Zadania, które do nich
należą, mają charakter ogólny, ale dokonują się w
dokładnie określonych ramach. Gotowość do podjęcia
obowiązków gospodarza wobec każdego człowieka, bez względu
na jego osobistą specyfikę, a spełnianych z racji jego
przynależności do rodzaju ludzkiego, zawsze będzie gościnnością
wobec konkretnej osoby, której nie można idealizować. Gospodarz,
który czeka na gościa o cechach uniwersalnych, takiego, który jego zdaniem
zasługuje na uwagę, a wszystkich przybyszów pukających do drzwi
odsyła z niczym pod pretekstem, że żaden z nich nie odpowiada
jego własnej idei przedstawiciela ludzkości, zaprzecza swym
postępowaniem pojęciu gościnności.
b) Gościnność w Piśmie Świętym
53. W
objawieniu judeo-chrześcijańskim temat gościnności zajmuje
bardzo ważne miejsce.[79] Pismo Święte rozpoczyna
się opowieścią o tym, jak Bóg przyjął człowieka
do swego ogrodu i otoczył wielką troską (na rozkaz Pana Boga
wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc
rodzące), zapewniając mu obfite pożywienie i niezbędne
okrycie (sporządził dla mężczyzny i dla jego żony
odzienie ze skór i przyodział ich Rdz 2, 8-9; 3, 21). Temat
gościnności podejmuje także ostatni fragment Pisma
Świętego, w którym Bóg zwraca się do człowieka z
prośbą o przyjęcie: Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i
będę z nim wieczerzał (Ap 3, 20).
54. Zrozumienie
pojęcia gościnności sprawiło, że ludzie stali się
gośćmi Boga, a Bóg gościem ludzi. Ludzie stali się
również gośćmi dla siebie. Pierwsi rodzice, Adam i Ewa otrzymali
od Boga gościnę w ogrodzie Eden. Abraham, a potem cały lud po
wyjściu z Egiptu, zostali doprowadzeni do ziemi mlekiem i miodem
płynącej. Tam stali się gośćmi Boga: ziemia
należy do Mnie, a wy jesteście u Mnie przybyszami i osadnikami(Kpł
25,23; por. Ps 23,5; 27,10). Bóg był gościem Abrahama i
zamieszkał w jego namiocie pod dębem w Mamre. Był też
goszczony przez lud idący przez pustynię. W końcu zgodził
się pozostać w Miejscu Świętym: Chwała Pańska
napełniła dom Pański (1 Krl 8, 10-11). Pod wpływem takiej
gościnności ludzie uświadomili sobie i uznali, że
każdy dla każdego jest gościem. Abraham i Mojżesz czuli
się przybyszami w obcej ziemi, podobnie jak lud żydowski w Egipcie.
Dzięki temu doświadczeniu wszyscy oni zrozumieli, że gościnność
należy do przymiotów rodzaju ludzkiego.
55.
Gościnność
rozpoczyna się od przyjęcia każdego człowieka już w
łonie matki. Gościnę otrzymywano i dawano w namiotach, domach,
miastach i krajach. Gościna rozumiana była nie tylko jako podjęcie
gościa, lecz zakładała włączenie go w krąg
własnych interesów, obronę przed wrogiem, opiekę,
głęboki szacunek dla jego życia i troskę o zaspokojenie jego wszystkich
potrzeb.
56.
Ikoną
gościnności w Starym Testamencie jest Abraham, który
przyjął u siebie trzech mężczyzn. Jest nią także
wdowa z Sarepty i Eliasz, Raab nierządnica z Jeryha, która
ugościła zwiadowców Jozuego, oraz mężczyzna
przyjmujący lewitę z żoną (Sdz 19). Są między nimi
również Tobiasz, archanioł Rafał i Rut.
57.
W Nowym
Testamencie następuje apoteoza gościnności, która w tym momencie
osiąga swój szczytowy wyraz. Jezus jest sakramentem Boga. Przyjmuje nas do
siebie, służy nam, otacza opieką, przywraca godność i
daje zbawienie. Chrystus utożsamiając się z nami, obmywa uczniom nogi, aż
wreszcie oddaje za nas życie. Warto przyjrzeć się postaci Jezusa
w Ewangelii św. Łukasza, w której ukazany jest przykład Jego
autentycznej gościnności-szpitalnictwa. Jezus również
doświadczał gościnności ze strony ludzi - Maryja pierwsza
przyjmuje Go do swego łona. Gościnność okazali Mu także niektórzy faryzeusze oraz
Marta, Maria i Zacheusz. Nie dziwi więc fakt, że duchowość
chrześcijańska mocno podkreśla odkrywanie obecności Jezusa
w ubogich, w więźniach, w chorych, we wszystkich ludzkich istotach, które
potrzebują naszej solidarności, miłości i posługi.
58.
Wielki
przykład chrześcijańskiej gościnności odnajdujemy w
przypowieści
o miłosiernym Samarytaninie. Na pytanie uczonego w Prawie a kto
jest moim bliźnim? Jezus opowiada właśnie tę
historię. Można by sądzić, że bliźnim jest
człowiek, który wpadł w ręce zbójców, czyli osoba
potrzebująca pomocy. Ale Jezus
na pytanie uczonego w Prawie odpowiada pytaniem: Kto z tych trzech
okazał się, według twego zdania, bliźnim? (Łk 10,
36). Dla Jezusa nie liczy się sam fakt istnienia bliźnich i ludzi
wrażliwych na potrzeby innych. Dla Niego ważne jest to, że
można stać się bliźnim okazując miłosierdzie
potrzebującym. Z tego też względu uczony w Prawie nie powinien martwić
się o to, gdzie znaleźć ludzi w potrzebie, ale sam
przyjąć postawę bliźniego i, tak jak Samarytanin,
praktykować miłosierdzie. W tej przypowieści
gościnność i miłosierdzie łączą się w
jedno.
c) Gościnność-szpitalnictwo naszego Ojca
św. Jana Bożego
59. W
realizacji swojego życiowego planu Jan Boży postawił
miłosierdzie i gościnność na pierwszym miejscu.
Zrozumiał, że swoim działaniem, wpisanym w szerszy kontekst tych
dwóch pojęć, mających charakter antropologiczny i biblijny, musi
objąć przede wszystkim najuboższych i najbardziej
cierpiących, ludzi chorych na ciele i umyśle, bez żadnego
wyjątku. Gościnność oparta na charyzmacie szpitalnym
stała się dla niego racją bytu. Przeżywał swój
charyzmat w sposób żywy i zdumiewający. Wszystkich przyjmował i
wszystkim wychodził naprzeciw. Wszystko, co miał, rozdawał
ludziom. Utożsamiał się z bliźnim. Poświęcał
mu swój czas. Odkrył świętość przybysza -
świętość drugiego człowieka.
60. Jan
Boży przyjmował każdego pacjenta i służył mu jak
własnemu bratu. Starał się przede wszystkim zapewnić mu
pociechę i zaspokoić jego potrzeby: Cały dzień zajmował się różnymi czynami
miłości, a w nocy, gdy się chronił w domu, chociaż
przyszedłby zmęczony, nigdy nie udawał się na spoczynek,
dopóki nie odwiedził wszystkich chorych, każdego z osobna. Pytał
ich, jak im poszło, jak się czuli, czego potrzebują,
pocieszając ich bardzo czułymi słowami, odnośnie do spraw
duchowych i doczesnych.[80] Ukochanie Pana Boga w ubogich i chorych dawało mu
radość, której nie był w stanie ukryć.[81]
61. Miłość
Jana była bardzo kreatywna. Świadczy o tym opis jego szpitala: Przyjmowaliśmy zazwyczaj wszystkich
chorych i wszelkiego rodzaju ludzi; mamy, więc tu kulawych,
sparaliżowanych, trędowatych, niemych, umysłowo chorych,
świerzbem pokrytych, niedołężnych starców i wiele dzieci,
pomijając licznych podróżujących pielgrzymów, którzy u nas
się zatrzymują.[82] Świadczy o tym także sposób
zbierania jałmużny, który stanowi swoistą formę
apostołowania. Jan przypomina każdemu dobroczyńcy, że to
najpierw jemu przypada w udziale dobro płynące z jałmużny.
Jan Boży nie wyklucza nikogo z kręgu swej bezgranicznej
miłości. Miłość ta, bez względu na to, czy
okazywana ludziom biednym, czy bogatym, miała swoje źródło w
miłości Jezusa Chrystusa, który umiłował wszystkich ludzi,
traktując ich jak swoich braci i siostry.
62. Poprzez
utożsamienie z Chrystusem Jan Boży stał się nauczycielem
miłosierdzia. Bóg obdarzył go współczującym,
głęboko ludzkim sercem. Tak jak Jezus, Jan nauczał bardziej czynem, niż
słowem. Nigdy nie zadbał o to, by spisać statuty lub regułę
życia. Wystarczyło mu przeżywać dar, który go
ożywiał. Czynił dobro, godzinami trwał na nocnej modlitwie,
odwiedzał swoich pacjentów, słuchając wszystkich z wielką cierpliwością.
Wszystkim dodawał otuchy i każdego obdarzał wedle jego
potrzeb i własnych możliwości.
Tak jak Jezus, żył, miłował i służył,
oddając życie za innych. Tak jak Jezus, pozostawił tylko jeden
nakaz.[83] Myśl ta miała
oświecać tych, którzy spisywali jego zasady pragnąc, by duch,
który nim kierował, zachował się żywo w ludziach i
dziełach Zakonu. Bracia, którzy poszli
jego śladami, nauczyli się od niego, jak przyjmować,
otaczać opieką i kochać ludzi ubogich i chorych,
powtarzając jego gesty i uczynki. Zostały one spisane w Konstytucjach
Zakonu, po to by utrwalić model szpitalniczy odziedziczony po
Założycielu.
W naszych szpitalach tak należy
postępować, aby posługa, którą spełniamy wobec Pana w
ubogich, miłą Mu była. A zatem (...) przed położeniem
chorego do łóżka włosy i paznokcie obciąć mu trzeba,
co zdrowiu w niczym nie szkodzi, ręce i nogi, a jeśli trzeba,
także całe ciało obmyć ciepłą wodą w tym
celu zagrzaną; potem odziać go trzeba w czystą koszulę,
włożyć czepek lub szlafmycę i dopiero wtedy pacjenta do
łóżka położyć w czystej pościeli z poduszką;
zimą natomiast ogrzać go należy, co też leczeniu ciała
służy.[84]
d) Szpitalnictwo w Konstytucjach i pismach Zakonu
63. Podstawą
powołania braci św. Jana Bożego jest przeżywanie żywo
w czasie miłosiernej obecności Jezusa z Nazaretu i coraz
głębsze wcielanie w życie uczuć Chrystusa do człowieka
chorego i potrzebującego. W ten sposób bracia ukazują, że Chrystus żyje
wśród ludzi.[85] Jezus z Nazaretu jest dla naszej
duchowości źródłem i szczytem.[86] Bonifrater pełni bardzo
szczególną misję i służbę reprezentuje Jezusa w
posługiwaniu chorym, w Jego trosce o ubogich i odepchniętych. Jezus
niósł pokój Królestwa Bożego wszystkim strudzonym i upokorzonym,
wyzwolenie dotkniętym złem i chorobą, ukojenie strapionym.
64. Celem
Konstytucji jest stworzenie w czasach współczesnych nowych ram duchowych
dla naszego Zakonu. Zakon wie, że bez nawrócenia i solidnej pracy duchowej
nie może realizować odnowy, do której wzywa Sobór Watykański II.[87] W
procesie odnowy Zakon wytyczył sobie kilka kierunków działania:
Ų
Humanizacja opieki. Pierwszym celem Zakonu jest obrona godności
chorego człowieka (Konst. 10d; 12c; 23a; 28b; 43d).[88] Podejmując apostolat szpitalny
chcemy włączyć się w proces humanizacji dokonujący
się w naszej rzeczywistości. Zauważamy też potrzebę humanizacji
naszego życia zakonnego i umacniania pewnych aspektów życia braci,
wyrażających się w myśli: leczyć siebie, lecząc
chorych. Pomijanie aspektów ludzkich w naszych relacjach prowadzi bowiem do zatracenia sensu charyzmatu szpitalnego.
Ų
Celem powołania szpitalnego jest przymierze z cierpiącym
człowiekiem, poprzez które znajduje swój charyzmatyczny wyraz nasze
Przymierze z Bogiem.
Ų
Tworzenie braterskich więzów. Jan Boży uważał się
za brata wszystkich ludzi:
począwszy od najuboższego z ubogich, po przyszłego króla Filipa
II.[89] Takie podejście
Założyciela Zakonu sugeruje, że zdolność do
braterskich więzi powinna charakteryzować każdego Bonifratra.
Uznaje on brata najpierw w człowieku cierpiącym, a następnie we
wszystkich pracownikach, wolontariuszach i dobroczyńcach w tych wszystkich
zatem, z którymi dzieli posługę szpitalną (Konst 45b; 46b.c; 23)
i z którymi wspólnie działa w służbie i promocji życia.[90]
Ų
Opcja preferencyjna na rzecz ubogich i humanizacja (Konst. 5a)[91] należą do podstaw naszej pracy
szpitalnej w służbie chorym i potrzebującym.
4. Pojęcie miłosierdzia
i gościnności w czasach współczesnych. Stosunek do innych
a) Stosunek do innych
65. Pojęcia
gościnności i miłosierdzia mówią o stosunku do
bliźniego, do brata, do kogoś lub czegoś innego. Innym
może być przyjaciel (komunia!) albo nieprzyjaciel
(wrogość!), ktoś obcy, który budzi w nas lęk. Innym
może być także nasze ciało, kiedy przysparza nam
cierpień, albo też uczucie alienacji powstałe na skutek naszych
uczynków (por. Rz 7). Spotkanie z innym przyjacielem, wrogiem,
cudzoziemcem, obcym powoduje różne reakcje: radość,
serdeczność, solidarność, irytację, lęk,
ciekawość, zainteresowanie. To, co nieznane, budzi obawę. Jest
groźne i zarazem fascynujące. Groźne bo może
spowodować konflikt; fascynujące bo otwiera nowe, nieznane
dotychczas możliwości.
66.
Obce jest
zawsze to, co pochodzi spoza naszego
kręgu i naszej przestrzeni, to, co jest właściwe drugiemu,
co stoi po przeciwnej stronie, co jest niezrozumiałe, niecodzienne,
niejednorodne, nieuchwytne. Inna rzeczywistość wydaje nam się
obca, kiedy odnosimy ją do tego, co moje, co własne. Zanim
nazwiemy cokolwiek obcym lub własnym, musimy uznać relację
zachodzącą między tymi pojęciami. Coś jest obce wtedy,
gdy w pewnej mierze do nas należy. Uznajemy, że coś jest nasze,
w odniesieniu do tego, co jest nam obce. I odwrotnie uznajemy, że
coś jest nam obce, wychodząc od tego, co nasze. Dlatego
gość nie jest już tylko przybyszem, który przychodzi i odchodzi,
ale przybyszem, który przychodzi i pozostaje. Pozostaje na pewien czas. Jest
bytem z pogranicza. To samo można powiedzieć o gospodarzu, który
udziela gościny. Przestrzeń, którą obaj zajmują nie
należy już do nich.
67.
Obce jest
także i przede wszystkim to, co znajduje się poza naszym czasem. Każdy człowiek żyje w swoim
czasie. Możemy powiedzieć o innych, że są z innych
czasów, żyją w innym tempie. Dlatego życie wśród innych
ludzi oznacza konieczność wypośrodkowania różnego czasu i
tempa, zharmonizowania czasu innych z własnym. Gościnność
jest zatem ściśle związana z poszanowaniem dla tempa drugich,
być może jeszcze bardziej niż z poszanowaniem dla ich
przestrzeni. Biorąc pod uwagę tempo, w jakim sami wykonujemy pewne
czynności, generalnie postrzegamy innych jako osoby niewygodne, które
wciąż usiłują coś opóźnić lub
przyspieszyć. Inni robią pewne rzeczy wolniej lub szybciej niż
my, ich wymiar czasowy z różnych względów wydaje nam się obcy
lub niewłaściwy. Tak naprawdę obcym dla nas nie jest ten, kto
żyje daleko, lecz ten, kto żyje w innym wymiarze czasowym.
Człowiek z marginesu nie znajduje się na antypodach przestrzeni,
człowiek z marginesu żyje dosłownie w innym czasie. Dlatego
gościnność-szpitalnictwo jest ściśle związane z
umiejętnością tracenia czasu, czy też
poświęcania czasu innym.
68. Obce
zarówno w czasie, jak w przestrzeni jest zawsze to, co wymaga od nas reakcji, co zachodzi w sposób nieprzewidziany,
niepojęty. Coś, co zmusza nas do odpowiedzi. Także brak
odpowiedzi z naszej strony jest formą odpowiedzi. Pozwala nam
uniknąć dalszych pytań, schronić się przed
nieznaną przyszłością. To, co obce, może w nas
spowodować kryzys tożsamości. Na tym polega łaska i ryzyko,
jakie w sobie niesie. Kulturowe spotkanie z tym, co obce, zawsze prowadzi w
naszym życiu do konfrontacji alternatywnych rozwiązań i wystawia
na próbę nasz charakter. To, co obce, jest jednak źródłem
ubogacenia, pozwala bowiem skorygować własne stanowisko. Według
Durkheima, miernikiem moralnego poziomu danej kultury jest jej stosunek do
tego, co obce. To, na co odpowiadamy, zawsze przewyższa to, co dajemy w
odpowiedzi.
b) Uczenie się gościnności i
miłosierdzia
69.
Gościnność
i miłosierdzie pojmowane jako przejaw miłości a nie przemocy,
ukazują nam podstawowe prawdy istoty ludzkiej. Człowiek odkrywa
samego siebie wychodząc naprzeciw innym ludziom. Odkrycie siebie jest
aktem międzypodmiotowym. Poznajemy nasze prawa i obowiązki w takim
stopniu, w jakim wychodzimy naprzeciw drugiemu człowiekowi. Odkrycie w
sobie gościa lub gospodarza, czyli tego, kto korzysta z gościny, lub
tego, kto ją daje, oznacza odkrycie tożsamości, z którą
wiążą się pewne zadania i obowiązki. Jednostki
kształtują się jako osoby tylko poprzez akceptację lub
odrzucenie ze strony innych.
70.
Wielką
mądrość zawiera w sobie aforyzm Merleau-Pontyego: Uczmy
się traktować swoje jak obce, a obce jak swoje. Można to
osiągnąć poprzez taką praktykę gościnności i
miłosierdzia, która nie jest natarczywa, obojętna, ale potrafi
zaakceptować każdą odmienność i znieść
problemy tak własne, jak innych.
c) Misja miłosierdzia i szpitalnictwa w dniu
dzisiejszym
71. W
dzisiejszych czasach ludzie przemieszczają się z niezwykłą
łatwością i coraz częściej wchodzą w kontakt z
tym, co obce. Ruchy migracyjne urastają do ogromnych rozmiarów. Żyjemy
w społeczeństwie mobilnym, zglobalizowanym, w
społeczeństwie wielokulturowym, w którym na codzień stykamy
się z pluralizmem. Wzywa się nas do tolerancji wobec drugich, którzy
są inni niż my. Widzimy zatem, że nie istnieją już
jednolite spójne bloki, ani ściśle określone i zamknięte
kręgi. Stwierdzamy ze zdumieniem, że to, co własne, zaczyna
być obce, a to, co pierwotnie było nam obce, wchodzi na stałe do
naszych przyzwyczajeń. Złożona struktura społeczna wymaga
większej wrażliwości na zjawisko marginalizacji,
będące skutkiem przewagi jednej grupy ludzkiej nad drugą. We
współczesnym społeczeństwie jednostki tracą swoją
podmiotową wartość, gdyż są mniej przywiązane
niż kiedyś do własnego terytorium. Osoby te wymykają
się spod kontroli, żyją w luźnych układach bez
głębszych więzi. W tej sytuacji nie ma większego sensu
pojmowanie tożsamości jako wartości ściśle
określonej i skończonej. Dziś stosuje się
częściej pojęcie tożsamości złożonej (Amin
Maalouf). To, co obce, pozwala lepiej zrozumieć to, co swoje.
72. Przejawy
niesprawiedliwości na świecie są wszystkim dobrze znane. Liczba
ludzi ubogich i zepchniętych na margines nie maleje, wręcz
przeciwnie, ich populacja, mimo nowych technologii i procesów globalizacji,
stale rośnie. Świętość osoby ludzkiej ustępuje
miejsca różnym bożkom, którym hołdują współczesne
społeczeństwa. Młode pokolenia otrzymują dziś
wychowanie (środki przekazu, środowisko społeczno-gospodarcze),
w którym nie przywiązuje się wagi do zasady gościnności,
przeciwnie na pierwszym planie stawia się indywidualizm oraz
światopogląd materialistyczny i hedonistyczny. Taka
mentalność nie jest w stanie zahamować takich negatywnych
zjawisk, jak narkomania i handel narkotykami, pornografia i zmysłowy
bezład. Konsekwencje są ewidentne: utrata godności ludzkiej
płciowości, wzrost ubóstwa i niesprawiedliwości,
rozprzestrzenianie nowych chorób, które sieją spustoszenie wśród
milionów ludzkich istot. W parze z rozkładem społecznym idą
problemy ekologiczne (woda wybrzeża i morza zniszczone
działalnością produkcyjną i wydobywczą; powietrze
zanieczyszczane przez przemysł włókienniczy, spożywczy,
petrochemiczny i inne; manipulacja genetyczna) i zniszczenie środowiska
naturalnego (nadmierna eksploatacja zasobów przyrody, wyczerpanie
złóż naturalnych, zagrożenie kryzysem ekologicznym).
73. Nasza
gościnność staje wobec ogromnego wyzwania, jakim jest wyż
demograficzny. Liczba ludności na świecie rośnie codziennie o
220.000 nowo narodzonych dzieci. Szybki przyrost ludności powoduje nowe
problemy: rodziny wyrwane z własnego środowiska, urbanizacja,
nadmierna eksploatacja dostępnych złóż dla zaspokojenia potrzeb
ludności. Odnosi się wrażenie, że w wielu miejscach
ludzkość zatraciła poczucie świętości życia:
bratobójcze wojny, gwałty na bezbronnych kobietach, wykorzystanie
niewinnych dzieci, bezduszny kapitalizm pogłębiający
przepaść między bogatymi a biednymi. Podczas gdy 30% ludzi
żyje w dobrobycie, aż 70% ludzkości jest skazana na biedę i
brak podstawowych środków do życia. Brak środków, a także
fascynacja modelami rozwoju importowanymi z zewnątrz powoduje ponadto
zanik biedniejszych kultur.
74.
Otwartość
na przyjęcie i uznanie drugich oraz postawa służenia innym w
poczuciu solidarności (gościnność!) przejawia się
obecnie we wspaniałym rozkwicie rozmaitych instytucji i przedsięwzięć
takich jak: wolontariat, organizacje pozarządowe, różne instytucje
społeczne, ruchy na rzecz pokoju, sprawiedliwości, ekologii,
godności człowieka, walka z wszelkimi przejawami ksenofobii itd. U wielu
narodów na świecie gościnność wciąż pozostaje
jedną z tradycyjnych i najcenniejszych wartości. Prawda jednak jest
taka, że również w tych narodach tradycyjna gościnność
zaczyna zanikać, gdy w grę wchodzi inna, niewątpliwie ważna
wartość bezpieczeństwo. Poczucie zagrożenia z powodu
panującej przemocy, wojen, przestępczości i terroryzmu wywiera
znaczny wpływ na tradycyjną wartość gościnności.
W ten przedziwny zamysł łaski wplata się tradycyjna
działalność Zakonu Braci św. Jana Bożego. Zakon
pragnie iść z duchem naszych czasów i realizować z odnowionym
zapałem swoje szczególne powołanie poprzez prowadzenie dzieł, w
których świetna organizacja, profesjonalność, zdobycze techniki
i humanizacja łączą się harmonijnie z zasadami
gościnności, posługi, solidarności w niesienia ulgi ludziom
cierpiącym fizycznie i duchowo.
III. Itinerarium duchowe
Iść w dniu dzisiejszym
drogą św. jana bożego
1. Duchowość w dniu dzisiejszym
75. Zarówno
w Kościele, jak i w świecie współczesnym, odczuwa się
wielkie pragnienie duchowości. Ujawnia się ono wtedy, kiedy trudno nam
znaleźć sens w życiu, gdy piętrzą się problemy,
które wydają się nie do rozwiązania, kiedy wir wydarzeń
naszej epoki budzi w nas niepokój. Wielu z nas odczuwa wówczas potrzebę
zbliżenia do Tajemnicy, do Ducha, który daje poczucie stabilności i
rację bytu. Często uświadamiamy sobie, że jesteśmy
spragnieni duchowości. Kościół wychodząc naprzeciw naszym
potrzebom, stara się zaspokoić to pragnienie, wskazując nam
różne drogi duchowego rozwoju.
76. Jesteśmy
dziś świadkami swoistej globalizacji duchowości. Dialog
międzyreligijny przyniósł doprawdy wspaniałe rezultaty w tym
zakresie. Jednocześnie zauważa się, iż dochodzi do głosu potrzeba rozwijania
duchowości lokalnej. W kontekście tej potrzeby kształtuje
się nowa duchowość o cechach afrykańskich, azjatyckich,
amerykańskich, czy europejskich. W obecnym stuleciu zaczyna
przeważać bardziej integralne pojęcie duchowości. Tak
rozumiana duchowość obejmuje ciało i duszę, jednostkę
i społeczeństwo, wymiar lokalny i światowy,
religijność w jej zakresie partykularnym i ekumenicznym. Podobnie
dzieje się i w naszym Zakonie. Nasza duchowość oparta na
otrzymanym charyzmacie ma charakter globalny, zachowując przy tym
jednocześnie wymiar partykularny, który nabiera swoistych cech lokalnych w
różnych regionach świata.
77. W naszym rozumieniu duchowość
jest procesem, w którym można wyróżnić poszczególne etapy. Nasze
Konstytucje wskazują nam cel. Trzeba jednak znaleźć drogę,
która do niego prowadzi, czyli najbardziej adekwatną formę
duchowości. W tym poszukiwaniu naszym wewnętrznym mistrzem jest
Duch Święty. To On doskonali nas w miłości, utrzymuje w
przymierzu oraz komunii z Bogiem, uczy odpowiednich relacji z innymi
ludźmi i właściwego podejścia do wszechświata. W życiu
doczesnym nigdy nie osiągniemy ostatecznego celu, dlatego jakże
wymownie brzmią słowa Grzegorza z Nyssy w jego dziele Życie
Mojżesza:
Zatrzymanie się w dążeniu do cnoty to
początek dążenia do wad
Wszystko, co jest wymierne, zamyka
się w swoich granicach. Natomiast w wypadku cnoty jedyną granicą
doskonałości, jak uczy nas apostoł, jest brak granic... Być
może doskonałość ludzkiej natury polega na tym, by zawsze
dążyć z ochotą do większego dobra.
78. W
dokumencie Rozpocząć na nowo od Chrystusa Kościół ukazuje
nam, osobom zakonnym, podobny horyzont:
To właśnie w zwykłej codzienności
życie konsekrowane wzrasta stopniowo w dojrzałości, stając
się w ten sposób przepowiadaniem kultury i stylu życia alternatywnego
wobec tych, które są w świecie i w dominującej kulturze
Oprócz
aktywnej obecności nowych pokoleń osób konsekrowanych, które są
znakiem żywej obecności Chrystusa w świecie i
wspaniałości charyzmatów w Kościele, szczególnie znamienna jest
również ukryta i płodna obecność osób konsekrowanych, które
wiedzą, co to znaczy podeszły wiek, samotność, choroba i
cierpienie. Dodają oni do misji już wypełnionej i
mądrości, którą mogą dzielić się z innymi,
drogocenny wkład własnej ofiary, zjednoczonej z Chrystusem cierpliwym
i uwielbionym, dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (por.
Kol 1, 24). (Rozpocząć na nowo od Chrystusa, n. 6).[92]
2. Paradygmat albo wzór naszej drogi duchowej
79.
Nasze
szpitalnictwo bierze swój początek z życia Jezusa z Nazaretu (Konst.
20), którego wiernie naśladował nasz Założyciel św.
Jan Boży oddając się bez reszty służbie ubogim i chorym
(Konst. 1a). Teraz to my jesteśmy
św. Janem Bożym: dzielimy jego dar, jego wiarę, jego
wrażliwość na ludzkie cierpienie. Dzielimy także jego
bezwarunkowe poświęcenie służbie, jego pokorę oraz
jego kreatywną miłość.[93] Duchowe itinerarium Jana Bożego jest
dla nas drogą rozwoju, którą wskazuje nam Duch Święty,
abyśmy mogli wzrastać w charyzmacie duchowym. My, tak samo jak Jan
Boży, stale jesteśmy w drodze. Jesteśmy jak wędrowcy i
pątnicy idący pośród świata w dobie jego globalizacji, w
złożonej i skomplikowanej rzeczywistości. Wewnętrzna
pielgrzymka Jana Bożego, związana ściśle z jego drogą
duchową, i dokonane w niej zejście na samo dno ludzkiej nędzy to
dla nas najlepszy wzór duchowości, który winniśmy realizować w
naszej misji i w komunii (Konst. 5). To
przybytek i szkoła duchowości!
80.
Etapy, jakie
na swojej drodze przeżył Jan Boży pustka - wezwanie nawrócenie - utożsamienie
wytyczają również etapy naszej drogi. Powinniśmy postrzegać
je nie jako linearną sekwencję, ale jako spiralę, gdyż
powtarzają się w naszym życiu bez względu na wiek. Jan
Boży staje się dla nas symbolem drogi, która prowadzi wciąż
na nowo do ogołocenia (kénosis),
a z ogołocenia do służby, i tak aż do śmierci (por.
Flp 2, 6-11).
a) Doświadczenie pustki: ogołocić się ze
wszystkiego, by się na nowo narodzić
81. Każde
itinerarium polega na tym, że wyrusza się z jednego miejsca po to, by
dotrzeć do drugiego. Moment wyruszenia w drogę wiąże
się z ogołoceniem. Nasze
dotychczasowe normalne życie, nasza życiowa przestrzeń zaczyna
tracić sens. Czujemy się obcy we własnym domu. Okoliczności
te wskazują, że rozpoczyna się w nas proces duchowy, w którym
wchodzimy na nową drogę, często nie wiedząc, dokąd nas
ona poprowadzi. Tak jak Jan Boży, odczuwamy wtedy
krótkotrwałość rzeczy tego świata i w
łączności z nim doświadczamy ogołocenia.
82. Doskonałym
odzwierciedleniem tego doświadczenie jest biblijna postać
Mojżesza i jego ludu. Na początku Mojżesz podchodzi do
życia z mądrością właściwą Egipcjanom.
Stopniowo, po długiej wędrówce przez pustynię, odkrywa, że
to Pan kieruje jego życiem i prowadzi jego lud. Wtedy odrzuca tymczasowe
zabezpieczenia i fałszywe bożki. Przyjmuje do swojego życia
inicjatywę jedynego Boga, który wzywa go do zwinięcia namiotów i ruszenia
w drogę. Na tym szlaku będzie musiał pokonać wszelkie
przeszkody i trudności, także te psychiczne i duchowe (lęk,
zniechęcenie, brak sił w dążeniu do obiecanej
przyszłości), które są znacznie większe i sroższe od
niebezpieczeństw pustyni i mórz.
83.
Podejmujemy
drogę duchową wraz z pierwszym doświadczeniem, które mówi nam,
że świat i życie mają swoje granice. Łaska Boża
pozwala nam zrozumieć, że wszystko jest tylko chwilowe i że nic,
co widzimy, nie jest bezwzględnie konieczne. Zaczynamy szukać sensu
życia i historii, ale odpowiedzi, które znajdujemy są tylko wyrywkowe
lub sprzeczne. To, co zdaje się najwięcej obiecywać, w
rezultacie coś nam odbiera. Niedosyt uczucia, frustracja, rozczarowania i
porażki (w rodzinie, w przyjaźni, w pracy, w życiowych planach)
skłaniają nas do stawiania pytań o system wartości
panujący w społeczeństwie i zmuszają do poszukiwania takich
wartości, które mogłyby nadać sens życiu. Nawet
największy sukces nie wystarcza, by zaspokoić niepokój ludzkiego
serca: Panie, stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest nasze serce,
dopóki w Tobie nie spocznie (por. św. Augustyn). A Jezus mówi nam: Bo
cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały
świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? (Łk 9, 25).
Doświadczenie wezwania i związanego z nim powołania staje
się pierwszym krokiem do odmiany życia. Głos Boga jest
potężny, milkną przy nim wszystkie inne głosy. Bóg
zachęca do tego, by posunąć się dalej. Budzi też
pragnienie odmiany.
84. Doświadczenie
to może się pojawić w różnych okolicznościach i niemal
w każdym momencie naszego życia. Trzeba nam narodzić się
na nowo, szczególnie wtedy, gdy doświadczamy porażki
wewnętrznej lub zewnętrznej. Najczęściej są to momenty
chaosu i śmierci, które wydają się zamykać
każdą drogę ku przyszłości. To dojmujące
doświadczenie pustki może
doprowadzić do zniechęcenia, do biernej akceptacji
rzeczywistości, do bezwolnego poddania się życiu bez
najmniejszej chęci, aby nim pokierować. Ale może być
również dzwonkiem alarmowym, wzywającym, by wziąć los w
swoje ręce i wsłuchać się w to, co być może po
długim milczeniu znów przemawia do naszej duszy[94]. Jeżeli przyjmiemy i zaakceptujemy
to doświadczenie pustki, nie starając się go
zagłuszyć, da nam ono łaskę wewnętrznego odrodzenia i
odnowy naszego życia.
85. Jest
to etap, który św. Teresa od Jezusa nazywa pierwszym i drugim mieszkaniem
duszy, a św. Jan od Krzyża początkiem wejścia na
Górę Karmel. Św. Jan Boży opisuje go jako przeżycie
śmierci w świecie śmierci i beznadziei. Natomiast Jan z Avili,
mistrz duchowy naszego Ojca św. Jana Bożego przedstawia ten pierwszy
etap drogi duchowej jako okres nie dawania posłuchu językowi
świata, szatana i ciała (Audi,
filia, I A).
b) Powołanie oraz wezwania powtarzające się
w całym życiu: Posłuchaj, synu!
86. Człowiek wyrzekając się
życia dla siebie, dochodzi do odkrycia tajemniczego zamysłu Boga
względem własnego istnienia. Dzięki takiej postawie jest w
stanie wsłuchać się w głos Boga i doświadczyć
życiodajnej siły Ducha Świętego, który prowadzi go ku temu,
co nieznane. Doświadczenie powołania bywa porównywane do
zniewalającej siły czy do nieodpartego pociągu. Jezus, Syn
Boży, wychodzi nam naprzeciw, staje na naszej drodze i zaprasza,
byśmy zmienili trasę i poszli za Nim.
87. W pierwszej chwili powołanie daje o sobie znać w sposób niemal niedostrzegalny.
Bóg przemawia do nas swoim własnym językiem zarówno wtedy, gdy
jesteśmy szczęśliwi, jak i wtedy, gdy jesteśmy
zgnębieni na skutek frustracji lub rozczarowań. Jedno jest pewne
nadchodzi taka chwila, gdy głos Boga odzywa się w człowieku i
przebijając się przez wiele warstw jego duszy, dociera do
świadomości: posłuchaj, synu, nastaw uszu. Głos ten
poruszając strunę naszych najgłębszych dążeń
sprawia, że odczuwamy fascynację życiem na wzór Jezusa z
Nazaretu, odczuwamy Jego miłość do Ojca i do ludzi Jego braci.
Rodzi się w nas wówczas nieodparta potrzeba odmiany naszego życia,
zerwania z monotonnym i rutynowym powtarzaniem chrześcijańskich
praktyk, którymi prawie zawsze nieświadomie i bez trudności
chcieliśmy zaskarbić sobie łaskę Boga.
88. Tęsknota
za Misterium nie zawsze budzi się w warunkach czystej transcendencji, w
odosobnieniu i w osobistej modlitwie do Boga. Uczucie to rodzi się
częstokroć, tak jak u św. Jana Bożego, w chwili
zetknięcia z ludźmi doświadczonymi krzyżem, w
zetknięciu ze światem marginesu i upokorzenia. W ludziach tych
odkrywamy oblicze Boga. To w nich Jego wezwanie staje się nieodparte,
zmusza nas do reakcji. W bolesnym obliczu cierpiących dostrzegamy
obecność Przemienionego Chrystusa.
89. Powołanie jest etapem, który wymaga rozpoznania
i opieki duchowej, a także odpowiedzi na wiele pytań. Mistrzowie
duchowi mówią o nim jako o początku drogi lub o trzecim mieszkaniu.
W okresie tym trzeba bardziej ascetycznego wysiłku, by móc na nowo ukształtować swe
życie zgodnie z tym, co proponuje nam Bóg.
90. Przez całe życie pojawiają
się nowe wezwania, które pogłębiają i utrwalają
nasze pierwsze powołanie. Są to momenty, w których odkrywany nowe
kierunki, czujemy się wezwani do zmiany w sposobie myślenia (metanoia). Odczuwamy wtedy wewnętrzną
potrzebę wyjścia na nowe tereny misyjne. W takich
okolicznościach odpowiedź na wezwanie Boga ma równie
ożywiające znaczenie, jak odpowiedź na pierwsze wezwanie.
Jeżeli takiej odpowiedzi brak, droga duchowa ulega zatrzymaniu.
91. Powołanie wprowadza nas na drogę
duchową, ale jednocześnie wymaga od nas odpowiedzi. Odpowiedź
wyraża się przede wszystkim w modlitwie oraz w pokornym
posłuszeństwie i służbie. Św. Jan z Avili
apelował o to, by słuchać pierwszego Słowa... a więc
tylko Boga, który jest najwyższą Prawdą (Audi, Filia, I, B) 1.). Apelował o to, by słuchać Go
z wiarą (Audi, Filia, I, B),
2.).
c) Nawrócenie i konsekracja
92. Ten, kto słyszy i podejmuje wezwanie
Boga do naśladowania św. Jana Bożego, doświadcza w sobie
tajemniczej i stopniowej przemiany wewnętrznej, czuje napięcie
konsekracji, czuje się uzdolniony przez Ducha Świętego do
życia w stanie uniżenia, ogołocenia i zaparcia się siebie.
93. Tak jak do Jana Bożego, tak i do nas
Bóg przemawia głosem ludzi cierpiących, którzy błagają o
udzielenie im pomocy w chorobie, ubóstwie czy poniżeniu. W takich
sytuacjach budzi się w nas i rośnie miłosierna i
współczująca miłość, która otwarta jest na przyjęcie drugiego. Pojawia się w nas
życzliwość, poczucie solidarności i braterstwa, które
zmieniają naszą dotychczasową hierarchię wartości.
Duch Święty konsekrując nas w szpitalnictwie uzdalnia nas do
okazywania naszym życiem szczególnej miłości Ojca do tych,
którzy cierpią. Uzdalnia też do naśladowania Jezusa z Nazaretu
poprzez życie w czystości, ubóstwie i apostolacie szpitalnym. W ten
sposób współdziałamy w misji Kościoła,
służąc Bogu w cierpiącym człowieku (Konst. 1d; 2b;
7b).
94. O przemieniającym działaniu Ducha
Świętego czytamy w tekście naszej profesji zakonnej (por. Konst.
9). Uznajemy w ten sposób, że Bóg Ojciec konsekruje nas poprzez rozmaite
wydarzenia w naszym życiu.
95. Jednak sam udział w akcie konsekracji
nie wystarczy. Konsekracji należy się poddać, Bóg zaś dokonuje reszty. Wchodzimy tu w
etap mistyczny, w którym Bóg poprzez Jezusa i Ducha Świętego staje
się najważniejszą Osobą w życiu wybranego przez siebie
człowieka. Mistrzowie duchowi mówią, że jest to czwarte
mieszkanie, czyli przejście od etapu ascetycznego na wyższy, bardziej
mistyczny poziom. Dla Jana Bożego etap ten nie przebiegał w
kontemplacyjnym odosobnieniu. Jego mistyczna kontemplacja wyrażała
się w działalności charytatywnej, miłosiernej i szpitalnej.
Namaszczenie Ducha Świętego odczuł w kontakcie z ludzkim
ubóstwem. Podobnie wygląda i nasza droga stałej konsekracji. Św.
Jan z Avili uczył, że słuchanie słowa Bożego
skłania osobę wierzącą do nowego spojrzenia na świat i
do przyjęcia odpowiedniej postawy wobec woli Bożej, która każe
mu zapomnieć o złych rzeczach tego świata (Audi, Filia, -V).
d) Mistyczne utożsamienie z Jezusem ubogim,
odepchniętym i cierpiącym
96. Droga naszego duchowego rozwoju, po której
prowadzi nas Duch Święty, nigdy się nie kończy. Ma ona na
celu pełne upodobnienie nas do Pana Jezusa. Ostatnie etapy tej drogi
prowadzą do coraz większego przemienienia, które można
określić mianem mistycznych godów, autentycznej symbiozy: Teraz
już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga, 2, 20).
Duch Święty objawia się w nas i działa w postaci charyzmatu
szpitalnego. Upodabnia nas do Chrystusa
współczującego i miłosiernego objawionego w Ewangelii,
dzięki czemu przeżywamy
żywo i w czasie Jego miłosierną obecność (Konst.
2).
97. Ostatnie etapy drogi duchowej
pozwalają nam odkryć ukryty potencjał naszego życia, który
przewyższa nawet najśmielsze wyobrażenia i pragnienia. Kto
rezygnuje z dojścia do tego etapu, odczuwa frustrację. Ostatnie etapy
są nazywane przez mistrzów duchowych ostatnim mieszkaniem,
wejściem na szczyt Góry, albo chwilą, gdy Bóg czuje, jak
przyciąga Go do siebie dusza wierzącego człowieka (Audi, Filia, VI).
3. Bierzemy udział w
drodze ludu Bożego
98. Nasza droga duchowa, charyzmatyczna,
wspólnotowa i osobista włącza się w wielki nurt duchowej drogi
ludu Bożego, czyli Kościoła. Paradygmat, model i pedagogiczny
wymiar tej drogi odnajdujemy w sakramentach i kalendarzu liturgicznym. Jest to
także nasza droga. Kalendarz
liturgiczno-sakramentalny tworzy szeroki kontekst dla naszej drogi
duchowej, który daje nam stały kontakt z całym Słowem
objawionym. Czytania Ciągłe,
proponowane nam przez Matkę Kościół dzień po dniu,
tydzień po tygodniu, są najlepszym duchowym pożywieniem,
najlepszym drogowskazem na ścieżkach Ducha Świętego.
99. Sobór Watykański II mówi, że
liturgia jest szczytem, do którego zmierza działalność
Kościoła, i jednocześnie źródłem, z którego wypływa
cała jego moc. [...] Z liturgii, przeto, a głównie z Eucharystii jako
ze źródła, spływa na nas łaska i z największą
skutecznością przez nią dokonuje się uświęcenie
człowieka w Chrystusie i uwielbienie Boga, które stanowi cel wszystkich
innych dzieł Kościoła.[95]
Dlatego Eucharystia sprawowana codziennie w roku liturgicznym:
Ų
łączy
nas z ofiarą Jezusa i z Jego autentycznym kultem Ojca (Konst. 7c);
Ų
wyraża
i urzeczywistnia naszą misję rodziny szpitalnej;[96]
a miłość Jezusa trwająca w Eucharystii odnawia nasz duch szpitalny (Konst. 30);
Ų
dzięki
zasobom, które z niej czerpiemy, i obecności Jezusa w tabernakulum,
przemienia nasze wspólnoty w prawdziwe szkoły szpitalnictwa[97].
Szpitalnictwo eucharystyczne jest dla nas źródłem szpitalnictwa
charyzmatycznego. Zaś szpitalnictwo charyzmatyczne wzmacnia i ożywia
szpitalnictwo eucharystyczne, które wyrażamy w codziennym sprawowaniu
Eucharystii i w rozmodlonym goszczeniu Pana Jezusa w naszych miejscach
modlitwy.
100. W okresach pokutnych Kościoła, tak
samo jak we wspólnotowym i osobistym sprawowaniu sakramentu pojednania, czcimy
Boże Miłosierdzie. Uznając własną
grzeszność, otwieramy się wobec Boga i wspólnoty i przyjmujemy
do siebie łaskę przemieniającą. Sakrament pojednania jest
niezwykle ważny dla naszej duchowości, w której praktykujemy
miłosierdzie oraz bezgraniczne i gościnne otwarcie wobec drugiego
człowieka.
101. Sakrament
ostatniego namaszczenia od początku zajmował uprzywilejowane
miejsce w duszpasterskiej posłudze wśród chorych. Jan Boży
zawsze dbał o to, by chory miał możliwość
przyjęcia tego sakramentu. Jego troska zachowała się w tradycji
Zakonu jako przejaw prawdziwej miłości do chorych. Matka
Kościół daje nam możliwość celebrowania miłosiernej
i przemieniającej bliskości Jezusa właśnie poprzez sakrament namaszczenia. Wspólnotowe
sprawowanie tego sakramentu bez względu na to, czy sami go przyjmujemy,
czy też uczestniczymy w nim jako wspólnota pozwala nam
doświadczyć prawdziwej i uzdrawiającej bliskości naszego
Pana Jezusa w świecie cierpienia i choroby. Udział Kościoła
w modlitwie i w namaszczeniu chorych jest jedną z najlepszych okazji do
rozwoju duchowego braci szpitalnych.
102. Regularnie sprawowana liturgia godzin łączy nas mocno z drogą ludu
Bożego. Odmawianie psalmów, słuchanie słowa Bożego, które
tnie mocniej od szabli obosiecznej, prowadzi nas niezachwianie drogą Pana.
Dlatego nie możemy się opuszczać w tym zakonnym obowiązku.
Kiedy uczestniczymy w modlitwie Kościoła, wchodzimy w komunię
także z całą ludzkością, a zwłaszcza z
ludźmi, którzy cierpią z Kościołem boleści. To
ważne, byśmy odnawiali świadomość tego wymiaru naszej
duchowości. Jesteśmy głosem, który błogosławi,
śpiewa chwałę, składa dziękczynienie i zanosi
błaganie do Boga życia i Ojca miłosiernego w imieniu wszystkich,
którzy nie mogą tego robić osobiście i nie doświadczyli
radości Bożego synostwa.
4. Udział w drodze
duchowej Zakonu i jego wspólnot
a) Przekazywanie charyzmatu
103. Nasza droga duchowa jest drogą Zakonu
oraz drogą wspólnot, do których należymy. Duchowość
można zachować wtedy, gdy się ją przekazuje, gdy udziela
się innym, gdy trwa się w komunii. Dlatego wspólnota i Zakon
(dziś, tak samo jak w przeszłości) pełnią istotną
rolę szkoły duchowości szpitalnej. Charyzmat szpitalny
otrzymujemy bowiem we wspólnocie braci, zgromadzonych w imię Pana Jezusa, aby wspólnie zdążać do Ojca i
aby głosić ludziom dobrą nowinę o zbawieniu (Konst.
26a). Wstąpić do wspólnoty Zakonu oznacza włączyć
się w wielką tradycję duchową. Oznacza też
działać wspólnie w sposób wierny i kreatywny zarazem, tak by Duch
Święty za naszym pośrednictwem ożywiał dar szpitalny w
tych, którzy go otrzymali.
104. Najstarsi bracia i instytucje nabierają
w tym kontekście nowego znaczenia. Pełnią rolę
świadków, szafarzy duchowej tradycji. Kontakt z nimi ma ożywczą
moc. Ich obecność i wpływ są tym bardziej ważne w
miejscach, gdzie ze względu na młody wiek współbraci istnieje
niebezpieczeństwo oderwania od korzeni. Zadaniem braci starszych i tych,
którzy wychowywali się w wielkiej tradycji Zakonu, jest pełnienie
charyzmatycznego ojcostwa.
b) Braterska miłość
105. Tak jak Jan Boży, jesteśmy wezwani
do zacieśniania więzów braterstwa. Jednym z najgorszych skutków
zeświecczenia w różnych środowiskach jest pozbawienie osób
zakonnych tożsamości społecznej. Jesteśmy odsuwani na
margines, ponieważ nasze otoczenie nie uznaje roli osób konsekrowanych.
Każdy człowiek potrzebuje integracji ze środowiskiem i jego
akceptacji. W tym celu poszukuje grupy, do której mógłby
należeć, w której mógłby budować silne więzi
wzmacniające jego własną tożsamość. Naturalnym
punktem odniesienia, który pozwala nam odnaleźć własną
tożsamość, jest wspólnota, w której żyjemy. Ale jeśli
wspólnota na skutek duchowego indywidualizmu nie potrafi zapewnić właściwego
wsparcia dla głębokich powołaniowych przesłanek naszej
egzystencji, wówczas nie zadziwi nas fakt, że niektórzy poszukują go
gdzie indziej lub uznają swoją tożsamość za
kwestię wyłącznie osobistą. W konsekwencji
utożsamiają się z grupą społeczną, w której
pracują (pielęgniarki, asystenci społeczni, itp.). Swoją
przynależność do wspólnoty określają jedynie na
podstawie spełnianych w niej zadań. W ten sposób odnajdują
się nie w tym, kim są, ale
w tym, co robią.
106. Dar szpitalny zobowiązuje nas do
przeżywania i okazywania serdeczności, życzliwości i
pomocy, przede wszystkim we własnej wspólnocie (Konst 36b).
Doświadczane miłosierdzie podsyca bowiem szacunek dla
współbraci, którzy tak jak my, otrzymali ten sam dar. Skłania
też do rozszerzania więzów komunii ustanowionych między nami
przez Ducha Świętego po to, byśmy byli znakiem i
świadectwem, że różnice wieku oraz przynależność
kulturowa czy narodowa mają znaczenie względne, gdy wzajemne stosunki
opierają się na podstawowych wartościach współistnienia, to
znaczy na uznaniu i akceptowaniu drugiego człowieka takim, jaki jest.
107. Świadectwo braterstwa w komunii zachowuje
nadal swą aktualność i moc, której pragnął Jezus. Jest
zachętą, by wierzyć w Jezusa, wysłannika Boga Ojca. Ono
potwierdza i pokazuje, że jesteśmy Jego uczniami (por. J 13, 35; 17,
21, Konst. 26b). Będziemy dla społeczeństwa znakiem o tyle, o
ile będziemy umieli żyć z naszymi braćmi w komunii i
miłości. Jest ona zawsze postrzegana jako wartość
ewangeliczna: Braterska komunia jest nie tylko narzędziem
służącym określonej misji, ale przede wszystkim przestrzenią
teologalną, w której można doświadczyć mistycznej
obecności zmartwychwstałego Pana (por. Mt 18, 20) (VC 42).
c) Dzielenie się doświadczeniem Boga i
rozpoznawanie Jego woli we wspólnocie
108. Wspólnota ożywiana miłosierdziem i
duchem szpitalnym jest idealnym środowiskiem dla rozwoju naszej
duchowości. Zgodnie ze swym powołaniem jest biocenozą i biotypem
środowiskiem życia i rozwoju. Wspólnota będzie
szkołą duchowości na tyle, na ile my, bracia, zrozumiemy,
że najgłębszą racją naszego wzajemnego poznania i
wspólnego życia jest osobiste doświadczenie Boga, i że wspólnota ze swej natury jest
uprzywilejowanym miejscem, gdzie doświadczenie Boga powinno
osiągnąć swoją pełnię i udzielać się
innym (Konst. 27; por. Kontemplacyjny wymiar życia zakonnego, 15).
Trzeba więc jak najszybciej pozbyć się tendencji do
indywidualizmu w życiu wewnętrznym oraz dążyć do
komunii duchowej, do dialogu i spotkań, na których będzie można
podzielić się z braćmi swym doświadczeniem w
przeżywaniu wiary i trudnościami, które rodzą się w tym
zakresie a także wskazać środki, które pomagają je
przezwyciężyć. Musimy starać się wszelkimi siłami
o to, by iść wspólną drogą, pomagać sobie nawzajem,
upominać się po bratersku i przekazywać doświadczenie Boga.
109. Sprawowanie liturgii, wspólna modlitwa,
zebrania wspólnoty stanowią okazje do wymiany i dialogu, a także
rewizji i oceny wartości. Są to momenty, w których stawiamy Chrystusa
pośród nas i pozwalamy kierować się Duchowi Świętemu tak,
aby w pełni przyjąć wolę Bożą względem wspólnoty
i każdego brata (por. Konst. 38, 3).
110. Wspólnota szpitalna powinna być ze swej
natury wspólnotą doświadczoną w rozeznawaniu duchowym. Wydaje
się, że w przyszłości powinniśmy więcej nad
tym popracować, gdyż
umiejętność rozeznawania duchowego wykracza poza
zwykłą bystrość umysłu. Nikt nie może czuć
się w tym lepszy od innych. Rozeznanie wymaga modlitwy, słuchania
Boga i braci, świadomości, że Bóg objawia swoje tajemnice
prostaczkom, ubogim i młodym. Z tego względu, wspólnota,
podejmując proces rozeznawania, poprzez który chce zrozumieć
wolę Bożą, musi stawać pokornie przed Bogiem w modlitwie.
d) Wspólnota w misji szpitalnej
111. Misja szpitalna centralny aspekt naszego
Zakonu jest realizowana we wspólnocie lokalnej. Komunia i misja
potrzebują się nawzajem i wzajemnie uzupełniają (por.
Konst. 41a; 43c)
112. Nie działamy indywidualnie. To wspólnota
nas posyła, a jednocześnie jest dla nas oparciem i nadaje
wiarygodność uczynkom, które spełniamy jako bracia św. Jana
Bożego (por. Konst. 43c). We wspólnocie wszyscy bracia angażują
się w głoszenie Ewangelii ubogim i chorym. Oczywiście nie
wszyscy mogą pracować w ramach opieki, ale wszyscy uczestniczą w
tym, co robią inni bracia. Ci zaś czują oparcie w braciach,
którzy ze względu na wiek, stan zdrowia lub pełniony urząd nie
wykonują pracy zawodowej. Bardzo ważne jest pielęgnowanie
poczucia komunii w pełnionej misji, zwłaszcza tam, gdzie bracia
są w podeszłym wieku, a warunki rynku pracy nie pozwalają im na
kontynuowanie pracy zawodowej wśród chorych i potrzebujących.
113. Zostaliśmy obdarzeni charyzmatem
szpitalnym, by tworzyć wspólnotę życia apostolskiego (Konst. 5b;
por. Mk 3, 13-14). Swoje pełne znaczenie wspólnota ta osiąga poprzez
realizację misji (Konst. 41a). To w niej objawia się owoc spotkania z
Bogiem i z braćmi. To właśnie w posłannictwie objawia
się prawda, że w wyniku przemiany naszej tożsamości
zaczął w nas żyć współczujący i miłosierny
Chrystus, który ujawnia swą obecność w nas i poprzez nas w
otwarciu, posłudze i poświęceniu względem chorych i
potrzebujących (Konst. 2c; 5a). Nasza tożsamość nie
kształtuje się w poszczególnych dziedzinach naszego życia.
Przemienienie jest darem płynącym z całokształtu charyzmatu
szpitalnego (Konst. 2b) i dlatego nie można oddzielić pracy
apostolskiej od modlitwy, czy od bratniego życia we wspólnocie.
Błędne jest także myślenie, że upodobniamy się do
Chrystusa dzięki prowadzonej działalności i wykonywanej pracy.
Charyzmat szpitalny kształtuje w nas apostołów, którymi pozostajemy
zawsze wtedy, gdy w pełni sił prowadzimy pracę zawodową,
i wtedy, gdy ze względu na wiek lub z innego powodu nie możemy
przebywać wśród chorych i potrzebujących, by opiekować
się nimi i im posługiwać. W istocie podstawą istnienia
każdego z nas jest bycie
szpitalnikiem i to właśnie pozwala nam realizować naszą
posługę szpitalną.
114. Działalność apostolska nie
stanowi przeszkody dla wspólnotowego życia (Konst. 43c), przeciwnie, wspólnota jest silnym oparciem w
rozproszeniu, do jakiego zmusza nas spełnianie uczynków miłosierdzia
wśród potrzebujących i sprawowanie posługi szpitalnej.
Świadomość więzów, jakie w tym rozproszeniu nas
łączą, jest częścią naszej duchowości.
Choć wiele razy musimy przeżywać komunię z daleka od
wspólnoty, to jednak zawsze bierzemy udział w jej programie duchowym.
Nigdy nie powinniśmy czuć się osamotnieni. Przebywanie
wśród ludzi jest szczególnym wyrazem apostolskiego rozproszenia w
szpitalnictwie i szczególnym doświadczeniem wspólnotowego życia.
Dowodzi, że nasza wspólnota powstała dla innych, a nie dla siebie samej
(Konst. 5b; 41a).
e) Wspólnota o silnym poczuciu Kościoła
115.
Nie wolno
nam zapominać, że tworzymy wspólnoty, które należą do
wielkiej wspólnoty Kościoła powszechnego, a równocześnie
przynależą do lokalnych Kościołów partykularnych
prowadzonych przez duszpasterzy. Przyjmujemy zatem wskazania duchowe i
nauczanie Kościoła, zachowując jednocześnie
otwartość na nieprzewidziane impulsy Ducha Świętego.
Odpowiadając na Jego natchnienia współpracujemy w misji głoszenia
Królestwa Bożego (por. Konst. 1d; 5a; 41a). Jesteśmy świadomi,
że bez świadectwa miłosiernej posługi i misji prowadzonej w
obszarze opieki zdrowotnej, Kościół Jezusa byłby niepełny.
Apostolskie dzieła Zakonu muszą być miejscem, w którym
głosi się publicznie i praktykuje miłość
chrześcijańską, podobnie jak parafia jest miejscem publicznego
głoszenia i praktykowania wiary.[98]
116. Komunia z Kościołem ożywia w
Bonifratrze powołanie do roli współczującego i
miłosiernego kapłana na wzór Jezusa (por. Konst. 7c; 30b).
Działając wśród ludzi cierpiących Bonifrater składa
Ojcu ofiarę własnego życia oraz życia ubogich i chorych.
Staje się prorokiem Miłosiernego Boga, gdy wchodzi między
biedaków, by pokazać im Chrystusową miłość i zarazem
piętnować niesprawiedliwość społeczną i
strukturalną. Bonifrater urzeczywistnia w Kościele posłannictwo
Jezusa, który do samego końca dawał wyraz swojej ofiarnej
miłości, obmywając na klęczkach stopy swoich uczniów i
posyłając ich na świat, by powtarzali gesty posługi i gościnności.
Pozostał z nami w Eucharystii nie po to, by stała się
mechanicznym rytem, ale by była pamiątką Jego ofiary, poprzez
którą udziela życia i podnosi godność ludzi, swoich braci,
do własnej godności (por. J 13, 1-17; Łk 22, 17-21).
5. Osobista droga
duchowa
117. Nie wystarczy iść jedną
drogą wspólnie z ludem Bożym. Każdy z nas jest istotą
jedyną i niepowtarzalną. Droga duchowa ma także wymiar osobisty,
w którym nikt nie może nas zastąpić i za który jesteśmy
bezwzględnie i osobiście odpowiedzialni.
a) Znaczenie modlitwy osobistej na drodze duchowego rozwoju
118. Pierwszym źródłem naszej
charytatywnej misji jest miłość miłosierna Ojca (por. 1 J
4, 10-11). To zaś domaga się, abyśmy starali się
osobiście i wspólnotowo, w modlitewnym dialogu, o połączenie
życia wewnętrznego z działalnością apostolską,
abyśmy byli zdolni żyć miłością do Boga przy
równoczesnym służeniu braciom (Konst. 28a). Jezus pragnie w
modlitwie dokonywać razem z nami cudów miłosierdzia (św.
Benedykt Menni). Pochyla się nad naszą słabością, tak
jak pochylał się nad chorymi, spogląda na nas z
bezgraniczną czułością, jak spoglądał na dzieci i
grzeszników, przygarnia najserdeczniej, jak przygarnął Marię
Magdalenę, Zacheusza i Piotra. Podczas modlitwy Pan Jezus na nas patrzy.
Winniśmy poddać się temu spojrzeniu, aby rozlało swoje
światło w naszych umysłach i sercach, abyśmy umieli w
każdej chwili rozpoznać wolę Bożą i realizować
ją z synowskim posłuszeństwem.
119. W osobistej modlitwie Bonifrater potwierdza
prawdziwość i dynamizm swojej duchowej drogi. Jego regularne i
przeżywane w miłości spotkania z Bogiem w Trójcy stają
się coraz częstsze i silniejsze, tak że w końcu każda
chwila staje się modlitwą. Jakość osobistego dialogu z
Bogiem ukazuje, do jakiego stopnia działa w nas Duch Święty. To
prawda, że sami nie potrafimy modlić się tak, jak powinniśmy.
Duch Święty przybywa nam tu z pomocą (Rz 8, 26-27). Rozwija w
nas umiejętność modlitwy, zadziwia nas swą inspiracją.
Kiedy dopuścimy, żeby codzienne troski i praca zagłuszyły w
nas chęć modlitwy, wtedy rozwój naszego życia duchowego zostaje
zahamowany. Może się nawet zdarzyć, iż zaczniemy się
na niej cofać.
b) Osobisty projekt duchowy
120. Każdy brat powinien wytyczyć
swoją drogę duchową w osobistym projekcie, solidnie opracowanym
przy pomocy kierownika i opiekuna duchowego. Powinien też, w miarę możliwości,
podzielić się nim z braćmi ze swojej wspólnoty.
121. Osobisty projekt życia wyraża
naszą stałą odpowiedź na dar powołania. Jest
najlepszym znakiem, że odpowiedzialnie realizujemy otrzymaną
misję i jesteśmy gotowi przekładać ją w każdej
chwili na konkretne czyny. Wiemy, że aby tworzyć rodzinę Jezusa,
rodzinę braci, musimy nie tylko słuchać Słowa Bożego,
ale także wprowadzać je w życie.
122. Nasz projekt życia jest odpowiedzią
na Przymierze Boga i jest ukierunkowany na Królestwo Boże, które nadchodzi.
Czystość, ubóstwo, posłuszeństwo i szpitalnictwo
główne rysy naszego zaangażowania w realizację Przymierza Boga z
Jego ludem, nabierają pełnego znaczenia w kontekście Królestwa
Bożego i w apostolskim naśladowaniu Jezusa. Poprzez praktykę rad
ewangelicznych, otrzymujemy od Ducha Świętego zdolność
prorockiego piętnowania niesprawiedliwości, dyskryminacji
najsłabszych, marnotrawstwa, przemocy. Ewangeliczne charyzmaty, którymi
obdarzył nas Duch Święty, byśmy mogli prowadzić nasze
szpitalne życie, rozwijają się wtedy, gdy żarliwie i z
miłością spełniamy naszą misję wśród ludu,
który coraz bardziej przyjmuje nas do siebie i do swoich dziejów widząc,
jak utożsamiamy się z rzeszą maluczkich i prostaczków.
123. Istotnym elementem naszego osobistego
projektu życia jest gotowość służenia bliźniemu w
każdej chwili, na wzór św. Jana Bożego. W takiej postawie
ujawnia się najwyraźniej nasza duchowość braci szpitalnych.
Jest to duchowość poświęcenia, duchowość
nieustannej służby i bezgranicznego otwarcia na innych. To droga,
która naprawdę prowadzi na szczyt miłości. Tak jak Jezus i jak
św. Jan Boży, szczyt ten możemy osiągnąć
schodząc w najgłębszą czeluść ludzkiego ubóstwa i
słabości, oddając się
z radością służbie cierpiącym, poprzez postawy i czyny
charakterystyczne dla Bonifratra: poprzez pokorną, cierpliwą i
odpowiedzialną posługę; pełną szacunku i
wierności dla osoby; pełną zrozumienia, życzliwości i
wyrzeczenia (Konst. 3b), okazując im solidarność w ich
troskach i nadziejach.
c) Kontemplacja elementem naszej misji
124. Działalność apostolska nie jest
skierowana tylko na zewnątrz. Ma także wymiar wewnętrzny. Misja
stanowi bowiem sakrament Ducha Świętego i Zmartwychwstałego
Jezusa. Poznanie tej prawdy wymaga od nas połączenia życia
wewnętrznego z działalnością aspostolską (por. Konst.
28a; 103a). Pełniąc misję nie możemy oddalać się
od Chrystusa, musimy przy Nim trwać bez przerwy i to w sposób szczególny.
Musimy zawsze pamiętać o stałym niebezpieczeństwie dla
robotników Ewangelii, którzy czasem dają się pochłonąć
pracy dla Pana Jezusa tak bardzo, że zapominają o Nim przy
wykonywaniu swych zadań (por. Jan Paweł II). Niezwykle ważne
dla naszej duchowości jest to, byśmy pełniąc naszą
miłosierną posługę wciąż odnawiali
świadomość, że kiedy służymy najsłabszym,
służymy samemu Jezusowi. Mistyka szpitalnicza ożywia w nas
zdolność do kontemplacji. Naszym przywilejem jest
możliwość ciągłego kontemplowania Chrystusa, bowiem w
prostaczkach, w słabych i maluczkich widzimy żywe ikony Jezusa. Podstawowe znaczenie dla naszej duchowości
ma troska o ciało człowieka, które leczymy z dolegliwości, tak
jak to czynił Jezus. Chcemy w ten sposób przywrócić mu
godność i wprowadzić w sferę doświadczeń
religijnych i chrześcijańskich.
125. Nasze apostolstwo wydaje tym większe
owoce, im bardziej czujemy się solidarni z ludźmi, którzy
cierpią, świadomi, że
nasza miłość miłosierna wobec nich nie jest nigdy aktem
jednostronnym (Kons. 42c). Apostołowanie szpitalne jest więc dla
Bonifratra źródłem duchowości. Nie tylko dlatego, że
ewangelizuje innych, ale dlatego, że w swojej ewangelizacyjnej misji sam
staje się przedmiotem ewangelizacji. Bóg przemawia do nas poprzez drugich,
zwłaszcza wtedy, gdy potrzebują naszej pomocy. Przemawia w ich
skargach, prośbach i podziękowaniach. Musimy Go wysłuchać i
umieć rozpoznać Jego przesłanie. Każdy emigrant, każdy
chory to ów drugi, w którym się urzeczywistnia i konkretyzuje
odmienność, niecodzienność. Duch Święty jest w
każdym z nich, zadziwiając nas swoim działaniem. Odkrywanie
wartości, które tkwią w grupach ludzi i w poszczególnych jednostkach
oraz czerpanie z bogactwa ich emocji i przeżyć to źródło
naszej duchowości. Konsekwencje tej wymiany są nieprzewidywalne, jak
nieprzewidywalne jest działanie Ducha Świętego.
126. Apostolstwo szpitalne jest autentyczną
szkołą i tyglem humanizacji. Skłania nas do naśladowania
Jezusa z Nazaretu, który przywrócił ludzkości obraz zgodny z
pierwotnym zamysłem Ojca, a przy tym stale oczyszcza ją z egoizmu i z
uchybień w zakresie solidarności po to, by duch gościny,
zrozumienia i ofiarnej posługi rozwijał się i
przekładał na konkretne gesty miłosierdzia i opieki.
Człowiek chory i słaby jest nie tylko adresatem naszego zrozumienia i
miłości; jest także sprawcą tych uczuć. Jest
uczelnią (P. Marchesi), na której bez pomocy teorii zdobywamy
prawdziwą wiedzę, prawdziwą życiową
mądrość. Dzielimy apostolat szpitalny z ludźmi, którzy
działają razem z nami na polu zdrowia i opieki, którzy pracują w
naszych dziełach apostolskich. Jest to kolejny powód do stałego
rewidowania naszych postaw i motywacji, do
ciągłej weryfikacji, czy cierpiący człowiek jest
naprawdę w centrum całej naszej
działalności apostolskiej i wszystkich naszych starań
(Konst. 103b), czy oddajemy wszystkie nasze siły i umiejętności
na służbę Bogu w chorych i potrzebujących (Konst. 22b; 1d),
czy na płaszczyźnie osobistej i wspólnotowej jesteśmy moralnym drogowskazem, krytycznym sumieniem
i prekursorami[99]
(dziś powiedzielibyśmy odnowicielami[100])
szpitalnego stylu życia na wzór św. Jana Bożego, czy
indywidualnie i wspólnotowo potrafimy autentycznie promować jego ducha (SG
127b), a wreszcie czy żyjemy tak
przeniknięci naszym posłannictwem, aby nasi współpracownicy
czuli się pociągnięci do działania w ten sam sposób
(Konst. 23a). Razem z naszymi współpracownikami staramy się pielęgnować
i promować wartości osoby ludzkiej oraz wnosić wkład w
rozwój i szerzenie tego, co nazywamy kulturą szpitalniczą
d) Wymiar cielesny naszej drogi duchowej
127. Wcielenie Słowa Bożego trwa w czasie
i urzeczywistnia się w ludziach: w Bonifratrach, którzy
służą, oraz w chorych i potrzebujących, którzy
korzystają z ich posługi. Cielesność jest niejako
pośrednikiem w stosunkach międzyludzkich i bierze udział w
procesie duchowym. Nasze ciało jest świątynią Ducha
Świętego, jest członkiem ciała Chrystusa. Jego misją
jest głoszenie chwały Boga. W naszym ciele zamyka się nasza
historia, nasza najgłębsza pamięć. Ciało jest miejscem
naszego bytowania. Ma powołanie eucharystyczne: dąży do przemienienia,
by poświęcić się innym, tak jak to uczynił nasz Ojciec,
Jan Boży. Cnota czystości, przeżywana przez Bonifratrów, jest
zarodkiem osobistej płodności, przez
nią, bowiem wypełniamy posłannictwo, aby służyć i
rozwijać życie oraz by umacniać godność i
wartość ciała (Konst 10d).
128. Psychosomatyczna jedność wskazuje,
że żadna duchowość nie może pomijać ciała,
tak jak nie ma właściwego podejścia do ciała w oderwaniu od
duchowości. Współzależność między równowagą
psychosomatyczną a życiem duchowym nie podlega dyskusji. Dlatego tak
ważne jest dla nas dążenie do równowagi cielesnej. Pokój, pogoda
ducha, serdeczność i łagodność są przekazywane
przez zmysły. Uzdrawiając chorych Jezus nakładał na nich
ręce (Łk 4, 40)[101].
e)
Czujność i otwartość wobec Ducha Świętego
129. My, Bonifratrzy, winniśmy
zachowywać wielką czujność na działanie Ducha
Świętego objawiające się w naszych czasach, w różnych
miejscach. Czujność ta pozwoli nam przeżywać naszą
duchowość także w sytuacjach męczeństwa,[102]
w których nasza misja przybiera bardziej charakter płomiennej ofiary
niż działania; czujność, która pozwoli ocalić
duchowość w dialogu z innymi religiami, wtedy, kiedy przedstawiamy
Jezusa jako naszego Pana, będącego Sługę wszystkich, kiedy
ukazujemy Go jako Ciało wydane w ofierze za, wielu, któremu dajemy
świadectwo poprzez duchowość kénosis
i pokory. Czujność ta umożliwia też zachowanie charyzmatu w
komunii z ludźmi świeckimi, z kobietami i mężczyznami, w
których odkrywamy siłę wytrwania, poświęcenia ad vitam,
współdziałania, a także w sytuacjach konfliktowych i trudnych, w
których głosimy i dajemy świadectwo sprawiedliwości i
zaangażowaniu na rzecz pokoju.
6. Formacja jako droga
duchowa
130. Na drodze duchowej można
wyróżnić pierwszy, krótszy etap, nazywany charyzmatyczną
inicjacją, który przypada na pierwsze lata życia w Zakonie, oraz jego
kontynuację zwaną formacją ciągłą, która trwa
przez całe życie.[103]
a) Pierwszy etap charyzmatyczna inicjacja
131. W okresie formacji początkowej i
przysposobienia zawodowego Bonifrater nabiera pewnych umiejętności:
do nauki, do wypowiedzi, do wykonywania pracy zawodowej, do medytacji i
modlitwy, do bycia dobrym zakonnikiem. Jest to czas ideałów, takich jak
świętość, wspólnota, wyjście w świat.[104]
Wychodząc od swoich pierwszych doświadczeń młody brat
ocenia i krytykuje innych: oni nie potrafili tego zrobić, ale on zrobi
wszystko lepiej, będzie wprowadzał w życie to, co wie i co
czuje. Na tym etapie rzeczywistość postrzegana jest przez pryzmat
metody, to znaczy poprzez ideologię, którą stopniowo usiłujemy
sobie przyswoić. Nie przyjmujemy rzeczywistości taką, jaką
jest. Mamy własny kontakt nie tyle z rzeczywistością, ile z tym,
co sami sobie o niej wyobrażamy. Trudno się dziwić, że
codzienność, ścierając się z wymarzonym ideałem,
czasem nas szokuje. Te frustracje i rozczarowania mogą
posłużyć jako lekcja odnalezienia się w świecie,
albowiem pozwalają doświadczyć i zaakceptować własne
słabości, zrozumieć bezpodstawność czystych idei,
poznać granice a zarazem bogactwo innych ludzi i instytucji .[105]
132. Podobne doświadczenia powtarzają
się wtedy, gdy trzeba zakończyć pracę z powodu wieku lub
problemów zdrowotnych. W takich chwilach, którym często towarzyszą
momenty załamania psychicznego, powinniśmy zatrzymać się
przez chwilę na naszej drodze, aby zaczerpnąć siły z
charyzmatu szpitalnego i odkryć, że zostaliśmy wezwani i
konsekrowani, żeby być
szpitalnikami i głosić królestwo Boże na wzór Chrystusa (Konst.
21), który doświadczył osobiście ogołocenia, cierpienia,
smutków, słabości i opuszczenia, aż do śmierci
krzyżowej, aby zrozumieć i nauczyć się współczuć
i uwolnić tych, którzy cierpią i umierają w opuszczeniu (por.
Hbr 2, 14-18).[106]
b) Drugi etap: odpowiedzialne działanie
133. Po okresie formacji początkowej
Bonifrater zostaje w pełni włączony w działalność
apostolską. Przejście z etapu, na którym zapewniano mu kierownictwo i
opiekę, na etap osobistej odpowiedzialności za własne
działania, wymaga specjalnej i intensywnej troski, która pomoże mu
nauczyć się żyć zachowując ducha
młodzieńczej miłości i entuzjazmu dla Chrystusa.[107]
134. Wiek dojrzały niesie ze sobą ryzyko
rutyny i niepokój spowodowany brakiem lub znikomością rezultatów.
Jest to czas, gdy w świetle Ewangelii i charyzmatu musimy na nowo
przemyśleć pierwsze impulsy miłości i powołania. Wtedy
znajdziemy nowe bodźce i motywacje do wytrwania w powołaniu. W tym
okresie koncentrujemy się na tym, co najistotniejsze.[108]
135. W wieku dojrzałym łatwo
wpaść w pułapkę indywidualizmu, zamknąć się
w sobie lub spocząć na laurach. Trwanie na drodze duchowej pomaga nam
wzmocnić siłę życiową, oczyścić się i
poświęcić we wspaniałomyślnym oddaniu. Ten wiek daje
nam możliwość dojrzewania w realizacji daru i doświadczenia
duchowego ojcostwa.[109]
c) Trzeci etap: rosnące ograniczenia
136. Podeszły wiek odznacza się
stopniowym oddaleniem od pracy, z powodu choroby lub z konieczności
przejścia na emeryturę. Choć częstokroć jest to okres
bolesny, daje starszemu Bonifratrowi okazję do poddania się
kształtującemu działaniu tajemnicy paschalnej Pana Jezusa. W
takich okolicznościach misja miłosiernego szpitalnictwa nabiera cech
męki męki, w której utożsamiamy się z naszym Panem. W ten
sposób dopełnia się w każdym współbracie tajemniczy proces
duchowości rozpoczęty znacznie wcześniej. Jesteśmy
przygotowani na śmierć. Czekamy na nią jako na akt
najwyższej miłości i złożenia ofiary z siebie.[110]
d) Przełomowe chwile
137. Niezależnie od kolejnych etapów, w naszym
życiu następują czasem momenty przełomowe i decydujące.
Pewne czynniki zewnętrzne, takie jak wyjątkowe zdarzenia,
niespodzianki, niepowodzenia czy wydarzenia historyczne, lub czynniki
wewnętrzne, jak choroba, depresja, utrata kogoś bliskiego,
przyjaźń, kryzys wiary lub tożsamości, mogą
spowodować w naszym życiu pojawienie się wielkich
napięć. Odnosimy wówczas wrażenie, że jesteśmy bliscy
zerwania z dotychczasowym stylem życiem. W takich chwilach
decydującą rolę odgrywa kierownictwo duchowe,[111]
modlitwa, bliskość braci, obecność przyjaciół.
Wszystko to pomaga Bonifratrowi odkryć sens przymierza z Bogiem, które Bóg
zachowuje ponad wszystko. Każda życiowa próba jest
opatrznościowym narzędziem Ducha Świętego, które prowadzi
do rozwoju, większego utożsamienia z Jezusem, postępu na drodze
naśladowania ukrzyżowanego Chrystusa[112].
Zakończenie
138. W
momencie, gdy już dojdzie do głosu owo pragnienie duchowości,
które mieszka w naszej bonifraterskiej duszy, musimy bardzo uważać na
niespodzianki Ducha Świętego. Z Jego inspiracji coś nowego
zaczyna się w nas rodzić. Upadają bariery. To, co
niemożliwe, staje się możliwe. Zakwitają nasze pustynie.
Spełniają się nasze pragnienia. Z radością i
entuzjazmem głosimy dobrą nowinę miłosierdzia i
szpitalnictwa. Stajemy się przypowieścią o nowym świecie
wśród cierpiących i odepchniętych.
139. Lud
Boży i cała ludzkość potrzebują naszego
świadectwa i naszego ducha wraz z jego humanizującą
siłą. Z drugiej strony my także winniśmy
pamiętać, że otrzymujemy siłę i energię
duchową od świętego ludu Bożego i od całej
ludzkości, do której należymy. Wierzymy, że im mocniej czujemy
się Kościołem, ludem Bożym i ludzkością, tym
bardziej rośnie, nabiera głębi i znaczenia nasza
duchowość. Jesteśmy wezwani, by dzielić ten dar z innymi,
biorąc jednocześnie udział w darach innych.
140. Jako
prorocy miłosierdzia, ożywiani duchem św. Jana Bożego,
podejmijmy apel, który na początku trzeciego tysiąclecia
skierował do nas Jan Paweł II w swoim liście Novo Millenio Ineunte: Duc in altum!
Idźmy naprzód z nadzieją![113] Chrystus Jezus, nasza nadzieja (1 Tm
1,1), niech wspiera naszą wierność w realizacji prorockiej
misji.
[1] Regla y Constituciones, para el Hospital de Ioan de Dios de Granada (1585) Tit. 1ŗ, 1Ŗ Constitución, w : Primitivas Constituciones, Madryt 1977, s. 12.
[2] Konstytucje z 1587 r., Introducción, w: o.c.,
s. 81-82.
[3] Jan Boży nie jest naszą
własnością! Należy do społeczeństwa i do
Kościoła. Zresztą nie tylko my odpowiadamy za to, by stale
żył w dziejach świata. Jednak z pomocą Bożą
musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby Zakon i Jan Boży trwali
w czasie, o. Pascual Piles Ferrando,
Pozwólcie się prowadzić Duchowi Świętemu (Ga, 5, 16). List okólny do braci Zakonu, Rzym 24 października 1996, (9.3),
s. 62.
[4] Por. Deklaracje LXV Kapituły
Generalnej (Dokumentacja). Grenada 6-24 listopada 2000; Karta tożsamości Zakonu
Szpitalnego św. Jana Bożego, Rzym, 1999; Bonifratrzy i współpracownicy razem w służbie i promocji
życia, Cernusco sul Naviglio, 1992; Jan Boży wciąż żyje w czasie, Cernusco sul
Naviglio, 1992; Nowa ewangelizacja i
szpitalnictwo u progu trzeciego tysiąclecia. Dokumentacja końcowa
LXIII Kapituły Generalnej Zakonu, Bogota, październik 1994; Marchesi P., Szpitalnictwo Bonifratrów na drodze do 2000 roku, Rzym, 1987; Piles Ferrando, P., Pozwólcie się prowadzić Duchowi
Świętemu (List okólny do Braci Zakonu), Rzym, 24
października1996; Piles Ferrando,
P., Szpitalnictwo na początku
trzeciego tysiąclecia. Urzeczywistnianie proroctwa św. Jana
Bożego (List okólny). Rzym, 2 lutego 2001.
[5] Jest nas 1500 braci, około 40000
pracowników i wolontariuszy, i około 300000
współpracowników-dobrodziejów. Jesteśmy obecni na pięciu
kontynentach, w 46 krajach, w ramach 21 prowincji zakonnych, 1 wiceprowincji, 6
delegatur generalnych i 5 delegatur prowincjalnych. Nasze apostolstwo na rzecz
chorych, ubogich i cierpiących prowadzimy w 293 dziełach.
Chociaż jesteśmy członkami tego samego ciała, Zakonu,
żyjemy jednak w bardzo różnorodnych sytuacjach. Jedni znajdują
się w ośrodkach i społecznościach wysoce stechnicyzowanych,
natomiast inni w społeczeństwach na drodze rozwoju; niektórzy
żyją w krajach cieszących się atmosferą pokoju,
podczas gdy innych nęka przemoc i wojna, albo skutki przemocy z niedawnej
przeszłości; jedni cieszą się w swoim
społeczeństwie wolnością, gdy tymczasem wolność
innych i ich podstawowe prawa są poważnie naruszane; jedni
poświęcają się działalności ściśle
szpitalnej, a inni koncentrują się na tematach społecznych i
niedoli; jedni próbują pomagać żyć, podczas gdy działanie
innych polega na pomocy w umieraniu z godnością. Chociaż wszyscy
pracujemy z myślą o integralnej pomocy chorym i ubogim,
poświęcamy się osobno czy to zdrowiu fizycznemu czy
umysłowemu, albo stwarzaniu godnych warunków życia ludzi. Jedni z nas
znajdują się na Północy, inni na Południu; jedni w
kulturach Wschodu, inni w kulturach Zachodu: zakon szpitalny św. jana bożego, Karta
tożsamości Zakonu. Służba chorym i potrzebującym na
wzór św. Jana Bożego, Warszawa, 2000, s. 7-8.
[6] Jan Boży wie, że aby
osiągnąć pełnię i ominąć przeszkody,
człowiek musi być zawsze czujny i gotowy: czuwaj zawsze,
trzymając stopę w strzemieniu. W przeciwnym razie może się
zagubić: por. św. jan
boży (SG), Listy, 1 List do
Księżnej Sessy (1KS), 7; List do Ludwika Baptysty (LB), 6; w: J. Sįnchez, Origen y camino de nuestra espiritualidad.
[7] SG, Listy,
tamże.
[8] Podczas oblężenia Fuenterrabģa
Jan Boży zgłosił się na ochotnika, by poszukać
żywności dla swojego oddziału. Dosiadł klaczy zdobytej na
przeciwnikach Francuzach i bez wędzidła udał się do
pobliskich zabudowań w poszukiwaniu prowiantu. Jednak klacz, poznając
pastwisko, na które zwykle ją wyprowadzano, gwałtownie zerwała
się do galopu. Jan nie mógł jej zatrzymać, a ona
pędziła tak szybko po górskim zboczu, że z całą
siłą zrzuciła go między skały. Leżał tam
cały zakrwawiony i prawie bez ducha. Odzyskawszy przytomność,
był zupełnie bezsilny i obolały, i bał się, że
może wpaść w ręce wroga. Pozbawiony wszelkiej pomocy,
podniósł się z ziemi, i z oczyma utkwionymi w niebo, wzywał imienia
Najświętszej Maryi Panny. Opierając się na znalezionym
kiju, powoli wrócił do obozu, gdzie oczekujący go towarzysze
natychmiast położyli go na łóżko Francisco de Castro, Święty
Jan Boży. Pierwsze wiadomości historyczne, Kraków 2001, Castor
Drukarnia i Wydawnictwo (dalej Castro)
s. 26-37.
[9] Castro, s. 38.
[10] Przy swoich rodzicach wychowywał
się do ósmego roku życia. Pewnego razu bez ich wiedzy został od
nich uprowadzony przez pewnego kleryka do miasta Oropesa (Castro s. 35).
[11] Wszystko ginie... dopóki jesteśmy
na tym wygnaniu i w tej dolinie łez (1
KS 6; 2 KS 10) ...śmierć wszystko niszczy, pozbawia
wszystkiego, co dał nam ten nędzny świat, a pozwala zabrać
tylko kawałek zużytego i źle zszytego płótna (3 KS 15).
[12] 1 KS 10.
[13] 2 KS 15.
[14] Castro, s. 41-42.
[15] Nie widział już innej drogi
poza tą, jaką nasz Pan miał mu ukazać, żeby na niej Mu
służył
Chodził, więc smutny, nie znajdując
chwili spokoju ani odpoczynku, ani nie odczuwając zadowolenia z wypasu
owiec. Castro, s. 44.
[16] Castro, s. 46-47.
[17] Tamże, s. 50-51.
[18] Tamże, s. 52.
[19] Por. Castro, s. 53.
[20] Castro, s. 54-55.
[21] Tamże, s. 55-58.
[22] Tamże, s. 59-60.
[23] Tamże, s. 64.
[24]
Tamże, s. 60.
[25]
Por. Castro, s. 53.
[26] Castro, s. 92.
[27] Tamże, s. 71.
[28] J.
Sįnchez Martķnez. Kénosis-diaconķa
en el itinerario espiritual de San Juan de Dios, Jerez, 1995, s. 331, 441.
[29] 2 GL, 4-5.
[30] Castro.
s. 84.
[31] Tamże, s. 75.
[32] Tamże., s. 84.
[33] Proces beatyfikacyjny św. Jana
Bożego L 52/1.23, f 81. Por. J. Sįnchez
Martķnez. Kénosis-diaconķa s. 190-191.
[34] Tamże, L 52/1.20, f 73v
[35] Castro,
s.104.
[36] 1GL 11.
[37] Castro,
s. 84.
[38] Tamże, s. 84.
[39] 1KS 15s. Castro stwierdza, że jego
serce nie mogło znieść widoku cierpienia biedaków
pozostających bez pomocy. s. 99.
[40] Castro,
s. 84.
[41] Castro,
s. 100-101.
[42] 2 GL 7.
[43] 2 KS 2.
[44] 2 GL 17.
[45] Tamże, 8.
[46] Tamże, 7.
[47] Castro, s. 119.
[48] Tamże, s. 119-120.
[49] Tamże, s.. 55.
[50] LB 13.
[51] Tamże 8.9.
[52] Tamże 6.
[53] Tamże 7.
[54] Tamże 9.
[55] Tamże 15.
[56] Tamże 10.
[57] Tamże 11.13.9.
[58] Tamże 15.
[59] Por. 1 KS 13.
[60] J.
Sįnchez Martķnez. Kénosis-diaconķa,
s. 292, 307, 393.
[61] Niewiele o nich wiemy. W biografii
Castro, tylko w rozdziale XX wspomniany jest Antón Martķn, towarzysz Jana
Bożego. Natomiast w Procesie wcześniejszym od biografii Castro mówi
się wielokrotnie o braciach noszących habit Jana Bożego.
Mówią o nich także biografie napisane przez Dionisio Celi i Antonio
Govea. Jan z Avili (którego Święty nazywa w swoich listach Angulo)
podaje imiona czterech towarzyszy Jana Bożego: Antón Martķn, Pedro Pecador
(Piotr Grzesznik), Alonso Retingano i Domingo Benedicto.
[62] L. Ortega
Lįzaro, El hermano Antón Martķn y
su hospital en la calle Atocha de Madrid (1500-1936), Madryt 1981, s. 31,
por. 17-19
[63] Por.
J. Sįnchez Martķnez. Kénosis-diaconķa, TT 8/5; T 9/5; T
10/5, p. 346, 356, 364.
[64] Por. J.
Sįnchez Martķnez. Kénosis-diaconķa,
T 11/20, s. 383: przyjmowali nędzarzy wszelkiego typu, z każdą
chorobą, nie bacząc, czy to byli to maurowie czy chrześcijanie;
nikogo nie pozostawiali bez opieki.
[65] Już pierwsze Konstytucje
kładą nacisk na ten podstawowy aspekt.
[66] Tak jak Jana Bożego, porywa nas w
sposób szczególny całkowita ofiara Jezusa w miłości, aż do
śmierci krzyżowej poniesionej dla nas: rozważanie Męki Chrystusa Męża boleści (Iz
53, 3) zajmuje naczelne miejsce w naszej duchowości (Konst. 33). W tym
aspekcie tradycja Zakonu opiera się na postaci naszego
Założyciela, który żywił ogromne nabożeństwo do
Męki Chrystusa. Kontemplując Jezusa Ukrzyżowanego, nasz Ojciec
rozważał zarówno cierpienia Jezusa, jak i miłość,
która pozwalała Mu te cierpienia znosić miłość
wielką, pozwalającą przebaczać nawet własnym wrogom.
Jan podkreśla wielkość tej miłości, gdy mówi do
Ludwika Baptysty: Pamiętaj o Panu
naszym Jezusie Chrystusie i Jego świętej Męce.
Odpłacał dobrem za zło. Tak i Ty musisz postępować
(n. 10). Jan Boży wzywa nas do naśladowania cierpień Chrystusa,
do życia w duchu pokuty i ofiary, aż do najwyższej ofiary
miłości w służbie cierpiącym. W bolesnym obliczu
chorych, w nędznym życiu ubogich, Jan odkrywa i widzi Chrystusa.
Służenie Mu nie jest dla Jana krzyżem, nie oznacza wyrzeczenia
wynika z faktu, że miłość Boga zawładnęła
całym jego życiem. Jan nie może żyć inaczej, jak tylko
miłując wszystkich, a zwłaszcza najsłabszych.
[67] Nasza duchowość jest zasadniczo
chrystocentryczna. Jan Boży darzył Jezusa najżarliwszą
miłością. Od niego uczymy się stawiać Chrystusa w
centrum naszego życia i wpatrywać się w Jego gesty posługi,
miłości i leczenia chorych. Jezus z Nazaretu jest naszym
Nauczycielem, który swoim sposobem działania ukazuje nam, jakie postawy i
czyny musimy wprowadzać w życie, aby kontynuować Jego
dzieło miłości. Tak jak Jezus, musimy podchodzić ze
współczuciem do ludzi znękanych i porzuconych (por. Mt 9, 36) i
nieść im posługę i pociechę, bo tylko to liczy
się w życiu (por. Mk 6, 34-44). Tak jak Jezus, powinniśmy
być świadomi, że gdy podejmujemy służbę na rzecz
potrzebujących, wyzwala się w nas wewnętrzna ożywcza
siła (por. Łk 8, 40-48). Gdy wpatrujemy się w Jezusa, który
utożsamia się z ubogimi i chorymi, pyrzyjmuje ich słabości
i dźwiga choroby (por. Mt 8, 17), odnawia się w nas postanowienie
służenia cierpiącym i, tak jak Jezus, stajemy się
sługami, którzy z narażeniem własnego życia bronią
życia biednych (por. Mt 12, 15-21; 20, 28).
[68] Najświętsza Maryja Panna
wizerunek Kościoła i pierwsza pośród konsekrowanych (por. VC.
112), jest dla nas wzorem służby Chrystusowi w szpitalnictwie. Jan
Boży ukochał Maryję głęboką
miłością, oddawał Jej cześć i
naśladował Jej sposób życia, był Jej oddanym czcicielem,
czuł Jej bliskość i opiekę w trudnych chwilach swojego
życia. Wszystkie listy Jana Bożego zaczynają się od
słów: W imię Pana naszego Jezusa
Chrystusa i Pani naszej, zawsze Dziewicy Maryi. Zgodnie ze swym zwyczajem,
wzywał, by wszystko, cokolwiek się czyni, służyło Panu Jezusowi Chrystusowi oraz naszej Pani
Dziewicy (1 GL 12). Zwracał się do Matki Bożej w modlitwie
różańcowej, którą wszystkim zalecał: Różaniec był mi zawsze ogromną pomocą. Mam
nadzieję, że Bóg udzieli mi łaski odmawiania go tak często,
jak będe mógł (LB 17). Potrafił przekazać swoim
towarzyszom ufność, jaką pokładał w Maryi, oraz
pragnienie naśladowania Jej w służbie ubogim i chorym.
Świadczą o tym na przykład słowa Antona Martina, który w
swoim testamencie pisze: W imię
Najświętszej Trójcy... i Błogosławionej Panienki
pełnej chwały, naszej Świętej Pani Maryi, Jego Matki, w
której uznaję swoją Opiekunkę i Orędowniczkę we
wszystkich moich uczynkach [...] w służbie naszego Pana Jezusa
Chrystusa i Jego Chwalebnej Matki. (L. Ortega Lįzaro, El
Hermano Antón Martķn y su Hospital en la C. Atocha de Madrid. 1550-1936, Madryt, 1981, s. 8).
Kontynuując
tradycję Zakonu, Konstytucje zachowują maryjne znaczenie naszej duchowości. Najświętsza
Dziewica jest dla nas szczególnym wzorem konsekracji (n. 25), odznacza się ujmującą
gościnnością w życiu, które poświęciła
służbie ludziom i dziełu Jezusa (por. n. 42b). Jej przykład
wzywa nas do pielgrzymowania w wierze (por. LG 58), chcemy Ją
naśladować w rzetelnej i pełnej miłości
służbie cierpiącym ludziom, łącząc się w ten
sposób z ofiarą Jej Syna, która
przedłuża się w cierpieniu ludzkości (n. 34a; por. 4d).
Maryja, Uzdrowicielka Chorych i Matka Miłosierna zajmuje zawsze szczególne miejsce w życiu naszej wspólnoty
szpitalnej (n. 34) i w sercu każdego współbrata. Chcemy z
całej siły Ją czcić i naśladować Jej
prostotę i dyspozycyjność, Jej poświęcenie i
wierność zamysłom Boga względem własnego życia
(por. 4c). Wysławiamy Ją z synowską miłością i
przywiązaniem obchodząc Jej święta, a zwłaszcza
święto Maryi Patronki Zakonu, oraz odmawiając tradycyjne
modlitwy, a zwłaszcza różaniec (por. 4d; 34).
Panna Maryja
śpiewająca swoje Magnificat ukazuje jeden z najwyraźniejszych
aspektów naszej duchowości Bóg w swym miłosierdziu spełnia
swoje obietnice wyzwolenia i skłania się ze szczególną
troską ku ubogim i pokornym, a Jego miłosierna władza zatriumfuje
nad arogancją możnych tego świata, którzy uciskają
słabszych. Tak jak Maryja, jesteśmy wezwani, by żyć z nimi
w komunii, by odczuwać całą niesprawiedliwość ich
sytuacji życiowej i angażować się ewangelicznie w ich
pełne wyzwolenie (por. Łk 2, 46-53).
Maryja odwiedzająca
Elżbietę jest dla nas wzorem gościnnej życzliwości,
gdyż okazuje chęć pomocy i służenia swojej kuzynce,
ale zwłaszcza, dlatego, że w Niej Bóg urzeczywistnia swój plan
zbawienia. Wcielając się w łonie Maryi, obierając Ją
jako pośredniczkę przekazania swojego Ducha Elżbiecie i dziecku,
które nosiła w swym łonie (por. Łk 1, 41-44), podnosi gesty
gościnności i życzliwości do rangi sakramentu, w którym
realizuje swoje dzieło zbawienia.
[69] Konst. 1984, 103a.
[70] Tamże 1984, 103c.
[71] VC, 54.
[72] Po Soborze Watykańskim II, od
połowy lat 80. Zakon zaczął promować i popierać ruch Przymierza ze współpracownikami.
Sam Kościół uznał, że ludzie
świeccy mogą mieć udział w charyzmacie instytutów
zakonnych i są zapraszani do
głębszego uczestnictwa w duchowości i misji danego instytutu.
Dlatego można powiedzieć, że rozpoczyna
się dziś nowy i bardzo obiecujący rozdział w dziejach
relacji między osobami konsekrowanymi i laikatem (VC 54; por. Konst. 23a)
[73] Por. V.A.
Riesco, La Hospitalidad manifestación del Ser de Dios en favor del hombre. Fundamento
bķblico de nuestra espiritualidad.
[74] Trudno wyjaśnić, z jakich
przyczyn Stary Testament przedstawia czasem gwałtowne a nawet demoniczne
rysy Boga. Chodziło o to, by za wszelką cenę wyjaśnić
tajemnicę zła i ustalić, wbrew wszelkiemu bałwochwalstwu,
że Jahwe jest jedynym Bogiem.
[75] Wątek ten przewija się
wielokrotnie w pierwszym rozdziale (Akt założenia) ostatnich
Konstytucji. Po pierwsze tekst przedstawia Jana Bożego jako
człowieka, który przemieniony
wewnętrznie przez miłość miłosierną Ojca,
żył w doskonałej jedności miłością do Boga i
do bliźniego (n. 1); wiernie
naśladował Zbawiciela w swych postawach i czynach
miłosierdzia... oddał się bez reszty na służbę
ubogim i chorym (n. 1).
[76] Konstytucje stwierdzają także,
iż nasz Zakon Szpitalny
zrodził się z Ewangelii miłosierdzia (Mt 8, 17; 25, 34-46),
którą żył w pełni święty Jan Boży (n.
1). Poprzez konsekrację Ducha Świętego bracia upodabniają
się do Chrystusa współczującego i miłosiernego,
uczestniczą w miłości miłosiernej Ojca i
przeżywają żywo w czasie miłosierną obecność
Jezusa z Nazaretu (por. n. 2).
[77] 1 KS 13.
[78] Por. Daniel
Innerarity, Ética de la
hospitalidad, wyd. Penķnsula, Barcelona 2001.
[79] Por. N.B. Pagadut, Be hospitable,
Claretian Publications, Quezon City, Filipiny 1992.
[80] Castro, s. 84-85.
[81]
jeden ze świadków wspomina, że
pewnego dnia Jan wszedł do kuchni i radośnie klaszcząc w
dłonie recytował kantyk. Świadek rzekł doń:
Widzę, Ojcze, że dziś wszystko w porządku!. Jan
odpowiedział: Kto służy Bogu, musi być wesoły. (T.
30. W: Gómez Moreno, o.c. s. 214).
Bywałem
tam wielokrotnie i widziałem, jak zbliża się do pacjentów, jak
ich leczy, ubiera, jak im pomaga chodzić i kładzie do łóżka
biorąc ich na ręce, zawsze uśmiechnięty, okazujący
wielką miłość i miłosierdzie. Było to
zadziwiające, tak jakby chciał ich wszystkich przyjąć do
swojego wnętrza. (T. 59. In Gómez
Moreno, o.c., p. 231-232)
[82] 2 GL 5.
[83] Miłuj Pana naszego Jezusa Chrystusa
ponad wszystko na świecie, gdyż On miłuje Cię o wiele
bardziej, niż Ty zdołałbyś Go pokochać. Bądź
zawsze miłosierny: gdzie nie ma miłosierdzia, nie ma Boga,
chociaż jest On na każdym miejscu. (LB 15)
[84] Konst.
1587 r., rdz. 17. o.c., s. 95.
[85] Konst. 2 c.; 3 a; 5 a.
[86] Por. GS. 22; Konst. 20.
[87] Odnowa ma dwa podstawowe aspekty. Przede
wszystkim stara się wyeliminować słabe strony naszego życia
i obalić bariery stające na przeszkodzie naszej braterskiej komunii.
Po drugie usiłuje wyłonić nasze mocne strony, które mogą
ułatwić osiągnięcie jedności podobnej do tej, jaka
istnieje między Ojcem i Synem. (o. Marchesi,
Odnowa, Rzym, 1978, s. 16).
[88]
człowiekowi potrzebuje przede
wszystkim, by uznawano jego osobową godność, a zatem by
traktowano go jako osobę godną uwagi, troski i miłości bez
względu na różnice w kulturze, wykształceniu, pochodzeniu
społecznym, przynależności wyznaniowej lub rasowej
( P. Marchesi, Humanizacja, Rzym 1981, s. 21)
[89] Gdy dotarł na dwór królewski,
książę Tendilla oraz inni panowie, którzy go znali, dali
znać królowi i ponformowali go o wizycie Jana Bożego. Zaprowadzili go
do pałacu, gdzie Jan Boży przemówił do króla w taki oto sposób:
Panie, ja zazwyczaj nazywam wszystkich braćmi w Jezusie Chrystusie. (Castro, o.c., p. 122)
[90] Por. Zakon
Szpitalny św. Jana Bożego, Bracia
i współpracownicy razem w służbie i promocji życia.
91 W latach 80., kiedy rozwijał
się ruch humanizacyjny, Zakon poszukiwał odpowiednich metod, by
zreorganizować swoją misję niesienia ludziom pomocy w potrzebach
starych i nowych. Warto przytoczyć fragment podsumowania prac Konferencji
Przełożonych, która odbyła się w roku 1981: Nasza Konferencja
potwierdza nadzieję i zaangażowanie w stałą odnowę
Zakonu. Jesteśmy przekonani, że może ona nastąpić
tylko wtedy, jeżeli my wszyscy, członkowie Zakonu, będziemy
podchodzić z uwagą do wymogów naszej konsekracji i jeżeli
będziemy dokładać wszelkich starań, by
przełożyć tę naszą postawę na konkretne
działania w odpowiedzi na nadzieje, jakie pokłada w nas
Kościół i społeczeństwo. Zważywszy, że świat
przeżywa ważny moment swoich dziejów, w którym obok dążenia
do poszanowania podstawowych wartości osoby ludzkiej występują
sytuacje poważnego łamania tych praw, my podejmujemy konkretne zobowiązanie, wynikające z charyzmatu
Zakonu, że będziemy bronić i promować poszanowanie dla
ludzkiej godności. Jesteśmy przekonani, że humanizacja, w
takim sensie, jaki nadaje jej Osoba Jezusa z Nazaretu, stanowi w aktualnym
historycznym momencie element, który nas jednoczy i integruje i który może
nam dopomóc w przełożeniu idei odnowy na konkretne fakty. (P. Marchesi,
tamże, p. 146-147).
92 Por. także n. 10: Oto czas, w który Duch Święty wchodzi z
niewymowną siłą, otwierając nowe możliwości.
Wymiar charyzmatyczny różnych form życia konsekrowanego, chociaż
będącego ciągle w rozwoju, który się nie kończy,
przygotowuje w Kościele, we współdziałaniu z Parakletem, nowy
adwent Tego, który ma przyjść, Tego który już jest
przyszłością ludzkości w drodze. Porównaj także
numery 18, 21, itd. Należy pamiętać, że cały dokument
opiera się na wizerunku drogi.
[94] Tak się stało w życiu Jana
Bożego. Brak autentycznych
ludzkich korzeni sprawił, że odezwał się w nim mocno ów
głos, który już w czasie pobytu w Oropesie wzywał go, by
porzucił pracę na pastwiskach i w stajniach hrabiego, a
poświęcił się służbie Panu Jezusowi: gdy
przebywał u hrabiego, sprawiał mu wielki ból z jednaj strony widok w
stajni koni wypasionych, lśniących i dobrze okrytych, a z drugiej
strony ludzi biednych, obdartych i źle traktowanych. Mówił wtedy do
siebie: Czyż nie lepiej będzie, Janie, zająć się
opieką i dać żywność ubogim Jezusa Chrystusa,
aniżeli polnym zwierzętom? (Castro,
s. 43-44).
[95] SC 10.
[96] W Eucharystii bowiem Pan Jezus
przyłącza nas do siebie w ofierze paschalnej składanej Ojcu:
ofiarujemy i jesteśmy ofiarowani. Sama konsekracja zakonna przyjmuje
strukturę Eucharystii: jest całkowitą ofiarą z siebie,
ściśle złączoną z ofiarą eucharystyczną.
Eucharystia skupia wszystkie formy modlitwy, w niej jest głoszone i
przyjmowane Słowo Boże, zostaje poddany weryfikacji nasz stosunek do
Boga, do braci, do wszystkich ludzi: Eucharystia jest sakramentem synostwa,
braterstwa i misji. Eucharystia sakrament jedności z Chrystusem jest
jednocześnie sakramentem jedności eklezjalnej i jedności
pomiędzy wspólnotami osób konsekrowanych. (Rozpocząć na nowo od
Chrystusa, n. 26)
[97] Jego (Jezusa) nieustanna
gotowość, aby być siłą, pociechą i wiatykiem
chorych, pobudza nas do trwania przy człowieku, który cierpi,
towarzysząc mu w jego cierpieniu i w jego samotności (Konst. 30c).
[98] Kościół nas potrzebuje, tak
jak my potrzebujemy Kościoła, i będzie tak coraz bardziej w
najbliższych latach. Konieczne jest komunikowanie się wewnątrz
Kościoła. Nasze powołanie i charyzmat naszego Zakonu, jego
tożsamość i jego programy muszą być dobrze znane
wszystkim wierzącym, aby stać się dla nich bodźcem i
wzorcem, drogą do realizacji wspólnego powołania do
świętości, które wynika z chrztu. (P. Marchesi, Szpitalnictwo
Bonifratrów na drodze do 2000 roku, Rzym, 1987, n. 89).
[99] Por.
P. Marchesi, Szpitalnictwo Bonifratrów
na drodze do 2000 roku, Rzym, 1987, n. 66-86.
[100] Duchowość misji wyraża
się w entuzjazmie, w prorockiej wyobraźni, w apostolskiej
kreatywności. Brak Ducha prowadzi do rutyny, monotonii, mechanicznego
powtarzania czynności. Obecność Ducha jest płomieniem,
który wszystko ożywia i odnawia. Brat ożywiany duchem szpitalnym
nigdy nie wpada w rutynę. We wszystkim, co robi, zawsze odkrywa
nowość królestwa Bożego.
[101] Nasze ciało pozostaje w
ścisłym związku z przyrodą. Jest częścią
przyrody, którą udało nam się najbardziej poskromić. Nasza
duchowość posiada cechy głęboko ekologiczne, których nie
powinniśmy lekceważyć. W ten sposób lepiej dostrzegamy
możliwości ludzkiego ciała, ale także jego brzemiona i
słabości.
[102] Na horyzoncie życia Bonifratra
może się zawsze pojawić sytuacja męczeństwa, w której
wielkoduszna miłość, wyznanie wiary i głoszenie nadziei
wymaga skrajnego świadectwa. Męczeństwo
jest darem. Zawsze uważano je za dar. Jest darem tak dla męczennika,
jak dla Zakonu. Jest darem paradoksalnym, lecz realnym. Możemy z założenia unikać
męczeństwa, omijając zagrożenia, poszukując
bezpiecznych sytuacji, nie narażając się na żadne ryzyko.
Ale takie życie nie jest godne, by nazwać je szpitalnym i
miłosiernym. Ewentualność męczeństwa nadaje
szczególną barwę szpitalnemu życiu. Do form męczeństwa
należy praca wśród ubogich, która prowadzi do marginalizacji,
odosobnienia, skazujących wyroków. Wtedy brat szpitalny może
powiedzieć: byłem w więzieniu, byłem wygnańcem.
[103] W naszym życiu następują
po sobie ważne etapy. Przede wszystkim w pierwszych latach musimy
podjąć formację początkową; potem następuje
formacja wieku dojrzałego, momenty kryzysowe, a wreszcie stopniowe
wycofywanie się z działalności. Życie instytutów zakonnych,
a zwłaszcza ich przyszłość, zależy między innymi
od formacji ciągłej ich członków. Każdy Instytut powinien
zapewnić odpowiedni czas i środki, które umożliwią
odpowiednią formację. Zakon Szpitalny św. Jana Bożego, Projekt
formacji Bonifratra
(P.F.B.), Rzym 2000, n. 132. Por. Zakon Szpitalny św. Jana Bożego. Formacja ciągła w
Zakonie, Rzym 1991.
[104] P.F.B., n. 39 i 44.
[105] Tamże, n. 46-57. Nasz model formacji zakłada pewne zasadnicze
cechy, według których nasza formacja jest integralna, ewolucyjna, oparta
na doświadczeniu, dostosowana do indywidualnych potrzeb, stopniowa i
zróżnicowana, wyzwalająca i prorocka, powszechna.
[106] Tamże, n. 24: W świetle drogi
naszego Założyciela proces formacyjny powinien dostarczyć
kandydatom i nowicjuszom szerokich możliwości ku temu, by mogli sobie
przyswoić i przemyśleć charyzmat i duchowość Zakonu.
Wyzwaniem dla Zakonu jest wychowywać, formować i kształcić
braci, tak by potrafili dawać świadectwo Ewangelii miłosierdzia
we współczesnym społeczeństwie i z kreatywną
wiernością.
[107] Tamże, n. 92 i 137c.
[108] Tamże, n. 26h. Formacja ciągła w Zakonie, n. 33
[109] Tamże, n. 136. Formacja ciągła w Zakonie, n. 34.
[110] Tamże, n. 44. Formacja ciągła w Zakonie, n. 35 i 36.
[111] Na osobistej drodze duchowej bardzo
ważna jest duchowa opieka, nie tylko w młodości, ale w
każdym wieku. Wspaniałym przykładem
są dla nas stusunki między św. Janem Bożym a św. Janem z Avili. Musimy nawiązać
kontakt sięgający najgłębszych pokładów naszej duszy z
bratem lub siostrą zakonną o pewnym doświadczeniu w zakresie
drogi duchowej. Taki kontakt będzie dla nas oparciem, pozwoli na
konfrontację, doda bodźców. Zadaniem naszych przełożonych
jest zapewnienie, w miarę możliwości, posługi duchowej
każdemu z braci we wspólnocie.
[112] Każdy brat i każdy nowicjusz
muszą umieć przyjąć wszystkie wydarzenia, tak pozytywne, jak
i negatywne, które należą do osobistej historii zbawienia, i poprzez
które Pan Bóg do nas przemawia i nas prowadzi. (P.F.B., n. 27 i 50)
[113] NMI 58.
SŁOWO WSTĘPNE
Zgodnie ze wskazaniami Soboru Watykańskiego II, a ściślej z treścią Dekretu o przystosowanej odnowie życia zakonnego Perfectae Caritatis, nasz Zakon Szpitalny wydał w ostatnich latach wiele dokumentów, które stanowią zbiór refleksji służących pomocą braciom i współpracownikom w prowadzeniu służby na rzecz ubogich i potrzebujących zgodnie z charyzmatem szpitalnym, który otrzymaliśmy w darze jako dziedzictwo św. Jana Bożego.
Zakon stara się rozwijać swój wymiar duszpasterski i ewangelizacyjny, kładąc szczególny nacisk na taki model opieki, w którym wysoki poziom techniki idzie w parze z zasadami humanizacji, a umacnianie naszej tożsamości odbywa się w poszanowaniu przekonań religijnych wszystkich ludzi, którzy z nami pracują, i tych, którzy korzystają z naszej opieki. Jednocześnie Zakon przykłada wielką wagę do kwestii bioetyki, z którymi stykamy się dziś na co dzień w naszej posłudze. Stara się odpowiadać na nie w duchu wskazań Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
Kilka lat temu podjęliśmy zadanie opracowania pogłębionej refleksji na temat naszej duchowości. Owocem tych prac jest dokument Realizacja charyzmatu szpitalnego na wzór św. Jana Bożego. Duchowa droga Bonifratra. Stanowi on odpowiedź na liczne głosy ze strony współbraci zwłaszcza formatorów, ale także ze strony współpracowników. Już od dawna bowiem sygnalizowali oni potrzebę opracowania takiego dokumentu.
Pragnęliśmy przedstawić naszą duchowość w sposób aktualny, osadzając ją w kontekście współczesnego świata. Chcieliśmy odpowiedzieć na potrzebę właściwego zrozumienia, jak w dniu dzisiejszym powinniśmy interpretować duchowość św. Jana Bożego, zarówno w naszym życiu osobistym, jak w pełnionej przez nas służbie wśród chorych i potrzebujących.
Było już kilka wcześniejszych opracowań na temat naszej duchowości, autorstwa głównie naszych współbraci. Brakowało jednakże takiego dokumentu, który wyrażałby odczucia całego Zakonu w dobie dzisiejszej.
Temat ten został podjęty na obradach LXIII Kapituły Generalnej w 1994 roku. Bracia kapitulni uznali, iż taki dokument powinien powstać, i podjęli decyzję o jego wydaniu. Przewidywano, że prace zostaną ukończone w ciągu roku i że dokument ukaże się z okazji obchodów 500-lecia urodzin św. Jana Bożego na przełomie 1995 i 1996 roku. Ale jak to w życiu bywa, prace przeciągnęły się i okazało się, że przedsięwzięcie wymaga większego nakładu czasu, niż się spodziewano.
Po Kapitule powołano komisję, w skład której weszli współbracia różnych narodowości: Valentķn A. Riesco, José Sįnchez, Bernhard Binder, Stephen de la Rosa, Rafael Teh, Francis Mannaparampil, oraz jeden współpracownik profesor socjologii ks. Pietro Quattrocchi. Do współpracy włączył się także Generał Karmelitów Bosych, ojciec Camillo Maccise, który brał udział w dwóch posiedzeniach komisji i pomógł nam przyjąć ogólne ustalenia co do formy i treści dokumentu.
Za radą ojca Maccise, postanowiliśmy zwrócić się do eksperta w zakresie teologii życia duchowego, który potrafiłby ostatecznie opracować zebrane materiały i uzupełnić je w taki sposób, by w tekście znalazły się wszystkie elementy, jakie powienien zawierać współczesny dokument na temat duchowości instytutu zakonnego.
Okazało się jednak, że teolog, który początkowo zgodził się wykonać dla nas tę pracę, jest zbyt zajęty. Po dłuższym czasie oznajmił nam z przykrością, że nadmiar obowiazków nie pozwala mu poświęcić temu opracowaniu takiego nakładu czasu, jakiego wymaga.
W ten sposób upłynęło sześć lat. Zbliżał się termin LXV Kapituły Generalnej w 2000 roku, a tekst w dalszym ciągu nie był ukończony. Mieliśmy jednak nadzieję, że już wkrótce uda nam się zakończyć nasze dzieło. Przekazaliśmy bowiem wszystkie materiały ojcu José Cristo Rey Garcķa Paredes, który zobowiązał się do zebrania ich w jedną całość.
Po kapitule, pod koniec listopada powołano niewielką komisję, która miała służyć pomocą ojcu Cristo Rey w jego pracy. Tym razem w skład komisji weszły osoby mówiące tym samym językiem, co znacznie ułatwiło wzajemne porozumienie. Byli to bracia Valentķn A. Riesco, Jesśs Etayo i Francisco Benavides. Brałem osobiście udział w kilku zebraniach komisji. Czytałem także z uwagą kolejne fragmenty, wypowiadając swoje uwagi na temat tekstu.
W końcu z Bożą pomocą prace dobiegły końca. Dziś możemy przekazać dokument w ręce całego Zakonu. Dla nas wszystkich braci i współpracowników będzie on stanowił podstawę do przemyśleń nad tym, w jaki sposób każdy z nas na drodze osobistego powołania powinien naśladować duchowość św. Jana Bożego, tak aby urzeczywistniać zamysły i uczucia naszego Założyciela w świecie współczesnym, zwłaszcza w obszarze służby chorym i potrzebującym.
Ideą dokumentu jest ukazanie św. Jana Bożego jako naszego Ojca duchowego, oraz jego dziedzictwa wzbogaconego przez naszą tradycję. Dziedzictwo to winniśmy przyjmować z wielką czcią, przystosowując je z wciąż nowym zapałem do współczesnych warunków wszędzie tam, gdzie prowadzimy naszą posługę. Winniśmy zachowywać powszechny charakter naszego charyzmatu, szukając jednocześnie nowych form jego realizacji w świecie zdominowanym przez globalizację, w którym tak bardzo potrzeba naszego świadectwa.
Muszę przyznać, że osobiście wysoko oceniam treść nowego dokumentu.
Pierwszy rozdział poświęcony jest pamięci i charyzmatycznym początkom naszego Zakonu. Przedstawia drogę powołania św. Jana Bożego rozwijając cztery pojęcia: pustki, powołania, nawrócenia i utożsamienia. Zachęca wszystkich czytelników do podjęcia tej samej drogi. Następnie ukazuje tradycję Zakonu, a wreszcie dochodzi do czasów współczesnych. W dniu dzisiejszym misja Zakonu prowadzona jest wspólnie przez braci i współpracowników. Należy w niej uwzględnić potrzeby inkulturacji wynikające z faktu, iż Zakon jest dziś obecny w pięćdziesięciu krajach.
Drugi rozdział ukazuje fundamenty naszej misji wychodząc od dwóch pojęć biblijnych: miłosierdzia i gościnności. Na wstępie analizuje znaczenie obu pojęć, a z kolei przedstawia ich historyczne współistnienie w duchowości Zakonu. W dalszym ciągu przechodzi do czasów współczesnych, w których miłosierdzie i gościnność znajdują przełożenie w zasadach humanizacji, w pełnej realizacji naszego powołania i naszej tożsamości, właściwej osobom konsekrowanym żyjącym na wzór św. Jana Bożego.
Trzeci i ostatni rozdział omawia itinerarium duchowe. Duchowość jest drogą. Jest procesem, który my, współbracia, winniśmy realizować we wspólnocie uwzględniając wszystko to, czego życie wspólnotowe od nas wymaga. Wszyscy bracia, ale także wszyscy współpracownicy na tyle, na ile czują się do tego powołani, winni realizować tę duchową drogę w życiu osobistym i w pełnionej misji. Idea wspólnego działania wynika z faktu, iż nasza duchowość włącza się w nurt życia ludu Bożego. Jesteśmy Instytutem, który pragnie wypełniać swoje posłannictwo razem ze współpracownikami, proponując im swoją duchowość, którą oni sami mogą wzbogacić o własne doświadczenia i wartości. Wszyscy winniśmy stale kontynuować tę drogę. Nie wolno nam stanąć w miejscu. I zawsze trzeba nam wsłuchiwać się w głos Pana, który do nas przemawia.
Jak widać, każdy z trzech rozdziałów kończy się odniesieniem do czasów współczesnych, nawiązując do tego, co przeżywamy w dniu dzisiejszym i co powinniśmy wnosić w najbliższą przyszłość.
Jan Paweł II wyraźnie podkreśla w swoim nauczaniu wymiar duchowy w życiu Kościoła i w życiu konsekrowanym. Dziękuję zatem Panu Bogu za ten dokument, który oddajemy dziś w ręce Zakonu. Będzie on nam przybliżał naszego Ojca Założyciela. Pomoże spojrzeć pod kątem jego duchowości na to, co stanowi treść naszego codziennego życia. Jesteśmy spragnieni duchowości. Powinniśmy rozwijać ją w naszym życiu tak, jak czynił to Jan Boży, naśladując miłosierdzie i gościnność Jezusa Chrystusa w naszej służbie chorym i potrzebującym. Obyśmy potrafili iść tą drogą zawsze i bez przystanku, tak jak nasz święty Ojciec Założyciel.
Wszystkie te sprawy zawierzam Najświętszej Pannie zawsze Dziewicy, jak zwykł Ją nazywać św. Jan Boży, jako Patronce naszego Zakonu w dniu Jej święta.
W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Patronki Zakonu Szpitalnego
Hawana, 15 listopada 2003 roku
W 400. rocznicę naszego Zakonu na Kubie
o. Pascual Piles Ferrando
Przełożony Generalny